-
Tłumaczenie: Monika B, Iwona L, Justyna
Napisy: Monika B, ewelka03
-
facebook/KiralikAskPL
-
Odcinki dzień wcześniej udostępnianie na GRUPIE "Turecka Serialomania"
-
♫ Ani dźwięk, ani wiadomość już od ciebie teraz nie przychodzi ♫
-
♫ Tak zostałam sama z szalonym smutkiem ♫
-
♫ Twoje obce powitanie, sprawiło że zatęskniłam ♫
-
♫ Oddałam siebie własnymi rękoma losowi ♫
-
„ Co się stało, nie mogłaś zapomnieć, prawda?”
-
♫ Koniec końców po tobie została tylko czarna miłość ♫
-
♫ Ja się nie zmieniłam, dalej jestem takim dzieciątkiem ♫
-
♫ Nie, nie stój tu tak. Uśmiechnij się. Pasuje ci uśmiech ♫
-
♫ Nie bądź jak jesień. Jesień przynosi rozłąkę ♫
-
♫ Nie, nie stój tu tak. Uśmiechnij się. Pasuje ci uśmiech ♫
-
♫ Nie bądź jak jesień. Jesień przynosi rozłąkę ♫
-
♫ Ani dźwięk, ani wiadomość już od ciebie teraz nie przychodzi ♫
-
♫ Tak zostałam sama z szalonym smutkiem ♫
-
♫ Twoje obce powitanie, sprawiło że zatęskniłam ♫
-
♫ Oddałam siebie własnymi rękoma losowi ♫
-
♫ Koniec końców po tobie została tylko czarna miłość ♫
-
♫ Ja się nie zmieniłam, dalej jestem takim dzieciątkiem ♫
-
♫ Nie, nie stój tu tak. Uśmiechnij się. Pasuje ci uśmiech ♫
-
♫ Nie bądź jak jesień. Jesień przynosi rozłąkę ♫
-
Nie, nie. Trzeba rozszerzyć menu. Ludzie się znudzi.
-
Też tak myślę.
-
Co jeszcze może być synku?
Każdego dnia przygotowujecie tak dużo jedzenia.
-
Ty przygotowywałaś coś z koftą, to zawinięte. Co to było?
-
Sulu kofte?
Zostaw to! To akurat znamy.
-
Może zapomniałeś? A co w tym takiego? Na boga. Może być i to.
-
Może, może. Możliwe. Na przykład,
dalej nie mogę sobie przypomnieć co to było.
Widzisz, znów zapomniałam.
-
‘Anali kyzly’?
-
Nie, to nie to.
-
To, to!
Co to?
-
Potrawa, o której mówiłem.
-
A, ty mówisz o tym bułgarskim. To w stylu Defne.
Jak ona to robi! Cienko cieniuteńko zawija kofte.
-
Naprawdę? Defne? Przygotujesz, prawda?
-
Mówimy o ‘anali kyzly’. Pomożesz nam?
-
Mogę. Oczywiście, pomogę.
-
Super. Myślę o tym, żeby przygotować też sorbet.
-
Patrzcie na mojego męża! Apetyt mu rośnie z każdym dniem.
-
Moim zdaniem przez te jajka.
-
Dobrze dziewczyno, spokojnie. Ty już to uporządkowałaś.
Co w tym takiego? Dobrze już.
-
Siostro, co to?
-
Skąd to masz?
-
Gdzie to znalazłaś?
-
Upuściłam gumkę, a pod łóżkiem znalazłam to. To jest twoje?
-
Nie. Moje, ale jaka to różnica. O mój boże.
-
Ty niczego nie widziałaś, dobrze?
-
Teraz to mnie zainteresowałaś.
-
Esra, ciekawość jest niebezpieczna, może zabić.
-
Proszę, niczego nie widziałaś. Niczego nie słyszałaś.
-
Wychodzę. Esra, mówię poważnie. Jeśli babcia się dowie, nie odpuści.
To zostanie między nami, dobrze?
-
Chociaż daj podpowiedź.
-
Siostro, jesteś bezwstydna? Jak ciebie wychowaliśmy, wstyd.
-
Dobrze, nie powiem.
-
Zuch.
-
Co się stało?
-
Co się stało?
-
Defo.
-
Nic przecież.
I mam w to uwierzyć?
-
Ale, co mogło się stać, na boga? Co się mogło stać?
Co się takiego mogło wydarzyć na tym świecie? Nic się nie stało.
-
Defo, nie potrafisz kłamać, więc powiedz już.
-
-
Omer wrócił.
-
Co? Kiedy?
-
Stój, nie krzycz. Nie tutaj.
-
Słyszeliśmy, że jest we Włoszech.
Wiesz, nagle pojawił się przede mną w firmie.
-
Dziewczyno, co ty mówisz?
No tak było.
-
Co za śmiałość, najpierw opuścił moją Defo, a teraz wrócił jakby nigdy nic.
-
Nie, to nie tak.
-
Co nie tak?
To nie było tak.
-
Nie przyjechał dla mnie, nie przyszedł żeby mnie zobaczyć.
-
Przyjechał żeby znów tworzyć Passionis i zajął górne piętro
-
Chwileczkę, górne piętro…
-
Nad naszym piętrem.
-
Ooo, znów się zaczęło. Znów się zaczęło.
-
Ten temat, czy chodzi mu o mnie, czy zostanie, nie wiem.
-
A ty gdzie jesteś? Nie upadaj ponownie dobrze, Defo?
-
Nie, nie upadnę. Podniosłam się na nogi, nie upadnę. Koniec.
-
Ale to Omer.
-
Co mam zrobić jeśli to Omer, a ja Defo.
Nie upadnę i koniec. Nie upadnę.
-
Oczywiście nie możesz napić się kawy.
-
Wybacz mi, wybacz mi Omusz. Proszę życie moje.
-
Ograbili mnie, zbudowali pułapkę.
Kazali mi manipulować moim przyjacielem.
-
Proszę, weź mnie z powrotem, Omusz.
Bez ciebie Stambuł to dla mnie więzienie.
-
Bez ciebie jestem nikim, nikim.
-
Koraj, puść mnie.
-
Życie moje, skąd mogłem wiedzieć kim jest Defne.
Jest dużo Defne, pomyślałem.
-
Nie miałem pojęcia, że weźmiecie ślub.
Przyszło zaproszenie, byłem w szoku.
Biegałem tu i tam.
-
Mówiłem, żeby powiedzieć Omuszowi. Nie pozwolili.
Dom mi zabrali, wszystko zabrali.
Powiedzieli żebym poszedł w inne miejsce.
-
A powiedziałem ‘mówcie’! Powiedzieli mi, że jeśli powiem Omuszowi,
to odetną mi ucho.
-
Co mogłem zrobić Omusz? Nie znasz swojego przyjaciela.
Brata? Nie znoszę kłamstw.
-
Koray, uspokój się, uspokój.
-
Omusz, powiedz, że wybaczyłeś. Pogódźmy się, życie moje.
Znów zróbmy z tego miejsca Stambuł.
-
Żeby wszystkie kozy o nas mówiły. Żeby się nami zachwycali.
Żeby nasz powrót był wspaniały!
-
Dobrze, Koray. Musze teraz jechać do pracy. Dobrze.
-
Dobrze, życie moje. Chodź, Szukru.
Podrzucicie mnie w jedno miejsce, tak?
-
Spójrz, moje życie. Nie mogę znieść twoich miękkich włosów.
Moją tysiące lat. Normalnie otwórz. Nie wejdę.
-
Miło cię widzieć.
-
Ptaszyno moja, malutki mój. Mój najdroższy. Mój Pomello.
Mój sprawiedliwy Don Juan. Pracowity Kazanow, mój siostrzeniec.
-
Jak się masz? Wszystko w porządku?
-
Bardzo szybki początek.
-
Tak mój słodki, w całej rodzinie kochany szybkość.
-
-Oczywiście w niektórych sytuacjach.
-
Na przykład w twojej sytuacji.
-
No jak? Trafiłeś do Defne.
Spójrz na mnie, poszliście na kolacje, tańczyliście?
Tańczyliście?
-
Nasza dziewczyna na pewno jest zachwycona.
-
Nie. Powiedziałaś, że dlaczego nie ma chłopaka?
-
On gdzieś zniknął.
Chcesz żeby miała chłopaka? Lubisz konkurować?
-
Nie wiem, jakoś mi to nie pasuje.
-
Życie moje, wszystko pasuje. Ty nim będziesz.
-
Ah, ta Defne, szczęściara. Całe życie powinna mi dziękować.
-
Ale ja do tej pory nie usłyszałem odpowiedzi na moje pytanie.
-
Chłopak? Skąd mam wiedzieć.
Jeśli nie ma, znaczy nie ma. Kto chciałby z nią być?
-
Kto chciałby z nią być?
-
No.. oczywiście nie jest zła. Nie wiem. Ja kocham dziewczyny
ze złotymi włosami, ona to inny typ, który lubią inni.
Spójrz na mnie, czy ty lubisz te wyjątkowe?
-
Co chcesz przez to powiedzieć?
-
Do tego chcę dojść.
-
Więc dobrze, tu się zatrzymamy, mój słodki.
-
Ale tobie się może spodobać. Ale może być jeszcze lepiej.
Twoja motywacja urośnie. I praca stanie się lekka.
-
W tą sprawę się już nie zagłębiaj.
Możemy się spalić, możemy głodować.
Mogę się źle czuć, nawet na myśl o tym, źle się czuję.
-
Uciekam.
-
Dokąd?
-
Do pracy, Nero, do pracy.
-
Poszedł do pracy. Ludzie nie idą do pracy, żeby pracować.
-
Podoba się mu Defne. Daj boże, daj boże.
-
Życie moje, ciężko znosić jest swoją rodzinę.
Ostatnim razem kupiłem z sklepie ślubny,
bardzo elegancką, zachwycającą koszulę.
-
Prawda, jeszcze jej nie założyłem. No dobrze, życie moje.
Później przeglądałem czasopisma i zobaczyłem.
-
Co zobaczyłem? Omusz, życie moje, zadałem pytanie, odpowiesz?
-
Nie pytaj, Koray. Szukru, gdzie go zawozimy?
-
Już mało zostało.
-
Wyszła nowa kolekcja. Zobaczyłem ją swymi przepięknymi oczami.
Szoferze Szukru, zatrzymaj się!
-
Dobrze.
-
Ah, ty mięciutki pączku. Stój.
-
Omusz, życie moja, nie gniewaj się na mnie, proszę.
Jestem Korayem. Trochę się przeraziłem,
że wszystko do siebie pasowało.
-
I wy do siebie pasowaliście. Jako Omusz i chuda dziewczyna.
-
Pomyślałem, żebyście się nie rozstawali. I…
-
Omusz, bardzo się za tobą stęskniłem.
-
Dobrze, życie moje, do zobaczenia.
-
Panie Omer. Ja też wiedziałem.
-
Nie powiedziałem panu.
-
Rozmawialiśmy z Defne.
-
To znaczy, ona sama by powiedziała.
-
Ale niczego przed panem nie ukrywałem.
A Defne i tak miała być wkrótce pana żoną.
-
I jej uwierzyłem.
-
Zrozumiałem Szukru.
-
Ale wszystko chciała powiedzieć.
-
Dziewczyna bardzo cierpiała.
-
Nie mogła znaleźć w sobie odwagi.
Ona w żadnym wypadku nie chciała niczego ukrywać czy kłamać.
-
Ale nie mogła powiedzieć. Jak to powiedzieć, ale jest pan trochę…
-
Jaki Szukru?
-
Powiedzmy trochę dumny.
-
Dumny?
-
Nie chcę mówić, że to pana wina
-
Nie Szukru, nie.
-
To moja wina.
-
Jeśli tak po prostu i dobrowolnie nie powiedziała o wszystkim.
-
No nic.
-
Pani Sedo, kilka razy dzwonił pani adwokat.
Musi pani pojechać do notariusza, aby podpisać dokumenty.
-
Wiem, Aytekin.
-
Ale wciąż to pani odkłada.
To też wiem.
-
Dobrze, pojadę.
-A jeśli jeszcze raz zadzwoni?
-
Powiesz, że wszystko załatwię, Aytekin. Dobrze, możesz wyjść.
-
Dobrze, więc idę.
-
Słucham?
-
Pani Sedo, pani mama na linii.
-
Dobrze, połącz mnie.
-
Halo, mama?
Lara jest z tobą?
-
Nie, jestem w pracy.
-
Praca nie ucieknie, a dziecko na pewno czeka.
Sama się wychowa, coś takiego.
-
Mamo, proszę. Dziecko jest w szkole.
-
Ah, Seda, ah! Straciłaś głowę przez ta firmę. Powiedziałam,
że jeśli otworzysz tą firmę, będziesz kobietą z wysoce rosnącą karierą.
No i się stało, rozpada się rodzina.
-
Czy coś się działo, kiedy siedziałaś spokojnie w domu.
A dziecko było w domu, zamiast być w szkole do nocy?
-
Mama, o co chodzi? Dobrze zajmuje się Larą.
-
Jak się nią zajmujesz? Do czasu szkoły podstawowej
dziecko siedzi z mamą w domu.
-
Po trzech latach oddałaś ją do żłobka. Męża też nie mogła utrzymać.
Spójrz, mężczyzna uciekł.
-
Dlaczego by nie uciekać? Gdzie jest jego żona? Pracuje!
Przynajmniej oszczędziłabyś rodzinę.
-
Halo? Jesteś tam? Seda?
-
Mamo, później porozmawiamy. Muszę już kończyć.
Dobrze, córko.
-
Pani Sedo.
-
Co?
-
Mam jedną sprawę, ale…
-
Przepraszam, panie Sinan. Zapraszam pana.
-
Musimy porozmawiać, jeśli jest pani wolna.
-
Oczywiście, oczywiście. Proszę bardzo.
