Wydarzenia i/lub osoby z tego programu są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo z rzeczywistością to zwykły zbieg okoliczności. Problemem nie jestem ja. Tu chodzi o nas dwoje. Myślisz, że nie zdaję sobie sprawy z tego, że mnie nie słuchasz? Jestem nieszczęśliwa, Juan. Już od jakiegoś czasu jestem nieszczęśliwa. Potrzebuję trochę przystopować. Musimy dać sobie przerwę. Mów jasno. Chcesz separacji? Nie, nie, nie chodzi o separację. Chodzi o przerwę, żeby pomyśleć. Ja nie chcę żadnej przerwy. Polaca, moje życie to ciągłe przerwy. Ok, ale w moim przypadku tak nie jest i chcę przerwy. I ja jestem przerwą w twoim życiu? Nie, nie zgadzam się. Nie w taki sposób. To miejsce jest moje, tutaj są moje dzieci. Nigdzie nie pójdę. Jak już coś to pójdziesz ty. Dlaczego to ja mam iść? Nie wiem, poradzisz sobie. Nie jesteś pierwszym ani ostatnim mężczyzną, który będzie szukał mieszkania. Ale ja nie chcę. To wszystko jest dla mnie zbyt dramatyczne. W każdym razie. Z dziećmi, bardzo cię o to proszę... porozmawiam ja. Z dziećmi to ja porozmawiam! Muszą wiedzieć kim jest ich matka. Muszą ją poznać i wiedzieć, że również jest kobietą. Aurora! Aurora, Aurora, Aurora! Co się stało? Jak to co? Leci jej wszystko z głowy. Leci mi z głowy ozdoba. Jest źle założona. Nie, nie jest źle założona. To przez to, że się cały czas dotykasz. Halo, stop. Myślisz, że to wszystko jej wina? Nie powiedziałam tego. Powiedziałaś! Słyszałem! Nie krzycz na mnie! Tak, będę krzyczał, bo gwiazdą jest China! Wiem przecież, że to ona jest gwiazdą. Przestańcie!. Możesz to naprawić? Chodźmy do garderoby! Mam dość! Nie wierzę! Co jest? Trzymaj, jest problem. Ja się zajmę resztą. Nie strasz. Pilnie potrzebujemy lekarza! -Na razie stary. -Jak to na razie? Nie możesz tak krzyczeć. Nie rób mi obciachu. Znajdź lekarza, ja będę tutaj. Tylko nie krzycz. Doktorze! Doktorze! Najpierw proszę się zarejestrować. Posłuchaj, nie mów, że umieram. Nie panikuj, bo stąd idę. Pójdę stąd! -Idź mnie zarejestruj. -Jaki miałeś nr dowodu? 20mln... 21 mln, idź. Proszę Pani to pilne. Co tu masz? Blockbuster? Tutaj. Jak się czuje? Przecież przed chwilą przyjechałam. Nie widzisz? Przepraszam. Szpitale mnie stresują... Cicho Sharon! Uspokój się! Słuchaj, chyba tak nie wejdziesz. Popraw włosy. Przeklęte drzwi! Ale zamieszanie z tym nagraniem teledysku. -Fryzjerka sobie poszła. -Tak, wiem. A wiesz? No to super! Czy kiedykolwiek będzie tak, że ta firma nie będzie tracić kasy? Zawsze coś wyskoczy, a ty zawsze się stresujesz jak robimy teledysk, Miguel. Przestań z tym dramatyzmem. No jasne. Przecież to poważna sprawa! Piosenkarka nie chce nagrywać, wróciła do hotelu. Co robimy? -Zadzwońcie do innej? -Jak to do innej? Przecież to jest klip Chiny! Do innej fryzjerki Miguel! Chłopaki proszę was, do roboty! Firmy tak działają. Jeden wychodzi, drugi przychodzi. Nie zawiesimy działalności firmy, bo zwiała fryzjerka. Trzeba używać mózgów. -Dzień dobry. -Dzień dobry. Ok, do dzieła. -China jest już w hotelu. -Wróci. Tak, tak, spokojnie. Będziemy tu. -Musiałem. -Co? -Dzwoniłem do twojej rodziny. Dlaczego? Skoro mówiłem, żebyś do nich nie dzwonił. Przecież to jest twoja rodzina! Ja jestem przyjacielem, ale rodzina to rodzina. Może będzie trzeba podjąć trudną decyzję... Nie. Jesteśmy w szpitalu, na pewno się przestraszą, a ja za parę minut wychodzę. Nie przestraszą się, bo nie powiedziałem im, że to poważne. -Co im powiedziałeś? -Że spadłeś ze sceny i nie mogliśmy cię reanimować więc zadzwoniliśmy po karetkę i teraz jesteśmy na izbie przyjęć. Nic więcej. Ciebie to cieszy, co nie? -Jak to? -Chodzisz w te i we wte. -Nie masz co robić? -Obrażasz mnie. Mam inne rozrywki. Postaw się w mojej sytuacji. -Mam to wszystko wypełnić? -Tak, to wszystko. -Czy oni mnie stąd szybko wypuszczą? -Ja się tym zajmę. -Co robisz? -Idziemy. Nie, nie. Nie ruszam się stąd. Jest mi wstyd. -Nie rób z nas pośmiewiska. -Nie, proszę cię, nie zabieraj mnie stąd. Powiedziała w lewo, w prawo... Nie, powiedziała najpierw w lewo, a potem w prawo. Nie, nie. Po lewej, drugą ręką po lewej... I później na prawo. Na pewno. Chyba ogłuchłam. Nie rozumiem. W lewo. Mamo! Co się stało? To były moje wymysły! Sensacje! Mam głaz w cewce moczowej, curuś. Wiesz co to znaczy? Od 3 miesięcy proszę cię, żebyś zabrała mnie do lekarza. Przecież mogłaś sama iść. Jestem twoją córką. 