-
Napisy: Tadeusz Janczykowski
-
Mógłbym wysłać e-mail, wieczorem?
-
To znaczy, z Twojego laptopa?
-
Masz skrzynkę emailową?
-
Oczywiście, że nie.
Chciałbym skorzystać z Twojej.
-
Lasse?
-
Tak, Runa?
-
Czemu nie chcesz mi
pokazać swoich wierszy?
-
Musiałeś ich napisać setki,
odkąd się spotkaliśmy.
-
Już Ci mówiłem, piszę dla siebie.
-
Tak, ale... Dzwoniłam
rano do przyjaciółki.
-
Ona zna kogoś, kto mógłby
Ci pomóc wydać te wiersze.
-
Nie! Nie chcę tego! To co
piszę, piszę z innych powodów.
-
Tak? Jakich? Przebrnąć przez
życie, jako biedny poeta?
-
Nie jestem jednym z tych, którzy
piszą by zyskać sławę i pieniądze.
-
Więc, dlaczego tyle piszesz?
-
Pisanie i poezja po
prostu są częścią mnie.
-
Tak jak podróżowanie, wiem.
-
Już o tym mówiłeś.
-
Wiesz co? Myślę, że
jesteś trochę dziwaczny.
-
Czasami mam wrażenie, że
żyjesz w innym świecie.
-
Nie oczekuję, że mnie
zrozumiesz! Niewielu ludzi mnie...
-
Przepraszam! Nie chciałam,
żebyś to brał osobiście.
-
W porządku. Nie ma sprawy.
-
Więc chodźmy...
-
Dzień jest zbyt piękny,
by go spędzić na kłótniach.
-
Każdy dzień jest zbyt piękny, by
go spędzić na kłótniach. Chodźmy!
-
Chodź Max, idziemy! Szybciutko.
-
Gotowy, słonko?
-
Spokojnie, zapłaciłem za całą noc.
-
Oczywiście.
-
Tylko nie myśl sobie, że choćby grosz dostaniesz z powrotem,
jeżeli będziesz się cały czas tylko gapił przez okno...
-
Jasne. Porozmawiajmy.
-
Porozmawiajmy?!
- Czemu nie?
-
Kim Ty, człowieku jesteś? Płacisz tą
całą kupę kasy, tylko żeby pogadać?
-
Kto powiedział, że chcę tylko rozmawiać?
-
Kurwa! Mam dość psycholi!
-
Nie opowiem Ci swojej historii życia i
ostrzegam Cię, nie próbuj nic głupiego!
-
W porządku.
-
Więc może, ja Ci coś powiem?
-
Więc może zrobię Ci
dobrze i się odpierdolisz??
-
Wiesz, przez większość
czasu jestem patałachem.
-
Jeden z wielu. Ten który
teraz stoi przed Tobą.
-
Ale czasami jest inaczej
-
Wtedy jestem kimś niezwykłym.
-
I moje życie ma sens. Jestem kimś!
-
Więc, kim takim jesteś?
-
Jestem kimś, kto pomaga
innym w ich udręce.
-
Kimś kto zmienia ich los.
-
Kimś kto chroni i czyni wolnym.
-
Jestem
- Kim? Batmanem?
-
Nie-nie-nie...
-
Wiesz co? Moja praca nie
polega na słuchaniu tych bzdur.
-
Moja praca polega na czymś innym..
-
Słuchasz mnie?
-
Śpisz... Może to i lepiej.
-
Wiesz...
-
Ja nie tylko wskazuje bezsilnym drogę.
-
Ja ich ratuję!
-
Ratuję ich!
-
Słyszałaś? RATUJĘ ICH !!!
-
Kurwa... Kurwa... Pieprzony psychol!
-
Pierdol się, suko!
-
Od dłuższego czasu Cię zaniedbywałem...
-
Ale nie smuć się za bardzo, nie ma
żadnych nowych przygód do opisania.
-
W końcu nadszedł ten moment i w
spokoju dojrzałem do tej decyzji.
-
Nareszcie czuję, że czas
podróżowania dobiegł końca.
-
Teraz wrócimy do domu. Razem.
I nasz wiekuisty sen się spełni.
-
Bardzo doceniam to,
że cierpliwie czekałeś.
-
Spotkamy się znów. Tam gdzie zwykle.
-
Gdy słońce uśmiechnie się po raz czwarty,
czas naszej wyprawy dobiegnie końca.
-
Dzień dobry.
-
Hej...
-
Mogę wyłączyć radio?
-
Dziwny rytuał.
-
Co masz na myśli?
-
Każdego dnia mnie pytasz o to samo.
-
Po prostu je wyłącz!
Nawet go nie słucham.
-
Źle spałaś? Czy... ciągle
się gniewasz za wczoraj?
-
Nie wiem.
-
O co chodzi?
-
Nigdy Cię takiej nie widziałem.
-
Co Ci jest?
-
Nie masz pojęcia, jak wiele
znaczysz dla mojego brata!
