-
Zapraszamy na facebook: Zakątek Tureckich Seriali PL
-
Ask Laftan Anlamaz/Miłość nie rozumie słów, odc. 2, napisy PL, tłumaczenie: aneta3721, synchronizacja napisów: Joanna (pomoc w tłumaczeniu), wklejanie napisów: Paulina, tekst z bośniackiego: Ula
-
Miłość nie rozumie słów - Aşk Laftan Anlamaz
-
Czy słowa liczą się w miłości?
-
Nie wierz w zbiegi okoliczności.
-
Ja nie wiem nic.
-
Wbrew tym, co wiedzą wszystko.
-
Dookoła tylko podstępne kobiety.
-
Mam już dość, wyrzuć mnie.
-
W tej podstępnej grze,
-
Gaśnie świeca kłamstw.
-
Historia zaczyna się od nowa.
-
Była taka piosenka, jak ona się zwała.
-
La
-
La
-
La
-
To miłość, z nią nigdy nic nie wiadomo.
-
Może i mnie odnajdzie.
-
Zawsze jest szansa, kto wie.
-
Może i mnie odnajdzie.
-
Bo miłość nie rozumie słów.
-
Ask Laftan Anlamaz/Miłość nie rozumie słów, odc. 2, napisy PL, tłumaczenie: aneta3721, synchronizacja napisów: Joanna (pomoc w tłumaczeniu), wklejanie napisów: Paulina, tekst z bośniackiego: Ula
-
Nie pytaj, tylko pracuj.
-
Nie masz pojęcia o pracy w biznesie.
-
A ty nie masz pojęcia o człowieczeństwie. I co w związku z tym?
-
To męczarnie, a nie praca asystentki.
-
To nie szef, to diabeł wcielony.
-
Za jakie grzechy musiałam wpaść w jego ręce?
-
Ale Suna to przewidziała. Dlatego stąd uciekła.
-
Witam.
-
Szukam Suny Pektaş.
-
Ja jestem Suna Pektaş.
-
Cóż za przypadek. Ja też nią jestem.
-
Panno Suna?
-
Słucham? –Słucham?
-
Mamy tak samo na imię.
-
Mamy?
-
Dlaczego wciąż tu jesteś?
-
Ponieważ dopiero przyszłam.
-
Nie panią pytałem.
-
Ma ze mną jakiś problem.
-
Przyjmuj przyjaciółki po pracy.
-
Dlaczego, proszę pana?
-
Proszę się nie mieszać.
-
Ale mówił pan o mnie.
-
Mówiłem do swojej pracownicy.
-
Ja też mogłam być tą pracownicą.
-
Ale Bóg cię przed tym uchronił.
-
Widzę, że przyjaciółka wyszczekana jak i ty.
-
My nie jesteśmy przyjaciółkami.
-
Kiedy mówisz, że nie jesteśmy przyjaciółkami... Chcesz powiedzieć, że to nieodpowiednie słowo na to, co nas łączy.
-
To znaczy, Suna i ja jesteśmy jak siostry. Tak bardzo jesteśmy blisko ze sobą.
-
Że co?
-
Jak to co?
-
Nieprawdaż, przyjaciółko? Gdyby była moją siostrą, to pewnie nie kochałabym jej tak jak wtedy gdy jest moją przyjaciółką.
-
Jaka znowu siostra?
-
Nie to miałam na myśli, panie Murat. Chodziło mi o to, że jesteśmy jak siostry.
-
Wszystko ci później wyjaśnię.
-
Nieważne, w każdym razie, dziękuję za to zbędne przedstawienie o waszej przyjaźni, teraz to już oczywiste, że jesteś dziwaczna, i w życiu prywatnym, i zawodowym. To jest problem.
-
No, no, no, widzę, że jest tu i komitet powitalny. Dobrze, że przyszliśmy niezapowiedziani.
-
Witajcie.
-
Co pan tu robi, panie Nedzat?
-
Wujeczku Nedzat.
-
Derja, to jest ta młoda panienka o której ci wspominałem w drodze.
-
Suna, córka naszego Kemala. To moja żona, Derja.
-
Miło mi.
-
Mnie również.
-
Nieważne, przejdźmy do gabinetu. W tym czasie panna Sunna odeśle swoją przyjaciółkę i wróci do pracy, czy to jasne?
-
Panno Suna?
-
Proszę?
-
Nazywamy się tak samo. Przyjaciółki. Siostry. Nawet więcej niż siostry.
-
Słyszałaś pana Murata. Jak najszybciej odeślij swoją imienniczkę, siostrę, czy tam przyjaciółkę i zajmij się pracą, proszę.
-
Moment.
-
Wszystkie słyszałyśmy, co powiedział pan Murat, prawda?
-
Wkrótce ci wszystko wyjaśnię.
-
No i, Murat? Jak tam spotkanie z Arabami?
-
Jak na razie, to tajemnica zawodowa.
-
Szykuje się jakiś nowy export?
-
Nie staraj się na próżno, tato. Nie złapiesz mnie na to.
Poczekaj, a zobaczysz.
-
Takiego masz zdolnego syna, że wszystko sam szybko załatwia, abyś już mógł przejść na emeryturę, Nedzat.
-
Co w tym złego? Wcześniej wybierzemy się w naszą podróż.
-
Ta sprawa nie ma nic wspólnego z odejściem ojca, mamo Derja.
-
Szykuje się coś wielkiego. Dlatego nie chcę przedstawiać ojcu projektu zanim rozważę wszystkie opcje.
-
Szykuje się coś wielkiego?
-
Tak.
-
Zechcesz mi łaskawie wyjaśnić, co tu się dzieje?
-
Właśnie staram się to zrobić.
-
Wujek Nedzat zadzwonił do mojego ojca i powiedział, że jest bardzo ze mnie zadowolony.