3 miesiące temu to było ziarenko, teraz to co innego, to skomplikowane. Teraz to kamień... Za dużo sugestii sprawia, że masz rzeczy, których nie miałaś. Przestań. Przestań? Teraz mnie potną przez ciebie! -Proszę się położyć Rosita. -Nie mam zamiaru! Chcę umrzeć na stojąco! -Połóż się na bok, mamo. -Nie, boli mnie. No to wstań! Boli mnie kiedy się odwracam, kiedy się ruszam. Nie możesz się tak zachowywać. Przestań! Chcesz poczuć się lepiej? Więc się zachowuj. -Jak leci? -Źle! Nie mogę już doktorze. Proszę wyjąć ze mnie tę truciznę! Proszę jej coś dać. To boli, dlatego podajemy specjalne środki, żeby panią uspokoić. -Czy to poważne? -Będziecie ciąć? Nie! Tylko nie operacja. Mój kuferek! Seba, ile jeszcze wiadomości masz mi zamiar wysłać? Serio. Jak mówię nie dzwoń, tzn. nie dzwoń. Będę dzwonił tysiąc, 2 tysiące razy, jeśli trzeba. Kocham cię, rozumiesz? Nic od ciebie nie chcę. Nie chcę, żebyś cierpiał. Nie cierpię. Było dobrze i myślałem... To jest twój problem. Za dużo myślisz. Czy ja kiedykolwiek powiedziałam ci, że szaleje za tobą? Nie, ale mówiłaś, że bardzo ci się podobam. No właśnie. To wielka różnica. To nie wystarczy. Naprawdę. Nie chcę cię krzywdzić. Wydaje mi się, że zależy ci tak samo jak mnie, ale jesteś uparta. Uparta? Nie rób mi psychoanalizy. Nie czuję do ciebie nic głębokiego. Chcę, żebyś to zrozumiał. Nie chcę cię krzywdzić. Jesteś super chłopakiem, dziewczyny za tobą szaleją. Ale mnie to nie interesuje. Chcę, żebyś ty za mną szalała. -Czemu jesteś taka uparta? -A ty? Czemu nie możesz tego zrozumieć? -Wciskasz nos w nieswoje sprawy... Nie, chcę stąd iść. -Czekaj chwilę. Nie. Kto mu powiedział? Wiesz co cię stresuje? Że jesteś zwykłym pracownikiem miejskim. Nie mogę w to uwierzyć. Tyle ile w ciebie zainwestowaliśmy. Najlepsi nauczyciele... Popatrz na siebie. -Jestem dyrygentem. -Jesteś muzykiem ratuszowym! -Zrujnowany talent. -Jestem zadowolony z tego kim jestem, tato. -Co tu robisz? -Jak to co? Zemdlałem podczas koncertu. Tak, przecież wiem. Spadłeś jak fortepian. Wiem od twojego przyjaciela. Pytam co tutaj robisz. -W poczekalni jak wszyscy. -Bo jestem jak wszyscy. Nie, nie prawda. Jesteś Juan Cousteau. Mówiłem mu... Nic nie musisz robić. Dziękuję, że przyjechałeś... -Witam. -Co słychać? Przedstawiam ci doktora Molina Montes. Przyszły zięć dyrektora obiektu. Nie wierzyłem jak Rogelio powiedział gdzie jesteś. Dyrektor jest moim bliskim przyjacielem. Proszę zajmij się moim synem. Nie martw się. Za 3 minuty się nim zajmiemy. -Kręci mu się w głowie. -Nie prawda. Mówiłem, że nie. Zemdlałem podczas koncertu. -Mówiłem. -Przecież nie kręci mi się w głowie! Idę pogadać z twoim teściem. Proszę zajmij się nim. A ty masz się słuchać. Masz się słuchać! Tato dwie sprawy: ciszej i ściągnij kapelusz, proszę. -Nigdy go nie ściągam, bo wyglądam w nim świetnie. -Tak, to prawda! Bardzo cię przepraszam. Mój tata jak zwykle przesadza. Twój tata jest cudowną osobą. Wszyscy tu go kochamy. Ja nie chcę przeszkadzać. Poczekam w kolejce. -Dlaczego nam to robisz? -Siedź cicho! Tu jest recepcja, a my idziemy na tomograf. -Czekaj, gdzie idziemy? -Na tomograf. To szybkie badanie. 24h i jesteś w domu. Nie, ja na tomograf nie idę. Chcesz mnie operować... Zabierz te ręce. Nie idę i zabierz ręce! Wiem jak to funkcjonuje. Chcesz mnie operować. To są właśnie te symptomy. Wszystko będzie dobrze. Cousteau. Zaufaj mi. Ja jestem spokojny, ale wiem czym to się skończy. 15 minut i nie ręczę za siebie. Dziękuję bardzo. Cieszysz się, że znalazłaś kuferek? Tak, mamo. To moja praca. Super to jest. Jaki zrobiliśmy postęp w nauce... Chodzi mi o te tabletki. Przynajmniej nie będziesz operowana. A w sumie czemu nie, jeśli daliby mi ze dwa takie pojemniczki. Super. Nie masz pojęcia jak to jest! Powiedz tej dziewczynie, że nie mam nic przeciwko, żeby mnie cięli. Mamo, jesteś pijana. Jestem szczęśliwa, córeczko. Jestem zadowolona z życia. Jeszcze niedawno chciałam umierać. A popatrz na mnie teraz! Nie. Mówili, że to minie. Zobacz co z nią zrobili. Zabierz ją. -Zabierz ją Sharon. -Dokąd? Idziemy Rosita. Nie mogę zrozumieć, że wciąż uważa, że ją zdradziłem! To nie tak. Twoja mama jest miłością mojego życia. I na zawsze nią pozostanie. Ale mi nie wierzy. -Ty mi wierzysz? -Oczywiście. I ty zawsze będziesz miłością jej życia. Ale wy nie możecie żyć razem. Kłócicie się odkąd pamiętam. Ale to nie z mojej winy, tylko z jej. Ona jest uparta. Uwzięła się na mnie. Ty też jesteś dziwakiem. I ciężko ci zaufać. -Jesteś niesprawiedliwa. -Wiesz, że to prawda, tato. Lepiej o tym nie gadajmy. -Zmieńmy temat. -Jak