-
Dziękuję.
-
Dzień dobry.
-
Nie. Nie, to niemożliwe, nam też potrzebne jest piętro na dział logistyki,
nie mogę go oddać.
-
Więc mówi pani, żebyśmy pracowali bez działu logistyki?
Bardzo profesjonalne, naprawdę.
-
Panie Sinan, naprawdę, co mogę dla pana zrobić?
-
Pani Sedo, a są ludzie bardziej rozsądni?
Z którymi możemy się dogadać? Z nimi porozmawiam. A?
-
Wiedziałam. Tak myślałam.”Kobieta powinna siedzieć w domu
i pilnować dziecka” – pan też taki jest.
-
Jaki?
-
Kariera – słowo, które może tylko istnieć w życiu mężczyzny, czy nie tak?
My mamy poważniejsze obowiązki. Założyć rodzinę,
wychować dziecko, obowiązki domowe, troszczyć się o męża.
-
Nie mogę uwierzyć. Jak możesz być taka uprzedzona?
-
Nie mogę tego zrozumieć. Ale oczywiście kiedy człowiek
tak dużo myśli o karierze, to traci kontrolę.
-
Oh, przepraszam, naprawdę.
Pan oczywiście nie jest taki, jaki powiedziałam.
-
Choć to pani zrozumiała.
-
Jest pan fałszywy!
A pani agresywna, pani Sedo.
-
Pani Sedo, mogę potem, jeśli pani chce…
-
Mów, Aytekin.
-
To… po prostu pani zebranie się zaczyna.
-
Dobrze, idę.
-
Mam 20-minutowe zebranie. Później spotkamy się wszyscy razem
i zobaczymy co można zrobić z działem logistyki.
-
Zobaczymy, oczywiście.
-
Co ma znaczyć zobaczymy? Jeśli nie chcę, to nie oddam.
Płacę za to wynajem.
-
Co ma znaczyć ‘nie oddam’? Potrzebne mi miejsce.
Jeśli będę chciał, to wygonię.
-
Nie odejdę!
-
Powiedziałaś 20 minut.
-
20 minut.
-
Przysięgam, przez tą kobietę stracę rozum.
-
Jeśli niedługo zobaczysz mnie bijącego głową o ścianę,
to się nie zdziw bracie, dobrze? Do czego to doszło.
-
Co się stało?
-
Omer, naprawdę nie przesadzam. Ona nie podejmuje się
żadnego rozwiązania, nic się jej nie podoba.
-
Chce żeby zawsze było tylko to, co jest w jej głowie! No i to wszystko!
-
Dobrze, uspokój się.
-
Nie mogę się uspokoić, bracie. Naprawdę nie mogę!
Poszedłem tak jak kulturalny człowiek
i pytam się, co z tym zrobimy, a ona nic!
-
Nic! Nic! Czy człowiek nie może mieć choć jednego
pomysłu na kompromis, bracie?
Niech pani Yasemin tylko krzyczy!
-
To.. Pani Seda.
-
I co postanowiliście?
-
Nic. Mamy się jeszcze raz spotkać. Też przyjdź.
-
Dobrze, idziemy.
-
Dlaczego mamy tam iść? Niech oni przyjdą.
-
Chodź my pójdziemy, Sinan.
-
Spójrz na mnie. Widziałeś ją?
-
Wiedziałeś, że Defne tu pracuje, prawda?
-
Wiedziałam
-
Pani Seda zna moją mamę.
-
A ja poleciłem Defne. No i tyle, dobrze, skończyło się. Więc tak.
-
I? Jaka u niej sytuacja?
-
Jest dyrektorem działu logistyki. Nie wiem, bracie.
-
Jej sytuacja osobista, miłosna. I nie chcę wiedzieć.
-
Spójrz, to moja strategia na ten rok, bracie.
O niczym nie wiedzieć, chodź, idziemy.
-
Panie Omer, właśnie miałam do pana pójść.
-
Jeśli będziesz coś mówić, to tylko wtedy, kiedy ja pójdę, dobrze?
Nic nie chcę wiedzieć, mam traumę.
-
Nie mogę zebrać zamówień, które mi pan przesyła i wyników produkcji.
Nie wiem, które z nich mam brać pod uwagę.
-
To aż tak pilne?
Tak, bardzo, muszę wiedzieć.
-
To znaczy przepraszam, że pana tak niepokoję, ale…
-
Dobrze, nie musimy rozmawiać, Darya.
-
Dobrze.
-
Witamy
-
Zastawili na mnie pułapkę u drzwi. Spójrz na mnie, dziewczyno,
nie możecie zepsuć mojego efektownego wejścia.
Nie możecie popsuć mojej koncentracji.
-
Z moją skórą jest gorzej od tych nerwów i wysiłku, idź stąd!
-
Witamy, panie Koray.
-
A czy pozwoliłem ci powitać? Bezczelny! Spójrz na mnie,
nie waż się mnie przemęczać, bo zrobię tak, że cię zwolnią.
-
Aj, gdzie moja Nero?
-
Tam, proszę pana.
Zejdź mi z drogi
-
Aj, ty nie jesteś moją Nero.
-
Przepraszam.
-
Aj, Koriś, co to za spięcie?
-
Życie moje, nie jestem spięty, nic sobie nie napiąłem.
Wszystko mam naturalne
-
Ale myślę o wyciagnięciu brwi.
Jak myślisz, jak to będzie?
-
Życie moje, spójrz, włosy sobie przystrzygłem, skróciłem, zrobiłem pilling!
Błyszczę! Dlatego że idę na zebranie w pracy, ale nie mam na to nastroju.
-
Ale wiesz, mam zły nastrój bo jestem na diecie, kochana.
-
Oj Korish, nie o tym mówię.
-
Kochana, o czym ty mówisz?
-
Mówię o twoim nastroju.
-
Och czekaj... jestem rozkojarzony.
-
Korish, co ty mówisz? Mówiłeś, że masz jakąś nową
rewelacyjną plotkę. Dobra, czekam. Wyrzuć to z siebie.
-
Mój lęk powrócił, jest dużo gorszy niż przedtem Nero.
-
Moja Nero, jest coś, co muszę ci powiedzieć.
-
Nie wiem jak to powiedzieć.
-
Normalnie powiedz.
-
Wystarczy powiedzieć szybko.
-
Kochany po prostu powiedz. Wyrzuć to z siebie.
Wiesz jak możesz to powiedzieć.
-
Weź głęboki oddech, a następnie wypluj to wszystko na raz.
Dalej kochany, czekam.
-
Dobra.
-
Nie mogę tak długo wstrzymywać oddechu, rozumiesz to?
Wynoś się do diabła!
-
Weź oddech, mój drogi. Weź oddech.
-
Ömer wrócił!
Co?
-
On wrócił, kochana. Naprawdę wrócił.
Miał świetne wejście. Wrócił z Włoch.
-
Co ty mówisz Korish? Naprawdę?
-
Tak kochanie, widziałem go rano. Wygląda jeszcze lepiej.
Znaczy dodał charyzmy do swojej charyzmy.
-
Mój Omush... och mój przystojny. O mój z oczami jak węgielki.
Czy on nadal tak samo patrzy tymi swoimi czarnymi oczkami?
-
Moja Nero, teraz ci coś powiem.
-
Moja Nero, ma ciemne spojrzenie, nie powinnaś tego widzieć.
Ono sprawia, że drżysz jak liść osiki.
-
Wielki samochód. Bardzo wielka postawa i bardzo potężna aura.
Wiesz, żartują o nim. Nazywają go Lodowy.
-
O ciociny mały słodki Ömüsh. Powiedz mi!
Powiedz mi! Co jeszcze?
-
Dziewczyno! Jest jedna zła wiadomość.
Też muszę ci to powiedzieć.
-
Odłóż to już, powoli.
-
Moja Nero! On nawet nie zmienił kierowcy.
Właściwie dalej skromnie żyje.
-
Ale poczekaj już ja tak mu zakręcę w głowie, że zwolni Sukru.
To znaczy Szukru nie jest taki zły do pewnego stopnia.
-
Nie myśl o tym teraz kochanie. Zapomnij o Szukru.
-
O mój Omush, brakowało mi go tak bardzo.
Czuję moją tęsknotę na nosie.
-
Wiesz, mój nos jest oryginalny, dlatego może odczuwać tęsknotę.
Nie byłby w stanie tego zrobić, gdyby nie był oryginalny.
-
O mój drogi. Więc? Powiedz mi, pytał o mnie?
Czy on zapytał, jak się ma jego ciotka?
No dalej, powiedz mi wszystko.
-
Nie powiedział. On jest wciąż zły na nas.
-
To prawda, jest zły. Korish, on nigdy nam nie wybaczy?
Nie będę w stanie tego znieść.
-
Kochana, powstrzymaj swoje konie.
Niech się znowu przyzwyczai do wszystkiego.
Niech się pozbiera. Niech się pozbędzie aury Neapolu.
-
Kochana, w końcu czas działa cuda, prawda?
-
Mój Korish, to była przyjemna rozmowa.
-
Racja kochana! Nie wiem skąd mi się to wzięło.
To było we mnie. Sam sobie nie mogę uwierzyć.
-
Ale moja Nero, co będzie z Pamirem i Defne?
To znaczy skoro Omer wrócił to zrujnował twój plan, prawda?
-
Tak! Wszystko się poplątało, mamy wielki bałagan,
Korish, dlaczego mnie stresujesz?
Chcę przeżyć teraz moje szczęście. Mój Omush wrócił.
-
Powiedz mi! Opowiedz mi wszystko od początku,
jedno po drugim. Pozwól m być nawet szczęśliwszą. Dalej.
-
Jeśli mam mówić o Omerze od samego początku,
to najpierw musimy zamówić jedzenie.
-
Zróbmy to.
-
Kelner!
-
Przez chwilę myślałam, że jestem w Mediolanie.
-
To by ci pasowało, kochana.
-
A ty to kto znowu?
-
Kelner! Kochanie, przynieś nam menu.
Przynieś nam mięso! Przynieś nam wszystko!
-
Z cukrem!
-
Tak kochanie. Przytyjemy.
-
To ma zbyt wiele kalorii, skarbie. Co to jest?
-
Nie pijmy tego, kochana. Pijmy wodę.
-
Co?
-
Co to?
-
Co?
-
To co tam schowałaś?
-
Pudełko.
-
Pudełko, to widzę, ale co jest w środku?
-
Co cię to obchodzi Aytekin?
-
Nie wiem. Zastanawiałem się tylko, kiedy przyniosłaś to do biura.
-
Pudełko z osobistymi rzeczami. Kapujesz?
-
Co do cholery... Spójrz na mnie, nikt nie dotknie tego pudełka, rozumiesz?
Przysięgam, spalę was wszystkich, jeśli ktoś dotknie tego pudełka.
-
W porządku! Pan Pamir czeka na Ciebie w swoim gabinecie.
Potrzebuje dzienny raport.
-
Dobrze, już idę.
-
Czy zaprezentujemy go razem?
-
Na co czekasz?
-
Co tobie dzisiaj się stało? Dobra, dobra, już idę.
-
Nareszcie.
-
Przeprowadziliśmy kontrolę zapasów. Nie ma problemu.
-
Rrozmawialiśmy z obecnymi dostawcami o naszych zleceniach.
Mówią że dostarczą jutro.
-
Ale mimo to będę z nim w kontakcie w ciągu dnia.
Nie chcę żadnych problemów.
-
Czy wczoraj byłaś ubrana w to samo?
-
Nie, wczoraj miałam na sobie spodnie.
-
A racja, miałaś szare spodnie. W porządku, tak trzymaj.
-
Mówiłaś, problemy...
-
Będę z nimi w kontakcie, żeby uniknąć jakichkolwiek problemów.
Już wcześniej mieliśmy z nimi takie problemy.
-
Myślę, że powinnaś nosić niebieski.
-
Słucham?
-
Niebieski.
-
Czy to jakieś zarządzenie? Podobnie jak polityka firmy?
-
Nie, to znaczy, że to jest całkowicie moja własna, osobista opinia.
-
W porządku, ja to rozumiałem, Defne
-
W porządku, dobrze więc...
-
No nie wierzę! Co jeszcze koleś?
-
Nie mogę uwierzyć.
-
Pan Sinan
-
Jak idzie?
W porządku.
-
To znaczy, jak wiesz, u mnie w porządku.
-
Powinnam juz pójść. Będę u siebie w gabinecie. Porozmawiajmy później.
-
Dobrze, pozwól mi wyjść z tego szoku, a potem przyjdę.
-
Skąd się znacie?
-
Skąd się znamy?
-
Pamir to nasz dawny asystent, Defne, kuzyn Omera.
-
Defne, nasz dawny asystent. Pamir...
-
Kuzyn Omera.
-
To żart... żart, nie mówisz poważnie, prawda?
-
Może też powinnaś wyjść z szoku i spotkamy się później.
-
Witam Nihan
-
Tak kochana.
-
Nowy prezes przyszedł do naszej firmy.
Nie mogę w to uwierzyć! To znaczy...
Ja wciąż nie mogę uwierzyć.
-
Jak mi powiesz o co chodzi to razem nie będziemy mogły uwierzyć.
-
Ten człowiek okazał się kuzynem Omera.
-
Nie ma mowy!
-
A jakby tego było mało, Passionis ma biuro nad nami.
-
Dziewczyno, nie tak szybko. Wywróciłaś wszystko do góry nogami.
-
Chwileczkę.
-
Powiedziałaś Passionis?
-
Ömer wrócił.
-
Ömer wrócił?
Tak.
-
Jest na górze?
Tak.
-
Widziałaś go?
Tak.
-
Dziewczyno, czy on jest nadal taki przystojny?
Tak... nie! O czym ty mówisz, dziewczyno?
-
Mówię, mój szef, mówię CEO, mówię kuzyn.