-
Czemu to mówisz?
-
Znalazłaś list.
-
Nie! To znaczy, nie mam
pojęcia o czym mówisz.
-
Mówię o tym, że zamierzam się
-
z Wami niedługo pożegnać.
-
Co to znaczy, niedługo?
-
Za parę dni.
-
Parę dni. Oczywiście!
To żaden problem, nie?
-
Idź! Po prostu odejdź ! Odejdź, bez
ostrzeżenia. Tak jak wszedłeś do naszego życia!
-
Skąd ten gniew, Runa?
Rozstańmy się jako przyjaciele.
-
Ty i Max zostaniecie w
moim sercu. Na zawsze!
-
A więc to tak... Wszedłeś w moje
życie, zabrałeś czego potrzebowałeś...
-
A teraz wyjeżdżasz. Bez
względu na konsekwencje.
-
Nie bądź niesprawiedliwa. Szukałaś kogoś,
kto pomoże Ci się zaopiekować bratem.
-
I byłem tu. Dla niego.
-
Ale teraz nadszedł czas, abym
wyruszył w drogę. Znajdziesz kogoś.
-
Jak możesz być takim egoistą?
-
Miałem nadzieję, że zrozumiesz.
-
W tej sytuacji, myślę że najlepiej będzie jak
się wyprowadzę, jak najszybciej jak to możliwe.
-
Powinnaś lepiej o tym wiedzieć !
-
Soulwalker: znowu tutaj?
Lazarus: wstałeś już?
-
Soulwalker: całą noc nie
mogłem spać... jak było?
-
są lepsze rzeczy do roboty niż...
-
Soulwalker: pewnie...
-
podjąłeś decyzję?
-
Soulwalker: tak
-
kiedy?
-
Soulwalker: dzisiaj
-
proponuję zachód słońca
-
warto poczekać... będzie pięknie
-
mogę obiecać, że będzie
-
mogę Cię zabrać
-
jesteś tam jeszcze?
-
Soulwalker: będziesz
musiał mi pomóc z wózkiem
-
jasne... gdzie dokładnie mieszkasz?
-
Magnus! Magnuus!
-
Okradł mnie, gdy spałam. Znowu!
-
Ten skurwysyn!
-
To samo gówno, inna noc.
-
Znowu śniłaś o ojcu.
-
Tak, znowu o tym gnoju!
-
On mi nie pozwoli żyć w spokoju!
-
Drań!
-
To on jest wszystkiemu winny.
On! Nigdy nie zapomnij !
-
Taa, Taa...
-
To on nas w to wpakował.
Zawsze o tym pamiętaj!
-
Zawsze!
-
Nic dziwnego, że znowu Ci się
śni, skoro wyjęłaś jego zdjęcia!
-
Jak zawsze, gdy jesteś zalana!
-
Wyrzuć je wreszcie i będzie spokój!
-
Nie mów mi, co mam robić!
-
Drań mnie po prostu zostawił.
-
Rozwalił wszystko!
-
Po prostu, zniknął...
-
Zabrał wszystko co miałam najlepszego...
-
A Ty tu ciągle jesteś...
-
To nie ma sensu.
-
Mangnus! Magnus zostań ze mną!
-
Nie zostawiaj mnie samej...
Nie zostawiaj mnie samej...
-
Więc wyjeżdżasz do innej dziewczyny...
-
Czemu tak myślisz?
-
Z tyloma kobietami w
Twojej książce adresowej...
-
Nie, tylko się przeprowadzam.
-
... do innej dziewczyny.
-
Proszę, nie bądź znowu niepoważna!
-
Nie jestem dla Ciebie
wystarczająco dobra .
-
Nie! Nie o to chodzi. Jesteś wspaniała.
-
Ale muszę jechać dalej.
-
Odezwę się.
-
Na prawdę chcesz opuścić mnie i Maxa?
-
Opuścić ??? Nie rozumiem o czym mówisz.
-
Macie wszystko czego potrzebujecie.
-
Daj to Maxowi ode mnie.
-
To Pan Petri Smödhelm. Jak
dotąd, był ze mną wszędzie.
-
Prawie stał się częścią mnie.
-
Ale kiedy Max go zobaczył,
widziałem ten błysk w jego oczku.
-
Petri będzie w dobrych rękach, u niego.
-
Max nie potrzebuje
lalki. Potrzebuje Ciebie!
-
Wiele dla niego znaczysz.
-
Proszę, zrozum. Muszę
wyjechać. Nie mogę zostać!
-
Dziękuję Ci za wszystko, z głębi serca.
-
Odezwę się.
-
Ja też Cię potrzebuję...
-
Witaj Lazarus...
-
Nasza randka wygląda
jak bardzo kiepski film.
-
Co masz na myśli?
-
Nie zrozum mnie źle. Mówię poważnie.
-
To po prostu takie... absurdalne.
-
Teraz to Tobie służy
- Proszę... Lazarus.