chcesz. Lekarz mówi, że kamień sam zejdzie. -Nie muszą jej operowa. -To bardzo dobrze. Biedactwo. -A ty jak się masz? -Dobrze. Dobrze... -Gdzie się zatrzymałeś? -W mieszkaniu Artura. Zostawił je na jakiś czas... Na razie tam jestem, później się zobaczy. Ale...? Ale co? Przestań tato, znam cię. Co się dzieje? Jeśli powiem ci co się dzieje będziesz zła, a to nie jest dobra chwila. Teraz najważniejsza jest mama. Poza tym nie chodzi o kasę... Ile? 300 czy 500... Nie ważne, teraz to nie ma znaczenia. Najważniejsze jest zdrowie mamy. Zawsze wplątuję się w kłopoty. Dlaczego tak mówisz? Kocham cię tato. Zadzwoń i wpadnij. Przykro mi... Seba! Jak się cieszę, że przyszłaś! Czuję się jak debil. Nic się nie zmieniło z twoją siostrą. Znowu to samo... Właśnie o to chodzi. Znowu to samo. Przykra sprawa. No ale dziękuję, że przyszłaś. Co prawda nie musiałaś uciekać z lekcji. Nic się nie stało. Wchodzę i wychodzę kiedy chcę. Szkoda, że twoja siostra nie jest choć odrobinę tak wrażliwa jak ty. Jesteś pewna, że jesteście rodzeństwem? Nie no jesteśmy. Ma takie zimne serce. -Julia jest cudowna. -Tak, cudowna. Trochę uparta, to prawda. -Ale jest dobra. -Mega uparta. Powiedziałem jej dziś jesteś uparta, wyluzuj trochę. Jest jak kamień... Myślisz, że to już koniec? Powiedziała, żebym już więcej nie dzwonił. -To dosyć ostro. -Tak, była ostra, zimna. -To mocne. -Niestety... No taka widocznie jest. Tak, widocznie tak. A ty ją kochasz? Teraz to ja jej nienawidzę. -Nienawidzisz jej? -Tak, tak się czuję. Tak, rozumiem. Nie wiesz czy ją kochasz. Może wcale jej nie kochasz. Nie wiem... Wydaje mi się, że teraz powinieneś skupić się na sobie. spojrzeć przed siebie... albo na bok. Nie martw się. Przejdzie ci. To nie jest łatwe. Zrozum. -Nie no, jasne. -Gdy ktoś traktuje cię jak psa. Tak, to straszne. Tak, straszne. Dobra, idź już. Nie chcę, żebyś miała przeze mnie problemy. Nie, ale i tak już pójdę. Gdybyś czegoś potrzebował... zadzwoń, ok? Jesteś wspaniała! Co? Za mocno cię ścisnąłem? -Nie, dlaczego? -Bo jesteś czerwona tutaj. Nie, nie. Przecież biegłam... Coś ci chciałam powiedzieć... Aha, tak, że cieszę się, że możemy pogadać... że gadamy jak przyjaciele. Kiedy któryś potrzebuje drugiego... -Jesteśmy przyjaciółmi. Tak, jesteśmy przyjaciółmi. Ok, uciekaj, serio. -Cześć! -Pa słońce! -Cześć! -Cześć kochanie, co tam? Zostawiłam ci milion wiadomości. Nie odpisałeś mi. Wysłuchałeś ich w ogóle? Tak, dostałem wszystko. Ale co się stało? -Przepraszam za to co zrobiłam. -Już po wszystkim. Ale co się stało? Olałaś pracę, oszalałaś? Wiem, wiem. Głupio wyszło. Zadzwonili do mnie ze szpitala w sprawie mojej mamy. Jestem w wojewódzkim. -W szpitalu wojewódzkim? -Tak. Znaleźli mamie kamień w cewce moczowej. Już tam jadę. Nie, kochanie. Nie musisz przyjeżdżać. Przyjadę. Poza tym kolega też tam jest. Tutaj? Co za zbieg okoliczności. Będziesz tam jeszcze? Taaaa, jeszcze tu pobędę. No to zobaczymy się? Ale najpierw powiedz mi... Wybaczysz mi? Będziesz musiała się postarać, żebym ci wybaczył kochanie. Cokolwiek zechcesz. -Wybaczasz? -Jasne kochanie. Wszystko ci wybaczę. Ok, czekam na telefon. Do zobaczenia! Nie! Robisz rzeczy, których nie powinieneś! Zadzwoniłeś do mojego taty. Komplikujesz mi życie. Spokojnie, przecież chcę ci pomóc. Proszę cię. Lepiej przynieś mi coś do jedzenia. Słuchaj, jeśli mieszam to się usunę. Nie rób z siebie ofiary. Przynieś mi lepiej coś do jedzenia. -Przyniosę ci coś pysznego! -Wszystko, bylebyś ty nie gotował. -Umierasz? -Lulita, co ty mówisz? -Witajcie moje skarby! Zaraz wam wszystko wyjaśnię. -Cześć. -Cześć tato. A ty się nie przywitasz? Jesteś na intensywnej terapii? Już wyjaśniam. Tata zemdlał i muszą go zbadać. Wiecie po co? Po to, żeby był silniejszy! A teraz potrzebuję was wszystkich! -Hej, ostrożnie! -Ale powoli! Chcę, żebyście wiedzieli, że ta załoga ma się dobrze! Tato... Już wiemy. Rozmawialiśmy z mamą. No właśnie. O tym mieliśmy pogadać. Są takie momenty, kiedy rodziny są razem jak my, a czasem na chwilę.... Tato, spokojnie... Panuję nad sobą. Chcę powiedzieć, że czasem możemy się na chwile rozdzielić, ale to nie oznacza, że nie jesteśmy rodziną. Chcę, żebyście o tym wiedzieli. Fakt, że nie będę spał kilka nocy w domu... Ja jestem z wami. Tato, mam 20 lat. Nie jestem głupia. A co to ma za znaczenie? -Tylko mówię. -Ale co to ma za znaczenie? A ja mam 13 i też widzę, że nie jest dobrze. Jesteś w szpitalu. Hej, wcale nie pomagasz tacie... Słuchajcie! Chodzi o to, że tata