-
W szoku będę trochę później.
-
Zaschło mi w gardle.
-
Co ty na to?
-
Nie, oczywiście, że nie. Nie ma mowy!
Rozłącz się, ja będę pracować teraz jak szalona.
-
Ömer nie używa żadnych portali społecznościowych.
-
Przynajmniej nie używał, kiedy był mój.
-
Co do licha? Naiwna jesteś?
Nie musisz mieć konta na portalu, żeby być śledzonym.
-
Powinnam coś... eh coś
-
W porządku, rozłączam się.
-
Nie rozłączaj. Pozwól mi to najpierw zrozumieć.
Sama muszę to jakoś zrozumieć. Tak zrobię.
-
Przemyśl to naprawdę dobrze do wieczora.
Omówimy szczegóły, kiedy wrócę do domu wieczorem.
-
Tak zrobimy. Coś wymyślimy.
-
To jakiś żart. Problem robi się większy, jak tak teraz o tym myślę.
Jestem wstrząśnięta i długo się z tego nie otrząsnę.
-
Dobrze Nihan, rozłączam się. Mam już dosyć.
-
Defne tu nie ma. Wynocha Aytekin
-
Ale jesteś tutaj.
-
Powiedziałam że jej tu nie ma, Aytekin. Wyjdź! Co do licha!
-
Nie rozumiesz, koleś? Może jestem zdezorientowana. Może chcę zostać sama.
Może będę myśleć o czymś i układać sobie wszystko w głowie?
-
Jesteś taki stary, a taki tępy. Wczuj się trochę. Mam cię tego uczyć?
-
Ok, już idę.
-
Przyszedłem, a ty mnie zrównałaś z ziemią.
-
Wynocha
-
Wychodzę.
-
Zawsze to samo.
-
Oberżyny dla numer 7.
-
Oberżyny
-
Ryż.
-
Tsatsiki
-
Wiesz otworzyliśmy jadłodajnię, kochanie. Jesteśmy tu teraz.
Wiesz domowe jedzenie i takie rzeczy.
-
Dobrze
-
Pozwól mi zrobić.
To zrób to.
-
Zrobię to bardzo szybko.
-
Bakłażan.
-
Coś się stało?
Co się stało?
-
Nic. Nic się nie stało. Co się miało stać?
-
Nie, co to może być?
-
Lubimy to teraz?
-
Urodziło nam się dziecko i teraz jest dystans między nami.
-
Ty naprawdę traktujesz mnie z góry. To naprawdę niegrzeczne.
-
Bo nic mi nie mówisz.
-
No już! Powiedz swojemu mężowi. O co chodzi?
-
W każdym razie, chcesz mi to powiedzieć, prawda?
-
Powiedz, słucham cię.
-
Tęsknię za tobą.
-
Wiesz, nie możemy nic zrobić, bo ciągle jesteśmy zajęci.
-
O mój skarbie. Moja słodka ptaszyno.
-
Możemy to zrobić.
-
Możemy zrobić ech...
-
Mogę zabrać cię na weekend.
-
Dobra
-
Buziaczek.
-
Nie ma mowy, ktoś zobaczy. Ruszaj się! Daj spokój
-
Czy to prawda, sir Marden? Więc wszedłeś w świat biznesu
i to na dodatek w Stambule.
-
Stary, ty nie znosisz takich rzeczy. Czy to nie nudne, prawda?
-
Nie, nie. Wiesz, mam problem ze słońcem.
-
A poza tym, piękne rzeczy są tutaj.
-
Jakie piękne rzeczy?
-
Na przykład Defne. Ty też ją znasz.
-
Nie znam jej. A nawet jeśli ją znam, nic nie wiem.
W porządku? I niczego nie słyszałem.
-
Ale wyglądasz dobrze! Naprawdę! No dosyć, stary.
Nie zatrzymuj mnie! Poważnie. Dosyć.
-
Czy jest coś, o czym powinienem wiedzieć o Defne?
-
Pamir... właściwie...
-
Serio?
-
Boże, dlaczego mnie tak testujesz? Co? Co to jest...
Przysięgam, serce mnie boli.
-
Co się dzieje?
-
Jestem...
-
Dobrze
-
Myślałam, że nie jesteś zajęty. Możesz przyjść za jakiś czas?
-
Przyjdę Seda! Wejdź. Poznaj mojego kuzyna, Omer Iplikci.
-
On jest genialnym projektantem, a poza tym także szefem Passionis.
-
Miło cię poznać
Mnie rownież.
-
Wraz z Sinanem.
-
My już się spotkaliśmy.
-
Tak, spotkaliśmy. Nawet więcej niż tylko spotkaliśmy.
-
Tak, to prawda. Zmarnował trochę mojego czasu
na swoje ambitne, głupie pomysły.
-
Przynajmniej mam jakieś pomysły, ale pani Seda gra szefa i ma to gdzieś.
Wystarczy powiedzieć "Tak się nie da. To nie jest możliwe." I tak dalej.
-
Następnie skonfrontować mnie z tym co możliwe.
-
Przepraszam. Jasne, to znowu moja wina. Tak? Zawsze moja wina.
-
To jest biznes. nie możesz popełnić żadnego błędu.
Powinieneś wiedzieć o tym lepiej niż ja.
-
Dobrze
-
W porządku? Uspokój się
-
W czym jest problem?
-
Potrzebujemy trochę miejsca na dział logistyki,
ale dzięki pani Sedzie, która nie zaakceptowała
niczego co zaproponowaliśmy.
-
Dobrze, pozwól nam korzystać z tej powierzchni razem.
A poza tym mamy dyrektora logistyki, pani Defne.
Ona może przedstawić nam rozwiązanie.
-
Dlaczego mamy robić to razem? Po co komplikować sytuację.
-
Pani Sedo, czy kiedykolwiek słyszała pani słowo "kompromis"?
Jest takie słowo w naszym pięknym języku tureckim.
-
W porządku, niech Defne rozwiąże ten problem.
-
To jest zbyt skomplikowane.
-
Defne sobie poradzi.
-
Ona sobie poradzi
-
A jeśli ona nie znajdzie rozwiązania to poszukamy
innego dyrektora logistyki i wszystko w porządku.
-
Nie, nie mogę zrezygnować z Defne tak łatwo.
-
Ona jest tą, która ratuje tę firmę.
Odpowiedzialność jaką na siebie wzięła jest niesamowita.
-
Ok zgadzam się, ale najpierw niech nam pokaże
czy może pracować na tym poziomie, czy też nie, prawda?
Co ty na to, Omer?
-
Nie znam się na tym. Będzie co będzie. Może to nie takie trudne?
-
Gdzie?
-
Mam pracę do wykonania.
-
Nie, klient chce opakowania do recyklingu.
Jest ekologiem. Oni są zagorzałymi ekologami.
-
Chciałabym żeby wszyscy tacy byli.
-
Ee... klient chce...
-
Tak
-
Co ja mówiłam?
-
Dostawcy
-
Wyślijmy im to co chcą.
-
My?
-
Dlaczego my im dostarczamy, mój drogi?
Co do cholery? Przecież są dostawcy.
-
To właśnie mówię
-
Eee, w porządku. Zróbmy to... eee..poinformuję ich.
Nie można tego pominąć. Zapisz ich i wróć do mnie później.
-
Dobrze.
-
Dlaczego porzuciłaś projektowanie?
-
Nowa praca.
-
Nowe życie
-
Wydaje się, że jesteś w dobrym nastroju. Czy tak?
-
Nie będziesz ze mną rozmawiać?
-
Dziewczyno, co jest z tobą nie tak?
-
Czy to nie wystarczy?
-
Tak bardzo płakałam, ale już nigdy więcej nie będę przez ciebie płakać.
-
"Teraz wypij drinka i pomyśl, dlaczego ja i dlaczego ty?"
-
Wynoś się do diabła, idioto!
-
Odbiło ci, czy co?
-
Kto to pisze?
-
Jesteś szalony, czy co? Nie masz nic lepszego do roboty?
Drażnisz mnie?
-
Chcę Defne.
Co?
-
Jak?
-
Chcę Defne, Sinan. Muszę dowiedzieć się, czy jest ktoś w jej życiu.
-
Co jeśli jest?
-
Nie wiem czy ona znów mnie pokocha,
ale zrobię wszystko żeby tak się stało.
-
Jeśli jeszcze coś zostało... to zrobię, co jest w mojej mocy.
-
Chcę coś powiedzieć. Więc jesteś zdeterminowany?
-
Myślę, że warto. Idę
-
Gdzie?
-
Do Defne. Porozmawiam z Defne.
-
U niej? O tej godzinie?
-
Ömer
-
Tak Sinan
-
Idź bracie. Idź porozmawiać. Pospiesz się
-
Dlaczego porzuciła projektowanie?
-
Tak, Koray?
-
Ten też wziąłem.
-
Właściwie to ten świat urody jest jak karaluch!
Jestem zadowolony, że nie znam jej normalnego wyglądu.
-
Kochany, wiesz dlaczego? Wziąłem to! Wszyscy pytają mnie
"Koray, kim jest ta piękna kobieta? Kim jest ta atrakcyjna kobieta?
Kim jest ta kobieta, która daje nam szczęście?"
-
Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. Ponieważ zrobiłem to ja,
kochany! Ja to zrobiłem! Powiedziałbym że ja to zrobiłem, nawet
gdybym tego nie zrobił, bo przyjmuję wszelkie komplementy.
-
Mogę być naprawdę okropny, jeśli muszę.
-
Co ty gadasz Koray?
-
Czekaj... Znowu wypadłem z rytmu.
-
Weż się w garść.
-
Chwileczkę kochany, pozwól mi to zrobić.
-
Pamirikom, kochany. Proszę mnie zatrudnić.
-
Kochany, przysięgam, że zgniję w tym sklepie
próbując wcisnąć odzież używaną eleganckim kobietom.
-
Zestarzeję się tam. Chcę znów robić zdjęcia,
tak jak w przeszłości. Chcę być między ludźmi szerzyć
deprawację i stwarzać problemy.
-
I nawet straciłem mój społeczny niepokój życia.
To znaczy, potrzebny mi dramat.
-
Dobra, pomyślę o tym.
-
Pomyśl o tym, kochany. Pomyśl o tym.
-
Skończyłeś myśleć?
-
Nie.
-
Czy jesteś nieco senny? Czy powolny?
Kochany, tu robi się zimno, proszę wyłącz klimatyzcję. Zamarzam.
-
Koray, nie chcę marnować twojego czasu.
-
Jak wiadomo, jesteś ważną osobą
i prawdopodobnie masz ważne sprawy do zrobienia.
-
Nie chcę stawać na twojej drodze.
-
Kochany, przynajmniej jesteś świadomy.
Dobrze się zastanów, kochany.
-
Wzniosę was na wyżyny! Ponieważ to jest moja sprawa. Sukces!
Będziesz na szycie bardziej niż kiedykolwiek przedtem.
-
Rozumiem.
-
Pozwól mi wstać kochany. Mam tak wiele rzeczy do zrobienia
-
Pamiriko, koniecznie do mnie zadzwoń jak już się zastanowisz,
dobrze? Bądź spokojny w tym temacie.
-
Nawet jeśli jestem z Serdar w kawiarni lub jem obiad z Sibel,
zadzwoń do mnie na pewno. Dobrze kochany?
-
Zadzwonię do ciebie.
-
Zadzwoń do mnie, kochany. Dzwonienie ci pasuje.
-
Dobrze, pozwól mi teraz odejść.
-
Rozmawiałam z Defne. Jutro zrobi prezentację.
Przekonamy się, czy ona poradzi sobie z tym czy nie.
-
Nadal nie czuję się źle, że tak bardzo ją obciążam.
-
Poradzi sobie.
Co jeśli ona nie będzie mogła tego zrobić?
-
Dlaczego zmieniamy nasz ustalony system dla Passionis?
-
Nie zaszkodzi nam, jeśli się z nimi dogadamy.
A poza tym współpraca z Passionis może przynieść nam korzyści.
-
Zachowaj spokój.
-
Już późno...powinnam iść do Defne? Pozwól mi porozmawiać z nią,
ona powinna być po naszej stronie jutro podczas spotkania.
-
Na przykład, powinna zwrócić większą uwagę na nas niż na nich.
-
Więc mówisz że powinna faworyzować Stilvagon?
-
Tak, dlaczego nie? To jest nasz pracownik mimo wszystko, prawda?
-
To rzeczywiście ma sens. Ja z nią porozmawiam.
-
Czy wiesz, gdzie ona mieszka?
-
Znajdę. Znajdę.
-
Okej, dobrze.
-
W porządku.
-
Słucham, Aytekin?
-
Powiedz to.
-
Lara przyszła, jest w twoim biurze.
-
Tak, chciałyśmy pograć w gry. Wychodzę.
-
Gry? Ale pani Sedo, ma pani bardzo ciężki dzień za sobą.
Nie chce pani odpocząć? Jakie gry?
-
Jestem matką, Aytekin. Rozumiesz to?
-
Racja.
-
Normalnie zwariuję tutaj! Co to jest? Miej trochę litości! Miej serce!
-
Siostro, co to jest? To jest, jak zaręczyny Nihan?
-
Coś takiego, Kanapeczko. Chcą żebym udowodniła ile jestem warta.
Wiesz, ponieważ mam zarządzać dwoma spółkami.
-
Oczywiście, jeśli dam radę.
-
To bardzo trudne. Muszę zrobić coś takiego, żeby pospadali z krzeseł.
-
Ale ja myślę, że udowodniłaś swoją wartość dużo wcześniej.
Czy to nie jest niesprawiedliwe?
-
To jest niesprawiedliwe! Nawet więcej niż niesprawiedliwe.
-
To znaczy, może ja nie chcę być w tej spółce.
Może jestem szczęśliwa tu gdzie jestem. Czy oni mnie pytali? Nie!