-
Ale ja nawet nie poszłam na rozmowę. Przed chwilą ten człowiek zapoznał cię ze swoją żoną jako mnie.
-
Powiesz mi, co to ma znaczyć?
-
Teraz...
-
To jest...
-
Jak zrezygnowałaś z rozmowy, rzuciłaś pięciostronnicowym CV w moją twarz i wyszłaś...
-
Tak.
-
Zdecydowałam się je pozbierać i podnieść, by nikt nie pomyślał, że należy do mnie.
-
No i?
-
Potem, wyszłam z windy.
-
W ręku trzymałam twoje CV.
-
Gdy zobaczyła mnie asystentka pana Murata trzymającą twoje CV w rękach...
-
Wzięła mnie za ciebie.
-
Czyli?
-
Czyli nie wyprowadziłam jej z błędu. Nie mogłam zaprzeczyć. Nie mogłam tego zrobić, bo byłam w trudnej sytuacji.
-
Dalej jestem.
-
Błagam cię, jeszcze tylko kilka dni. Pozwól mi tu popracować jeszcze przez parę dni pod twoim nazwiskiem.
-
Nie ma szans.
-
Jutro skończysz z tą pracą. I to w taki sposób, który nie przysporzy mi kłopotów.
-
Czy nie jest zbyt prowokująca?
-
Kobieta powinna być wyzywająca, pewna siebie i atrakcyjna. Bez względu na to co nosi.
-
Liczy się w jaki sposób to nosi.
-
Nie, nie. Wydaje mi się, że to miejsce powinno pozostać zakryte.
-
Mamy czerwiec. Jesteś jak rubin. Gdyby marmur cię zobaczył, umarłby z zazdrości.
-
Wierz mi. Możesz być pewna...
-
Tu trzeba odkryć jeszcze więcej.
-
Jeśli kogoś należy podziwiać na tym świecie, to ja jestem tą osobą.
-
Widzisz, co zdziałałam jednym ruchem?
-
Ja jestem ikoną mody.
-
Co to było przedtem? Aż źle się na to patrzyło.
-
Tuval.
-
Idź i przynieś nam kawy, proszę cię.
-
Nie słyszałaś może przypadkiem, co to za nowy projekt się szykuje?
-
Jaki znowu nowy projekt? Kto się nim zajmuje? Ile osób? Kiedy się zaczyna? Opłaca się?
-
Murat o tym wspomniał przed chwilą.
-
Oczywiście, bez szczegółów.
-
Trzyma to dla siebie, dopóki nie upewni się co do szczegółów. To coś tajnego.
-
Nieważne, zostawmy to. W każdym razie, tak tylko zapytałam.
-
Przysięgam ci, że te moje talenty mnie kiedyś wykończą. Aż mnie głowa rozbolała od mojego geniuszu.
-
Gdzie jest moja kawa?
-
Asi, gdzie jest moja kawa?!
-
Powiedziała, że mam skończyć z tą pracą. I to w taki sposób by jej nie zaszkodzić.
-
Tak by jej nie zaszkodzić? To znaczy? Nic nie rozumiem.
-
To bardzo proste. Pozwól, że wyjaśnię. Ta sprawa ma zostać między nimi dwiema.
-
Czy prawdziwa Suna umarłaby gdyby zaczekała jeszcze parę dni? Mogłaby przynajmniej zaczekać aż moja mama wyjedzie. Co to ma znaczyć jutro, co to ma znaczyć?
-
Momencik. Uspokój się. Nie musisz się od razu buntować. Gdzie teraz jesteś?
-
W archiwum.
-
Po co?
-
Bo panicz Murat zażyczył sobie bym wprowadziła do systemu dane z poprzednich lat.
-
Nie to miałam na myśli. Co ty jeszcze robisz w firmie? Jesteś zwolniona.
-
Nie mogę zostać zwolniona, skoro nawet nie zostałam zatrudniona, Ipek.
-
Dziewczyna chce pracować, daj jej się pozbierać do kupy.
-
No i co z tego, kochanie? Po co ma pracować na stanowisku z którego jutro wyleci?
-
Niech wyjdzie, zaczerpnie świeżego powietrza. Pospaceruje. Niech korzysta z uroków Stambułu, prawda?
-
Skoro chce pracować, niech pracuje.
-
A niech pracuje za darmo dla tego przemądrzałego szefunia, no nie? A niech pracuje.
-
Niech pracuje jeśli chce!
-
Skoro wiem, co robię, to znaczy, że wiem czego chcę? Wiem jedno – nie chcę wracać do rodzinnego miasta.
Ale jutro stracę pracę, która mnie tu trzyma.
-
Cagla. Gdzie jest Murat?
-
Przed chwilą widziałam jak szedł do archiwum.
-
Dziękuję.
-
Najlepiej jeśli staniesz przed szefem i mu wszystko wyjaśnisz. Może okaże miłosierdzie i zatrzyma cię w pracy.
-
Odwiezie Hayat na posterunek za podszywanie się. Zamiast dać jej pracę, złoży zeznania przeciwko niej.
-
Faktycznie, powinnaś posłuchać Asli.
-
Mam lepszy pomysł.
-
Jaki?
-
Pójdę do tego zarozumialca i wszystko mu wygarnę. I tak zostanę bez pracy, więc przynajmniej sobie ulżę.
-
Panno Hayat.
-
Pan Murat?
-
Dalej nazywasz tego maniaka panem?
-
Dobrze, że nie powiedziałaś mu tego prosto w twarz, tylko za jego plecami. Przynajmniej ujdziesz z życiem.
-
Zdajesz sobie sprawę, że to już kolejny raz gdy wpadasz w moje ramiona?
-
Co w związku z tym? Spadałam, ale to pan mnie złapał w ramiona.
-
Mam cię puścić w takim razie?
-
Puść.
-
Nie puszczaj!
-
Ty naprawdę nie wiesz czego chcesz.