cierpi z powodu tego, że mama chce powrotu do przeszłości... chce nadrobić stracony czas, tata już jej nie pociąga... dzieją się różne rzeczy. Tak więc musimy pilnować słów... Czekaj Daniela. Kto ci to powiedział? Co ci powiedziała mama? Nie śmiej się Mora. Kiedy powiedziała, że już jej nie pociągam? To moje subiektywne odczucie. Czy możesz zabrać Luli do dziadka. Jest w cukierni. Chcę z tobą porozmawiać. Co się dzieje? Zerwała z Sebą. Ok, w te sprawy się nie chcę wtrącać. -Seba jest głupkiem... -Dobra już dosyć. Nie wtrącajcie się w moje życie. -Zadzwoń do cioci Denis. -Ciocia Denis nazywa mnie brudasem... -Kiedy...? -Dużo zdrowia, tato. Kocham cię bardzo! Kocham cię! Dziękuję ślicznie. Jeszcze jedno badanie i stąd spadam. Ciągną mnie po całym szpitalu, a ja się mam świetnie. Problem jest tutaj, jestem zestresowany... Polaca mi powiedziała: przerwa. I co? Co to znaczy? Chce separacji. Czekaj, czekaj. Co dokładnie ci powiedziała? Powiedziała.... chcę przerwy. Ale nie widziałeś jej miny. -Nie widziałeś jej oczu. -Przestań chrzanić. -Ona sama nie wie czego chce. -Ale ja wiem czego chcę. Nie chcę żyć bez dzieci. Bez nich nie jestem sobą. Będę miał depresję. Przestań. Wszystko będzie dobrze. Najważniejsze jest to czy ci się podoba mieszkanie. No właśnie. Miałem ci powiedzieć, że mnie na nie nie stać. Zostanę tam 2-3 miesiące. Jest dla mnie za drogie, za duże. -Dziękuję ci bardzo, ale... -Komu chcesz płacić? -Korzystaj z niego! -Nie mogę. Przechodzę ciężki moment. Wiesz kto mieszka w tym bloku? -Kto? -Moja dziewczyna. A, twoja kochanka. -Jak to kochanka? -Przecież mówiłeś, że to twoja kochanka. Nie Juan. To nie tak. Z nią się ożenię. Jak to się ożenisz? Mówiłeś, że żenisz się w maju czy czerwcu z Michelle. Ostatnio mówiłeś, że się żenisz. Ty nic nie czaisz Juan. Potrzebuję dokumentów, żeby się rozwieść z Michelle. Nie rozumiem. Chcesz się ożenić, żeby się rozwieść... Jak to... Kasa... Kasa, wydawnictwo, połowa jest moja... Nie, serio? Robisz to tylko dla pieniędzy? -To są moje pieniądze. -Michelle tyle dla ciebie zrobiła. Nie, nie, nie, czekaj. Ja kocham Michelle. Kochałem ją, uwielbiałem, ale się skończyło. Chcę się rozwieść, ale z głową. Nie chcę wszystkie stracić. Ty chciałbyś wszystko stracić? Ja już wszystko straciłem. Źle się czuję. Chodźmy do pokoju. -Kiedy tata stąd wyjdzie? -Niedługo, nie martw się. -Szybko wyzdrowieje. -To dlaczego tu jest? Jest w trudnej sytuacji. Tak, a my za to mamy się świetnie. -Możesz się zamknąć. -Spokojnie, spokojnie. Stop, dosyć. Proszę was, uspokójcie się. Możecie na mnie liczyć. Dziadek to jak drugi ojciec. -Jestem z wami. -Dzięki dziadziusiu! Dzięki - super, dziadziusiu - nigdy nie wypowiadaj tego słowa. -Lautaro chce się poczuć młodo. -Tak, mam młodą duszę, nie jak pewna młoda dama, która zachowuje się jak stara baba. Nie, nie zostań z rodzeńśtwem. Ja teraz pójdę do waszego taty i zaraz wracam. Zamawiajcie co chcecie. Płaci Lautaro. Dzięki dziadziuś, tzn. Lautaro, Lautaro... -Co się dzieje? -Czasami nie wiem co to jest? -Tzn. co? -No my. Czym jesteśmy? Musimy wszystko nazywać, etykietować? Nie o to tu chodzi. A o co? -Żeby się tym cieszyć. Kochanie, odpręż się. -Tak, z tym, nie czuję się z tobą niczego pewna. Mówisz, że jesteś, a tak na prawdę cię nie ma. Nie ma mnie? Może jestem duchem? Oszalałem na twoim punkcie. Jestem tu całym sobą! Nie no chodzi o co innego. Nie jesteśmy jak inne pary, nie spędzamy ze sobą dni... Ile razy obudziliśmy się razem? 1, 2 razy? Widzę cię tylko chwilami. Jakbyś był pożyczony. Chcę cię dla siebie. Nie, czekaj. Po pierwsze, jestem twój! Po drugie, co chcesz robić jak inne pary? -Jeździć metrem, chodzić na zakupy? -Przecież wiesz co mam na myśli. Wiem kochanie, wytrzymaj jeszcze trochę. Jeszcze tylko miesiąc. Półtora miesiąca i będziemy wolni. Musisz mi zaufać. Wszystko idzie po naszej myśli. -Ostatnio Michelle powiedziała mi, że zaczyna to akceptować. -Ja nie chcę na ciebie naciskać, szczególnie w sytuacji, gdy mamy do czynienia z osobą z problemami emocjonalnymi. Ale ja nie chcę być tą drugą. -Dla mnie tą drugą jest ona. -Bo tak na prawdę jest. Słuchaj, nie mów, że na mnie naciskasz, możesz mi mówić co chcesz. Kochanie miesiąc, tylko miesiąc. Wytrzymasz? Kocham cię. -Halo. -Cześć. Jak się czuje Juan? Wszystko w porządku. Co za ulga. W takim razie idę na siłownię. -Bardzo dobrze. -Aha, jeszcze jedno. Będę musiała jechać do Rio. Carlos się uparł, że muszę tam być podczas podpisywania umowy, że