-
Oczywiście. Oni to słonie, a ja jestem trawnik.
-
To znaczy, może nie chcę nawet widzieć jego twarzy.
-
Czyjej?
-
Przynajmniej mogli uprzejmie poprosić.
-
To znaczy, mogę to zrobić i będę się starała zrobić to jak najlepiej,
ale... co to ma być? Teraz, kiedy wszystko się skończyło.
-
Jak to teraz będzie? W jaki sposób? Kto da mi odpowiedzi na te pytania.
Ty możesz dać mi odpowiedź?
-
Znowu zakopałaś się w tych papierzyskach. Znowu nic nie widzisz.
-
Chodź. Zjedz trochę zupy, musisz coś zjeść. Dalej.
-
Nie będę tracić czasu, babciu. Nawet nie próbuj.
-
Nie sądzę, że w tej chwili nas rozumie.
-
Kto?
-
Nie, jestem tutaj. Co do licha? Pracuję. Muszę pracować.
-
Spójrz, przeszkadzasz mi. Gdzie to było?
-
Defne... co ci się stało?
-
Komu?
-
Co się stało z kim? Co mi się stało?
-
Szło ci tak dobrze przez tak długi czas. Czułaś się dobrze,
taka cicha, spokojna i swobodna.
-
Teraz znów wszystko stawiasz na ostrzu noża.
Powiedz mi, co się stało z moją dziewczynką?
-
Czy mój brat i Nihan jeszcze nie wrócili?
-
Nadal są w restauracji.
-
Jesteś w domu?
-
Wyślij mi swój adres. Przyjadę.
-
Gdzie skończyłam? Gdzie to było?
-
Więc jedziesz do Defne? Zapukać do jej drzwi.
-
Dokładnie... To znaczy chcę porozmawiać otwarcie.
To co się stało z nami, stało się, bo nigdy nie rozmawialiśmy.
-
Masz rację. Dyskusja... trzeba rozmawiać
i nie pozostawiać już żadnych tajemnic.
-
Jakie tajemnice?
-
Nie, po prostu powiedziałem to bez powodu. Wiesz, jeśli coś...
-
Dobra, pójdę i dowiem się.
-
Ok, wypiję resztę wina i później pójdę.
-
Nie krępuj się.
Dobrze.
-
Ciociny chłopiec?
-
Tak bardzo mi ciebie brakowało.
-
Brakowało mi ciebie każdego dnia.
-
Po tak długim czasie
-
Rozpadłam się na kawałki, kiedy Koray powiedział mi, że wróciłeś.
-
Bardzo żałuję. Omer, wybacz mi, moja ptaszyno.
-
Wiem, rozdarłam twoje serce,zraniłam cię.
Twoje życie rozpadło się na kawałki. To wszystko moja wina.
-
Tylko moje?
-
Czy myślisz, że jestem jedyną ofiarą w tej historii, ciociu?
-
Wciąż nie mogę uwierzyć.
-
Jak udało ci się to zrobić.
-
Jak wy wszyscy, wrzuciliście w ogień dziewczynę której nawet nie znaliście,
która żyła w swoim własnym świecie. Bez skrupułów wrzuciliście ją w ogień.
-
Nadal nie jestem w stanie tego zrozumieć.
-
Masz na myśli Defne.
-
Nie mogę zachować spokoju wobec ciebie, ciociu.
-
Cała złość wychodzi ze mnie.
-
Myślę o tym, co ona przeszła, o tym, co my przeszliśmy.
-
O bezsensownej separacji i zerwaniach,
niepełnych zdaniach, kłamstwach, i ucieczkach.
-
Nie mogłem zrozumieć, prawie oszalałem zastanawiając się,
dlaczego Defne tak się zachowywała. Dlaczego... dlaczego
-
Jak zmuszałaś tą dziewczynę żeby tak mnie zaskoczyć.
Jak ją do tego wszystkiego zmusiłaś.
-
Jak postawiłaś ją w sytuacji bez wyjścia. Bez możliwości ucieczki.
-
Wiesz, że to, co zrobiłaś...? Zrobiłaś to tylko dlatego, że mogłaś to zrobić,
tylko dlatego, że miałaś dość władzy i pieniędzy, by to zrobić.
-
Serio? Jak śmiesz?
-
Omer, ptaszyno, ja to wiem. Zrobiłam błąd. To wszystko moja wina.
To co zobiłam to wielka niesprawiedliwość, wiem, ale...
-
To nie tylko o mnie chodzi, ciociu.
-
Oboje zostaliśmy zranieni.
-
Niedobrze mi, kiedy mam o tym mówić,
wszystko z powodu twojej śmiesznej gry.
-
Rozpadliśmy się na kawałki, jesteś tego świadoma?
Ona z jednej strony i ja z drugiej strony.
-
A my...
-
Ömer! To jest cały sens faktycznie! To nie było w moich planach.
-
Skąd mogłam wiedzieć, że się tak w sobie zakochacie?
Że to będzie dla ciebie coś prawdziwego?
-
Mogłaś zrezygnować.
-
Mogłaś uwolnić Defne, prawda?
-
Mogłaś zostawić nas w spokoju.
-
Ale nie zrobiłaś tego.
-
Nie mogłam tego zrobić. Nie mogłam tego zrobić,
bo się bałam. Bałam się, że stracę cię na dobre,
gdybyś dowiedział się o tym.
-
Bałam się, że odwrócisz się i odejdziesz.
Spójrz Omer, przechodziłam już przez to wcześniej.
-
Po prostu odszedłeś, kiedy byłeś jeszcze dzieckiem.
Czuliśmy twoją nieobecność.
Nie mogę przechodzić przez to jeszcze raz, Ömer.
-
Nie wiedziałaś... że to tak bardzo mnie zdenerwuje?
-
Że nas tak bardzo zdenerwuje?
-
Nie mów mi, że nie mogłaś się domyślić,
co się stanie kiedy się dowiem. Nie rób tego.
-
Nie mogłam przewidzieć. Tak, to moja wina.
Nie mogłem przewidzieć, że wszystko zajdzie tak daleko.
-
Tak, wiem, zrobiłam błąd. Jestem powodem tego wszystkiego.
-
Tak ciociu, wszystko przez ciebie. Wszystko! Te rozstania i zerwania,
to wszystko przez ciebie i to jest nieodwracalne.
-
Co teraz... wybaczysz mi?
-
To niemożliwe żebym ci teraz wybaczył, może z czasem... Powoli.
-
Co ja wciąż próbuje ci powiedzieć? Ciociu,
ja nawet nie chcę dłużej na ciebie patrzeć. Przykro mi.
-
Ömer? Co jest? Nie idziesz?
-
Nie mogłem przejść, ciotka przyszła.
-
Co zrobiłeś? Rozmawiałeś z nią?
-
Rozumiem
-
W każdym razie, uspokójmy się.
Mam na myśli wszystko, jedno po drugim.
-
Może to dobrze, że nie pojechałeś do jej domu. Wiesz, jej rodzina i takie tam.
-
Też masz rację.
-
Muszą być źli na mnie, to znaczy ciotka Türkan i reszta.
-
Co mogę powiedzieć. Wszystko wydarzyło się w ich oczach.
Nie wiem, byli świadkiem wszystkiego co przeszła Defne.
-
Nie możesz być na nich zły.
-
Co znaczy być na nich zły, Sinan? Oni mają rację.
-
Nie zjadłaś zupy.
-
Idę!
-
Jakiś Pan Pamir jest tutaj. Twój współpracownik.
-
O to on już jest? Dobrze.
-
Kim on jest?
-
Nie wiem. Dowiemy się.
-
Dobry wieczór Panie Pamir.
-
Przepraszam, za mój zaniedbany wygląd. Tak po domowemu...
-
Tak wyglądasz gdy jesteś zaniedbana?
-
Słucham?
-
Możemy porozmawiać?
Pewnie
-
Chcesz wejść?
-
Nie, nie chciałbym wchodzić. Tu jest dobrze.
-
Więc ja przyjdę.
-
On nie wchodzi do środka.
-
Pewnego dnia wejdzie. Ona tak zawsze mówi.
-
Przygotowuję coś nowego. Ale oczywiście musimy spróbować,
bo to nowy model działania.
-
A jeśli chodzi o mnie...
-
Słucham.
-
Możesz to zrobić?
-
Jak powiedziałam, pracuję nad tym.
-
Miłości moja, możesz wrzucić to do maszyny, prawda?
A następnie rano, wyprasować delikatnie. Mają być gotowe jutro.
-
Ok w porządku, zajmę się tym.
-
Czy możemy iść szybciej? Czuję że muszę zobaczyć Defne.
Naprawdę się za nią stęskniłam. No dalej.
-
Co do licha? Co z Tobą! To oczywiste.
-
Cały dzień tylko Defne i nic innego. Nie rozumiem o co chodzi.
-
Hej dzieciaki.
-
O właśnie teraz.
-
W sam czas.
-
Przyjaciele, szybciej, proszę. Większe kroki , proszę. Dalej.
-
Stęskniła się za Defne, ponieważ była w Kanadzie od sześciu miesięcy.
Właśnie wróciła.
-
Iso, słyszałeś nowe wiadomości?
-
Nawet nie zaczynaj tematu. Jestem już wystarczająco wkurzony.
-
I nie stresuj jej, ona już swoje przeżyła.
-
Co tam szepczecie?
-
Nie mój drogi, szybko droga minęła, to dlaczego.
-
Defne, jeśli nie będziesz w stanie obsługiwać obu spółek,
będziemy musieli się z tobą rozstać.
-
O to chodzi?
-
Whoa
-
Wiem o tym i oczywiście nie chcę stracić pracy.
-
To nie fair, prawda?
Można tak powiedzieć.
-
Ale taka jest sytuacja.
-
Albo wskoczysz na wyższy poziom.
-
Albo stracisz pracę.
-
Żeby piąć się w górę! Nigdy nie myślałam w ten sposób
-
Myśl tak.
-
To będzie motywacja.
-
Dobrze.
-
Kim oni są?
-
Oni? To są moi przyjaciele, Nihan i mój brat Serdar. Iso.
-
Iso?
-
Który z nich to Iso?
-
Ten w niebieskiej koszuli. Dlaczego pytasz?
-
Dobrze więc, ja już pojadę. Chcesz czegoś ode mnie?
-
Nie ja pracuję. Wszystko okej.
-
Dobrze, pracuj dalej. Do zobaczenia.
-
Co jest dzieciaki?
-
No nie! Co ty tutaj robisz?
-
Niech Bóg da nam szczęśliwe zakończenie.
-
To naprawdę ambitne.
-
Kto to jest?
-
Legendarnie przystojny.
-
Mam na myśli... On jest ech...
-
Co?
-
Niech Bóg zachowa go dla jego ukochanej.
-
W takim rozumieniu.
-
No proszę.
-
Tak Pamir?
-
Jak tam?
-
Dobrze, średnio
-
Dobrze, zamienimy dobrze na świetnie.
-
Sinan też tu jest. Więc niedługo wyjdziemy.
-
Ja nie. Nie chcę iść, moje ręce są sha... ech...
będziecie mogli otwarcie pogadać.
-
Chwileczkę.
-
Co...
-
Halo? Nie, ten idiota wyszedł. On nie przyjdzie. Ja zaraz wychodzę.
-
Dobrze.
-
Dawno, dawno temu,
-
W dalekiej krainie, żył sobie bardzo przystojny król o czarnych włosach.
-
Cenił sprawiedliwość i przestrzegał prawa. Takiego króla wszyscy kochali.
-
Ale również się go bali. Był jak lód. Na zewnątrz.
-
Wewnątrz miał miękkie serce, które zostało złamane.
-
A młoda dziewczyna zakochała się w tym sercu, miłością bezwarunkową.
-
Ale co to była za miłość,
-
Dziewczyna została przytłoczona,
-
Za każdym razem, kiedy widziała króla, kolana się pod nią uginały.
-
Pomijając miłość, czasem ona nawet nie miała odwagi,
by spojrzeć mu w twarz.
-
Dziewczyna kochała go tak bardzo, tak bardzo...
-
Zostali wygnani i chociaż się kochali, ranili się nawzajem.
-
Pewnego dnia król wyjechał daleko.
-
Co dziewczyna mogła zrobić?
-
Wypalona, padła na ziemię.
-
Bez życia i wewnętrznego spokoju,
-
Poddała się.
-
Wszystko zostało zniszczone i pozostało zniszczone,
-
Do dnia w którym król wrócił na swój tron.
-
Tak, pewnego dnia, król powrócił niezmiennie wspaniały,
silniejszy niż kiedykolwiek.
-
Powiedział, "Przyszedłem do ciebie, wróciłem do ciebie", powiedział.
-
Ale dziewczyna się przestraszyła.
-
I uciekła od króla.
-
Bała się, że znowu się sparzy, że spłonie.
-
Nadal kochała go jak szalona,
nie będąc w stanie powiedzieć o tym nikomu.
-
Tak naprawdę mówiła wszystkim, że to minęło i wszystko jest w porządku,
-
Ale nic nie minęło.
-
Za każdym razem kiedy będzie spoglądać na króla,
kolana będą się pod nią uginać.
-
Za każdym razem kiedy on będzie chciał zbliżyć się do niej,
ona znowu straci głowę.
-
Oczywiście, była jedyną osobą, która znała prawdę
-
Że to się nigdy nie zmieni.
-
Z drugiej strony
-
Ona ucieka od Króla.
-
Co teraz porabiasz?
-
Nie lubię wracać do przeszłości.
-
Znasz mnie, nie usiedzę długo w jednym miejscu.
-
W Londynie była jedna panna, która się we mnie zakochała. Zrobiło się gorąco i musiałem uciekać. Hop...
-
Znaczy się.... zwiałeś.
-
Patrz na niego...
-
Teraz u mnie jest ok. Uspokoiłem się. Życie płynie.