-
Nie musisz niczego przede mną udawać.
-
To dla nas obu.
-
To znaczy... Nie mogę zrozumieć...
-
Czemu to robisz... Musi się
kryć za tym jakiś głębszy sens.
-
Po prostu chcę pomóc.
-
Po prostu pomóc... Pomóc...
-
I jak wielu do tej pory
'po prostu pomogłeś'?
-
Nie wiem... Nie liczę.
-
Mogę zapalić?
-
Tak.
-
Dzięki.
-
Wiesz... Wszyscy frajerzy palą.
-
Ale nie wszyscy palacze są frajerami.
- Cóż...
-
I do której grupy Ty się zaliczasz?
-
Wygląda na to, że
należę do tej pierwszej.
-
Od mojego wypadku, kilka lat temu...
-
Byłem w stanie to wszystko znieść
tylko dzięki temu że żyłem marzeniami.
-
Ale w pewnym momencie,
w pewnym momencie...
-
... stało się dla mnie jasne, że
to wszystko jest po prostu żałosne.
-
To jest, kurwa, żałosne.
Skakać od marzenia do marzenia.
-
Pierdolone gówno...
-
Hej, przejdźmy się na spacer.
-
Tak, dokładnie.
Dokładnie! Przejdźmy się!
-
Dobry plan dla Ariego! Przejść się!
-
Dzień dobry. Mogę
rozmawiać z Lasse Ljandim?
-
Ahh, nie mieszka tu żaden
Lasse Ljandi... Dziękuję.
-
Kiedy się zdecydowałeś?
-
Na prawdę chcesz to usłyszeć?
-
Po pierwsze, jedyna osoba, która
dawała mi chęć życia, opuściła mnie.
-
Miłość...
-
Nie, Lazarus.
-
Wiem, że pewnie ciągle
słyszysz takie historie. Ale...
-
Ze mną jest inaczej.
-
Właściwie to on mnie nie zostawił.
-
Zbyt często go przy mnie nie było
-
... żeby mógł mnie zostawić.
-
Przestał karmić moje marzenia.
-
Jakkolwiek.
-
Kilka dni temu, dowiedziałem się, że moje
największe marzenie się nigdy nie spełni.
-
Więc teraz... Już nic nie ma sensu.
-
Może nawet to już nie ma sensu...
-
To co robisz jest słuszne.
-
Nawet wspomniałeś, że nie
może być dalej, tak jak jest.
-
Tak. Chyba masz rację.
-
Zaufaj mi.
-
Obiecałeś, że nic nie poczuję.
-
Tak, jak obiecałem..
-
Jeszcze jedna rzecz, Lazarus.
-
Mam coś dla Ciebie.
Jest w moim mieszkaniu.
-
Co to takiego?
-
Mój "spadek". Dla Ciebie.
-
Ale zobaczysz sam.
-
Co to takiego?
-
Po prostu, weź klucze.
-
Znajdziesz to w moim
mieszkaniu między zdjęciami.
-
O czym Ty mówisz?
-
Zobaczysz.
-
Obiecaj, że pójdziesz.
-
Obiecuję.
-
Jestem więc gotowy.
-
Wypij to.
-
Jestem z Tobą.
-
Petri Smödhelm...
-
Halo? Czy to sierociniec Smödhelm?
-
Nie jesteś stąd, prawda?
-
Nie, przyjechałem w
odwiedziny, na parę dni.
-
Aaa... I czyim gościem jesteś?
-
Pastora Johanssona.
-
Krewny?
-
Nie, po prostu dobry przyjaciel.
-
Poznałem go w Gothenburgu,
jeszcze zanim zaczął tutaj pracę.
-
Piękny pies, prawda?
-
Tak, na prawdę wyjątkowy.
-
Cóż, kosztował mnie fortunę.
-
Życie nie powinno być na sprzedaż!
-
Nie kupiłbym martwego psa.
-
Ale... Kto wie... W pewnych
krajach idą one prosto do garnka.
-
W Chinach jedzą psy.
-
Byłeś tam kiedyś?
-
Tak.
-
I... smaczny?
-
Chiny, Chiny... spory kawałek drogi.
-
Znasz tam kogoś?
-
Poznałem wielu ludzi i odwiedziłem
wiele miejsc, w czasie moich podróży.
-
Więc, jak długo już podróżujesz?
-
Około 5 lat. Ale za każdym
razem wracałem do Gothenburga.
-
Więc... pewnie... wiele przeżyłeś.
-
Trochę dobrego, trochę złego.
-
Więc może mógłbyś pokazać
mi jakieś zdjęcia Chin?
-
Nie mam zdjęć.
-
Pojechałeś tak daleko i nawet
nie zrobiłeś żadnych zdjęć?
-
Wszystko co przeżyłem spisałem
i zachowałem w pamięci.
-
Napisałeś książkę?
-
Nie... listy. Do mojego
przyjaciela z Gothenburga.