notariusz nie wystarczy... Nie! To nie było do ciebie. W każdym razie muszę jechać. -Kiedy? -Jeśli znajdę bilet to dziś wieczorem. -Żartujesz. -Też mi się nie chce. Ale to tylko 2-3 dni. -Załatwię wszystko i wrócę. Ok? -Ok w porządku, na razie. -To była ona i musisz iść. -Nie. Najpierw buziaki. Chodź ze mną do szpitala. Kto za tym stoi, Rogelio?. Mamy próby od 5 miesięcy. Potrzebuję tych pieniędzy. Robicie to specjalnie. Z kim chcesz rozmawiać? To przecież tylko stres... Nie, nie. Proszę cię, zajmij się tym. Pa, Na razie. Nie, nie, czekaj. O co chodzi? Nie zaczynaj. O co chodzi? Zdziwiłem cię. Myślałeś, że nie przyjdę. Od 5 miesięcy przygotowuję się do tej trasy, a oni mnie wyrzucili. Proszę, nie teraz. -Nie, musimy porozmawiać. -O czym chcesz rozmawiać? -To co się stało, mogło być poważne. Mogło, ale nie jest, dzięki Bogu. No właśnie. To przestroga, a my możemy pogadać. -Ok, to nieuniknione. -Tak. Jesteś moim synem, ja twoim ojcem. Musimy pogadać. -Ja wybrałem inne życie, którego ty nie akceptujesz. -Nie, czekaj. To nie prawda. -Nie kłóćmy się! -Oddaliłeś się ode mnie. -Nie prawda. -Tak więc, będziemy musieli porozmawiać. Ja byłem szczery ze wszystkimi i z samym sobą. A teraz... Jaka jest twoja prawda? -No jaka? -Czekaj. Kiedy ty zdecydowałeś powiedzieć wszystkim swoją prawdę... -Tak... -Mnie się to nie spodobało. Wiesz o tym dobrze. Ale wsparłem cię. To co mi się nie spodobało to fakt, że powiedziałeś to wtedy, kiedy zmarła mama. -Nie, przestań! Mamy w to nie mieszkaj. -Nie mieszam! -Nie! Powiedz mi jaka jest twoja prawda! -Tato, rozstałem się, rozwodzę się... -Nie! -Nie jadę w trasę koncertową, mieszkam w pożyczonym mieszkaniu, wszystko źle. Nie! To są skutki źle przeżytego życia. Tak. Zawsze się bałeś. Nie, ja się już nie boję. -Obrażasz mnie, tato. Nie kłóćmy się. -Wcale cię nie obrażam. -Posłuchaj mnie... -Nie kłóćmy się, proszę. Nie oddalaj mnie od siebie. Wiem, że nie jestem ojcem, którego byś chciał mieć. Ale ja cię kocham, jak nikogo na świecie i zawsze będę z tobą. Zawsze. Ok. -Starczy tato. -Idę po dzieciaki. -Głuptasie. -Przystojniak z ciebie. -I to jaki! Co się stało? Halo, siostro? Jest tu kto? Przepraszam, wybacz. -Nic się nie stało. Nie zauważyłam cię. -Jesteś pielęgniarką? -Nie. A ty jesteś pacjentem? -No to chyba oczywiste... Nie widziałaś pielęgniarki? -Nie ma prądu. Trzeba to zgłosić. Tu są pacjenci. -Mogę ci jakoś pomóc? Odwadniam się. Potrzebuję wody. Masz kroplówkę, więc się nie odwodnisz. -Chcę się napić wody. Widziałaś pielęgniarkę? -Nie martw się. Poszukam jej. -Trzeba to zgłosić. -Ok, idę po wodę albo pielęgniarkę, później to zgłosimy. Pielęgniarki nie znalazłam. Wszyscy są zajęci, bo wybuchła puszka z instalacją. -Lepiej? -Tak, dziękuję ci bardzo. -Dlaczego tu jesteś? -Bo chce mi się pić. -Z powodu stresu. Miałem atak... -Za dużo pracy... Dużo życia... Mam 5 dzieci. Wygląda na to, że się rozwodzę i... to jest dla mnie nowa sytuacja. Trochę ciężka, niepokojąca. Przytrafiło mi się coś, czego się w życiu nie spodzeiwałem. Masz rodzinę i nagle myślisz sobie co się dzieje? Przepraszam cię. Nie znam cię... Nic nie szkodzi. Widocznie masz potrzebę porozmawiać. Tak, być może mam taką potrzebę. A ty na co jesteś chora? Na moją mamę. Moja mama jest w pokoju 208, ma kamień w cewce moczowej. -Duża? -3 mm -Nie, chodziło mi o twoją mamę. Jest duża? -Nie, jest normalna. -Co jest? -Masz smutne oczka. Serio? Wyglądają na smutne? Interesujące co mówisz. Ten strój, ta sytuacja. Jestem smutny. Kiedy mnie tu wieźli zastanawiałem się nad swoim życiem, co się dzieje? Przed tym jak zemdlałem zaczęło mi skakać oko. Rozśmieszasz mnie, przepraszam. -Zrób tak. -Znaczy się jak? -Tak. Masz niesamowite uzębienie. -Nigdy nikt mi tak nie powiedział. Czuję się jak koń. -Nie, nie o to mi chodziło. Nie chciałem cię urazić. -Jesteś weterynarzem? -Nie, jestem dyrygentem. Ale od zawsze, od dziecka, mam taki problem, że zawsze patrzę w zęby, muszę je zobaczyć. Nie ważne czy to mężczyzna czy kobieta. A ty masz wyjątkowy uśmiech. Bardzo pasują ci zęby. Serio mówię. Na prawdę pasują... nie wiem. Juan! -Co tu robisz Polaca? -Raczej co ty tu robisz? -Nie ma prądu... -Idziemy do pokoju. Nie możesz być na korytarzu. Wyłączyli prąd, a chciałem się napić wody i... jak masz na imię? - i Aurora... -Cześć Aurora, ok, idziemy. Nie musiałaś przyjeżdżać Polaca. Dzięki za wodę. -Wszystko w porządku Polaca. -Wiem, zawsze taki byłeś, dlatego takie rzeczy ci się przytrafiają. -Chcesz