-
Wydarzenia i/lub osoby z tego programu są fikcyjne.
-
Jakiekolwiek podobieństwo z rzeczywistością to zwykły zbieg okoliczności.
-
Problemem nie jestem ja.
Tu chodzi o nas dwoje.
-
Myślisz, że nie zdaję sobie sprawy z tego,
że mnie nie słuchasz?
-
Jestem nieszczęśliwa, Juan.
Już od jakiegoś czasu jestem nieszczęśliwa.
-
Potrzebuję trochę przystopować.
Musimy dać sobie przerwę.
-
Mów jasno. Chcesz separacji?
-
Nie, nie, nie chodzi o separację.
Chodzi o przerwę, żeby pomyśleć.
-
Ja nie chcę żadnej przerwy. Polaca,
moje życie to ciągłe przerwy.
-
Ok, ale w moim przypadku tak nie jest
i chcę przerwy.
-
I ja jestem przerwą w twoim życiu?
-
Nie, nie zgadzam się.
Nie w taki sposób.
-
To miejsce jest moje, tutaj są moje dzieci.
-
Nigdzie nie pójdę.
Jak już coś to pójdziesz ty.
-
Dlaczego to ja mam iść?
-
Nie wiem, poradzisz sobie.
-
Nie jesteś pierwszym ani ostatnim mężczyzną, który będzie szukał mieszkania.
-
Ale ja nie chcę. To wszystko jest dla mnie zbyt dramatyczne.
-
W każdym razie.
-
Z dziećmi, bardzo cię o to proszę...
-
porozmawiam ja.
-
Z dziećmi to ja porozmawiam!
-
Muszą wiedzieć kim jest ich matka.
Muszą ją poznać
-
i wiedzieć, że również jest kobietą.
-
Aurora!
-
Aurora, Aurora, Aurora!
-
Co się stało?
-
Jak to co? Leci jej wszystko z głowy.
-
Leci mi z głowy ozdoba.
Jest źle założona.
-
Nie, nie jest źle założona.
To przez to, że się cały czas dotykasz.
-
Halo, stop.
Myślisz, że to wszystko jej wina?
-
Nie powiedziałam tego.
-
Powiedziałaś! Słyszałem!
-
Nie krzycz na mnie!
-
Tak, będę krzyczał,
bo gwiazdą jest China!
-
Wiem przecież, że to ona jest gwiazdą.
-
Przestańcie!. Możesz to naprawić? Chodźmy do garderoby! Mam dość!
-
Nie wierzę!
-
Co jest?
-
Trzymaj, jest problem.
Ja się zajmę resztą.
-
Nie strasz.
-
Pilnie potrzebujemy lekarza!
-
-Na razie stary.
-Jak to na razie?
-
Nie możesz tak krzyczeć.
Nie rób mi obciachu.
-
Znajdź lekarza, ja będę tutaj.
Tylko nie krzycz.
-
Doktorze! Doktorze!
-
Najpierw proszę się zarejestrować.
-
Posłuchaj, nie mów, że umieram.
-
Nie panikuj, bo stąd idę.
Pójdę stąd!
-
-Idź mnie zarejestruj.
-Jaki miałeś nr dowodu? 20mln...
-
21 mln, idź.
-
Proszę Pani to pilne.
Co tu masz? Blockbuster?
-
Tutaj.
-
Jak się czuje?
-
Przecież przed chwilą przyjechałam.
Nie widzisz?
-
Przepraszam. Szpitale mnie stresują...
-
Cicho Sharon! Uspokój się!
-
Słuchaj, chyba tak nie wejdziesz.
Popraw włosy.
-
Przeklęte drzwi!
-
Ale zamieszanie z tym nagraniem teledysku.
-
-Fryzjerka sobie poszła.
-Tak, wiem.
-
A wiesz? No to super!
-
Czy kiedykolwiek będzie tak, że ta firma nie będzie tracić kasy?
-
Zawsze coś wyskoczy, a ty zawsze się stresujesz jak robimy teledysk, Miguel.
-
Przestań z tym dramatyzmem.
-
No jasne.
Przecież to poważna sprawa!
-
Piosenkarka nie chce nagrywać,
wróciła do hotelu.
-
Co robimy?
-
-Zadzwońcie do innej?
-Jak to do innej? Przecież to jest klip Chiny!
-
Do innej fryzjerki Miguel!
-
Chłopaki proszę was, do roboty!
-
Firmy tak działają.
Jeden wychodzi, drugi przychodzi.
-
Nie zawiesimy działalności firmy, bo zwiała fryzjerka.
-
Trzeba używać mózgów.
-
-Dzień dobry.
-Dzień dobry. Ok, do dzieła.
-
-China jest już w hotelu.
-Wróci.
-
Tak, tak, spokojnie. Będziemy tu.
-
-Musiałem.
-Co?
-Dzwoniłem do twojej rodziny.
-
Dlaczego? Skoro mówiłem,
żebyś do nich nie dzwonił.
-
Przecież to jest twoja rodzina!
Ja jestem przyjacielem, ale rodzina to rodzina.
-
Może będzie trzeba podjąć trudną decyzję...
-
Nie. Jesteśmy w szpitalu, na pewno się przestraszą,
a ja za parę minut wychodzę.
-
Nie przestraszą się, bo nie powiedziałem im,
że to poważne.
-
-Co im powiedziałeś?
-Że spadłeś ze sceny i nie mogliśmy cię reanimować
-
więc zadzwoniliśmy po karetkę i teraz jesteśmy na izbie przyjęć. Nic więcej.
-
Ciebie to cieszy, co nie?
-
-Jak to?
-Chodzisz w te i we wte.
-
-Nie masz co robić?
-Obrażasz mnie. Mam inne rozrywki.
-
Postaw się w mojej sytuacji.
-
-Mam to wszystko wypełnić?
-Tak, to wszystko.
-
-Czy oni mnie stąd szybko wypuszczą?
-Ja się tym zajmę.
-
-Co robisz?
-Idziemy.
-
Nie, nie. Nie ruszam się stąd.
Jest mi wstyd.
-
-Nie rób z nas pośmiewiska.
-Nie, proszę cię, nie zabieraj mnie stąd.
-
Powiedziała w lewo,
w prawo...
-
Nie, powiedziała najpierw w lewo,
a potem w prawo.
-
Nie, nie. Po lewej,
drugą ręką po lewej...
-
I później na prawo.
Na pewno.
-
Chyba ogłuchłam.
Nie rozumiem.
-
W lewo.
-
Mamo! Co się stało?
-
To były moje wymysły!
Sensacje!
-
Mam głaz w cewce moczowej, curuś.
Wiesz co to znaczy?
-
Od 3 miesięcy proszę cię,
żebyś zabrała mnie do lekarza.
-
Przecież mogłaś sama iść.
Jestem twoją córką.
-
3 miesiące temu to było ziarenko,
teraz to co innego, to skomplikowane.
-
Teraz to kamień...
-
Za dużo sugestii sprawia, że masz rzeczy,
których nie miałaś. Przestań.