-
On sam nie może podróżować. To dlatego
dzielę się z nim swoimi przeżyciami.
-
Aaa kapisz.
-
I... Dokąd teraz się wybierasz?
-
Do domu.
-
Tzn. najpierw do Gothenburga.
Spotkać się z przyjacielem.
-
Więc... szczęścia życzę.
-
I następnym razem, nie zapomnij
zrobić dla mnie kilka zdjęć.
-
Kapisz?
-
Kapisz.
-
Witam młoda damo. Mogę Ci pomóc?
-
Czy to sierociniec Smödhelm?
- Tak.
-
Szukam kogoś... Gdzie mogliby mi pomóc?
-
Musi się panienka udać
do naszej sekretarki.
-
Lindy Borg.
-
Po wejściu do budynku,
pierwsze drzwi na lewo.
-
Dziękuję.
-
Powodzenia!
-
Proszę!
-
Dzień dobry. Mam małą prośbę do Pani.
-
Proszę. Niech Pani usiądzie.
-
Przyjechałam tutaj z Halmstad,
ponieważ szukam starego przyjaciela.
-
Lasse Ljandi.
-
Tak... Mamy tutaj
akta Pana Lasse Ljandi.
-
Więc? Co mi Pani może powiedzieć?
-
Przykro mi. Nie mogę udzielić Pani
informacji z naszej bazy danych.
-
Proszę! To na prawdę bardzo ważne.
-
Nie mogę... na prawdę, nie mogę.
-
Nie może Pani zrobić wyjątku
w mojej sprawie? Tylko raz?
-
Mogę najwyżej Panią zapewnić, że nie mam tutaj żadnej
informacji o teraźniejszym miejscu zamieszkania Pana Ljandi.
-
Mimo to dzięki.
-
Słuchaj...
-
Jest tu napisane, że Lasse miał tutaj
tylko jednego bliskiego przyjaciela.
-
Ari Kjelva.
-
Gdzie go mogę znaleźć?
-
Gothenburg. Mam tu informację, że opuścił
sierociniec i dostał pracę w Gothenburgu.
-
Ale ja Pani tego nie powiedziałam. Ok?
-
Halo?
-
Mógłbyś otworzyć drzwi?
-
Mam wiadomość dla Twojego sąsiada
- Ariego. Ariego Kjelva.
-
Ehh, you'd better come straight
upstairs. Uppermost floor.
-
Czemu?
-
To długa historia.
-
Witam.
- Cześć. Co jest z Panem Kjelva?
-
On... Wejdź na chwilkę.
-
Może kawa albo piwo?
-
Dzięki. Filiżanka kawy będzie ok.
-
Ok, momencik.
-
Skąd jesteś?
-
Halmstad.
-
Przyjechałaś odwiedzić Ariego?
Nigdy wcześniej Cię tu nie widziałem.
-
Tak.
-
Siedzisz. To dobrze.
-
Czemu?
-
Jak to najlepiej wytłumaczyć...
-
Wytłumaczyć co?
-
Cóż...
-
On nie żyje.
-
Nie żyje? Nie możliwe.
-
Cóż, możliwe. Samobójstwo.
-
Cholera...
-
Mała strata. To już
nawet nie było życie.
-
On nawet nie wychodził z domu.
-
...a jego jedynymi gośćmi byli
dostawcy z supermarketu i facet z pizzą.
-
Zapalisz?
-
Dzięki. Nie teraz.
-
Więc... Czego potrzebowałaś od Ariego?
-
On miał pewną informację,
której potrzebuję.
-
O tak? A jaką to informację?
-
To sprawa osobista.
-
Widzę.
-
Ale musi być jakieś
wejście do jego mieszkania.
-
Zobaczę co mogę dla
Ciebie zrobić, Ślicznotko.
-
Tutejsze drzwi nie trudno otworzyć.
-
Dzięki.
-
Hej... Spokojnie, spokojnie.
-
Poczekajmy aż się ściemni i Ci wszyscy
ludzie przestaną się kręcić po klatce.
-
Możesz to zrobić?
-
Tak myślę.
-
Wygląda dokładnie tak jak myślałem.
-
Komputer musiała zabrać poli...
-
(Skąd znał moje nazwisko?)
-
Kto to był???
-
Nie mam pojęcia!
-
Szybciej. Lepiej spadajmy.
-
Nie, dopóki czegoś nie znajdę.
-
A co jeśli on wróci,
albo ktoś zobaczy światło?
-
10 minut. Ok?
-
Co jest takie ważne?
-
Masz coś?
-
Hej. Księżniczko. Nie smuć się.
-
Chodź. Wstawaj.
-
Nic... Nawet najmniejszej wskazówki.
-
A czego tam szuka...
-
Nie płacz...
-
Kieliszek wina i cały
świat wygląda inaczej.
-
Gdzie się znowu szwendałeś?
-
Pewnie całą noc chlałeś ?!
-
Za kogo Ty się masz?
Zawsze będziesz zerem!