mi przez to powiedzieć, że sam jestem sobie winien? -A co może ja jestem winna? Ok, nie przesadzajmy. Wiesz czemu jestem zestresowany? Może ja ci wyjaśnię. Bo za dużo myślisz, źle myślisz. Posłuchaj mnie. Zadbaj o siebie. Otrzymujesz sygnały od całego swojego ciała. A ty o co dbasz? Jak tam w domu? Sobą się zajmuję. -Teraz zajmuję się sobą. -To dobrze. Zawsze wszystko było ważniejsze niż ja i od jakiegoś czasu nie jestem szczęśliwa. Tzn., że tylko ty zajmowałaś się dziećmi, a ja nic nie zrobiłem? Mamy ci teraz dziękować? -Nie ironizuj! -Ty tak mówisz. Poświęciłam się, zrobiłam wszystko dla rodziny... Tak, najpierw poświęciłam się dla ciebie, potem dla moich dzieci. To też moje dzieci. -No tak, wiadomo. -Ale to jak to mówisz. Mówisz moje dzieci. A to też moje dzieci. -Wyrażaj się poprawnie. -No właśnie. Tu jest problem. Ty mnie nie rozumiesz. Potrzebuję czasu, potrzebuję odzyskać to co utraciłam. -Jako dziecko byłam gwiazdą. -Wiem. -A wydaje się, że już nie pamiętasz. Byłam gwiazdą. Kiedy wychodziłam na ulicę ludzie mówili "to ty jesteś dziewczynką Dulce de Leche". Polaca, minęło 25-30 lat. Ja nie zrujnowałem ci kariery. Pomogłem ci w czym mogłem, a potem stało się to co się stało. Nie pamiętasz, że w wieku 20 lat zaszłam w ciążę, później jak miałam 23, później 25. Przecież zawsze byłem z tobą. Byliśmy młodzi, i co z tego? Przecież to nie koniec świata. Nie, ja wtedy wybrałam taką drogę i ciebie też wtedy wybrałam. -Proszę, nie całuj mnie. -Potrzebuję czasu, nie wiem co mam dalej robić. Proszę cię, żebyś dał mi czas, żebym mogła odnaleźć siebie. Nie chcę cię stracić. Pozwól mi tylko robić to co powinnam. Ta dziewczynka Dulce de Leche musi dorosnąć. Ja się na to zgadzam, szukaj czego chcesz. Nie jestem głupi. Zdaję sobie sprawę, że trochę nam się nie układało. Przecież o tym wiem, ale taka nagła przerwa... Rób co chcesz, szukaj, zadzwoń może tak się odnajdziesz. Ale jak będziesz mnie szukać to ostrożnie... Ostrożnie? Grozisz mi? -A ty mnie zostawiasz? -Proszę cię o czas. -Zostawiasz mnie na jakiś czas... Jesteś nieugięty. Jestem smutny i nawet moje oczy to mówią. Ja też jestem smutna, ale trzymam fason. Ok, potrzebujesz mnie jeszcze? -Więc idę. Na razie. - Pa, Polaca. -Zajmę się dziećmi. Jesteś wypisany, możecie iść kiedy zechcecie, możecie też zostać... W porządku. Jest już wypisany, więc wszystko jest ok. -Tak. -Doktor Molina Montes. A jak na imię? -Nacho. -Miło mi. Julieta, Chuli... Za tydzień na kontrolę. Stres może się jeszcze dać we znaki. Przemęczenie... Tak, przyjdziemy razem. Albo mogą być inne objawy. Ale o co chodzi. Jestem osobą, w której sporo się gromadzi... Tak, jest ciężki, jest trudny, ma problemy z wyrażaniem siebie. -Ja jestem łatwiejsza. -A tak? -Juli. O czym ty mówisz? -No przecież jesteś ciężki... -Łatwa dziewczyna? Brzmi okropnie. -Jesteś przewrażliwiony. Coś jeszcze? Nie. Po prostu przyjdźcie za 7 dni. -Trzymaj się. -Dziękuję za wszystko. -Dzięki Nacho. Jakby się coś działo to zadzwonimy. -Tak, jasne. Jestem pod telefonem. -Nie podoba mi się co robisz. -Tzn? -Dziewczyny nie mówią, że są łatwe. -Ale że co? -To był niesmaczny żart. -To nie był żart. -Czy to źle, że powiedziałam, że jesteś trudną osobą? -Nie, źle, że przyniosłaś mi taką koszulę. Widzisz, mówię, że jesteś trudny. Powiedziałeś, żebym ci przywiozła ubrania. -Wszystkim się zajmuję... Mam pójść po dziadka? -Dlaczego tak mnie traktujesz? -Wrócił? -Tak, pewnie jak zawsze nawiązuje nowe przyjaźnie, a mnie się to nie podoba. -Dlaczego? -Nie lubię tego. Mam po niego iść? -Tak, idź. -Nie wiem po co się w ogóle o to pytam! -Ok, zaczekaj na mnie. -Jestem twoim tatą. -Idę po samochód. -Nie, ja prowadzę. -Nie możesz prowadzić. -Masz odpoczywać, tak powiedział Nacho. -Kto to jest Nacho? -Lekarz. Co za różnica? -Dlaczego tak o nim mówisz? -Mówiłam, że jesteś trudny. Wszędzie widzisz problem. Przykro mi, ale o pani dobrze nie mogę powiedzieć. Opieka jest dobra, ale proszę powiedzieć przełożonym, ja się wystraszyłem, wystraszyli się pacjenci. Mówię to z pełnym szacunkiem. Ostrożnie, nie psujcie niczego! -Podoba mi się. -Wow, patrz na to! -Podoba ci się Mora? -Tak. -Co się dzieje? Popatrzcie na ściany. Zostaw to, bo zepsujesz. Podoba mi się basenik. Nie basenik tylko basen. Basenik służy do prania... Ok, ostrożnie, idźcie spokojnie. Nie krzyczcie. Nie mogę już. Jakie cudo! Jak ty za to zapłacisz? Nie wiem jak zapłacę i dzieci... Widziałeś minę Mory? Zostanę tu 2-3 miesiące. Felix mi