-
Przestań?
Teraz mnie potną przez ciebie!
-
-Proszę się położyć Rosita.
-Nie mam zamiaru! Chcę umrzeć na stojąco!
-
-Połóż się na bok, mamo.
-Nie, boli mnie.
-
No to wstań!
-
Boli mnie kiedy się odwracam, kiedy się ruszam.
-
Nie możesz się tak zachowywać.
Przestań!
-
Chcesz poczuć się lepiej?
-
Więc się zachowuj.
-
-Jak leci?
-Źle!
-
Nie mogę już doktorze.
Proszę wyjąć ze mnie tę truciznę!
-
Proszę jej coś dać.
-
To boli, dlatego podajemy specjalne środki,
żeby panią uspokoić.
-
-Czy to poważne?
-Będziecie ciąć?
-
Nie! Tylko nie operacja.
-
Mój kuferek!
-
Seba, ile jeszcze wiadomości
masz mi zamiar wysłać?
-
Serio. Jak mówię nie dzwoń,
tzn. nie dzwoń.
-
Będę dzwonił tysiąc, 2 tysiące razy,
jeśli trzeba.
-
Kocham cię, rozumiesz?
-
Nic od ciebie nie chcę. Nie chcę,
żebyś cierpiał.
-
Nie cierpię. Było dobrze i myślałem...
-
To jest twój problem.
Za dużo myślisz.
-
Czy ja kiedykolwiek powiedziałam ci,
że szaleje za tobą?
-
Nie, ale mówiłaś,
że bardzo ci się podobam.
-
No właśnie. To wielka różnica.
-
To nie wystarczy.
-
Naprawdę. Nie chcę cię krzywdzić.
-
Wydaje mi się, że zależy ci tak samo jak mnie,
ale jesteś uparta.
-
Uparta? Nie rób mi psychoanalizy.
Nie czuję do ciebie nic głębokiego.
-
Chcę, żebyś to zrozumiał.
Nie chcę cię krzywdzić.
-
Jesteś super chłopakiem,
dziewczyny za tobą szaleją.
-
Ale mnie to nie interesuje.
Chcę, żebyś ty za mną szalała.
-
-Czemu jesteś taka uparta?
-A ty? Czemu nie możesz tego zrozumieć?
-
-Wciskasz nos w nieswoje sprawy...
Nie, chcę stąd iść.
-Czekaj chwilę.
-
Nie. Kto mu powiedział?
-
Wiesz co cię stresuje? Że jesteś zwykłym pracownikiem miejskim. Nie mogę w to uwierzyć. Tyle ile w ciebie zainwestowaliśmy.
-
Najlepsi nauczyciele...
Popatrz na siebie.
-
-Jestem dyrygentem.
-Jesteś muzykiem ratuszowym!
-
-Zrujnowany talent.
-Jestem zadowolony z tego kim jestem, tato.
-
-Co tu robisz?
-Jak to co?
-
Zemdlałem podczas koncertu.
-
Tak, przecież wiem.
Spadłeś jak fortepian.
-
Wiem od twojego przyjaciela.
Pytam co tutaj robisz.
-
-W poczekalni jak wszyscy.
-Bo jestem jak wszyscy.
-
Nie, nie prawda.
Jesteś Juan Cousteau.
-
Mówiłem mu...
-
Nic nie musisz robić.
Dziękuję, że przyjechałeś...
-
-Witam.
-Co słychać?
-
Przedstawiam ci doktora Molina Montes.
Przyszły zięć dyrektora obiektu.
-
Nie wierzyłem jak Rogelio powiedział gdzie jesteś.
-
Dyrektor jest moim bliskim przyjacielem.
-
Proszę zajmij się moim synem.
-
Nie martw się.
Za 3 minuty się nim zajmiemy.
-
-Kręci mu się w głowie.
-Nie prawda.
-
Mówiłem, że nie.
Zemdlałem podczas koncertu.
-
-Mówiłem.
-Przecież nie kręci mi się w głowie!
-
Idę pogadać z twoim teściem.
Proszę zajmij się nim.
-
A ty masz się słuchać.
Masz się słuchać!
-
Tato dwie sprawy: ciszej
i ściągnij kapelusz, proszę.
-
-Nigdy go nie ściągam, bo wyglądam w nim świetnie.
-Tak, to prawda!
-
Bardzo cię przepraszam. Mój tata jak zwykle przesadza.
-
Twój tata jest cudowną osobą.
Wszyscy tu go kochamy.
-
Ja nie chcę przeszkadzać.
Poczekam w kolejce.
-
-Dlaczego nam to robisz?
-Siedź cicho!
-
Tu jest recepcja, a my idziemy na tomograf.
-
-Czekaj, gdzie idziemy?
-Na tomograf. To szybkie badanie.
-
24h i jesteś w domu.
-
Nie, ja na tomograf nie idę.
-
Chcesz mnie operować...
Zabierz te ręce.
-
Nie idę i zabierz ręce!
-
Wiem jak to funkcjonuje.
Chcesz mnie operować.
-
To są właśnie te symptomy.
-
Wszystko będzie dobrze.
-
Cousteau. Zaufaj mi.
-
Ja jestem spokojny,
ale wiem czym to się skończy.
-
15 minut i nie ręczę za siebie.
-
Dziękuję bardzo.
-
Cieszysz się, że znalazłaś kuferek?
-
Tak, mamo.
To moja praca.
-
Super to jest.
Jaki zrobiliśmy postęp w nauce...
-
Chodzi mi o te tabletki.
-
Przynajmniej nie będziesz operowana.
-
A w sumie czemu nie,
jeśli daliby mi ze dwa takie pojemniczki.
-
Super. Nie masz pojęcia jak to jest!
-
Powiedz tej dziewczynie, że nie mam nic przeciwko, żeby mnie cięli.
-
Mamo, jesteś pijana.
-
Jestem szczęśliwa, córeczko.
-
Jestem zadowolona z życia.
Jeszcze niedawno chciałam umierać.
-
A popatrz na mnie teraz!
-
Nie. Mówili, że to minie.
Zobacz co z nią zrobili.
-
Zabierz ją.
-
-Zabierz ją Sharon.
-Dokąd?
-
Idziemy Rosita.
-
Nie mogę zrozumieć, że wciąż uważa,
że ją zdradziłem!
-
To nie tak.
Twoja mama jest miłością mojego życia.
-
I na zawsze nią pozostanie.
-
Ale mi nie wierzy.
-
-Ty mi wierzysz?
-Oczywiście.
-
I ty zawsze będziesz miłością jej życia.
-
Ale wy nie możecie żyć razem.
Kłócicie się odkąd pamiętam.
-
Ale to nie z mojej winy, tylko z jej.
Ona jest uparta.
-
Uwzięła się na mnie.
-
Ty też jesteś dziwakiem.
-
I ciężko ci zaufać.
-
-Jesteś niesprawiedliwa.
-Wiesz, że to prawda, tato.