-
Jak to życie.... prawda?
-
Właśnie. Wiesz, znasz mnie, ja zawsze szukam problemów.
-
Jasne,że wiem, mój drogi. Kłopoty zawsze się ciebie trzymały. A i przy okazji nas też.
-
Prawdę mówisz, tak było.
-
Po całych nocach musieliśmy z tobą imprezować
-
Ryczałem jak lew. Sinan? Zwiał. "Bracie przestań, po co nam kłopoty... Pamir, Omer"
-
Drżał ze strachu.."Bracie po co wzywać policję, dogadajmy się.."
-
Było wesoło...
-
Zabawiliśmy się. Naprawdę było wesoło. Patrz, zobacz, do dzisiaj mam na brodzie blizny.
-
A ja miałem całą nogę poranioną, do dzisiaj mnie boli. Co to były za czasy. Prawda?
-
Chciałem o coś zapytać?
-
Miałeś się ożenić. Co się stało? Rzym i takie tam....?
-
Sytuacja awaryjna. Tak to określę.
-
Dobra. Rozumiem.
-
Nalej jeszcze.
-
I co teraz? Jak jest?
-
Milcz dziewczyno. Wszystko się skomplikowało.
-
Teraz jeszcze muszę stanąć przed Omerem i omówić prezentację.
-
No nie, nie mogę. Nie dam rady. Zaraz złoże swoją rezygnację i będzie spokój.
-
Dlaczego życie jest takie ciężkie? Naprawdę! Niemożliwe! Ja z takiego życia się wypisuję...
-
Dziewczyno! Co się z tobą dzieje. Uspokój się. Znowu zaczynasz szaleć.
-
Dziewczyno, ze mną tak się dzieje za każdym razem, kiedy go widzę. A teraz jeszcze muszę przed nim stanąć i o logistyce mówić... Jak ja to zrobię?
-
Jak to? Ty dalej przeżywasz wasze spotkania, tak? Masz rację, to taki człowiek, o którym nie można zapomnieć.
-
Nihan, czy ja o tym mówię?
-
O tym mówisz. Boże mój. A o czym tu mówić. Tylko o tym. Naprawdę.
-
Dziewczyno, pomyśl tak: muszę się zaprezentować. Idę do pracy, a przede mną sami profesjonaliści. Liga czempionów.
-
Żebym tego nie słyszała. Uwierz w siebie. Z ciebie nie taki zwykły pracownik. Rozumiesz. Jesteś wyjątkowa, możesz wszystko, jesteś liderem.
-
Aha... jestem wyjątkowa.
-
Aj.. Ja nigdzie nie idę, nie mogę pracować, mówić. Od razu się rumienię. Nigdzie nie idę. Nie dam rady.
-
Dobra. Weź głęboki oddech. Teraz powiedz to, co zaprezentujesz w pracy.
-
Jasne, już mówię, bo ty przede mną to jesteś Omer?
-
Prawda. Dobrze, wyobraź sobie Omera. Rób tak, Jakby Omer był przed tobą. Dobrze?
-
Tylko tyle potrafisz?
-
Nie udało się?
-
Nie udało, według mnie jesteś całkiem niepodobna. Brakuje ci charyzmy, prestiżu.
-
Ok, dobra. Porozmawiajmy otwarcie. Co czujesz? To znaczy kiedy widzisz Omera... Co czujesz? Udajesz, że sie nie znacie?
-
Ja jak głupia siedzę cicho, nic nie mówię. Tzn. on mówi, a ja milczę.
-
Praca na mnie czeka, nie zatrzymuj mnie.
-
Dobra, nie śmiałam się. Nie śmiałam dziewczyno. Nie uciekaj, Defne.
-
Pani Defne. Rozmawiałem z przedstawicielem..
-
Tak?
-
Zaproponowali nam dużo nowych modeli opakowań. Przesłałam do Pani na pocztę.
-
Dobrze, dziękuję Asli. Sprawdzę pocztę.
-
Pani Defne, dostaliśmy odpowiedzi na pisma, które wysłaliśmy. Położyłem wszystkie u Pani na biurku.
-
A dlaczego tak późno?
-
Nie wiem, może mają niedopracowany grafik.
-
Mój boże, może tak być, powiedz? Przecież jesteśmy dobrze zorganizowani, nie zaniedbujemy obowiązków.
-
Zadzwoń do nich, niech wypełniają swoje obowiązki na czas.
-
Dobrze, zrobię to.
-
Dobrze, miłej pracy.
-
Oczywiście.
-
Jesteś gotowa?
-
Jeżeli przyjdziesz na zebranie to znaczy, że jesteś gotowa ze mną pracować.
-
Wygląda na to, że będziemy pracować nie rozmawiając ze sobą? Ciekawe...
-
Odpowiedzi nie ma. Rozumiem.
-
Wczoraj wieczorem wybierałem się do Was, żeby porozmawia.
-
Przemyślałem to, może twoja rodzina jeszcze jest zła, chronią Cię, żebyś znowu nie dała się wplątać w trudne położenie.
-
Może teraz porozmawiamy?
-
Nie porozmawiamy. Rozumiem.
-
To znaczy, że jesteś wrogo nastawiona.
-
Dobrze.
-
Ja teraz zapiszę Ci swój numer telefonu.
-
Nie wiem, może zechcesz porozmawiać. Zadzwoń.
-
Ja też chcę porozmawiać.
-
Masz kogoś?
-
Ślub, zaręczyny..
-
Dobra, jak zwykle.
-
Jak rzadka? Musiała coś zjeść..
-
Śniadania w domu nie jadła. Może nogi przemoczyła? Ile razy do toalety chodziła?
-
Jeżeli więcej niż dwa razy, to niedobrze.
-
Ty też jesteś głodny? Jeżeli tak, to poproszę żeby coś przynieśli.
-
Nie, nie jestem głodny.
-
Dobrze. A temperatura? Dobrze. A Wymiotuje? Nie, to dobrze, niech pije dużo wody.
-
Wiem, wiem, że wy też wiecie jak się nią zająć. Dostałeś coś do picia?
-
Aaa..
-
Dobrze, informujcie mnie na bieżąco. Jeżeli jeszcze raz pójdzie do toalety, to proszę o zdjęcie i prześlijcie mi je, dobrze?
-
Off...
-
Co of? Ok.
-
Dzień dobry STIL vagonu.
-
Na samym początku chciałam powiedzieć, że jeżeli nie pogodzimy się w 100%, to nic z tego nie będzie. Dlaczego mamy się dezorganizować, prawda? Po co to wszystko!
-
Proszę się nie martwić, nie będziecie za to płacić.
-
Tak? Naprawdę?
-
Naprawdę.
-
Gdzie poczęstunek? Ayjtekin!
-
Dzień dobry.
-
Może zaczniemy, gdzie Pani Defne?
-
Chyba przyszła.
-
Heloo!
-
To ja. Znowu ja, znowu ja. Znów jestem tutaj. Wróciłem! Kiedyś byłem Koraj Sargin, teraz jestem nowy Koraj Sargin.
-
Bójcie się mojego piękna!
-
Popatrz na mnie. Nie gapcie się jeden na drugiego. Słyszysz mnie? Nic nie możecie zrobić. Teraz procuję razem ze STIL vagonu.
-
Skończyłem z Sinanem i Iplikci. Teraz jest czas Pana Mardena. Nowy superbohater, śnią o nim młode dziewczyny, które odliczają dni, czekają świtu.
-
Który jednym spojrzeniem może rozpętać monsunowy deszcz. I nie ma drugiego takiego, jakim jest Pan Marden.
-
Koray, milcz!
-
Patrz na mnie. Który może jednym spojrzeniem rozpętać monsunowy deszcz. Nie masz możliwości być takim popularnym, jak Pan Marden. Klnę się przed życiem, mój słodki. Ach ty uszaty!
-
Pamir? Jesteś pewny bracie?
-
Milcz! Nie możesz odebrać mi chleba! Słyszałeś!
-
Aj… kiedy stałeś się takim złym człowiekiem? Powiedz mi! Dobrze się stało, że z wami nie pracuję. Dobrze, że nie pracuję! Jestem bardzo szczęśliwy.
-
Dobrze, że jest Pan Pamir. Dobrze mówię, życie moje? Jego serce jest jak kwiatowy ogród.
-
Boże mój, jak mi się poszczęściło, jak bardzo poszczęściło. To mój los, zawsze. Wszystkie moje dobre uczynki teraz przynoszą rezultat.
-
Tak, grafik jest, dokumenty. Dokumenty ok. To też. To też gotowe.
-
Notes, telefon, wszystko gotowe. Wszystko gotowe, tak? Niczego nie zapomniałam, jestem gotowa. Ciekawe o czym zapomniałam?
-
Defne?
-
Jesteś gotowa? Czekają na Ciebie.
-
Aytekin, teraz tak ci przyłożę, że życie ci się odmieni. O czy ty mówisz?
-
To jest ważne zebranie. O tym mówię.
-
Nie zmieniłaś zdania. Jesteś przekonana? Chyba się nie wycofasz w ostatniej chwili. To jest poważna sprawa.
-
Twoje wsparcie, jak zwykle jest niesamowite. Odejdź stąd!
-
Pani Seda nie lubi żadnych wpadek. Wiesz o tym. Jeżeli z naszymi sprawami nie nadążymy, to będzie na nas zła.
-
Mówiłam, żebyś sobie poszedł. Mój Boże. Boże, zwariował, czy co? Wszystko gotowe, tak?
-
Co to? Natychmiast do wyrzucenia, powiem, żeby wyrzucili. Dlaczego nie wyrzucili tego?
-
Nie. Niech zostanie, niech nie wyrzucają.
-
Ale kosz jest przepełniony.
-
Nie wiem. Teraz wychodzę, muszę wyjść. Niech nie wyrzucają, czekajcie na mnie, dobrze? Niech czekają. Nie wyrzucajcie, niech poczekają, dobrze? Niech na mnie czekają. Albo wyrzucajcie.
-
Przepraszam za spóźnienie.
-
Tak, Defne. Słuchamy Cię.
-
Dobrze zaczynam.
-
Defne?
-
Słucham?
-
Jesteś gotowa, tak?
-
Tak, oczywiście. To jest… To znaczy…
-
Jeżeli nie jesteś gotowa, to przełożymy zebranie i spotkamy się później.
-
Nie.
-
Jakby dziewczynę spętali. Nie denerwuj się. A to ci dramat, można zwariować od sytuacji, to jest bomba, to ci dopiero zbieg okoliczności.
-
Koray!
-
On zawsze jest taki głośny?
-
To jest jego normalne zachowanie.
-
Dobrze, moim zdaniem, to się nie uda. Poszukajmy nowego dyrektora od logistyki.
-
Omer, może chwile poczekajmy.
-
Moim zdaniem czekaliśmy wystarczająco długo, prawda? Nie będziemy się narzucać. Jeżeli się nie da, to trudno, jakoś sobie poradzimy.
-
Oczywiście, że damy radę. Poradzimy sobie. Proszę, Panie Omer, niech Pan usiądzie. Zaraz wszystko wytłumaczę.
-
Tak, proszę Pani Sedo, Panie Pamir, Panie Sinan.
-
Może Pan podać to Panu Omerowi?
-
Teraz tak.
-
Na samym początku musimy skoordynować, jak używać klimatyzacji. To znaczy, musimy zdecydować. Moim zdaniem, najlepiej jeżeli dział logistyki podzielimy na dwie części.
-
Pracownicy też powinni być podzieleni, żeby wszyscy wiedzieli, gdzie dokładnie pracują, żeby towary się nie mieszały. W ten sposób rozdzielimy wszystko na dwa sektory. Oddzielnie Passionis i oddzielnie STIL vagonu.
-
W ten sposób nie będzie żadnych problemów i utrudnień.
-
W dokumentach przedstawiłam rozdzielenie firm. Jest tam pokazane jak będzie działać logistyka.
-
To tyle. To znaczy, że w tym momencie nie widzę żadnych problemów. A jeżeli jakieś problemy się pojawią, to też je rozwiążę
-
Aj… bardzo mnie znudziłaś. Po co to wszystko mówisz. Same nudne tematy, klne się, pochorowałem się.
-
Według mnie świetnie sobie poradziła.
-
Według mnie też. Gratuluję Defne. Brawo.
-
Dobrze. Powierzamy to Tobie.
-
Dobrze, teraz idę na spotkanie z projektantami. Sinan, tę sprawę w tej chwili zostawiam tobie.
-
W takim razie… Myślę, że wszystko będzie dobrze.
-
Zuch. Zrobiłaś dobrą robotę.
-
Dziękuję, że mi Pan zaufał.
-
Musiałaś tylko w siebie uwierzyć. To znaczy… musiałaś chcieć tego ty sama.
-
Ostatecznie to jest twoja zasługa. A to dla Ciebie w nagrodę.
-
Dziękuję.
-
A tak przy okazji, to będziesz dostawała dodatkowe wynagrodzenie od Passionis. Detale obgadaj bezpośrednie z nimi.
-
Dobrze.
-
Aysegul, jaki z Ciebie wspaniały człowiek.
-
Jeden telefon. Naprawdę brawo. Ja na przykład, gdybyś mnie zapytała. Jeżeli mnie ktoś o coś poprosi, to nie mówię nie, przeważnie.
-
Daj spokój moja droga, jak Ci nie wstyd.
-
Jak idzie?
-
Widzę, że dobrze. Super. Nichan skończyły się czyste talerzyki.
-
Kochany, jak widzisz, mamy tylko cztery ręce. Idź i sam sobie poradź.
-
Sam mam iść?
-
Tak!
-
Zawsze niech Serdar radzi sobie sam. Zawsze niech sobie radzi… Niech talerzyki nosi, niech jedzenie też sam nakłada Serdar. Dobrze. Iso, jak leci?