pożyczył. Nie, posłuchaj mnie. Na reszcie celujesz wysoko! Bo zawsze celowałeś nisko... -Proszę cię tato. Nie dołuj mnie. Już jestem zdołowany. -W porządku. Przecież jesteś silny. Jesteś Cousteau! Zawsze mówisz, że jest dobrze i zobacz jak to się skończyło. Nigdy mi nie przeszło przez myśl, że wychowamy konformistę. Widziałeś co mi się przytrafiło. Proszę cię, chce mi się płakać. -Nie pogarszaj sytuacji, tato. -Wiem, to ciężka sytuacja, ale nigdy nie jest za późno, żeby całkowicie zmienić swoje życie. To nie jest łatwe tato. A ty niby jesteś szczęśliwy? Jestem sobie wierny i to sprawia, że jestem szczęśliwy. -Ok, idę. -Dziękuję ci bardzo... Wczorajsza rozmowa dobrze zrobiła nam obydwu. -Nie chcę o tym mówić. -Buziaki. -Pozwiedzam budynek. -Wrócisz? -Nie wiem, za jakiś czas. -Dalia, trzeba zamówić środki do dermoabrazji. -Dobrze Sharito, zamówię dwa pudełka, bo jedno to za mało. -Wszystko ok? -Tak, czemu? -Masz taką minę... coś nie tak z przyjacielem? To nie jest mój przyjaciel. Skończ za mnie. Słuchaj Sharito. Narzeczony, kochanek, przejściowy romans... Na imię ma Felix. Muszę jeszcze trochę cierpliwie poczekać. Cierpliwość i ty kochana? Jakoś mi to nie pasuje. Cierpliwość to już dawno straciłyśmy. Co innego jest być naiwną... -Co chcesz przez to powiedzieć? -Że nigdy się nie rozwiedzie. Kiedy to zrozumiesz? -Ściemnia i wykorzystuje cię. -Coś wiesz na ten temat? -Wiem, że ta kobieta ma bardzo dużo pieniędzy, więc jej nie zostawi. -Przestań, nie bądź świnią! Przecież mówię prawdę. Spójrz na siebie Aurora. Popatrz jaka z ciebie kobieta. Jesteś piękna. On na ciebie nie zasługuje. Marnujesz najlepsze lata swojego życia. Dlaczego tracisz na niego czas? Przecież wiesz jak to się skończy. Przed telewizorem, z kotem, który będzie miał ludzkie imię. Cześć. Myślałem, że to tata. Cześć, mówiłem, że myślałem, że to tata. Cześć. Nie, to ja. No, dosyć snobistycznie. Dla mnie byłoby ciężko. Przeżywać rozstanie w tak bezosobowym miejscu. -Ale taka już jestem. Nie zwracaj uwagi. -Nie spokojnie. Przyszłaś mnie pocieszyć? Tata też tu był, z podobnym nastawieniem. -Porównujesz mnie do taty? -Nie, tylko mówię, że był w podobnym nastroju. Nie, nie jestem w podobnym nastroju. Wiesz jak to się nazywa? -Co? -To całe show. Nie, czekaj, znam cię. To ja przechodzę trudny okres, nie musisz udawać obrażonej. -Ja mam się źle, a ty to znosisz. -Niewdzięczność. -Niby czemu? -Przyszłam do ciebie. Wiem, że przechodzisz trudny okres. Zostawia cię kobieta, która nie dorasta ci do pięt. Tracisz dom, dzieci. To ciężkie. Cześć Juli, jak tam? W porządku. -Cześć, jak leci? -W porządku. -Jaki zapaszek... czym myjesz włosy? -Kupą. -Ostrożnie ze słowami. -Przyniosłam ci kupony. Super, dziękuję. I Daniela? -Mówiła, że za niedługo będzie. Coś jeszcze? -No, powiedz coś cioci. -Jak możesz tak mówić do Juliety? -Co jej powiedziałam? -No że śmierdzą jej włosy. -A słyszałeś jak mi odpowiedziała? Kupa. Wiesz dlaczego tak powiedziała? To jest to co ma w środku. Jest zła. -Nie podoba mi się jak ją traktujesz. -Nic złego nie zrobiłam. Tak po prostu palnęłam. Nie szukaj dziury w całym. -Źle się do niej odezwałaś. Stąd macie taką relację. -Ona się złości, bo chce. Bo ona tak chce. Nie lubimy się, nie ma problemu. Nie musimy się lubić, bo jesteśmy ciocią i bratanicą. -Nie mów tak. -Ale taka jest prawda i każdy o tym wie. Ok, rozumiem. Coś jeszcze? Nie, już idę. Dziękuję bardzo za twoją niewdzięczność i histerię tej dziewczyny. -Poza tym mam mnóstwo roboty. -Udało ci się znaleźć pracę? Tak, mam sporo na głowie... Pytam, znalazłaś coś czy nie? -Denis, jeśli będziesz czegoś potrzebowała... -Nie idź za mną! Tu gdzieś jest woda, nie? -I jak? Podoba wam się? Mówcie prawdę. -Jest super, bardzo mi się podoba! -W sam raz, żeby się rzucić w dół. -O czym ty mówisz, tato... Wszystko będzie dobrze. Ja nie wiem jak to będzie, jak to się robi, to wszystko jest dla nas nowe, ale wy jesteście moją drużyną, jesteście najstarsze. Potrzebuję ciebie, hej, mówię do ciebie. -Tak, słucham cię. Potrzebuję ciebie. Nie, nie będę płakał, ale chciałbym złożyć przysięgę. Nie, odbierz proszę. To na pewno twoja mama. Wracaj! -Już ci mówiłam, że pomogę ci we wszystkim w czym mogę. -Nie, nic nie mówiłaś. Więc teraz mówię. -Nic mi nie mówisz, widzę że coś jest nie tak. -Nic się nie dzieje. -Przecież cię znam. Powiedz mi. -Nic się nie dzieje. -Znam cię. Przykro ci z powodu separacji. -Nie. Dobrze wiesz, że od jakiegoś czasu nie układało nam się