-
Lepiej o tym nie gadajmy.
-
-Zmieńmy temat.
-Jak chcesz.
-
Lekarz mówi, że kamień sam zejdzie.
-
-Nie muszą jej operowa.
-To bardzo dobrze. Biedactwo.
-
-A ty jak się masz?
-Dobrze.
-
Dobrze...
-
-Gdzie się zatrzymałeś?
-W mieszkaniu Artura. Zostawił je na jakiś czas...
-
Na razie tam jestem,
później się zobaczy.
-
Ale...?
-
Ale co?
-
Przestań tato, znam cię.
Co się dzieje?
-
Jeśli powiem ci co się dzieje
będziesz zła, a to nie jest dobra chwila.
-
Teraz najważniejsza jest mama.
-
Poza tym nie chodzi o kasę...
-
Ile?
-
300 czy 500...
-
Nie ważne, teraz to nie ma znaczenia.
-
Najważniejsze jest zdrowie mamy.
-
Zawsze wplątuję się w kłopoty.
-
Dlaczego tak mówisz?
-
Kocham cię tato.
Zadzwoń i wpadnij.
-
Przykro mi...
-
Seba!
-
Jak się cieszę, że przyszłaś!
-
Czuję się jak debil.
Nic się nie zmieniło z twoją siostrą.
-
Znowu to samo...
-
Właśnie o to chodzi.
Znowu to samo.
-
Przykra sprawa.
-
No ale dziękuję, że przyszłaś.
Co prawda nie musiałaś uciekać z lekcji.
-
Nic się nie stało.
Wchodzę i wychodzę kiedy chcę.
-
Szkoda, że twoja siostra
nie jest choć odrobinę tak wrażliwa jak ty.
-
Jesteś pewna, że jesteście rodzeństwem?
-
Nie no jesteśmy.
-
Ma takie zimne serce.
-
-Julia jest cudowna.
-Tak, cudowna.
-
Trochę uparta, to prawda.
-
-Ale jest dobra.
-Mega uparta. Powiedziałem jej dziś
-
jesteś uparta, wyluzuj trochę.
-
Jest jak kamień...
-
Myślisz, że to już koniec?
-
Powiedziała, żebym już więcej nie dzwonił.
-
-To dosyć ostro.
-Tak, była ostra, zimna.
-
-To mocne.
-Niestety...
-
No taka widocznie jest.
-
Tak, widocznie tak.
A ty ją kochasz?
-
Teraz to ja jej nienawidzę.
-
-Nienawidzisz jej?
-Tak, tak się czuję.
-
Tak, rozumiem. Nie wiesz czy ją kochasz.
Może wcale jej nie kochasz.
-
Nie wiem...
-
Wydaje mi się, że teraz powinieneś skupić się na sobie.
-
spojrzeć przed siebie... albo na bok.
-
Nie martw się. Przejdzie ci.
-
To nie jest łatwe. Zrozum.
-
-Nie no, jasne.
-Gdy ktoś traktuje cię jak psa.
-
Tak, to straszne.
-
Tak, straszne.
-
Dobra, idź już.
Nie chcę, żebyś miała przeze mnie problemy.
-
Nie, ale i tak już pójdę.
Gdybyś czegoś potrzebował...
-
zadzwoń, ok?
-
Jesteś wspaniała!
-
Co? Za mocno cię ścisnąłem?
-
-Nie, dlaczego?
-Bo jesteś czerwona tutaj.
-
Nie, nie. Przecież biegłam...
-
Coś ci chciałam powiedzieć...
Aha, tak, że cieszę się, że możemy pogadać...
-
że gadamy jak przyjaciele.
Kiedy któryś potrzebuje drugiego...
-
-Jesteśmy przyjaciółmi.
Tak, jesteśmy przyjaciółmi.
-
Ok, uciekaj, serio.
-
-Cześć!
-Pa słońce!
-
-Cześć!
-Cześć kochanie, co tam? Zostawiłam ci milion wiadomości.
-
Nie odpisałeś mi. Wysłuchałeś ich w ogóle?
-
Tak, dostałem wszystko.
Ale co się stało?
-
-Przepraszam za to co zrobiłam.
-Już po wszystkim.
-
Ale co się stało? Olałaś pracę, oszalałaś?
-
Wiem, wiem. Głupio wyszło.
-
Zadzwonili do mnie ze szpitala
w sprawie mojej mamy.
-
Jestem w wojewódzkim.
-
-W szpitalu wojewódzkim?
-Tak. Znaleźli mamie kamień w cewce moczowej.
-
Już tam jadę.
-
Nie, kochanie.
Nie musisz przyjeżdżać.
-
Przyjadę. Poza tym kolega też tam jest.
-
Tutaj?
-
Co za zbieg okoliczności.
-
Będziesz tam jeszcze?
-
Taaaa, jeszcze tu pobędę.
-
No to zobaczymy się?
-
Ale najpierw powiedz mi...
-
Wybaczysz mi?
-
Będziesz musiała się postarać,
żebym ci wybaczył kochanie.
-
Cokolwiek zechcesz.
-
-Wybaczasz?
-Jasne kochanie.
-
Wszystko ci wybaczę.
-
Ok, czekam na telefon.
Do zobaczenia!
-
Nie!
Robisz rzeczy, których nie powinieneś!
-
Zadzwoniłeś do mojego taty.
Komplikujesz mi życie.
-
Spokojnie, przecież chcę ci pomóc.
-
Proszę cię.
Lepiej przynieś mi coś do jedzenia.
-
Słuchaj, jeśli mieszam to się usunę.
-
Nie rób z siebie ofiary.
-
Przynieś mi lepiej coś do jedzenia.
-
-Przyniosę ci coś pysznego!
-Wszystko, bylebyś ty nie gotował.
-
-Umierasz?
-Lulita, co ty mówisz?
-
-Witajcie moje skarby!
-
Zaraz wam wszystko wyjaśnię.
-
-Cześć.
-Cześć tato.
-
A ty się nie przywitasz?
-
Jesteś na intensywnej terapii?
-
Już wyjaśniam.
Tata zemdlał i muszą go zbadać.
-
Wiecie po co? Po to, żeby był silniejszy!
-
A teraz potrzebuję was wszystkich!
-
-Hej, ostrożnie!
-Ale powoli!
-
Chcę, żebyście wiedzieli,
że ta załoga ma się dobrze!
-
Tato...
-
Już wiemy.
Rozmawialiśmy z mamą.
-
No właśnie. O tym mieliśmy
pogadać.
-
Są takie momenty, kiedy
rodziny są razem jak my,
-
a czasem na chwilę....
-
Tato, spokojnie...
-
Panuję nad sobą.
-
Chcę powiedzieć, że czasem
możemy się na chwile rozdzielić,
-
ale to nie oznacza, że
nie jesteśmy rodziną.
-
Chcę, żebyście o tym wiedzieli.
-
Fakt, że nie będę spał kilka nocy w domu...
-
Ja jestem z wami.
-
Tato, mam 20 lat.