-
Tonący brzytwy się chwyta, prawda?
-
Powiedziałam, żeby mnie pan puścił ale nie tak znienacka. Po ludzku puścił.
-
Czego pan potrzebuje?
-
Analizę SWOT.
-
Analizę SWOT?
-
Chyba orientujesz się, co to jest analiza SWOT po tylu latach studiowania.
-
Oczywiście, że wiem. To mało powiedziane, jeśli powiem, że całe moje życie to analiza SWOT.
-
Co to jest analiza SWOT?
-
Czekaj, czekaj. Znalazłam, cytuję. Momencik.
-
Analiza SWOT jest metodą analizy strategicznej przedsiębiorstwa mającą na uwadze ocenę słabych i mocnych stron przedsiębiorstwa na tle jego szans i zagrożeń rynkowych.
-
Skoro nie pójdę już więcej do pracy, nie ma potrzeby się tego uczyć.
-
Wydaje mi się, że powinnaś jeszcze raz pogadać z prawdziwą Suną.
-
Dobra, pogadać, ciekawe po co? Dziewczyna wyraziła się jasno.
-
Wszyscy mają swoje słabe punkty.
-
Tak, ma. Ptaki.
-
Może jeśli pójdziemy do Suny i damy jej klatkę pełną ptaków, to wtedy zmieni zdanie.
-
Aj dziewczyno... Czemu to robisz? Czy teraz jest czas na łzy?
-
Jeśli będziemy trzymać się razem, znajdziemy rozwiązanie.
-
Znajdziemy, prawda, przyjaciółko?
-
Oczywiście, że znajdziemy.
-
Tak.
-
Jeśli się zjednoczymy i wciąż nie znajdziemy rozwiązania... Pomożemy ci spakować walizkę. Nie ma problemu.
-
Jedzenie jest gotowe. Chodźcie przygotować stół, dziewczyny.
-
Kobieta woła, że jedzenie gotowe. Powiedzcie jej, żeby oprócz tego i chałwę przygotowała.
-
Już dość w nią nadmuchałaś. Nie gnieć już tej poduszki. Znajdziemy rozwiązanie. Już dobrze.
-
No słucham. Wołałaś mnie.
-
Doruk, o niczym nie wiesz?
-
O czym?
-
O planach biznesowych brata.
-
Jakich?
-
O jakimś dużym biznesie.
-
Małe inwestycje to nie w stylu mojego brata.
-
Mówię poważnie, Doruk. O niczym nie wiesz?
-
O niczym mi jeszcze nie wspomniał.
-
Ha, no proszę.
-
A potem wszyscy się na mnie krzywo patrzą jak mówię, że robi coś za twoimi plecami.
-
Możesz nam dać pięć minut?
-
Mój brat nie robi niczego za moimi plecami.
-
W takim razie dlaczego ukrywa przed tobą tą dużą inwestycję?
-
Nie miał okazji by mi o tym powiedzieć.
-
Akurat teraz gdy twój ojciec planuje przejść na emeryturę. Akurat teraz gdy dał wam termin sześciu miesięcy. I akurat teraz kiedy ojciec obserwuje wasze poczynania, by zdecydować kto stanie na czele firmy.
-
Tak jak podejrzewałem. To wina suszarki. Za bardzo przegrzała ci się ta śliczna główka.
-
Doruk!
-
Masz rację, ale zobaczymy czy prawdziwa Suna zgodzi się w ogóle z nami porozmawiać.
-
Jeśli się zgodzi, załatwimy to.
-
Jak?
-
I my mamy swoje metody, dzięki Bogu.
-
Niech ktoś weźmie jeszcze tą sałatkę!
-
Już idę, mamusiu.
-
Jeśli mamy z nią rozmawiać, to nie może czekać do jutra.
-
Nie możecie wyjść po zmroku.
-
A kto tak powiedział?
-
Nikt nawet nie musiał tego mówić, duszko. Ciocia Fadik i ciocia Emine i tak będą warować nad nami do samego rana.
-
Wyjdziemy jeszcze przed zmrokiem, a wrócimy po zmroku.
-
Do kogo ja mówiłam?
-
Właśnie szłam, mamo.
-
O czym wy tu rozprawiacie?
-
-O miłości. –Pracy. –O Hayat.
-
Rozmawialiśmy o miłości Hayat do pracy, ciociu Emine.
-
Boże, brawa dla mojej przyjaciółki. Niech jej Bóg błogosławi. Kładzie się myśląc o pracy, i wstaje z myślą o pracy.
-
Ciociu Emine, ja jeszcze w życiu nie widziałam takiego oddania się pracy.
-
Ale Bóg pobłogosławił.
-
Tu sie znowu coś kroi. Ale niech się im wiedzie.
-
O co chodzi?
-
Hayat i jej banda.
-
Niespodzianka!
-
Wydaje mi się, że nie umawialiśmy się na wieczór.
-
Gdybyśmy się umówili, nie byłoby niespodzianki, prawda?
-
Przyniosłam wyborne słodkości.
-
Jestem przed lunchem.
-
To bez znaczenia, kochanie. Najpierw zjemy, a potem przegryziemy coś na słodko.
-
Wy naprawdę uciekacie z domu?
-
Gdyby nam tylko pozwoliły, wyszłybyśmy za Bożym pozwoleniem, Asli.
-
Asli.
-
Asli.
-
My wychodzimy z domu, ty nas kryjesz. Zgoda?
-
Gorąco mi się zrobiło.
-
Nie potrafię kręcić.
-
Ty zostań, a ja pójdę z Hayat.
-
A kto będzie prowadził?
-
Jeszcze nie spłaciłam kredytu, wiesz o tym? Już ja dobrze znam twoje popisy na drodze.
-
Tak, auto by na tym źle wyszło. To byłaby strata dla wszystkich ludzi. Prawdziwy terror.
-
Ty prowadzisz, ja idę. Hayat niech zostanie.