-
Co się tu dzieje?
-
Nawet nie pytaj Iso. Uwijamy się jak wiewiórki w klatce. W naszej karcie mnóstwo nowych potraw.
-
Chwała bogu, że Aysegul przyszła z pomocą.
-
Nichan! Przyjdziesz w końcu moja droga?
-
A niech Cię Allah! Iso, zastąp mnie, rób dalej.
-
Dziewczyno, a co ja mam tu robić!
-
Synu, Aysegul Ci wszystko pokaże. Próbujemy nadgonić czas. Dawaj, szybko, bież się do roboty.
-
Allah, Allah. Nie wiem co mam robić.
-
Na początek niewiele i nie ubijamy. Potem dokładamy więcej, ale nie za dużo.
-
To znaczy po trochu?
-
Dobra, spróbuję.
-
Czego to ja w życiu nie robiłem.
-
O tak. Oooo.
-
Eee... To nie za dużo?
-
A dlaczego, maja droga? Na przykład, bardzo bym chciał, żeby w duszy było tak wszystkiego dużo. Niech poza brzegi wychodzi.
-
Ja nie o tym, wtedy się nie ugotuje, dlatego to mówię.
-
Dobrze. Ty wiesz lepiej.
-
A tak na marginesie, dżem był przepyszny.
-
Naprawdę? Smakował Ci?
-
Zjadłem wszystko.
-
No nie mów?
-
Defo przecież mówiła Ci, że taki lubię. Nie kłamała.
-
Na zdrowie. Jeszcze mam, jak chcesz.
-
Dobrze. Smakuje mi wszystko co ugotujesz.
-
Będziesz się złościł, na pewno, ale znowu za dużo nałożyłeś.
-
Nie udaje mi się, nie wiem jak? To znaczy…
-
Pokażę Ci jak.
-
Poszukam Nichan.
-
Naprawdę?
-
A o co chodzi?
-
Zaparkował Pan samochód na moim miejscu. Na większym parkingu, i do tego jeszcze na moim miejscu.
-
Pani miejsce? A z jakiej racji?
-
Do tej pory, za nim się pojawiliście, tak było. Dalej też tak będzie. Wstyd.
-
Nie mogę uwierzyć! Naprawdę, nie wierzę! Nie mogę uwierzyć, że kobieta może być taka zawzięta. Jest 1001 sposobów, żeby przekazać taką wiadomość kulturalnie, ale Pani musi atakować. Cudownie.
-
Atakować? Pan nazywa to agresją?
-
Z uwagi na to, że nie przyszła Pani z kwiatami w rękach. Teraz będziesz krzyczeć, wrzeszczeć, atakować… zmień ton! Nie ważne, kto stoi naprzeciwko Ciebie. Teraz trzeba wszystko rozwalić, zniszczyć. Brawo. Naprawdę. Brawo!
-
Typowy facet. Z nerwami coś u Ciebie nie tak? Sił brakuje?
-
Znajdziesz jakieś rozwiązanie, prawda? Zakodowałeś sobie coś! Nie chcesz wiedzieć? Nie chcesz poznać?
-
Wiem wszystko o takich jak Ty.
-
Jest mi bardzo przykro, że dla takich kobiet ulubionym miejscem jest pole boju.
-
Taki, jak Ty, gotowe na wszystko, żeby zdobyć świat, poświęcą wszystko, dom, rodzinę. Takie jak Ty zawsze wykorzystają twoją słabość. Naprawdę nie ma w was szacunku dla zwykłego życia?
-
Założyć rodzinę, zostać matką? Na tyle, na ile jesteście dobre w pracy, na tyle jesteście nieudolne w temacie rodziny!
-
Przesadziłem. Przekroczyłem wszelkie granice.
-
Nie masz racji!
-
Tak myślę.
-
Mimo wszystko proszę o wybaczenie.
-
Defne!
-
Moja droga, strasznie się za tobą stęskniłam. Chodź przytulę Cię!
-
Dziewczyno, co za kariera? Pomyśleliśmy, że zamiast zostać żoną, wybrałaś karierę.
-
Dlaczego przestałaś projektować? W tym też byłaś bardzo dobra.
-
Daria, człowiek, żeby robić jedno, wcale nie musi być utalentowany. Praca powinna się podobać, powinnaś ją lubić.
-
Ja nie chcę żyć jak projektantka. Nie chcę być podobna do kogokolwiek. Chcę być sobą.
-
Nie rozumiem.
-
Nie ważne, zapomnij. Pan Sinan jest u siebie w biurze?
-
Nie, ale jest Pan Omer. Jak to z wami teraz jest? Coś przeoczyłam?
-
Daria, nie interesuj się tym, co Ciebie nie dotyczy. Było, minęło. To przeszłość. Kiedy wróci Pan Sinan?
-
Może wcale nie wróci. Ma sprawy do załatwienia.
-
Skoro było i minęło, to idź i porozmawiaj z Panem Omerem. Zobacz, tu jest jego gabinet.
-
Co? Nie pójdziesz? Jak go zobaczysz, to nie wytrzymasz? Dalej się kochacie?
-
Jakie to ma znaczenie Daria? Dobry boże, idę teraz!
-
Dobra, no to idź.
-
Wejść.
-
Mogę wejść?
-
Wejdź, zapraszam.
-
Jak już przyszłaś to znaczy, że przestałaś się gniewać, Prawda?
-
Przyszłam z powodu ustaleń dotyczących płatności, które zawarliście z Panem Pamirem. To znaczy…
-
Czy to możliwe, żeby być piękniejszą od rumianku?
-
Słucham Cię!
-
Dlaczego przestałaś projektować?
-
Mam zamiar poprowadzić dział logistyki w Passionis, dlatego chcę porozmawiać o wynagrodzeniu za moja pracę.
-
Defne.
-
Pani Defne.
-
Dobrze, zrozumiałem.
-
Jesteśmy gotowi zapłacić tyle samo, ile zarabiasz tam. Jesteśmy wdzięczni za Twoje starania, Twoja prace.
-
Jestem u siebie w gabinecie. Powiem, żeby podali wam mój numer telefonu.
-
Wybacz mi!
-
To był mój błąd.
-
Nie powinienem, aż tak złościć się na Ciebie.
-
Wiem, że nie mogłaś powiedzieć.
-
To ja doprowadziłem Cię do takiego stanu, że nie mogłaś mi powiedzieć, wyjaśnić?
-
Dlaczego nie powiedziałaś na samym początku?
-
Dlaczego tyle czekałaś?
-
To co było między nami..
-
..miłość..
-
..zjednoczenie dusz.
-
Mogłaś mi powiedzieć o wszystkim.
-
Tak się nie powinno stać.
-
To nie powinno mieć miejsca.
-
Defne!
-
Moja Defne.
-
Pani Defne, powiedziałam.
-
Powiedziałam, że nic niema. Nie płacz. Nie waż się płakać.
-
Dobrze! Uspokój się, uspokój. Nie będziesz więcej płakać. Było, minęło. Nie będę płakać!
-
W porządku?
-
Wygląda na to, że coś się stało.
-
Nie, nic takiego. Nic się nie stało. Nic.
-
Sprawy sercowe?
-
Stara sprawa.
-
Ukochany?
-
Nie, nic takiego. To znaczy... stara historia.
-
Czyli były ukochany?
-
Nie chciałam się rozstawać, zostałam porzucona.
-
A teraz?
-
Co teraz?
-
Dlaczego teraz płaczesz? Podobno to stara historia? Dlaczego łzy są nowe?
-
Nic takiego się nie stało, żebym płakała. To znaczy, jest jak mówię.
-
Ale łzy dalej płyną.
-
Dawno skończone. Dawno było skończone. Mówiłam już, stara historia. Koniec. Bardzo stara.
-
Skoro tak mówisz?
-
To jak to teraz wygląda?
-
Sytuacja przedstawia się następująco: Albertin Kaip (zwiał).
-
Albertin Kaip (zwiał)?
-
Podoba mi się. Teraz przejdziemy do rozdziału, kiedy zostanie zniewolony. Może to ja będę jak Albertin, co myślisz? Nadaję się?
-
Właściwie, to bohaterka w książce podobna do Ciebie. No, ale nie płacze po kątach.
-
Ja już więcej nie będę płakać.
-
Obiecujesz?
-
Obiecuję.
-
Mnie bardzo denerwuje kobiecy płacz, nie mogę patrzeć na wasze łzy.
-
Dlatego, że kobiety płaczą tylko wtedy, kiedy je ktoś zrani. Taki ktoś, jeśli jest, to jest wariatem.
-
Dobrze. Wieczorem jestem zaproszony na przyjęcie. Mam nadzieję, że mi pomożesz.
-
Nie mogę z Panem pójść.
-
Nie o to mi chodziło.
-
- Przepraszam, po prostu tak zrozumiałam.
-
-Trochę pozapominałem. Naucz mnie.
-
- Czego?
-
- Tańca, tańca?
-
- Tańca. Tango. Ty na pewno umiesz tańczyć tango? Masz w sobie jego nastrój.
-
- To znaczy może kiedyś. Trochę znam tango.
-
- Pani Neriman, może zjadłaby coś pani?
-
- Nie, chcę umrzeć z głodu.
-
- Proszę tego nie robić. Jak tak można nie jeść?
-
- Dobrze, przynieś. Chcę umrzeć najedzona.
-
- Nie i tak nie można. Pani Neriman, straszy mnie pani. Przygotować herbatę na trawienie? Herbatę na trawienie..
-
- Nie chcę. Chcę Necmiego!
-
- Dobrze, dobrze, ale pan Necme..
-
- No wiem! Jest w Ameryce. Mine, jaka ty jesteś słaba. Mówisz to, żeby posypać mi soli na rany.
-
- Ale pani się tak stęskniła. Więc niech pani też pojedzie, pani Neriman.
-
- Niech on przyleci.
-
- Mam zadzwonić do pana Koraya? Chcę pani żeby przyszedł Koriś?
-
- Chce Necmiego!
-
- Dobrze. Zadzwonię do pana Necme, zadzwonię do pana Necme.
-
- Niech przyleci, niech przyleci Necme! Necme! Chcę Necmiego! Necme! Niech przyleci Necme!
-
- Neriman..
-
- ..wróciłem.
-
- Necme, strasznie się za tobą stęskniłam.
-
- Neriman! Dobrze już Neriman! Uspokój się! Nerimam! Uspokój się! Dobrze już, dobrze!
-
- Uchowaj nas boże. Ta kobieta ma nadprzyrodzone zdolności. To jakaś czarownica.
-
- Dlaczego nie powiadomiłeś o przyjeździe? Dlaczego pozbawiłeś mnie bez przyjemnego oczekiwania! Odliczałabym godziny, jak przyjechałeś? Kto ciebie przywiózł?
-
- Neriman, uspokój się, zwolnij trochę. Nie mogę złapać oddechu. Nie mogę uwierzyć.
-
- Czym mógłby przyjechać, jak nie taksówką, prawda?
-
- Witamy z powrotem, panie Necme.
-
- Dziękuję bardzo, Mine.
-
- Chodź, chodź, chodź, chodź Necme.
-
- Neriman, powoli.
-
- Aj, Necme, przyjechał w samą porę. Usiądź, porozmawiamy.
-
- Neriman, poczekaj. Umyję twarz i ręce. To był długi lot.
-
- Kochany, przecież podczas lotu się nie pobrudziłeś. Muszę ci coś powiedzieć. Omer wrócił.
-
- Co?
-
- Omer przyjechał? Mówisz poważnie?
-
- Mówię ci, widziałam go. Przyjechał, kochany mój.
-
- Jak z nim? W porządku?
-
- Żebyś go widział. Jakby jeszcze urósł, stał się przystojniejszy, twarz ma bardziej poważną. Ale..
-
- Ale co?
-
- Nie przebaczy nam. Wszystko jeszcze bardzo go złości.
-
- Oczywiście. Zasłużyliśmy na to, Neriman. Ukradliśmy cały rok z jego życia, nieprawdaż? On nie mógł tego znieść i wyjechał.
-
- A czy nam nie było ciężko? Czy tego nie żałowaliśmy? Czy za nim nie tęskniliśmy?
-
- To nasz bratanek. Nasz jedyny bratanek. Czy jest ktoś jeszcze oprócz niego, Necme?
-
- Powinnaś o tym myśleć na samym początku, Neriman. Przede wszystkim jak rozwiązać ten błąd.
-
- Teraz będziemy dumnie czekać, aż nam wybaczy.
-
- Wybaczy nam? A jeśli już więcej się z nami nie spotka?
-
- Wybaczy. Omer ma dobre serce.
-
- Ale my musimy poczekać. Trzeba cierpieć. I tak nie jesteśmy w stanie robić niczego innego.
-
- Kto chciał borek?
-
- Jesteś królową dziewczyno, naprawdę. I herbata gotowa. Napijemy się.
-
- Oczywiście, napijemy się. Zdrowie twoim rękom, córko, dziękuję
-
- Smacznego. Co u ciebie mistrzu Sadri?
-
- Dziękuję, tak jak wiesz, jestem szczęśliwy.
-
- Co robiłaś? Trochę się uspokoiło?
-
- Tak się zmęczyliśmy. .
-
Mistrzu Sadri, jestem numerem jeden w przygotowywaniu borków. Częstujcie się
-
- A teraz…
-
- Iso, nie spałam do rana. Co się takiego stało? Wziął i wrócił..
-
- Nihan, mistrz ciebie przecież widzi.
-
- Coś dobrego? Co się stało?
-
- Omer wrócił, mistrzu.
-
- Tak? Jestem bardzo szczęśliwy.
-
- Znów otworzyli Passionis. On do tej pory jest takim tajemniczym człowiekiem. I znalazłam jego zdjęcie. Zapuścił sobie teraz brodę itd.
-
- Nihan!
-
- Dobrze, dobrze.