Nie jestem głupia.
-
A co to ma za znaczenie?
-
-Tylko mówię.
-Ale co to ma za znaczenie?
-
A ja mam 13 i też widzę, że nie jest dobrze.
Jesteś w szpitalu.
-
Hej, wcale nie pomagasz tacie...
-
Słuchajcie!
-
Chodzi o to, że tata cierpi
z powodu tego, że mama chce powrotu do przeszłości...
-
chce nadrobić stracony czas,
-
tata już jej nie pociąga...
-
dzieją się różne rzeczy.
-
Tak więc musimy pilnować słów...
-
Czekaj Daniela. Kto ci to powiedział?
Co ci powiedziała mama?
-
Nie śmiej się Mora.
-
Kiedy powiedziała,
że już jej nie pociągam?
-
To moje subiektywne odczucie.
-
Czy możesz zabrać Luli do dziadka.
Jest w cukierni.
-
Chcę z tobą porozmawiać.
-
Co się dzieje?
-
Zerwała z Sebą.
-
Ok, w te sprawy się nie chcę wtrącać.
-
-Seba jest głupkiem...
-Dobra już dosyć. Nie wtrącajcie się w moje życie.
-
-Zadzwoń do cioci Denis.
-Ciocia Denis nazywa mnie brudasem...
-
-Kiedy...?
-Dużo zdrowia, tato. Kocham cię bardzo!
-
Kocham cię!
-
Dziękuję ślicznie.
-
Jeszcze jedno badanie i stąd spadam.
-
Ciągną mnie po całym szpitalu,
a ja się mam świetnie. Problem jest tutaj,
jestem zestresowany...
-
Polaca mi powiedziała: przerwa.
-
I co? Co to znaczy?
-
Chce separacji.
-
Czekaj, czekaj.
Co dokładnie ci powiedziała?
-
Powiedziała.... chcę przerwy.
Ale nie widziałeś jej miny.
-
-Nie widziałeś jej oczu.
-Przestań chrzanić.
-
-Ona sama nie wie czego chce.
-Ale ja wiem czego chcę. Nie chcę żyć bez dzieci.
-
Bez nich nie jestem sobą.
Będę miał depresję.
-
Przestań. Wszystko będzie dobrze.
-
Najważniejsze jest to czy ci się podoba mieszkanie.
-
No właśnie. Miałem ci powiedzieć,
że mnie na nie nie stać.
-
Zostanę tam 2-3 miesiące. Jest dla mnie za drogie, za duże.
-
-Dziękuję ci bardzo, ale...
-Komu chcesz płacić?
-
-Korzystaj z niego!
-Nie mogę. Przechodzę ciężki moment.
-
Wiesz kto mieszka w tym bloku?
-
-Kto?
-Moja dziewczyna.
-
A, twoja kochanka.
-
-Jak to kochanka?
-Przecież mówiłeś, że to twoja kochanka.
-
Nie Juan. To nie tak. Z nią się ożenię.
-
Jak to się ożenisz? Mówiłeś, że
żenisz się w maju czy czerwcu z Michelle.
-
Ostatnio mówiłeś, że się żenisz.
-
Ty nic nie czaisz Juan. Potrzebuję
dokumentów, żeby się rozwieść z Michelle.
-
Nie rozumiem. Chcesz się ożenić,
żeby się rozwieść...
-
Jak to... Kasa...
Kasa, wydawnictwo, połowa jest moja...
-
Nie, serio? Robisz to tylko dla pieniędzy?
-
-To są moje pieniądze.
-Michelle tyle dla ciebie zrobiła.
-
Nie, nie, nie, czekaj.
Ja kocham Michelle.
-
Kochałem ją, uwielbiałem,
ale się skończyło.
-
Chcę się rozwieść, ale z głową.
Nie chcę wszystkie stracić.
-
Ty chciałbyś wszystko stracić?
-
Ja już wszystko straciłem.
-
Źle się czuję.
Chodźmy do pokoju.
-
-Kiedy tata stąd wyjdzie?
-Niedługo, nie martw się.
-
-Szybko wyzdrowieje.
-To dlaczego tu jest?
-
Jest w trudnej sytuacji.
-
Tak, a my za to mamy się świetnie.
-
-Możesz się zamknąć.
-Spokojnie, spokojnie.
-
Stop, dosyć.
Proszę was, uspokójcie się.
-
Możecie na mnie liczyć.
Dziadek to jak drugi ojciec.
-
-Jestem z wami.
-Dzięki dziadziusiu!
-
Dzięki - super, dziadziusiu - nigdy
nie wypowiadaj tego słowa.
-
-Lautaro chce się poczuć młodo.
-Tak, mam młodą duszę, nie jak pewna młoda dama, która zachowuje się jak stara baba.
-
Nie, nie zostań z rodzeńśtwem.
-
Ja teraz pójdę do waszego taty i zaraz wracam.
-
Zamawiajcie co chcecie. Płaci Lautaro.
-
Dzięki dziadziuś,
tzn. Lautaro, Lautaro...
-
-Co się dzieje?
-Czasami nie wiem co to jest?
-
-Tzn. co?
-No my. Czym jesteśmy?
-
Musimy wszystko nazywać, etykietować?
Nie o to tu chodzi.
-
A o co?
-
-Żeby się tym cieszyć. Kochanie, odpręż się.
-Tak, z tym, nie czuję się z tobą niczego pewna.
-
Mówisz, że jesteś, a tak na prawdę cię nie ma.
-
Nie ma mnie? Może jestem duchem?
Oszalałem na twoim punkcie.
Jestem tu całym sobą!
-
Nie no chodzi o co innego. Nie jesteśmy
jak inne pary, nie spędzamy ze sobą dni...
-
Ile razy obudziliśmy się razem?
1, 2 razy?
-
Widzę cię tylko chwilami.
Jakbyś był pożyczony. Chcę cię dla siebie.
-
Nie, czekaj. Po pierwsze, jestem twój!
Po drugie, co chcesz robić jak inne pary?
-
-Jeździć metrem, chodzić na zakupy?
-Przecież wiesz co mam na myśli.
-
Wiem kochanie, wytrzymaj jeszcze trochę.
Jeszcze tylko miesiąc.
-
Półtora miesiąca i będziemy wolni.
-
Musisz mi zaufać.
Wszystko idzie po naszej myśli.
-
-Ostatnio Michelle powiedziała mi,
że zaczyna to akceptować.
-Ja nie chcę na ciebie naciskać,
-
szczególnie w sytuacji, gdy mamy do czynienia
z osobą z problemami emocjonalnymi.
-
Ale ja nie chcę być tą drugą.
-
-Dla mnie tą drugą jest ona.
-Bo tak na prawdę jest.
-
Słuchaj, nie mów, że na mnie naciskasz,
możesz mi mówić co chcesz.
-
Kochanie miesiąc, tylko miesiąc.
Wytrzymasz?
-
Kocham cię.
-
-Halo.
-Cześć. Jak się czuje Juan?
-
Wszystko w porządku.