-
To nie Twoja sprawa, gdzie byłem.
-
Ależ to jest moja sprawa!
Ciągle jestem Twoją matką!
-
Taaa. Chcesz kawy?
-
Nie zmieniaj tematu!
-
Myślisz że przecierpiałam mękę Twoich
narodzin by patrzeć jak sobie marnujesz życie?
-
Jak dotąd Cię to nie martwiło!!!
-
Nie! Już dłużej tak nie może być!
-
Nie znowu...
-
Ty leniwy draniu, za bardzo
się upodabniasz do swojego ojca!
-
To chyba najwyższy czas, żebyś zarobił jakieś
pieniądze i wyciągnął mnie z tego piekła!
-
Ooo tak! Cudowny plan!
-
Myślałaś o tym wcześniej!
-
MYŚLAŁAŚ O TYM JUŻ TYSIĄC RAZY!
-
Sram na to wszystko
tutaj ! Na Ciebie też!
-
Odczep się ode mnie! Skończ swoje
śniadaniowe piwko i się zamknij!
-
Słucham?!
-
Nie waż się tak do mnie mówić.
-
Mimo wszystko jestem Twoją
matką! Masz tylko mnie!
-
Chciałabyś żebym miał tylko Ciebie!
-
Od dzieciństwa, chciałaś sobie mnie przyporządkować,
czyniąc że czułem się winny temu wszystkiemu.
-
Od dzieciństwa starałaś się mnie
przekonać, że jestem frajerem!
-
I tak, oczywiście, to moja
wina, że musisz żyć jak żyjesz!
-
OCZYWIŚCIE!
-
Tak, to Twoja wina! I
Twojego PIEPRZONEGO OJCA!
-
Obaj zrujnowaliście mi życie!
-
Taa...
-
Gdybyś się nie zadawała z tym dupkiem...
-
Gdyby Cię nie przeleciał...
-
Oboje mielibyśmy teraz
jeden problem mniej!
-
Co zrobił? Nie zasłużyłam na to!
-
Jesteś taka żałosna! Siedzisz tylko
tutaj, marudzisz i chlejesz cały czas.
-
Nikt Cię stąd nie wyciągnie!
... Ja na pewno nie! Zapomnij!
-
Jak wiele może czasem dać tak
niewielka zmiana perspektyw...
-
Witaj Lasse. Jak Ci minęła
podróż do Gothenburga?
-
Przeprasza, czy my się znamy?
-
Jestem bliskim przyjacielem Ariego.
-
Ariego...? My chcieliśmy
wyruszyć razem w podróż.
-
On już tam na nas czeka...
-
Był tak niecierpliwy, że
pojechał parę dni temu.
-
Dziwne... Czy coś się stało?
-
Cóż... To znaczy...
-
Ostatnio dużo siedział w domu.
Nie miał wielu gości... Wiesz...
-
Chciał wreszcie wyruszyć.
-
A powiedział coś?
-
Tylko tyle, że mam się z Tobą
spotkać i Ty pokażesz mi drogę.
-
Wtajemniczył Cię?
-
Taa...
-
W takim razie, możemy pojechać razem...
-
Dobrze.
-
W porządku. Ari na pewno
dokonał słusznego wyboru...
-
I wkrótce się z nim spotkamy.
-
Prawda. Powinniśmy ruszać?
-
Tak, nasz pociąg niedługo odjeżdża.
-
Co się głupio gapisz?
-
Ty pasożycie!
-
Zostaw... Zostaw mnie w spokoju.
-
Teraz mi jeszcze mówisz co mam robić?
Nikt nie będzie mi mówił co mam robić!
-
Zwłaszcza coś takiego jak Ty!
-
O! Więc musisz być "czymś" lepszym?
-
Mógłbyś się założyć, że tak!
-
Co się tu dzieje?
-
Nic!
-
Ale Ty na niego wrzeszczałeś.
-
Taa... Po prostu mała różnica poglądów.
-
Dzięki za bilet.
-
Co takiego, było warte takiej awantury?
-
Po prostu musiałem się wyluzować.
Powinieneś kiedyś spróbować.
-
Mam dziwne wrażenie,
że by Ci się przydało.
-
Co mnie zaciekawiło, Magnus, to to...
-
Jak Ari pojechał do Inarijärvi?
-
Pojechał z kobietą... samochodem.
-
Kobietą?
-
Taa, poznali się na
jakimś czacie internetowym.
-
Wygląda na to, że podczas mojej nieobecności
wydarzyło się więcej niż mógłbym przypuszczać.
-
Cieszę się, że Ari znalazł kogoś,
kto dla niego jest wartościowy.
-
Poza Tobą, oczywiście.
-
Tak. Wyglądali razem na szczęśliwych.
-
Musiał się bardzo zmienić...
-
Ale nie rozumiem...
czemu tylu wtajemniczył.
-
chcieliśmy wyruszyć w tą
drogę sami. Tylko my dwaj.