-
- Mistrzu Sadri..
-
- ..my już nie lubimy Omera. Grupowe rozwiązanie. Nie obrazisz się?
-
- Szczerze byłam niezdecydowana. Ale oni mnie przewyższyli.
-
- Co to znaczy niezdecydowana? Jesteś jakimś kupcą ryb?
-
- Nie widziałaś w jakim stanie była Defne? Czy razem tego nie widzieliśmy?
-
- Miesiącami chodziła, jak po pogrzebie. Czy nie braliśmy jej za ręce, żeby wyszła na ulicę, do ludzi?
-
- Ta dziewczyna ważyła 45 kg. Ciocia Turka karmiła ją własnymi rękoma.
-
- Okazało się, że można i zobaczyć taka Defo.
-
- Dobrze, nie złość się.
-
- Ale ten mężczyzna ma energię dobrego człowieka. Co mam robić
-
- Nihan, weź swój borek, weź. Podnieś się i wyjdź. Nie każ mi ciebie zranić. Później będziesz płakać, że masz mało pokarmu.
-
- Ale Iso, u mnie jest pokarm.
-
- Idź kochana. Nie będę jadł.
-
- No dobrze, idę.
-
- Ale będziesz mnie jeszcze szukać. Będziesz myśleć, jeśli ona by tu była, to posprzeczalibyśmy się.
-
- Mistrzu Sadri, to twoje. Jemu nie dawaj. On na to nie zasługuje. Niewychowany.
-
- Mistrzu Sadri, wiem że Omer to twoja dusza. Ale w tym temacie…
-
- Dobrze, to nieważne moje dziecko. Nieważne.
-
- Żeby stać się przyjaciółmi, nie musimy się dzielić wszystkimi myślami. Ja znam ciebie, ty znasz mnie.
-
- Nie okłamuj mnie. I nie oczekuj ode mnie, że przestanę kochać Omera.
-
- Mówisz o tolerancji?
-
- Tolerancja to nie najważniejsze słowo. Aby była tolerancja, potrzebny jest problem lub jakaś wina. Chciałem powiedzieć, szanujmy swoje zdanie nawzajem.
-
- Dobrze, mistrzu.
-
- Defne tu była.
-
- To oczywiście nic nowego, wy już dawno się widzieliście.
-
- Jeśli tylko ja spotkałabym byłego i przyszłabym tu pomimo niego. Ale ona jest szczęściarą.
-
- Trochę z nią porozmawiałam, zapytałam dlaczego już nie rysuje. I w tym ona przecież była dobra.
-
- Dlaczego?
-
- Powiedziała, że to jej nie pasuje. Nie chciała żyć życiem twórcy. Chciała być sama ze sobą.
-
- Puste słowa, dobrze się wam żyje, też bym tak chciała.
-
- Co mam zrobić, dalej mówić czy pójść?
-
- Jak myślisz?
-
- No dla mnie..
-
- Idź, Derya, idź.
- To idę.
-
- Tak jak mówiłem Koray Sargin – ikona stylu. On jest wspaniały. Znów przyszła z brzydkimi ustami.
-
- Panie Koray, i pan przyszedł. Ekipa znów w komplecie.
-
- Tam zatrzymało się moje życie. Ja już tu nie wrócę.
-
- Jak pan nie wróci? Nie chcieli pana, panie Koray?
-
- Znaj swoje miejsce, ten z zapachem jajka.
-
- Mój słodki, nie chciałem wracać. Błagali mnie. I Omusz z samego rano zapukał do drzwi. A Sinosz nogami dzwonił. Został ukochanym swojego telefonu.
-
- Ja powiedziałem nie, ten rozdział skończony. Jeśli odeszłem, nic się w tej sprawie już nie zmieni i nie przyjdę.
-
- Niełatwo jest uchwycić Koraya Sargina. I chciałem oddać swoją część. Oni płakali, błagali, oczy im napuchły, o tak spuchły.
-
- Dzieci, czekają na mnie w świecie. Koray pójdzie na sesje, znów popracuje Koraycim itd.
-
- Może jeśli tak jak Zubeir byłbym brzydki, bezduszny i mógłbym leczyć się zupą. Może wtedy życie byłoby trochę lekkie
-
- No co pan, panie Koray? Co to ma znaczyć?
-
- Dzieci, widzicie jakie jego złość ma skutki. Jeśli ktoś powiedziałby mi coś takiego, poruszyłbym niebo i ziemię. U mnie wszystko w porządku, każdy mój ruch ma rozwiązanie.
-
- Ale mam pytanie, panie Koray.
-
, my jeszcze nie doszliśmy do pytań i odpowiedzi, ale pytaj o co chcesz.
-
- Jeśli tak dobrze idzie panu biznes, to dlaczego pan tu przyszedł?
-
- Moja słodka, zrozumiesz. Tak jak Zubeir, bezduszny i brzydki człowiek. Tacy, moi drodzy, jak ja, ciągle powinni robić sprawozdania w swoim środowisku.
-
- Dlaczego że jesteśmy gwiazdami, szukają nas przez cały czas itd. Dlatego przyszedłem was o tym poinformować.
-
- Więc życzymy panu sukcesów w pracy.
-
- Moja słodka, nie trzeba mówić i to o czym powiedziałaś, już u mnie jest. Przez was się zmęczyłem, od waszej zazdrości, waszego oczekiwania w przeistoczeniu się w ikony stylu.
-
- No już, wszyscy do swoich obowiązków. Brzydcy, nikczemni ludzie. Rozejdźcie się.
-
- Przejdę, panie Koray.
-
- Dziwadło.
-
- Podpisaliśmy ogromny kontrakt z panem Haldun.
-
- Jak ty zaimponowałeś człowiekowi.
-
- Ale, żeby wrócić do poprzedniego stanu, musimy dużo pracować. Giełda jest bardzo zmienna.
-
- Rozwiążemy to.
-
- Możemy zrobić zachwycającą kolekcję, najbardziej ciekawą.
-
- Zrobimy, zrobimy. Nie bój się.
-
- Omer, gdzie podziała się twoja głowa, nie słuchasz.
-
- Sinan, zostaw mi dział logistyki.
-
- Dlaczego? Ja dobrze…
-
- Więc ty się tym zajmiesz.
-
- Dokładnie tak. Teraz się tym zajmę.
-
- Na boga. Więc dawaj. Co zrobiłeś? Porozmawiałeś z Defne?
-
- Na razie jest uparta. Ale przekonam ją, że musimy otwarcie porozmawiać.
-
- Ale najpierw muszę się dowiedzieć, czy kogoś ma. Co powiesz?
-
- Co mam powiedzieć? Nie rozumiem.
-
- Dlaczego mam coś powiedzieć. Ja nic nie wiem. Nie pytaj mnie o takie rzeczy. Boże.
-
- Nie chcę o niczym wiedzieć, jestem jakimś ekspertem? Na boga, nie pytaj się mnie.
-
- Sinan, czy ty się trochę spiąłeś?
-
- Nie ma spięcia. Dlaczego jakieś spięcie?
-
- Czy to nie zasługa pani Sedy?
-
- Ta kobieta mnie złości. Każde jej słowo, aluzja, wyobrażenie, nacisk. Nie bracie, ja się złoszczę, poważnie złoszczę na tę kobietę.
-
- Sinan?
- Co?
-
- Mów, powiedź co trzeba, dobrze.
-
- Ta kobieta nazywa się Seda, Seda Berensel.
-
- Nie Yasemin, rozumiesz? Nie wyładowuj na niej swojej złości.
-
- Więc tak.
-
- Ręce i tak stoimy. Zaczynamy.
-
- Nie, nie tak. Najpierw ja powinnam zrobić krok, a później pan.
-
- Dobrze, niech tak będzie.
-
- Moim zdaniem źle to robimy.
-
- Dobrze, powiedz mi jak to zrobić, pokaż.
-
- Jeśli będzie pan stać jak słup, jak to zrobię?
-
- Jak słup?
-
- Powiedziałam słup?
-
- Właśnie nazwałaś mnie słupem.
-
- Nie to chciałam powiedzieć. Wtedy pan się nie ruszył, dlatego tak wyszło. Lekkie zdezorientowanie.
-
- Potrzebowałem usprawiedliwienia.
-
- Usprawiedliwienia?
-
- Idź ze mną.
-
- Gdzie? Na przyjęcie?
-
- Inaczej pójdę sam jak ten słup.
-
- Nie. Na to nie mówią słup, a badyl.
-
- Badyl?
- Tak.
-
- A więc teraz stałem się badylem. Otwarcie chcesz mnie obrazić
-
- Nie, powiedziałam, żeby się poprawić. Dlatego. Dlaczego dzisiaj taka jestem, nie chciałam tego powiedzieć, przepraszam.
-
- Nie trzeba.
-
- Chwileczkę, pan tańczy.
-
- Przecież nie powiedziałem, że nie umiem. Musiałem sobie tylko przypomnieć.
-
- Suniemy jak po wodzie.
-
- To dzięki jednemu przyjacielowi. Nazywał się Albert.
-
- Rozumiem.
-
- Dziękuję. Zapuścił pan brodę, pasuje panu.
-
- Zapuściłem, tak.
-
- To na pewno z bólu miłości. Człowiek czuje się spalony. Nie jest to podobne do niczego, z dala od rodziny.
-
- Znów się zagadałam. Przepraszam, pójdę już.
-
- No i… no i Omer?
-
- Co?
-
- Podpisałem umowę z działem logistyki, porozmawiasz z Defne?
-
- Porozmawiam.
-
- Jak to, buduje pan jachty, to pańskie hobby?
-
- Lubisz je?
-
- Nie wiem. Byłam na jednym w dzieciństwie. Ale pan pewnie ciągle nimi pływa.
-
- Kocham morze, ryby itd.
-
- No co pan?
-
- Co takiego?
-
- Nie wiem, to do pana nie pasuje.
-
- Potrafię łowić ryby i je przyrządzać. Na przykład czerwoną.
-
- Uwielbiam ją.
-
- I ona ciebie uwielbia.
-
- Słucham?
-
- Mówię, że czerwona ryba bardzo dobrze flirtuje.
-
- Więc coś tam potrafię.
-
- Jak to?
-
- Przed chwilą się uśmiechnęłaś. Jeśli przyjdziesz na przyjęcie, będziesz się bawić jeszcze lepiej.
-
- Ale oczywiście chciałbym pójść z najpiękniejszą kobietą, to przeznaczenie.
-
- Nie, zmęczyłam się już.
-
- Pójdziesz?
-
- Nie wiem. Trochę popracowałam, ale wieczorem chciałam wyjść, muszę coś jeszcze zrobić.
-
- Wymówka, wymówka, wymówka.
-
- Nie, przysięgam, że nie wymówka, poszłabym, ale..
-
- Więc pójdź.
-
- Panie Omer!
-
- Powinien pan przejrzeć listę zamówień. Musimy je wysłać.
-
- Nie rozwiązaliśmy już tego?
-
- Ma pan teraz czas. Niech pan podpisze.
-
- Dawaj, dawaj.
-
- Więc jesteśmy umówienie. Przygotujesz się, po tym jak wyjdziesz z biura.
-
- Może być.
-
- Witaj.
-
- Na dole powiedzieli, że jesteś tutaj. Dokonaliśmy transakcji z Nisoyle.
-
- Naprawdę? Gratuluje. Więc jest z wami pan Haldun.
-
- Możemy porozmawiać na temat organizacji, trzeba tą sprawę teraz rozwiązać.
-
- Ty będziesz się tym zajmować?
-
- Tak, jeśli to nie problem.
-
- Nie, jaki problem? Nie ma różnicy. Proszę.
-
- Proszę.
-
- To jest to.
-
- Przygotowałam taki schemat. Jeśli i tobie się spodoba. Bez żadnych problemów możemy pomóc obydwu firmom.
-
- Więc nie chcesz być taka jak ja. Dlatego porzuciłaś rysowanie.
-
- Nasze materiały przyjdą z Włoch i od razu idą do obróbki.
-
- Zazwyczaj będzie to krótki czas od przygotowanie do produkcji obuwia.
-
- Z tego powodu nie będą długo leżeć.
-
- Ponadto, ze względu na jakość skóry i obróbki materiału, ważne jest gdzie stoją. Kupimy dodatkowe zasilanie klimatyzacji.
-
- Trzeba będzie sprawdzić czy są ku temu warunki. Budynek jest bardzo stary.
-
- Stary? Stary, dobrze więc. Wzmocnimy go. To żaden problem.
-
- Możecie dokonać zmian w tym aspekcie. Oczywiście bez wchodzenia w drogę ‘Stilvagon’.
-
- Trzeba to rozwiązać w ostateczności za 4 dni.
-
- Moim zdaniem ta data…
-
- Moim zdaniem jest dobra.
-
- Co robiłaś.. po mnie?
-
- Ta data panu pasuje?
- Defne.
-
- Interesuje mnie to, poważnie.
-
- Cały rok..
-
- Nie wiedzieliśmy nic o sobie. I naprawdę nie interesowałaś się gdzie jestem, co robię, z kim jestem?
-
- Czy mimo wszystko dalej jestem z tobą?
-
- Myślałem o tym.
-
- Każdego dnia.
-
- Co robisz? Kto jest razem z tobą? Co jesz i pijesz?
-
- Jak się czujesz?
-
- Czy już zrezygnowałaś? Czy wszystko się skończyło?
-
- Może i się nie skończyło, zostało niekompletne.
-
- Na przykład, te nieprzeżyte chwile, które nie zostały poprawnie doświadczone. W tamtym czasie.. w tamtym czasie, właśnie o tym myślałem.
-
- Minął rok.
-
- Czas..
- Czas to nic, Defne…
-
- … do momentu, aż nie doświadczysz wspaniałej chwili.
-
- Defne, pani Seda pyta się, czy wszystko załatwione z organizacją? Ona też chce zobaczyć.