-
Co za ulga.
W takim razie idę na siłownię.
-
-Bardzo dobrze.
-Aha, jeszcze jedno.
-
Będę musiała jechać do Rio. Carlos się uparł,
że muszę tam być podczas podpisywania umowy,
-
że notariusz nie wystarczy...
-
Nie! To nie było do ciebie.
W każdym razie muszę jechać.
-
-Kiedy?
-Jeśli znajdę bilet to dziś wieczorem.
-
-Żartujesz.
-Też mi się nie chce. Ale to tylko 2-3 dni.
-
-Załatwię wszystko i wrócę. Ok?
-Ok w porządku, na razie.
-
-To była ona i musisz iść.
-Nie. Najpierw buziaki.
-
Chodź ze mną do szpitala.
-
Kto za tym stoi, Rogelio?. Mamy próby od
5 miesięcy. Potrzebuję tych pieniędzy.
-
Robicie to specjalnie. Z kim chcesz rozmawiać?
To przecież tylko stres...
-
Nie, nie. Proszę cię, zajmij się tym.
Pa, Na razie.
-
Nie, nie, czekaj.
O co chodzi?
-
Nie zaczynaj. O co chodzi?
-
Zdziwiłem cię.
Myślałeś, że nie przyjdę.
-
Od 5 miesięcy przygotowuję się do tej trasy, a oni
mnie wyrzucili. Proszę, nie teraz.
-
-Nie, musimy porozmawiać.
-O czym chcesz rozmawiać?
-To co się stało, mogło być poważne.
-
Mogło, ale nie jest, dzięki Bogu.
-
No właśnie. To przestroga,
a my możemy pogadać.
-
-Ok, to nieuniknione.
-Tak. Jesteś moim synem, ja twoim ojcem. Musimy pogadać.
-
-Ja wybrałem inne życie, którego ty nie akceptujesz.
-Nie, czekaj. To nie prawda.
-
-Nie kłóćmy się!
-Oddaliłeś się ode mnie.
-
-Nie prawda.
-Tak więc, będziemy musieli porozmawiać.
-
Ja byłem szczery ze wszystkimi
i z samym sobą. A teraz...
-
Jaka jest twoja prawda?
-
-No jaka?
-Czekaj. Kiedy ty zdecydowałeś powiedzieć wszystkim swoją prawdę...
-
-Tak...
-Mnie się to nie spodobało. Wiesz o tym dobrze.
-
Ale wsparłem cię.
To co mi się nie spodobało to fakt, że powiedziałeś to wtedy, kiedy zmarła mama.
-
-Nie, przestań! Mamy w to nie mieszkaj.
-Nie mieszam!
-
-Nie! Powiedz mi jaka jest twoja prawda!
-Tato, rozstałem się, rozwodzę się...
-
-Nie!
-Nie jadę w trasę koncertową, mieszkam w pożyczonym mieszkaniu, wszystko źle.
-
Nie! To są skutki
źle przeżytego życia.
-
Tak. Zawsze się bałeś.
-
Nie, ja się już nie boję.
-
-Obrażasz mnie, tato. Nie kłóćmy się.
-Wcale cię nie obrażam.
-
-Posłuchaj mnie...
-Nie kłóćmy się, proszę.
-
Nie oddalaj mnie od siebie.
Wiem, że nie jestem ojcem, którego byś chciał mieć.
-
Ale ja cię kocham, jak nikogo na świecie
i zawsze będę z tobą.
-
Zawsze.
-
Ok.
-
-Starczy tato.
-Idę po dzieciaki.
-
-Głuptasie.
-Przystojniak z ciebie.
-I to jaki!
-
Co się stało?
-
Halo, siostro?
-
Jest tu kto?
-
Przepraszam, wybacz.
-
-Nic się nie stało. Nie zauważyłam cię.
-Jesteś pielęgniarką?
-
-Nie. A ty jesteś pacjentem?
-No to chyba oczywiste... Nie widziałaś pielęgniarki?
-
-Nie ma prądu. Trzeba to zgłosić. Tu są pacjenci.
-Mogę ci jakoś pomóc?
-
Odwadniam się. Potrzebuję wody.
-
Masz kroplówkę, więc się nie odwodnisz.
-
-Chcę się napić wody. Widziałaś pielęgniarkę?
-Nie martw się. Poszukam jej.
-
-Trzeba to zgłosić.
-Ok, idę po wodę albo pielęgniarkę,
później to zgłosimy.
-
Pielęgniarki nie znalazłam. Wszyscy są zajęci, bo wybuchła
puszka z instalacją.
-
-Lepiej?
-Tak, dziękuję ci bardzo.
-
-Dlaczego tu jesteś?
-Bo chce mi się pić.
-
-Z powodu stresu. Miałem atak...
-Za dużo pracy...
-
Dużo życia...
-
Mam 5 dzieci.
-
Wygląda na to, że się rozwodzę i...
-
to jest dla mnie nowa sytuacja.
-
Trochę ciężka, niepokojąca.
-
Przytrafiło mi się coś,
czego się w życiu nie spodzeiwałem.
-
Masz rodzinę i nagle myślisz sobie
co się dzieje?
-
Przepraszam cię. Nie znam cię...
-
Nic nie szkodzi. Widocznie masz potrzebę porozmawiać.
-
Tak, być może mam taką potrzebę.
-
A ty na co jesteś chora?
-
Na moją mamę.
-
Moja mama jest w pokoju 208,
ma kamień w cewce moczowej.
-
-Duża?
-3 mm
-
-Nie, chodziło mi o twoją mamę. Jest duża?
-Nie, jest normalna.
-
-Co jest?
-Masz smutne oczka.
-
Serio? Wyglądają na smutne?
-
Interesujące co mówisz.
-
Ten strój, ta sytuacja.
Jestem smutny.
-
Kiedy mnie tu wieźli zastanawiałem się nad swoim życiem,
-
co się dzieje?
-
Przed tym jak zemdlałem zaczęło mi skakać oko.
-
Rozśmieszasz mnie, przepraszam.
-
-Zrób tak.
-Znaczy się jak?
-Tak.
-
Masz niesamowite uzębienie.
-
-Nigdy nikt mi tak nie powiedział. Czuję się jak koń.
-Nie, nie o to mi chodziło.
-
Nie chciałem cię urazić.
-
-Jesteś weterynarzem?
-Nie, jestem dyrygentem.
-
Ale od zawsze, od dziecka,
mam taki problem,
-
że zawsze patrzę w zęby, muszę je zobaczyć.
-
Nie ważne czy to mężczyzna czy kobieta.
A ty masz wyjątkowy uśmiech.
-
Bardzo pasują ci zęby.
-
Serio mówię. Na prawdę pasują... nie wiem.
-
Juan!
-
-Co tu robisz Polaca?
-Raczej co ty tu robisz?
-
-Nie ma prądu...
-Idziemy do pokoju. Nie możesz być na korytarzu.
-
Wyłączyli prąd, a chciałem się napić wody i...
jak masz na imię?