-
To nie wypali.
-
Na Bebeku otwarli nowe miejsce. Nasze dziewczyny tam poszły. Bardzo im się podobało. [Bebek – jedna z najdroższych dzielnic Stambułu]
-
Najpierw pomyślałam by cię tam zabrać, ale zmieniłam zdanie i kupiłam słodkości.
-
Co ci jest, na Boga?
-
Po prostu nie oczekiwałem gościa.
-
Po prostu razem jemy. Co w tym złego?
-
Wiesz, że nie lubię niespodzianek, ani stawiania mnie przed faktem dokonanym, prawda?
-
Ani ja, na Boga. Na przykład, w ten sposób dowiedziałam się o twojej nowej asystentce.
-
Nie miałem pojęcia, że mam ci składać raport o zmianie kadry. Wybacz.
-
Chcesz kawy?
-
Jeszcze nie skończyliśmy jeść.
-
Ja skończyłem.
-
Nawet mi podpadła. Bezwstydnica.
-
Kto?
-
Twoja nowa asystentka.
-
Co powiedziała?
-
Spotkałyśmy się w toalecie. Poprosiłam ją o pomoc. Chusteczki i tak dalej. Musiałbyś to zobaczyć. Ta arogancja, to zachowanie.
-
Powiedziała, że jest asystentką asystentki Murata Sarsilmaza.
-
Dokładnie.
-
A ja powiedziałam, że jestem dziewczyną Murata Sarsilmaza.
-
A ona? Że bycie dziewczyną to nie stanowisko.
-
I to się zgadza.
-
Na pewno zechciałaś jej powiedzieć, że byliśmy w związku w przeszłości, zgadza się?
-
Murat, mówię ci, że ta dziewczyna mnie poniżała, a ty jeszcze ją zachwalasz.
-
Chcę, żebyś zwolnił tą dziewczynę.
-
Nie rozumiem.
-
Wyrzucisz tą dziewczynę!
-
Dlaczego? Bo powiedziała prawdę?
-
Widziałam was! Rozumiesz?
-
O czym ty mówisz?
-
Widziałam was razem w pokoju archiwum. Byliście w objęciach!
-
To był wypadek.
-
Jestem pewna, że tak było.
-
Ale dziewczyna wie co robi.
-
Nie przyszło mi do głowy, że najlepsze miejsce do spełniania fantazji może być w archiwum.
-
Didem!
-
Powiedziałem, że to był wypadek. Zresztą nie mam obowiązku ci niczego wyjaśniać.
-
Obrażasz mnie.
-
Sama się o to prosiłaś.
-
Murat.
-
Nie możesz dać mi jeszcze jednej szansy?
-
Nikt nie musi ci dawać szans, Didem. Ludzie sami sobie je stwarzają. Lub tracą je własnymi rękoma, tak jak ty.
-
Mogę to naprawić.
-
Jesteś na złej drodze.
-
Owieczko moja, nic się nie stanie. Mama i ciocia Fadik są i tak wpatrzone w serial. Nie oderwą się od ekranu przed jedenastą. Jeśli będą czegoś potrzebować, biegnij do nich.
-
Zostawiłaś mi adres? To może być podróż bez powrotu.
-
Zostawiłam adres i telefon w kieszeni. Nie bój się. W porządku?
-
Gotowa?
-
Gotowa.
-
Nie mogę na to patrzeć.
-
Jest pan pewien, że wszystko w porządku, panie Murat?
-
Przestań do mnie mówić na pan, skoro twoja zmiana się skończyła, Kerem.
-
Powiedzmy, że w domu zrobiło się zbyt tłoczno.
-
Zazwyczaj tak łatwo nie zmieniasz programu.
-
Nie zmieniłem go. Postanowiłem odwiedzić rodziców.
-
Nieoczekiwanie.
-
Hayat.
-
Boże kochany, chyba mam zawał serca.
-
Hayat. Chodź tu na chwilę, dziecko.
-
Nie, to jest atak paniki.
-
Boże drogi.
-
Boże, błagam cię!
-
Hayat!
-
Weź się w garść, Asli. Dasz radę. Zrobisz to.
-
Słucham, ciociu Emine.
-
Wołałam Hayat, córuniu.
-
Hayat nie ma.
-
Jak to?
-
To znaczy jest, ale jej nie ma.
-
Tak jest. Dali nam maseczki w pracy.
-
Maseczki kosmetyczne.
-
Właśnie je nakładają. Jak już nałożą, muszą leżeć bez ruchu w ciszy przez pół godziny.
-
Córko, nie nakładajcie takich rzeczy na twarz. To wam zaszkodzi. Jeszcze napuchniecie, niech Bóg broni. Nie róbcie tego.
-
Tak.
-
Tak. W porządku więc.
-
Przyjdź tu na chwilę.
-
Dziewczyno.
-
Chodź tu.
-
Chodź, chodź, córko.
-
Po co, na Boga?
-
Córko, podejdź.
-
Chodź, moja piękna córeczko.
-
Chodź tu, dziecko moje.
-
Usiądź tu.
-
Piękna córeczka.
-
Moje dziecko.
-
Tyś najbardziej rozgarnięta z tej trójki.
-
Powiedz mi. Co te dwie znów tam mącą w środku?
-
Co tak milczysz, duszyczko?
-
A co mają mącić?
-
Nasza Hayat zaczęła pracę pod nazwiskiem innej dziewczyny. Kiedy zaczęła pracować pod jej nazwiskiem, ta dziewczyna się o tym dowiedziała.
-
A ponieważ nie chce wracać do rodzinnego miasta, postanowiły wyjść z domu i pobiec ubłagać tą dziewczynę...
-
Oczywiście, że nie wyszły.
-
Takie coś nie dzieje się nawet w serialach.
-
Nie dzieje się.
-
Ale się uśmiałam. Niech ci Bóg to wynagrodzi.