-
On tylko czekał, aż ja będę gotowy.
-
I teraz jesteś gotowy...
-
Tak... Lata podróży zakończone.
-
Zobaczyłem świat, tak jak mi przykazano.
-
Nauczyłem się wiele o
ludziach i odnalazłem siebie.
-
Moja decyzja już zapadła.
-
Chcę się osiedlić w Inarijärvi.
-
Z moją rodziną i tymi, którzy dzielą
w duchu, te same wartości co ja.
-
Inarijärvi... Północna Finlandia...
-
Czy to prawie nie koniec Świata? Co
jest takiego niezwykłego w tym miejscu?
-
Ari na prawdę Ci nie powiedział?
Pomimo tego, że Cię wybrał...
-
Nie...
-
Powiedział tylko, że zasługuję...
-
I że... mam jechać. To
znaczy,że mam się dołączyć.
-
Do Ciebie.
-
Na prawdę, nic Ci nie powiedział?
-
Nie, tylko tyle że Ty
mi wszystko wyjaśnisz.
-
Celem naszej podróży jest
Valkaama... społeczność poetów.
-
Jest umiejscowiona z dala od gwaru cywilizacji
i jej wszystkich grzesznych konsekwencji.
-
Świat bez nieufności,
zazdrości i nienawiści...
-
... ale pełny przyjemności,
miłości i bezpieczeństwa.
-
Mieszkańcy tej błogosławionej
wioski, mają swoją własną kulturę.
-
Kulturę, opartą na harmonii
pomiędzy nimi a dziewiczą naturą.
-
I Co teraz?
-
Jutro będziemy jechać
dalej, do Inarijärvi.
-
Autobusem!
-
Chodźmy więc na zakupy.
-
Dobry pomysł. Ciągle mamy
przed sobą długą drogę..
-
Co kto lubi.
-
Więc co teraz?
-
Szukamy cichego miejsca,
żeby tam zjeść i przenocować.
-
Jakoś wszystko wygląda
inaczej, niż w moich snach...
-
Cóż, jak dla mnie jest wspaniale.
-
Jeśli tylko pomyślę, że ledwie wczoraj byłem
w tym gównianym Gothenburgu... a teraz tutaj.
-
Kiedy mówiłem o celu naszej
podróży, jakiś czas temu...
-
Czy na prawdę dzielisz
te same pragnienia co ja?
-
O co Ci chodzi?
-
Myślisz, że to dla mnie nie
znaczy tyle, co dla Ciebie?
-
Dobry Boże, nie.
-
Przecież jesteś "wybranym".
-
Ari Cię wybrał...
-
I w jego wyborze pokładam swój los.
-
Wiesz Lasse... Jeżeli wszystko
wygląda tak jak mówiłeś...
-
... To prawdopodobnie
najlepsze co mogło mnie spotkać.
-
Prawdziwy nowy start.
-
Nie jesteś zadowolony ze
swojego dotychczasowego życia?
-
Wolałbym, żebyś mi o
nim nie przypominał.
-
Mam wrażenie, jakbym wczoraj
był zupełnie kimś innym...
-
Nie chcesz mi powiedzieć więcej?
-
Lepiej nie...
-
Każdy ma swoje ciemne tajemnice...
-
Ta podróż jest oparta
również na wzajemnym zaufaniu.
-
Ciągle mam wrażenie, że nasze dusze są
sobie bliższe niż na początku myślałem.
-
Muszę tylko Cię rozgryźć.
-
Co, dokładnie, jest naszym celem?
-
Południowy-wschód Inari...
-
Wzdłuż brzegów jeziora Inarijärvi.
-
Będą tam znaki, które
wskażą nam drogę...
-
Zmęczony?
-
Niespecjalnie.
-
A ja bardzo...
-
Witam.
-
Wyluzuj. To tylko
drobna zmiana otoczenia.
-
Nie jestem fanem takich miejsc.
-
Między innymi właśnie dlatego
wreszcie wyruszamy w tą podróż...
-
... by zostawić takie coś za nami.
-
Wiem. Uczcijmy to, ostatni raz.
-
To znaczy: napijmy się?
-
Nazywaj to sobie, jak chcesz.
-
To nie dla mnie...
-
Cóż... Jak chcesz
"świętować", to to rób...
-
Ostatni raz...
-
W takim razie, ja uczczę ten wieczór
inaczej i przejdę się na spacer.
-
Okej...
-
Więc gdzie się spotkamy?
-
Przyjdę tu, niedługo.
-
Kiedy?
-
2, 3 godziny...
-
Co byś chciał?
-
Mogę się przysiąść?
-
Brak wolnych miejsc.
-
Nie jesteś stąd, prawda?
-
Nie, jestem z Gothenburga...
A Ty jesteś całkiem słodka.
-
Cóż, przynajmniej jesteś szczery.
-
Tylko trochę nieokrzesany.
-
Hej! Po prostu się odwal!
-
Marie! O co chodzi?