-
- i Aurora...
-Cześć Aurora, ok, idziemy.
-
Nie musiałaś przyjeżdżać Polaca.
Dzięki za wodę.
-
-Wszystko w porządku Polaca.
-Wiem, zawsze taki byłeś, dlatego takie rzeczy ci się przytrafiają.
-
-Chcesz mi przez to powiedzieć, że sam jestem sobie winien?
-A co może ja jestem winna?
-
Ok, nie przesadzajmy. Wiesz czemu jestem zestresowany?
-
Może ja ci wyjaśnię. Bo za dużo myślisz, źle myślisz.
Posłuchaj mnie. Zadbaj o siebie.
-
Otrzymujesz sygnały od całego swojego ciała.
-
A ty o co dbasz?
Jak tam w domu?
-
Sobą się zajmuję.
-
-Teraz zajmuję się sobą.
-To dobrze.
-
Zawsze wszystko było ważniejsze niż ja
i od jakiegoś czasu nie jestem szczęśliwa.
-
Tzn., że tylko ty zajmowałaś się dziećmi, a ja nic nie zrobiłem?
Mamy ci teraz dziękować?
-
-Nie ironizuj!
-Ty tak mówisz. Poświęciłam się, zrobiłam wszystko dla rodziny...
-
Tak, najpierw poświęciłam się dla ciebie,
potem dla moich dzieci.
-
To też moje dzieci.
-
-No tak, wiadomo.
-Ale to jak to mówisz. Mówisz moje dzieci. A to też moje dzieci.
-
-Wyrażaj się poprawnie.
-No właśnie. Tu jest problem. Ty mnie nie rozumiesz.
-
Potrzebuję czasu, potrzebuję odzyskać to co utraciłam.
-
-Jako dziecko byłam gwiazdą.
-Wiem.
-A wydaje się, że już nie pamiętasz.
-
Byłam gwiazdą.
Kiedy wychodziłam na ulicę ludzie mówili
-
"to ty jesteś dziewczynką Dulce de Leche".
-
Polaca, minęło 25-30 lat. Ja nie zrujnowałem ci kariery.
-
Pomogłem ci w czym mogłem,
a potem stało się to co się stało.
-
Nie pamiętasz, że w wieku 20 lat zaszłam w ciążę,
później jak miałam 23, później 25.
-
Przecież zawsze byłem z tobą. Byliśmy młodzi, i co z tego?
Przecież to nie koniec świata.
-
Nie, ja wtedy wybrałam taką drogę
i ciebie też wtedy wybrałam.
-
-Proszę, nie całuj mnie.
-Potrzebuję czasu, nie wiem co mam dalej robić.
-
Proszę cię, żebyś dał mi czas, żebym mogła odnaleźć siebie. Nie chcę cię stracić.
-
Pozwól mi tylko robić to co powinnam.
-
Ta dziewczynka Dulce de Leche musi dorosnąć.
Ja się na to zgadzam, szukaj czego chcesz.
-
Nie jestem głupi. Zdaję sobie sprawę, że
trochę nam się nie układało.
-
Przecież o tym wiem, ale taka nagła przerwa...
-
Rób co chcesz, szukaj, zadzwoń może tak się odnajdziesz.
-
Ale jak będziesz mnie szukać to ostrożnie...
-
Ostrożnie? Grozisz mi?
-
-A ty mnie zostawiasz?
-Proszę cię o czas.
-Zostawiasz mnie na jakiś czas...
-
Jesteś nieugięty.
-
Jestem smutny i nawet moje oczy to mówią.
-
Ja też jestem smutna, ale trzymam fason.
-
Ok, potrzebujesz mnie jeszcze?
-
-Więc idę. Na razie.
- Pa, Polaca.
-Zajmę się dziećmi.
-
Jesteś wypisany, możecie iść kiedy zechcecie,
możecie też zostać...
-
W porządku. Jest już wypisany, więc wszystko jest ok.
-
-Tak.
-Doktor Molina Montes. A jak na imię?
-
-Nacho.
-Miło mi. Julieta, Chuli...
-
Za tydzień na kontrolę. Stres może się jeszcze dać we znaki. Przemęczenie...
-
Tak, przyjdziemy razem.
-
Albo mogą być inne objawy.
-
Ale o co chodzi. Jestem osobą, w której sporo się gromadzi...
-
Tak, jest ciężki, jest trudny, ma problemy z wyrażaniem siebie.
-
-Ja jestem łatwiejsza.
-A tak?
-
-Juli. O czym ty mówisz?
-No przecież jesteś ciężki...
-
-Łatwa dziewczyna? Brzmi okropnie.
-Jesteś przewrażliwiony. Coś jeszcze?
-
Nie. Po prostu przyjdźcie za 7 dni.
-
-Trzymaj się.
-Dziękuję za wszystko.
-
-Dzięki Nacho. Jakby się coś działo to zadzwonimy.
-Tak, jasne. Jestem pod telefonem.
-
-Nie podoba mi się co robisz.
-Tzn?
-Dziewczyny nie mówią, że są łatwe.
-
-Ale że co?
-To był niesmaczny żart.
-To nie był żart.
-
-Czy to źle, że powiedziałam, że jesteś trudną osobą?
-Nie, źle, że przyniosłaś mi taką koszulę.
-
Widzisz, mówię, że jesteś trudny.
Powiedziałeś, żebym ci przywiozła ubrania.
-
-Wszystkim się zajmuję... Mam pójść po dziadka?
-Dlaczego tak mnie traktujesz?
-
-Wrócił?
-Tak, pewnie jak zawsze nawiązuje nowe przyjaźnie, a mnie się to nie podoba.
-
-Dlaczego?
-Nie lubię tego. Mam po niego iść?
-
-Tak, idź.
-Nie wiem po co się w ogóle o to pytam!
-
-Ok, zaczekaj na mnie.
-Jestem twoim tatą.
-Idę po samochód.
-
-Nie, ja prowadzę.
-Nie możesz prowadzić.
-
-Masz odpoczywać, tak powiedział Nacho.
-Kto to jest Nacho?
-
-Lekarz. Co za różnica?
-Dlaczego tak o nim mówisz?
-Mówiłam, że jesteś trudny. Wszędzie widzisz problem.
-
Przykro mi, ale o pani dobrze nie mogę powiedzieć.
-
Opieka jest dobra, ale proszę powiedzieć przełożonym,
-
ja się wystraszyłem, wystraszyli się pacjenci. Mówię to z pełnym szacunkiem.
-
Ostrożnie, nie psujcie niczego!
-
-Podoba mi się.
-Wow, patrz na to!
-
-Podoba ci się Mora?
-Tak.
-Co się dzieje?
-
Popatrzcie na ściany.
-
Zostaw to, bo zepsujesz.
Podoba mi się basenik.
-
Nie basenik tylko basen.
Basenik służy do prania...
-
Ok, ostrożnie, idźcie spokojnie.
-
Nie krzyczcie. Nie mogę już.