z mamą i wspólnie zdecydowaliśmy, że potrzebujemy trochę czasu... -Nie musisz mi się tłumaczyć... Ja to rozumiem. Żaden z was nie ma po kolei w głowie, więc wiadomo było, że tak to się skończy. -Jesteś na mnie zła. -Nie. -Co zrobiłem źle? -Wszystko. Pytasz co zrobiłeś źle, więc szczerze ci odpowiadam. Według mnie wszystko zrobiłeś źle. Już wystarczy tato. -Wiesz, że jesteś moją ulubienicą. -Daniela jest twoją ulubienicą, Mora, Eugenio. Zawsze jest ktoś przede mną. Ty byłaś pierwsza. Mam do ciebie słabość i ty o tym wiesz. To nie jest łatwe dla mnie, dla twojej mamy, dla nikogo. Ale ja cię kocham. Zdajesz sobie z tego sprawę chyba? Ja też cię kocham. Smutne oczy! -Aurora, co tu robisz? -Mieszkam, a ty? Nie uwierzysz... Juancho, przyjacielu. Cześć słoneczko. Aurora, miłość mojego życia. Juan, mój najlepszy przyjaciel. A teraz twój sąsiad. Co ty na to? Tak sympatyczny, ale niezłe z niego ziółko. Dopiero co się rozstał z żoną, a już się mizdrzy... Zaczekaj chwilkę. Minutka. -Cześć, co nowego? -Wygląda na to, że polecę. Jestem już spakowana. -Co nie Mirna? -Tak, proszę pani. -Bardzo dobrze. O której lecisz? -O 21.45. Ty jesteś w biurze? -Tak, ale zaraz jadę do domu, może jeszcze zdążę. -Ok, buziaki. -Kocham cię. -Ja ciebie też. Chcesz naleśniki z masą krówkową, jabłkową...? Kto to był? Nie, dziękuję. Muszę jechać do biura. Zadzwonię później. Mam dla ciebie niespodziankę. Pa, miłości mojego życia! Uwielbiam cię! Co się stało? Co za pech. Znowu? Niemożliwe, że znowu to samo. -Kto to? -O cześć! -Wydaje mi się, że ci się przyda. -O super, jesteś... Wejdź. -Jak się dowiedziałaś? -Zobaczyłam cię na balkonie. -Jak to? Śledzisz mnie. A jakbym był goły? Nie, nie. Usłyszałam cię i zauważyłam, że nie masz światła. -Jestem dyskretna. -Żartowałem. Nie przejmuj się. -To niesamowite. Zawsze spotykamy się w ciemnościach. -Tak, to prawda. -Wiesz, czemu tak mówię. -Tak, jasne. Jak w szpitalu. Poświeć tutaj, proszę. -Śpiewasz? -Bardzo źle. -Czekaj, już, już. -Mam zapalić świece? Nie, poradzę sobie. -Mogę spróbować? -Nie wymądrzaj się. -Nie o to chodzi, ale zawsze mieszkałam sama. -Zawsze mieszkałaś sama? No to chodź. Magia. Jak ci się udało? -Mówisz po francusku? -Nie, potrafię tylko powiedzieć voila i le petit cachon... Mała świnka. Ty jesteś małą świnką. -Nazywasz mnie świnią? -Nie, przepraszam. -Jesteś tak ubrana i... -Wyglądam jak Piggy z Mapetów? -Pasują mi zęby, wyglądam jak świnia... -Nie, wybacz mi... Jeśli chodzi o ten francuski... Mam francuskie korzenie. -Juan Cousteau. -Jean Cousteau, ten od rekina? -Kojarzysz? To moja daleka rodzina. Francuski to piękny język. Ludzie mówią niedbale. Takie słowa jak: qui, merci, comment ça va, je t'aime. -Wiesz co oznacza je t'aime? -Kocham cię. -Tak. Ładnie brzmi. Je t'aime. -Ok, uciekam... masz już światło. -Jadłaś? -Mała świnka nie jadła. -Jesteś sama? -Tak sama i głodna. -Ja też jestem sam. Zjemy coś razem? -Talent rodzinny. Moja babcia i mama były fryzjerkami, a ja... -Tak samo. Jestem stylistką z aspiracjami. Biorę udział w konkursie. Można wyjechać za granicę. Wyrabiam paszport. Fajnie. Masz życie ułożone. Miłość, praca, przyszłość. -Zobaczymy. U ciebie jest podobnie. -Nie, u mnie wszystko nie tak... Mówię o twojej dziewczynie. -Nie rozumiem. -Ta blondynka. -Była tu z tobą na balkonie. -Jaka blondynka? -Byliście razem na balkonie. -A, Julieta. -Nie wiem jak ma na imię. Spoko, nie przejmuj się. Jest wiele takich mężczyzn, którzy się rozstają i spotykają się z młodszymi dziewczynami. Nie wiesz nawet jak podniosłaś mnie na duchu. Ta dziewczyna to moja córka. Mam 5 dzieci, ona jest najstarsza. Ma niecałe 21 lat. Ojejku, przepraszam. Powiedziałeś, że ją kochasz.... Wszystkim swoim dzieciom to mówię. Tak chyba mówią wszyscy rodzice. -To urocze. -Tak, to prawda. Nie przejmuj się, zdarza się, że nazywają mnie zboczeńcem... Głupio mi. Chodzi o to, że wiele rzeczy bym chciała, a nie zawsze udaje mi się osiągnąć to czego chcę. Tak to już jest. Ciężko osiągnąć wszystko co by się chciało. -A jak ci idzie z Felixem? -Dobrze. Nie jestem zbyt pewna. On jest żonaty, mówi, że się rozwiedzie. Nie wiem czy się w coś nie wplączę... Rozwiedzie się? Mówiłem, że związki, on jest żonaty... Mnie pytasz? Skąd mam wiedzieć? Kochanie? -Jesteś jego najlepszym przyjacielem. -Tak, ale takie rzeczy... -Rozwiedzie się? Nie wiem, nie wiem. Rozwiedzie się? Nie wiem. -Aurora! -Felix! -Co tam robisz? -Co ty tu robisz? -Jak to co robię? Wprowadzam się do ciebie.