-
- Wydaje się, że wszystko.. wszystko rozwiązaliśmy prawda, panie Omer?
-
- Nie sadzę. Jest jeszcze dużo rzeczy, o których powinniśmy porozmawiać.
-
- Myślę, że nie ma sensu dyskutować. Jaki sens omawiać w kółko to samo, tak więc wszystko jasne.
-
- Jasne?
-
- Oczywiście.
- A więc tak.
-
- Jak pani dobitnie mówić, panie Defne, ja bym tak nie mógł.
-
- Nie, nie, jestem pewna.. to jest oparte na doświadczeniu.
-
- Doświadczeniu?
-
- Dokładnie.
-
- Zróbmy tak. Mam wspaniały pomysł. Wieczorem zrobimy zebranie i znów to przedyskutujecie.
-
- Nie, wieczorem nie mogę.
-
- Wieczorem nie masz planów, twój grafik jest pusty.
-
- Mam sprawę osobistą.
- Osobistą?
-
- Tak. Idę wieczorem na przyjęcie.
- Z kim?
-
- To pana nie dotyczy, panie Omer.
-
- Defne, przestań, jakie przyjęcie i z kim, powinienem wiedzieć?
-
- Powiedziałam, że to pana nie dotyczy, panie Omer.
-
- Zrobimy tak.. będę czekać na ciebie na parkingu. Zjemy kolację i zakończymy wreszcie tą rozmowę.
-
- Ten temat jest już skończony.
-
- Mogę pomóc. Oczywiście, jeśli chcecie…
-
- No, maleńka panienka. Jak wspaniale panią widzieć! Co robisz?
-
- Spaceruję.
- Spacerujesz.
-
- A słyszałaś może jakieś plotki itd.?
-
- Oo, nic z tych rzeczy
-
- No dobrze, kochana moja? Tylko spójrz, zainteresowałaś mnie.
-
- Jeśli znów przygotujesz ze mną herbaciane przyjęcie, to ci powiem.
-
- Herbaciane przyjęcie? Moje ulubione!
-
- Musisz pracować, prawda? Wiem, dorośli zawsze pracują.
-
- Twoim zdaniem jestem na tyle stary, żeby ci odmówić?
-
- Przyjdziesz?
-
- Oczywiście, że idę! Herbaciane przyjęcie!
-
- Wszystko gotowe, tak?
-
- Tam jest twoje miejsce.
-
-Wow, znów czuję się ważny.
-
- Tak, troszeczkę.
-
- Jakiej chcesz herbaty?
-
- Z cukrem.
-
- Ale nie ma już cukru. Będziesz miał bez.
-
- Boże mój, mam swój cukier tutaj, innym sposobem. Myśl tak o sobie.
-
- Proszę bardzo.
-
- A stąd wezmę trochę cukru.
-
Jakie pyszne! Najprawdziwszy! Miód, miód!
-
- Okłamujesz mnie.
-
- No co ty, kochana! Nic podobnego, dlaczego mam ciebie okłamywać?
-
- Chodź, nalej jeszcze.
-
- Córeczko.
-
- Mama.
-
- Razem z Sinanem przygotowaliśmy przyjęcie herbaciane. Chodź, dołącz do nas.
-
- Ja..
-
- Lara, wybierz jedną z tych.
-
- Dobrze.
- Pokoloruj, a później mi pokaż, dobrze?
- Dobrze.
-
- Chodź, kochana. A teraz muszę iść.
-
- Posłuchaj, nie wiedziałem, że masz dziecko.
-
- Czy nie tak? Ty dobrze znasz takich, jak ja. Kim ja jestem, jaką matką?
-
- Dla nas wszystko jest wojną. My myślimy tylko o zwycięstwie. Zakładanie rodziny, wychowywanie dzieci - nie jest temu bliskie.
-
- Mamo, popatrz na mój rysunek.
-
- Idę, moja słodka.
-
- Daj, zobaczę. Niewiarygodnie piękne. Chodź, jeszcze tu pomalujemy.
-
- Dobrze, Mine, reszta zrobimy sami. Możesz iść.
-
- Czy to takie ważne? Jeszcze nie skończyłam.
-
- Dobrze, dobrze. Idź już.
-
- Przysięgam, nie mogę. Tym sposobem zarabiam pieniądze. Nie, dusza będzie niespokojna.
-
- Będzie spokojna, spokojna. Idź już.
-
- Stracę marzenia, pani Neriman.
-
- Nie stracisz, Mine, nie stracisz. Dawaj, idź już.
-
- Ale co jest takiego ważnego?
-
- Mine, idź!
-
- Słodki mój, był tu dziadek Huliusi. Mówił, że zamek odda Sude. Ma już zabezpieczone życie.
-
- Prawidłowo zrobił. Gdybyś tylko widziała, jak dumna była Sude. Została naczelną w Los Angeles, ma pod sobą dużo pracowników.
-
- Jak wyglądają jej włosy? Spójrz na mnie, mówiła że je zafarbuje na gorzką czekoladę. A ja powiedziałam, że nie trzeba. Czy mojej Sude pasuje ciemny kolor?
-
- Daj bóg, że mnie posłuchała i tego nie zrobiła. Pomalowała włosy? Powiedz, Necme.
-
- Neriman, o czym mówisz ty, a o czym ja!
-
- Dobrze, więc ja powiem. Spójrz najpierw, życie moje.
-
- Tatuś powiedział, że Defne jest teraz jego wnuczką. To znaczy jest na miejscu Omera.
-
- Ale oni nie są w ogóle podobni, życie moje! Defne ma rude włosy!
-
- Neriman, jeśli chcesz, to weź się w garść. Wróć do tematu.
-
- Dobrze, mówię, życie moje. Tatuś cały swój majątek zostawi Defne.
-
- Co?
-
- Aha, ale Defne o tym nie wie. Niech Najwyższy podaruje tatusiowi dużo lat życia.
-
To znaczy po tym, jak odejdziesz tata, wszystko nasze stanie się własnością Defne.
-
- Dobrze, a co ty myślisz na ten temat?
-
- Co mogę myśleć, kochany mój? Siedzę u siebie w narożniku. No, bo co mam niby robić.
-
- Siedzisz ostrożnie? Neriman, ty nigdy tak nie robisz. U ciebie koniecznie musi być plan działania.
-
- Uh, no pewnie! No pewnie, że nie. Oczywiście, że nie kochany mój. Kim jestem ja, a czym są plany? Co to takiego walka, a kim jestem ja?
-
- Nie trzeba, Neriman, nie trzeba. Czy ja ciebie nie znam? Ile lat jestem już twoim mężem!
-
- Czy nie tak? Dusza moja, mężuś. Jak się za tobą stęskniłam, kiedy ty byłeś w Ameryce! Jak się stęskniłam!
-
- Necme, wiesz jak to jest być bez ciebie? To jak śniadanie bez kawy, sucho.
-
- Neriman!
- Dusza moja, mężulek! Mężuś mój.
-
- Halo.
-
- Panie Pamir, dostarczyli pański smoking.
-
- Dobrze, przynieś go.
-
- Słucham.
- Halo, Defne?
-
- Jesteś gotowa? Za pół godziny wychodzimy.
-
- Właśnie się przygotowuję, za pół godziny będę gotowa.
-
- Dobrze.
-
- Halo, Nihan.
-
- Dziewczyno, co ty robisz? Wymyślam już historie, martwię się o ciebie.
-
- Musiałam do ciebie zadzwonić, wieczorem wychodzę i wrócę późno. Iso jest na twojej głowie.
-
- Oj, zapomnij o Iso. Boże mój. Stracił rozum. Jakie to dziwne, te jego kaprysy.
-
- Dlaczego? Co się stało? Jest chory?
-
- Tak, chory. Chory na głowę. No dobrze, ma trochę racji, ale jest coś takiego jak wolność człowieka.
Nie powinien naciskać tak na człowieka.
-
- A, ty mówisz o Iso.
-
- Tak, o Iso.. ty mówisz o moim synku? Dziewczyno, on jest kochany. Ciocia Turka zostawiła go u Ajszegul, pójdę tam i go zabiorę. A ty gdzie idziesz?
-
- Zaprosili mnie, więc tam pójdę.
-
- Jakie zaproszenie? Z kim? Oj, dawaj mów szybko.
-
- Nie, nic takiego. Będę tam tylko towarzyszyć.
-
- OHA. W życiu dziewczyny pojawiło się szczęście.
-
- Nihan, rozłączam się.
-
- Defne, nie rozłączaj się, proszę nie rób tego. Moje szczęśliwe życie ciebie potrzebuje. Powiedz chociaż z kim idziesz.
-
- Z panem Pamirem.
-
- Jeszcze coś.
- Co jeszcze?
-
- Podaj mi jeszcze trochę informacji. Na przykład, co z Omerem? Spotkaliście się? Rozmawialiście? A co z panem Pamirem?
-
- Szkoda, on mi się podoba. Wydaje się być bardzo ważny. Halo? Defne?
-
- Niech to. No i dobrze.
-
- Nienormalna czy co? Z jakimi myślami mnie jeszcze zostawi?
-
- Gotowa?
-
- No tak. Jak tylko najlepiej można było w biurze.
-
- To nowa perfuma.
-
- A nie. Mam perfumę, której używam zawsze na specjalne okazje.
-
- Główna nutka – kwiat jabłoni.
-
- Ha?
-
- Oczywiście, trudno powiedzieć z tego dystansu. Pójdę przygotować samochód. Nigdzie nie odchodź. Dobrze?
-
- Przecież mogę pójść sama.
-
- Darya, sprawdź, czy Defne już wyszła.
-
- Nie wyszła, panie Omer. Nie odpowiedziała na telefon, ale się zapytałam.
-
- Dobrze, Darya. Dziękuję.
-
- To..
-
- Naprawdę proszę o wybaczenie. Wiem, dzisiaj przekroczyłem granice. Niewiedza mnie nie usprawiedliwia.
-
- To nieważne.
-
- Naprawdę nieważne?
-
- My.. Zdaje się, że się nie polubiliśmy się nawzajem. To nie jest dla mnie problem. Przywykłam do tego.
-
- Nie specjalnie uszczęśliwiam ludzi. Dobrze, może iść. Nie złość się.
-
- Nie złoszczę się. Ale nie mogliśmy się zrozumieć nawzajem, tak myślę. Pewnie przez to, że się podzieliliśmy.
-
- Nie byłeś zły?
-
- Posłuchaj, przyszedłem tutaj z dobrymi zamiarami. To znaczy, nie mogę wyjaśnić.
-
- Zrobimy tak, zjemy razem kolacje. Oczywiście niech i twój mąż przyjdzie.
-
- Nie mam już męża.
-
- On tak jak ty zrozumiał, jaką jestem kobietą. Dziś złożyliśmy pozew rozwodowy.
-
- Przykro mi.
-
- Coś jeszcze?
-
- Nie rozumiem.
-
- Jeśli niczego nie potrzebujesz, mam dużo pracy. Chcę szybko skończyć i wrócić do domu z córką.
-
- Nie. Nie będę dłużej zatrzymywać. Lekkiej pracy. Dobrego wieczoru.
-
- Szukru, możesz iść do domu, ja będę prowadził.
-
- Dobrze, skoro pan chce. Proszę.
-
- Dokąd tak jedziesz?
-
- Jest jedno przyjęcie
-
- Nie będzie ci za nudno?
-
- Nie będę sam.
-
- Szczęśliwy dzień, mówisz?
-
- Może nie tak od razu.
-
- Więc życzę miłej zabawy.
-
- Dobra, do zobaczenia.
-
- No dobra
-
- Ciekawe, gdzie jest?
-
- Może na parkingu?
-
- Defne.
- Co takiego?
-
- O co chodzi? Czego chcesz? Czego? Dlaczego nie zostawisz mnie w spokoju?
-
- To ty odeszłeś Omer, ty! To ty mnie porzuciłeś! Zostawiłeś mnie i wyjechałeś! Powiedziałeś, że kłamałam i nie możesz mi więcej wierzyć.
-
- Tak, kłamałam, przez cały rok kłamałam. Oszukiwałam cię.
-
- Dobrze? Nie mogłam ciebie opuścić i za każdym razem do ciebie wracałam.
-
- Defne.
- Odpuść już, wystarczy! Skończone.
-
- Nie ma Defne! Czego ty chcesz? Czego ty chcesz? Czego ty ode mnie chcesz? Chcesz mnie zabić?
-
- Defne, już dobrze
- Powiedziałam puść! Wszystko skończone! Wszystko jest już skończone!
-
- Dobrze, dobrze. Uspokój się
- Powiedziałam skończone! Skończone!
-
- Dobrze już, dobrze.
-
- Powiedziałam skończone! To koniec! Koniec! Puść mnie!
-
- To już jest skończone! Skończone!
-
- Zostaw mnie!
♫ Czasami życie tobą rzuca♫
-
♫ Bawi się w gry ♫
-
♫ Nawet jeśli z całej siły powstaniesz ♫
-
♫ I tak zniszczy twoje dni ♫
-
- Ale dziewczyna się bała. Bała się zostać złapana, bała się spłonąć i zamienić się w proch. Uciekła od króla.
-
- Dziewczyna dalej kochała szalenie. Ale nie mogła tego nikomu powiedzieć.
-
- Mówiła: przeszło, przeszło, dobrze, już w porządku!
-
- Ukrywała to przed wszystkimi.
-
- Tak naprawdę nic nie przeszło.
-
♫ Teraz już nikt mnie tutaj nie trzyma? Spełniły się moje sny? ♫
-
♫ Moje pytanie się jeszcze nie zakończyły. Zostało jeszcze jedno w tym mieście ♫
-
Facebook/KiralikAskPL/ Grupa na Facebook'u "Turecka Serialomania"
-
Join us Facebook?KiralikAskPL :)