-
Jakie cudo! Jak ty za to zapłacisz?
-
Nie wiem jak zapłacę i dzieci...
Widziałeś minę Mory?
-
Zostanę tu 2-3 miesiące.
Felix mi pożyczył.
-
Nie, posłuchaj mnie.
Na reszcie celujesz wysoko!
-
Bo zawsze celowałeś nisko...
-
-Proszę cię tato. Nie dołuj mnie.
Już jestem zdołowany.
-W porządku.
-
Przecież jesteś silny. Jesteś Cousteau!
Zawsze mówisz, że jest dobrze i zobacz jak to się skończyło.
-
Nigdy mi nie przeszło przez myśl, że wychowamy konformistę.
-
Widziałeś co mi się przytrafiło.
Proszę cię, chce mi się płakać.
-
-Nie pogarszaj sytuacji, tato.
-Wiem, to ciężka sytuacja, ale nigdy nie jest za późno, żeby całkowicie zmienić swoje życie.
-
To nie jest łatwe tato.
-
A ty niby jesteś szczęśliwy?
-
Jestem sobie wierny i to sprawia, że jestem szczęśliwy.
-
-Ok, idę.
-Dziękuję ci bardzo...
-
Wczorajsza rozmowa dobrze zrobiła nam obydwu.
-
-Nie chcę o tym mówić.
-Buziaki.
-
-Pozwiedzam budynek.
-Wrócisz?
-Nie wiem, za jakiś czas.
-
-Dalia, trzeba zamówić środki do dermoabrazji.
-Dobrze Sharito, zamówię dwa pudełka, bo jedno to za mało.
-
-Wszystko ok?
-Tak, czemu?
-Masz taką minę... coś nie tak z przyjacielem?
-
To nie jest mój przyjaciel. Skończ za mnie.
-
Słuchaj Sharito. Narzeczony, kochanek, przejściowy romans...
-
Na imię ma Felix.
Muszę jeszcze trochę cierpliwie poczekać.
-
Cierpliwość i ty kochana?
Jakoś mi to nie pasuje.
-
Cierpliwość to już dawno straciłyśmy.
Co innego jest być naiwną...
-
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Że nigdy się nie rozwiedzie. Kiedy to zrozumiesz?
-
-Ściemnia i wykorzystuje cię.
-Coś wiesz na ten temat?
-
-Wiem, że ta kobieta ma bardzo dużo pieniędzy,
więc jej nie zostawi.
-Przestań, nie bądź świnią!
-
Przecież mówię prawdę.
Spójrz na siebie Aurora.
-
Popatrz jaka z ciebie kobieta.
Jesteś piękna.
-
On na ciebie nie zasługuje.
Marnujesz najlepsze lata swojego życia.
-
Dlaczego tracisz na niego czas?
Przecież wiesz jak to się skończy.
-
Przed telewizorem, z kotem, który będzie miał ludzkie imię.
-
Cześć. Myślałem, że to tata.
Cześć, mówiłem, że myślałem, że to tata.
-
Cześć.
-
Nie, to ja.
No, dosyć snobistycznie.
-
Dla mnie byłoby ciężko.
Przeżywać rozstanie w tak bezosobowym miejscu.
-
-Ale taka już jestem. Nie zwracaj uwagi.
-Nie spokojnie. Przyszłaś mnie pocieszyć?
-
Tata też tu był, z podobnym nastawieniem.
-
-Porównujesz mnie do taty?
-Nie, tylko mówię, że był w podobnym nastroju.
-
Nie, nie jestem w podobnym nastroju.
Wiesz jak to się nazywa?
-
-Co?
-To całe show.
-
Nie, czekaj, znam cię.
To ja przechodzę trudny okres, nie musisz udawać obrażonej.
-
-Ja mam się źle, a ty to znosisz.
-Niewdzięczność.
-
-Niby czemu?
-Przyszłam do ciebie. Wiem, że przechodzisz trudny okres.
-
Zostawia cię kobieta, która nie dorasta ci do pięt.
-
Tracisz dom, dzieci. To ciężkie.
-
Cześć Juli, jak tam?
-
W porządku.
-
-Cześć, jak leci?
-W porządku.
-
-Jaki zapaszek... czym myjesz włosy?
-Kupą.
-
-Ostrożnie ze słowami.
-Przyniosłam ci kupony.
-
Super, dziękuję. I Daniela?
-
-Mówiła, że za niedługo będzie. Coś jeszcze?
-No, powiedz coś cioci.
-
-Jak możesz tak mówić do Juliety?
-Co jej powiedziałam?
-
-No że śmierdzą jej włosy.
-A słyszałeś jak mi odpowiedziała?
-
Kupa. Wiesz dlaczego tak powiedziała?
To jest to co ma w środku. Jest zła.
-
-Nie podoba mi się jak ją traktujesz.
-Nic złego nie zrobiłam.
-
Tak po prostu palnęłam.
Nie szukaj dziury w całym.
-
-Źle się do niej odezwałaś. Stąd macie taką relację.
-Ona się złości, bo chce.
-
Bo ona tak chce.
Nie lubimy się, nie ma problemu.
-
Nie musimy się lubić,
bo jesteśmy ciocią i bratanicą.
-
-Nie mów tak.
-Ale taka jest prawda i każdy o tym wie.
-
Ok, rozumiem. Coś jeszcze?
-
Nie, już idę. Dziękuję bardzo za twoją niewdzięczność
i histerię tej dziewczyny.
-
-Poza tym mam mnóstwo roboty.
-Udało ci się znaleźć pracę?
-
Tak, mam sporo na głowie...
-
Pytam, znalazłaś coś czy nie?
-
-Denis, jeśli będziesz czegoś potrzebowała...
-Nie idź za mną!
-
Tu gdzieś jest woda, nie?
-
-I jak? Podoba wam się? Mówcie prawdę.
-Jest super, bardzo mi się podoba!
-
-W sam raz, żeby się rzucić w dół.
-O czym ty mówisz, tato...
-
Wszystko będzie dobrze.
-
Ja nie wiem jak to będzie, jak to się robi, to wszystko jest dla nas nowe, ale wy jesteście moją drużyną,
-
jesteście najstarsze. Potrzebuję ciebie, hej, mówię do ciebie.
-Tak, słucham cię.
-
Potrzebuję ciebie.
-
Nie, nie będę płakał, ale chciałbym
złożyć przysięgę.
-
Nie, odbierz proszę. To na pewno twoja mama.
Wracaj!
-
-Już ci mówiłam, że pomogę ci we wszystkim w czym mogę.
-Nie, nic nie mówiłaś.
-
Więc teraz mówię.
-
-Nic mi nie mówisz, widzę że coś jest nie tak.
-Nic się nie dzieje.
-
-Przecież cię znam. Powiedz mi.
-Nic się nie dzieje.
-
-Znam cię. Przykro ci z powodu separacji.
-Nie.
-
Dobrze wiesz, że od jakiegoś czasu nie układało nam się z mamą i wspólnie zdecydowaliśmy,
-
że potrzebujemy trochę czasu...