-
Ja też.
-
Ja też.
-
Czemu tu jesteśmy?
-
Zaczyna brakować paliwa.
-
Akurat teraz.
-
Nie zajmie mi to nawet pięciu minut, zaraz wracam. Bracie, do pełna.
-
No tak, zdeptajmy naszą ostatnią szansę. Bez pośpiechu.
-
Boże, popatrz na mnie.
-
Hayat, nie wygłupiaj się. Po co ktoś w tym miejscu miałby się zastanawiać czy jesteś prawdziwą Suną, czy nie?
-
Ile jestem winien, proszę pana?
-
Trzysta dwadzieścia, bracie.
-
Trzysta dwadzieścia.
-
Jak myślisz, o co chodzi z tymi czekoladkami?
-
W jakim sensie, bracie?
-
Wzrost serotoniny, hormonu szczęścia.
-
Tak mówią, bracie.
-
A z drugiej strony niski poziom cukru we krwi.
-
To powoduje zmęczenie.
-
Prawdziwy paradoks.
-
Człowiek szczęśliwy, ale zmęczony.
-
Wasza historyjka o czekoladzie jest naprawdę ekscytująca, ale...
-
Może mógłby się pan już ruszyć i skończyć zakupy?
-
Co się stało? Jesteś jak skamieniały. Co ci jest?
-
Nie poznałaś mnie?
-
Wybacz, ale nie poznaję.
-
To ty. Na Boga, to ty. To ten moment.
-
To jest ten moment, w którym łączy nas przeznaczenie. Czekałem na ciebie odkąd tylko pamiętam.
-
Wiesz ile razy już próbowali mnie ożenić, a ja mówiłem im nie? A dlaczego?
-
Ponieważ jednego dnia ta osoba się przede mną zjawi. Powiedziałem im by nie nalegali. I widzisz, zjawiłaś się.
-
Jestem twoim przeznaczeniem. Jestem twoim Keremem.
-
Ale ja nie jestem jak Asli.
-
Patrz, ściemnia się. Nie denerwuj mnie, zajmij się swoimi sprawami. No już.
-
Tylko popatrz, buntownicza i słodka. Taką sobie właśnie wymarzyłem.
-
W porządku? Wyjdziemy stąd, pójdziemy różnymi drogami, ale one znów się zejdą. Zobaczysz.
-
Bracie, patrz. Widzisz to miejsce?
-
Tak.
-
Sprawdź czy cię tam nie ma!
-
Co za lisica przebiegła. Patrzcie, jak się stawia.
-
Zrozumiałam.
-
Już zrozumiałam. W porządku.
-
Wskoczysz teraz do auta. Pojedziesz prosto. Zobaczysz skrzyżowanie. Na skrzyżowaniu skręcisz w lewo. W porządku?
-
Dlaczego? Co tam jest?
-
Szpital.
-
Nie jest z tobą dobrze. Zmierz temperaturę. Zmierz ciśnienie. Zrób cokolwiek.
-
Co tak stoisz?! Rusz się! No rusz!
-
Trzy dni. Potrzeba mi trzech dni. A potem wyjedzie.
-
Pan Murat.
-
Więc teraz dyskutujesz też z oknami?
-
Kłóciłam się sama ze sobą.
-
W końcu trafiłaś pod właściwy adres.
-
I panu zalecam to samo.
-
Może wtedy skończy pan z torturowaniem ludzi, którzy pana otaczają.
-
Do zobaczenia jutro.
-
Zobaczymy się jutro. Nie zostanie mi dłużny. Jutro mi dopiero pokaże w pracy. Bezczelny!
-
Patrzcie, co za maniak!
-
Wszyscy są tacy sami!
-
Czy cały męski ród jest taki chytry i przewidywalny?!
-
On na pewno!
-
O kim ty mówisz?
-
Oczywiście, o sadyście, paniczu Muracie.
-
Ty?
-
O zwierzęciu, którego imienia nawet nie znam.
-
Babciu, tu możesz dawać lajki. Każdego dnia możesz kogoś zaczepiać. Ja mam najwięcej znajomych.
-
Nie naśmiewaj się z babci. Już ja cię zaczepię.
-
Jeśli ten lajk to coś zbereźnego, nie będę o niego więcej pytać.
-
Trzy miesiące temu pytałaś mnie, co to jest ten google.
-
A teraz patrz jak daleko zaszłaś. Jesteś niewolnikiem Internetu, Azime Sarsilmaz.
-
Ja nie jestem żadnym niewolnikiem! Jest mi to potrzebne. Bądź cierpliwy. Zaraz zobaczysz po co.
-
Dobrze. Wszystko gotowe. Teraz musimy wstawić jedno zdjęcie na profil.
-
Wstawmy na stronę coś takiego, żeby każdemu szczęka opadła jak cię zobaczy.
-
Nie ma mowy. Czemu naród ma oglądać moje zdjęcie? Zrobiłam kiedyś manti. [pierogi tureckie]. Ojciec zrobi zdjęcie, wstawimy je.
-
Babciu, jak mam wstawić pierogi jako zdjęcie?
-
A, popatrz, może w ten sposób chcesz znaleźć miłość swojego życia. Daj Boże.
-
Bezwstydnik. Patrzcie, co gada babci.
-
Młodzieniaszki, my wychodzimy. Dobranoc.
-
Na Boga, prawie jak Brat i Angelina.
-
Przy okazji, tato, i ciebie dodam jako przyjaciela babci.
-
Mamusiu, założył ci profil?
-
Potrzebuję go do czegoś, synu.
-
Momencik, mamo, może być ciężko z dodaniem twoich przyjaciół. Większość z nich jest już na tamtym świecie.
-
Ty się lepiej ciesz, że ja się nie znam na technologii. Gdyby w naszych czasach były takie wynalazki, ożeniłabym syna z kimś lepszym.