-
Zostaw go!
-
Marie... piękne imię.
-
Więc, co Cię tu sprowadza, Kochanie?
-
Jesteś turystą na wakacjach, czy
przestępcą w trakcie ucieczki ?
-
W pewnym sensie,
wszyscy uciekamy, prawda?
-
Przestań gderać i się po prostu odwal.
-
To Twoje pieski obronne?
-
Uwierz mi...
-
Idź sobie zwalić, to dobre na stres.
-
Dobra, dość tego!
-
Hej, przestań!
-
To Twój koleżka?
-
Spierdalaj! Jeżeli jeszcze
raz Cię tu zobaczę...
-
Nic by mi się nie stało. Jest
ze mną mój Szwedzki Jezus.
-
Hej chodźmy, Jezusie!
-
Szwedzki Jezus... Dobre, co nie?
-
Pomimo to, że nie jestem wierzący,
to świętokradztwo co mówisz.
-
Hej, to był komplement!
-
Daj spokój! Jesteś pijany.
-
Wracamy do namiotu.
Po prostu daj spokój.
-
(Jak Ari mógł dać mi taką osobę?)
-
Hej, słyszałem to, koleś! Myślisz, że nie
jestem wystarczająco dobry dla Twojego raju?!
-
Hej, Mówię poważnie. Jesteś
moim Jezusem! Moim zbawicielem!
-
Ahh, nie masz nawet pojęcia...
-
Jestem śpiący... Chcę tylko iść spać.
-
Andersson...
-
Kjelva...
-
Lasse!
-
Lasse!!!
-
LASSE!!!
-
Nie teraz!
-
Halo?
-
Runa... to ja, Lasse
-
Lasse! Mój Boże! Gdzie Ty jesteś?
-
Wszystko u Was w porządku?
-
Tak, oczywiście! Ale skąd Ty dzwonisz?
-
Jestem w Gällivare.
-
Co Ty tam robisz?
-
Runa...
-
Wszystko mi się wymyka z rąk...
-
Już chyba nie mam siły
kontynuować tej podróży...
-
Mogę po Ciebie pojechać!
Pojadę po Ciebie!
-
Żadna odległość nie jest zbyt duża!
-
Gällivare to tylko przystanek.
Muszę jechać dalej do Inarijärvi.
-
Gdzie chcesz jechać?
-
Do Inari. W Finlandii.
-
Okej, to tam się spotkamy! Muszę
Cię zobaczyć! Kiedy tam będziesz?
-
Prawdopodobnie dzisiaj
wieczorem... Tam jest kościół...
-
Muszę iść... Nie mogę tu zostać.
-
Lasse!
-
Cholera...
-
International Bookings. Nazywam się
Kristina Carlsson. W czym mogę pomóc?
-
Witam, Runa Eskleth z tej strony. Potrzebuję
samolotu z Halmstad do Inari w Północnej Finlandii.
-
Anna?
-
Mogłabyś znów zabrać
mojego brata na chwilę?
-
Tak, teraz!
-
Nie! To nagła sprawa!
-
Lasse!!!
-
Jak się tu dostałaś...?
-
Co się stało? Na Boga! Tak
się cieszę, że Cię znów widzę!
-
Mój cały świat legł w gruzach...
-
Na początek się uspokój. Co się stało?
-
Nie da się opowiedzieć tego
wszystkiego, w skrócie...
-
Przynajmniej spróbuj... Chodź, usiądźmy.
-
Ari nie żyje.
-
Wiem...
-
Skąd wiesz?
-
To... To było w gazecie.
-
Byłam w Vänersborgu. Szukałam Cię.
-
Byłam też w sierocińcu.
-
Smödhelm?
-
Tak... Tam gdzie Cię zostawili rodzice.
-
Nie, to nie tak..
-
Miałem tam zostać dopóki mój ojciec
nie założy tej społeczności, tutaj.
-
Później kazał mi zobaczyć Świat...
-
Żebym bardziej docenił jego dzieło.
-
Twój Ojciec?... Społeczności?
Nic nie rozumiem.
-
Co z Twoją matką? Gdzie ona jest?
-
Ok... Poszukajmy jakiegoś
hotelu i jutro wrócimy do...
-
Nie mogę wrócić. Tak blisko Valkaamy.
Muszę jechać do domu, do ojca...
-
Ok... ok... Może powiesz mi więcej o...?
-
O czym?
-
Ojcu, społeczności, Arim... wszystkim.
-
Nie wiem od czego zacząć.
-
Od czegokolwiek.
-
Miałem podróżować z przyjacielem...
-
Lasse! Czekaj!
-
Muszę odpocząć.
-
Idziemy już od dobrych kilku
godzin. Na pewno wiesz gdzie to jest?
-
Ojciec powiedział: wzdłuż
zachodniego brzegu i rozpoznasz znaki.
-
Kiedy ostatnio z nim rozmawiałeś?
-
Lata temu. Piszemy listy.