-Nie musisz mi się tłumaczyć...
-
Ja to rozumiem. Żaden z was nie ma po kolei
w głowie, więc wiadomo było, że tak to się skończy.
-
-Jesteś na mnie zła.
-Nie.
-
-Co zrobiłem źle?
-Wszystko.
-
Pytasz co zrobiłeś źle, więc szczerze ci odpowiadam.
-
Według mnie wszystko zrobiłeś źle.
Już wystarczy tato.
-
-Wiesz, że jesteś moją ulubienicą.
-Daniela jest twoją ulubienicą, Mora, Eugenio. Zawsze jest ktoś przede mną.
-
Ty byłaś pierwsza.
-
Mam do ciebie słabość i ty o tym wiesz.
-
To nie jest łatwe dla mnie, dla twojej mamy, dla nikogo.
-
Ale ja cię kocham.
-
Zdajesz sobie z tego sprawę chyba?
-
Ja też cię kocham.
-
Smutne oczy!
-
-Aurora, co tu robisz?
-Mieszkam, a ty?
-
Nie uwierzysz...
-
Juancho, przyjacielu.
Cześć słoneczko.
-
Aurora, miłość mojego życia.
Juan, mój najlepszy przyjaciel.
-
A teraz twój sąsiad.
Co ty na to?
-
Tak sympatyczny, ale niezłe z niego ziółko.
-
Dopiero co się rozstał z żoną,
a już się mizdrzy...
-
Zaczekaj chwilkę.
Minutka.
-
-Cześć, co nowego?
-Wygląda na to, że polecę. Jestem już spakowana.
-
-Co nie Mirna?
-Tak, proszę pani.
-
-Bardzo dobrze. O której lecisz?
-O 21.45. Ty jesteś w biurze?
-
-Tak, ale zaraz jadę do domu, może jeszcze zdążę.
-Ok, buziaki.
-
-Kocham cię.
-Ja ciebie też.
-
Chcesz naleśniki z masą krówkową, jabłkową...?
Kto to był?
-
Nie, dziękuję. Muszę jechać do biura.
Zadzwonię później.
-
Mam dla ciebie niespodziankę.
-
Pa, miłości mojego życia!
Uwielbiam cię!
-
Co się stało?
-
Co za pech. Znowu?
-
Niemożliwe, że znowu to samo.
-
-Kto to?
-
-O cześć!
-Wydaje mi się, że ci się przyda.
-
-O super, jesteś... Wejdź.
-
-Jak się dowiedziałaś?
-Zobaczyłam cię na balkonie.
-
-Jak to? Śledzisz mnie. A jakbym był goły?
-
Nie, nie. Usłyszałam cię i zauważyłam, że
nie masz światła.
-
-Jestem dyskretna.
-Żartowałem. Nie przejmuj się.
-
-To niesamowite. Zawsze spotykamy się w ciemnościach.
-Tak, to prawda.
-
-Wiesz, czemu tak mówię.
-Tak, jasne. Jak w szpitalu.
-
Poświeć tutaj, proszę.
-
-Śpiewasz?
-Bardzo źle.
-
-Czekaj, już, już.
-Mam zapalić świece?
-
Nie, poradzę sobie.
-
-Mogę spróbować?
-Nie wymądrzaj się.
-
-Nie o to chodzi, ale zawsze mieszkałam sama.
-
-Zawsze mieszkałaś sama? No to chodź.
-
Magia. Jak ci się udało?
-
-Mówisz po francusku?
-Nie, potrafię tylko powiedzieć voila i le petit cachon...
-
Mała świnka.
-
Ty jesteś małą świnką.
-
-Nazywasz mnie świnią?
-Nie, przepraszam.
-
-Jesteś tak ubrana i...
-Wyglądam jak Piggy z Mapetów?
-
-Pasują mi zęby, wyglądam jak świnia...
-Nie, wybacz mi...
-
Jeśli chodzi o ten francuski...
Mam francuskie korzenie.
-
-Juan Cousteau.
-Jean Cousteau, ten od rekina?
-
-Kojarzysz? To moja daleka rodzina.
-
Francuski to piękny język.
Ludzie mówią niedbale.
-
Takie słowa jak: qui, merci,
comment ça va, je t'aime.
-
-Wiesz co oznacza je t'aime?
-Kocham cię.
-
-Tak. Ładnie brzmi. Je t'aime.
-
-Ok, uciekam... masz już światło.
-Jadłaś?
-
-Mała świnka nie jadła.
-Jesteś sama?
-
-Tak sama i głodna.
-Ja też jestem sam. Zjemy coś razem?
-
-Talent rodzinny. Moja babcia i mama były fryzjerkami, a ja...
-Tak samo.
-
Jestem stylistką z aspiracjami.
-
Biorę udział w konkursie. Można wyjechać za
granicę. Wyrabiam paszport.
-
Fajnie. Masz życie ułożone.
Miłość, praca, przyszłość.
-
-Zobaczymy. U ciebie jest podobnie.
-Nie, u mnie wszystko nie tak...
-
Mówię o twojej dziewczynie.
-
-Nie rozumiem.
-Ta blondynka.
-
-Była tu z tobą na balkonie.
-Jaka blondynka?
-
-Byliście razem na balkonie.
-
-A, Julieta.
-Nie wiem jak ma na imię.
-
Spoko, nie przejmuj się. Jest wiele takich
mężczyzn, którzy się rozstają i spotykają się z młodszymi dziewczynami.
-
Nie wiesz nawet jak podniosłaś mnie na duchu.
Ta dziewczyna to moja córka.
-
Mam 5 dzieci, ona jest najstarsza.
Ma niecałe 21 lat.
-
Ojejku, przepraszam. Powiedziałeś, że ją kochasz....
-
Wszystkim swoim dzieciom to mówię.
Tak chyba mówią wszyscy rodzice.
-
-To urocze.
-Tak, to prawda.
-
Nie przejmuj się, zdarza się, że nazywają mnie zboczeńcem...
-
Głupio mi.
-
Chodzi o to, że wiele rzeczy bym chciała,
a nie zawsze udaje mi się osiągnąć to czego chcę.
-
Tak to już jest.
Ciężko osiągnąć wszystko co by się chciało.
-
-A jak ci idzie z Felixem?
-Dobrze.
-
Nie jestem zbyt pewna.
On jest żonaty, mówi, że się rozwiedzie.
-
Nie wiem czy się w coś nie wplączę...
Rozwiedzie się?
-
Mówiłem, że związki, on jest żonaty...
Mnie pytasz? Skąd mam wiedzieć?
-
Kochanie?
-
-Jesteś jego najlepszym przyjacielem.
-Tak, ale takie rzeczy...
-Rozwiedzie się?
-
Nie wiem, nie wiem.
-
Rozwiedzie się?
-
Nie wiem.
-
-Aurora!
-Felix!
-
-Co tam robisz?
-Co ty tu robisz?
-
-Jak to co robię?
Wprowadzam się do ciebie.