-
Tak. Babcia to ma ciętą ripostę.
-
Nie dokładaj matce, Doruk.
-
Nie ma potrzeby.
-
Dobry wieczór.
-
Murat. Co za miła niespodzianka. Witaj.
-
Bóg świadkiem, że gdybym wiedział to nie założyłbym tego garnituru.
-
Wybieracie się na przyjęcie.
-
Ja i tak wpadłem tylko na chwilę. Zaraz wychodzę.
-
Dlaczego?
-
Zostań. Jak wrócimy, porozmawiamy trochę. To też jest twój dom. Chciałbym żebyś zawsze był razem z nami.
-
Nedzat, Murat jest dorosły. Wierz mi, że i on ma swoje własne życie.
-
My jesteśmy jego życiem. Witaj, dziecko. Chodź tu. Patrz.
-
Ja też nie puszczę brata dziś wieczorem. Mamy coś do załatwienia, bracie sprawdź telefon.
-
Oooooo... Zaproszenie do znajomych od Azime Sarsilmaz. To dla mnie zaszczyt.
-
No już, dodaj mnie.
-
Babcia nie może czekać.
-
To tutaj.
-
Domyśliłam się. No już, dzwoń.
-
Czekaj. Może najpierw do niej zadzwonimy?
-
Nie. Niech będzie pod presją.
-
Czekaj.
-
My tu nie przyszłyśmy jej stresować. Przyszłyśmy się dogadać.
-
Co się stało z tą przebojową dziewczyną? Wygląda na to, że się poddałaś na przekór genom.
-
Co w związku z tym?
-
Ja po prostu nie wiem co będzie dalej, jeśli nie zaakceptuje naszej oferty. Nie mam planu B.
-
Dlatego musimy uskutecznić plan A.
-
A co jeśli nie ma nikogo w domu?
-
Proszę. Jak mogę wam pomóc?
-
Widzisz, są w domu.
-
Patrzcie, patrzcie. Ręczę za dziewczyny z naszego rodu na tej liście. Nie ma drugich takich. Gwarantuję.
-
Przygotowywałam ją dla was od wielu dni.
-
Na Boga, sułtanko Azime, takiej determinacji to nawet Steve Jobs nie miał. Ten profesjonalizm, ten system pracy. To naprawdę coś.
-
A co mam robić, synu? To już nie czasy łaźni tureckich. Teraz tak to funkcjonuje. Jestem zmuszona.
-
A ja myślałem, że babcia zmieni podejście, oswoi się z Internetem i unowocześni się.
-
A my dalej jesteśmy jej problemem.
-
Nie gadaj, tylko pisz, panie Doruk. Aslihan Godekli.
-
Babciu, kim jest ta dziewczyna?
-
Nie poznajesz, synu? Nie znasz Murvet, siostry żony twojego wuja?
-
Na pewno kojarzę.
-
Dokładnie. Przyjaciółka siostry jego szwagra. Naprawdę nie poznajesz?
-
Nie poznałem jak mi to wytłumaczyłaś w ten sposób.
-
Jak to nie poznałeś, synu? Jak jeździliśmy do rodzinnego miasta, godzinami bawiłeś się z tą dziewczyną na podwórku.
-
Babciu, cały mój brat. Zabawia się z dziewczynami, a potem ich nie pamięta.
-
Mówisz, jakbyś ty był lepszy. Nieważne. Jaka jest ta dziewczyna?
-
Grzeczniutka. Poczciwa. Lubi gotować. Przedszkolanka.
-
Wysoka jest, metr sześćdziesiąt cztery. Jej wymiary to 105-95-100. No i, co myślicie?
-
Nie poczułem żadnej chemii, babciu. Czy ja wiem.
-
Piliście razem herbatę, synu.
-
Nie jest mi przeznaczona.
-
A ty, Doruk?
-
Mi też się nie podoba, babciu.
-
Wolę spróbować swojego szczęścia z innymi kandydatkami.
-
Aaa, wam to się podobają takie, co to tylko skóra i kości.
-
Dziewczyna pracuje. Jest silna. Jest i za co złapać.
-
Pisz. Fatmanur Sevdzan.
-
Fatmanur Sevdzan.
-
Ooo, poczułem chemię. Babciu, zapamiętaj ją.
-
Zaraz ją dodam i zaczepię. Boże wielki.
-
Nie ma dodawania ani zaczepiania przed zaręczynami. Bezbożniku.
-
Fatmanur jest naprawdę śliczna.
-
No nie?
-
Naprawdę bardzo.
-
Znowu kolońska.
-
Powiecie mi, co wy tu robicie? A dokładniej, co ty tu robisz? Tak w ogóle, coś ty za jedna?
-
Jestem współlokatorką Hayat. Ale dziś potraktuj mnie jako jej adwokata.
-
Jeśli komuś tu potrzeba adwokata, to mi, duszyczko.
-
Moment, moment.
-
Nie ma potrzeby pogarszać sytuacji. Przyszłyśmy aby porozmawiać z tobą po ludzku.
-
Mi to wygląda raczej na zastraszenie.
-
To samo powiedziałam Hayat. Że będziesz pod presją.
-
Czyli mówicie, że jesteście winne, a dalej próbujecie się bronić?
-
Nie.
-
Mówię tylko, że potrzebuję tej pracy jeszcze przez parę dni.
-
Myślę, że tobie też to jest na rękę, słodziutka.
-
Co to ma znaczyć?
-
Co robisz?
-
Bracie, musimy być bezpieczni. Z babcią to nigdy nic nie wiadomo.
-
W każdym razie, ledwo co wyrwaliśmy jej się z rąk.
-
Nie przesadzaj.
-
Bracie, mówię to dla twojego dobra. Po tym jak wykreśliła 11 kandydatek na pannę młodą, widziałem na własne oczy jak dym wychodził jej uszami, tak jak w tych kreskówkach.