-
Nie rozumiem...
-
Nie masz żadnego stałego adresu
, to... gdzie on je wysyłał?
-
Do Ariego. Odwiedzałem go co jakiś
czas, w trakcie moich podróży.
-
Ale nigdy tu nie byłeś?
-
Lasse!
-
Tak?
-
Na pewno chcesz tutaj
mieszkać? W tej społeczności?
-
Oczywiście.
-
I Ty i Max...
-
Wy też możecie być częścią tego
idyllicznego i idealnego świata.
-
Tylko chodźmy.
-
Wygląda całkiem interesująco...
-
Kto tu mieszka? W tej samotni?
-
Może myśliwy albo rybak...
-
Albo szaleniec...
-
O co chodzi z tymi butelkami i świecami?
-
Może chce przepędzić złe duchy lasu...
-
Na pewno!
-
Nie no, mówię poważnie.
-
Wielu ludzi, którzy mieszkają
blisko natury są zabobonni.
-
Często tego doświadczyłem,
w trakcie moich podróży...
-
I na prawdę chcesz tu zostać?
-
A co jeśli właściciel tych rzeczy
wróci? Ja chcę wrócić do hotelu...
-
Ok, tylko się uspokój...
-
Spędzimy tutaj 4 godziny... nie więcej.
-
Tylko dla chwili snu.
-
Dalej... proszę...
-
Minimum dwóch gości!
-
Jakkolwiek... Jestem Teemu.
-
Więc jest Pan ojcem Lasse?
-
On tutaj jest? Mój syn wreszcie
odpowiedział na wezwanie!
-
Tak, jest. Szuka "społeczności".
-
Gdzie jest wioska? Gdzieś blisko?
-
Mówisz o społeczności!
Jesteś wtajemniczona?!
-
Nie... Jesteś za słaba, żeby tu żyć.
-
Co? O co chodzi?
-
Żyjemy tutaj w wielkim
trudzie, pełni poświęceń...
-
Społeczność jednakowo myślących ludzi...
-
Poezja i ciężka walka o
przetrwanie. Codziennie.
-
I czemu nie mogę być jej częścią?
-
Nie poradziłabyś sobie z życiem tutaj...
-
Jesteś zdecydowanie za słaba, by tu żyć.
-
O! A Ari?
-
Ari był przykuty do wózka!
Jak miał tu przetrwać?
-
Ari? Nigdy mi o tym nie
pisał! Nawet jeśli...
-
Nigdy by nie został jednym z
nas. Byłby dla nas nic nie warty!
-
Co to za miejsce? Co za
pseudo-elitarnymi-rasistami jesteście?
-
Uważaj na słowa! Nie muszę
usprawiedliwiać społeczności przed obcym!
-
To jest miejsce pełne perfekcji!
-
Miejsce duchowego,
nieskalanego i wzniosłego życia!
-
Ale...
-
Muszę iść dalej... Czekają na mnie!
-
Mój syn... Tak. Mój syn przybył!
-
Mogę go wyśledzić...
-
Czemu po prostu wyjechałeś???
-
Ja...
-
Nie chciałeś już mnie ze sobą zabrać?
Co? Nie mam prawa do nowego startu? Nie?!
-
Co Ty zrobiłeś Ariemu?
-
Towarzyszyłem mu w
jego ostatniej podróży!
-
Nie... Morderco!!!
-
Morderco? Pomogłem mu! Ty go zostawiłeś!
-
Ja musiałem... Ja byłem...
-
Gdzie?
-
Z Runą.
-
Z Runą?!
-
Zabawiałeś się z kobietą?!
-
Gdy Ari tkwił w tym swoim bagnie... i czekał
na to aż w końcu wyruszycie do lepszego świata?!
-
A teraz Ty winisz mnie,
za jego samobójstwo?!
-
Pisałem...
-
Już było za późno. On już
był wtedy zdewastowany.
-
Ale my chcieliśmy razem...
-
To wszystko miało być inaczej...
-
Taaa... Zawsze wychodzi
inaczej niż się spodziewasz.
-
Znam wielu ludzi, którzy
już do tego doszli...
-
Ale to moje poprzednie
życie... Gdzie jest Valkaama?
-
Mój syn.
-
Ojcze...
-
Ojcze!
-
Ojcze?!
-
Ojcze? Nie. Nie!!! Ty nie istniejesz!
-
Ojcze???
-
Nie... nie... NIE...!!!
-
On zatruł społeczność.
-
Nie chcemy Cię tutaj!
-
Ochronię Valkaamę!
-
Ty... Ty byłeś w mieszkaniu Ari'ego...
-
Witaj w raju.
-
Co teraz?
-
Nie wiem... Valkaama... Nic.
-
Powinniśmy iść.
-
Iść? Gdzie?
-
Do domu...
-
Tak, Wy wróćcie do domu.
-
A Ty? Co z Tobą?
-
Nie chcę wracać.
-
Dalej...
-
Chodźmy...