-
Powiedziałem jasno, co myślę o małżeństwie. Nie rozumiem dlaczego wciąż naciska.
-
Liczy na szansę.
-
Jej upór u mnie nie przejdzie.
-
Jakbym nie wiedział. Zastanawiając się nad tym co robisz, można stwierdzić jedno - twoja natura jest ciężka.
-
Jaką naturę niby mam?
-
Bóg mi świadkiem, że nie wiem. Ale masz wyraźny problem z kobietami.
-
W takim razie niech przestaną mieć ze mną do czynienia.
-
Na Boga, co ci zrobiła twoja nowa asystentka?
-
Albo raczej, co ty jej zrobiłeś. Usta się jej nie zamykały, strasznie nagadała na ciebie.
-
Nic jej nie zrobiłem. Dwa razy uratowałem jej życie. W podziękowaniu dostałem wiązankę wyzwisk.
-
Czyli mówisz, że tym razem obrałeś inną taktykę. To znaczy, udajesz dżentelmena.
-
Nikogo nie udaję. Moją pracą jest zarabiać.
-
Patetyczne słowa.
-
Rozumiem jeśli chodzi o Ozge czy Didem. Ale czego ty chcesz od tej prostej dziewczyny?
-
Dokładnie. Tak się właśnie zachowuje od paru dni. Bezpretensjonalnie.
-
Nie wydaje ci się, że Hayat jest zbyt prosta aby była córką bogacza?
-
Ty nieludzka kreaturo! Ty egoisto! Uosobienie okrucieństwa!
-
Co niby źle zrozumiałam? Kończy mu się cierpliwość. Tylko spójrzcie na niego. Pchasz mi telefon pod nos z pretekstem zdobycia mojego numeru. Dawaj to.
-
Coś ty narobiła?
-
Ustawiłam cię do pionu. Dość tego!
-
Czy ja wyglądam na kogoś, kto pracuje tam z innego powodu niż taki, że zostałam zmuszona by pracować z tym sadystą?
-
Tu jest właśnie problem. Nie wyglądasz jak ja.
-
Nie mówię tego by cię poniżyć.
-
Ale sama zmarnowałam swoje życie tylko po to by zadowolić ojca.
-
Więc dlatego okłamałaś biednego człowieka mówiąc mu, że zaczęłaś pracować?
-
Ipek.
-
Co Ipek? Najlepiej będzie jak porozmawiamy z wujkiem Kemalem.
-
Nie możecie.
-
Nie możemy.
-
Oczywiście. I ja to mówię.
-
Nie możemy. To, co zrobiłaś, jest nieludzkie.
-
Jeśli w tych czasach kobieta nie pomoże kobiecie, nie wesprze jej, niech nam w takim razie, Bóg dopomoże.
-
Suna.
-
Nie mam takiego szczęścia jak ty.
-
Nie studiowałam na prywatnych uczelniach.
-
Nie przekroczyłam nawet granicy tureckiej, nie wspominając o dłuższym pobycie za granicą.
-
Walczę o swoje życie odkąd się urodziłam.
-
Nie gardzę swoim rodzinnym miejscem, ale jeśli tam wrócę, życie jakie na mnie czeka jest oczywiste.
-
Ojciec chce ją zamknąć w domu jak więźnia. A potem wydać za człowieka, którego nie kocha i któremu ma urodzić gromadę dzieci.
-
Błagam cię. Jeszcze tylko parę dni. Będę pracować jako Suna dopóki mama nie wyjedzie.
-
Chyba, że mamy uciąć sobie pogawędkę z wujaszkiem Kemalem. Masz jedno wyjście.
-
Ipek.
-
Suna, proszę.
-
W porządku. Dobrze. Ale tylko przez parę dni. Potem masz znaleźć definitywne rozwiązanie tej sytuacji.
-
Przede wszystkim, nie zapomnij, że zaczęłaś pracę w oparciu o moje CV. Jeśli to się wyda, obie jesteśmy skończone.
-
W takim razie, musisz mi pomóc.
-
W czym?
-
Może zaczniemy od analizy SWOT?
-
Ale z was śpiochy. Budzić się!
-
Co się stało? Matka przyłapała dziewczyny?
-
Kto został przyłapany, broń Boże?
-
Jak to kto, córko? Dzejda.
-
A to dobrze. Co mnie ona obchodzi? Ważne, że Hayat nie została przyłapana.
-
Na czym miałybyśmy przyłapać Hayat?
-
Jakie przyłapywanie?
-
Przed chwilą tak powiedziałaś.
-
Co powiedziałam? Ja... Ja jestem zaspana. Skąd mam wiedzieć, co ja wygaduję, ciociu Fadik? Jestem straszne zaspana.
-
Niech cię Bóg broni.
-
Gdzie idziesz?!
-
Na litość boską, córko! A gdzie mogę iść? Idę do kuchni.
-
Czy ty czegoś przede mną nie ukrywasz?
-
Nie słychać ich w pokoju.
-
Nie. Jak już nałożyły maseczkę na twarz, pewnie tak zasnęły.
-
Nie.
-
Moja nie zasnęłaby o tej godzinie, nawet jakbym ją zmusiła. Coś w tym musi być. Poczekaj.
-
Nie idź. Nie idź, błagam cię.
-
Córko, co ty robisz? Puść mnie. Na litość boską.
-
Nie ma sensu się bać. Rusz się, Asli.
-
Co tu się dzieje?
-
Naprawdę, co tu się dzieje? Dzięki Bogu.
-
Zaczerpnęłyśmy świeżego powietrza.
-
O tej porze?
-
A dlaczego nie, kochana? Czy na to jest zawsze odpowiedni czas, ciociu Fadik?
-
Mówiłam wam. Powiedziałam, że nakładały sobie maseczkę na twarz. Zrobiło się im gorąco. Pewnie wyszły na zewnątrz, żeby się schłodzić. Prawda?
-
Zdecydowanie.
-
Córeczko. Dziecko. Mamy czerwiec. Jest czterdzieści stopni, jakie to ma być chłodzenie?
-
Nie spytałyśmy jeszcze o te torby w rękach.
-
Na nasze szczęście. Inaczej, nie wiedziałabym co odpowiedzieć.
-
Wariatki.
-
Przesunąć się.
-
W porządku.
-
Jest bardzo późno. Natychmiast do łóżek. Jutro macie pracę.
-
Dobranoc.
-
Śpijcie dobrze, dziewczyny.
-
Dobranoc.
-
Dobra. Naprawdę masz jutro pracę?
-
Z Bożą pomocą. Od czego ma się przyjaciółki?
-
Mówiłam, żebyście się położyły.
-
Już idziemy spać.
-
Co się dzieje? Już od rana szumi mi w głowie.
-
Nie mów tego mi, tylko naszej cennej drukarce.
-
Suna wysłała analizę SWOT. Drukuję.
-
Nie mów.
-
Dziewczyna nie spała, tylko pisała analizę.
-
Wysłała zaraz przed świtem. Niech jej Bóg błogosławi. Dziś obudziłam się naprawdę szczęśliwa.
-
Ta to by spała jak zabita nawet jakby świat stanął w ogniu. Zaczyna mi działać na nerwy.
-
Obudźmy ją w takim razie.
-
Chodź. Raz, dwa, trzy.
-
Dzień dobry.
-
Gdybyś pozwolił mi wziąć auto, mógłbym się przynajmniej trochę wyspać.
-
Gdybym ci pozwolił wziąć auto, odjechałbyś siną w dal. Przestań przysypiać. Weź się w garść.
-
Dziś mamy ważne spotkanie.
-
Halo, Cagla.
-
Proszę, panie Murat.
-
Przed spotkaniem wpadnę na nagranie. Wyślij pannę Hayat bezpośrednio na miejsce nagrania.
-
Pannę Hayat? Jest pan pewien?
-
Tak. Dziś mamy spotkanie z Arabami. Przecież mówi w czterech językach.
-
Popatrzcie. Mówi w czterech językach?
-
W porządku.
-
Brawa dla dziewczyny. Zna cztery języki. Chociaż wygląda na taką, co ledwo zna angielski.
-
Zobaczymy. Dziś przekonamy się czy jej cv to wynik jej trudów, czy pełnej kieszeni.
-
Wow, czyli dziś jest dzień wielkiego egzaminu.
-
Skoro już wspomniałem o wielkim egzaminie, co to za ogromne przedsięwzięcie? Szykujesz naszym niespodziankę.
-
Przyjdź na spotkanie, to się dowiesz.
-
Bracie, jesteś naprawdę okrutny.
-
Mamo, my wychodzimy.
-
Ciociu Emine, wygląda na to, że już wystarczająco pojadłyśmy i popiłyśmy, nadrobimy dziś wieczorem.
-
Ciociu Emine, omlet był wyśmienity. Masz złote rączki.
-
Zaczekajcie. Ja też idę.
-
Gdzie idziesz?
-
Tylko to wyprasuję i idziemy.
-
Nie rozumiem. Mamo, gdzie ty idziesz?
-
Do twojej pracy.
-
Do mojej pracy?
-
Nie, do Ipek.
-
W takim razie, niech będzie. Niech przyjdzie.
-
Córeczko, oczywiście, że do twojej pracy. Co miałabym robić u Ipek?
-
A co niby miałabyś robić u Hayat w pracy, ciociu Emine?
-
Ojciec tak powiedział. Że mam pójść i sprawdzić, co to za miejsce, i z kim pracuje.
-
Powiedział, że nie może przyjąć tej pracy, jeśli ma pracować z jakimiś podejrzanymi typami.
-
Powiedział, że mam ją zabrać i przywieźć do domu, i że znajdziemy jej inną pracę. Kiedy mówię zabrać i przywieźć mam na myśli rodzinne miasto.
-
My to już wszystko wiemy, niestety.
-
Dzisiaj nie możesz iść, mamo.
-
Dlaczego nie, owieczko?
-
Już późno. A ja nie mogę czekać.
-
Tak. Nie może czekać.
-
Innym razem.
-
Numer jest poprawny. Dlaczego ta dziewczyna nie odbiera?
-
Dziewczyno, czy ty chcesz umrzeć? Muszę jej napisać wiadomość.
-
Co ty tu robisz?
-
Ja tu pracuję.
-
Już nie pracuję?!
-
Nie dostałaś mojej wiadomości?
-
Jakiej wiadomości?
-
Pan Murat czeka na ciebie na miejscu nagrania.
-
Dlaczego? Co miałabym tam robić?
-
Bo nie masz nic do roboty na miejscu nagrania. Spotkasz się tam z panem Muratem i pojedziecie na spotkanie z Arabami.
-
Będziesz tłumaczyć.
-
Co? Tłumaczyć z arabskiego?
-
Zamiast powtarzać jak papuga wszystko co mówię, powinnaś już iść.
-
Pan Murat nie cierpi czekać.
-
Weź to.
-
Co to jest?
-
Słuchawka bluetooth. Skoro jesteś moją asystentką, będziesz nagrywać moimi sposobami.
-
Adres?
-
Zajrzyj do wiadomości.
-
Nie mogę zobaczyć. To znaczy, nawet jeśli zajrzę, to nie zobaczę.
-
Wysłałaś wiadomość na numer z mojego CV, prawda? Już z niego nie korzystam.
-
Dobra. Wyślij mi później swój nowy numer, a ja wyślę ci adres. Zbieraj się już.
-
Przepraszam. Bardzo mi przykro.
-
Dzień dobry, pani Derjo.
-
Proszę pani, pan Murat i pan Doruk pojechali na miejsce nagrania.
-
Wiem. Przyszłam zobaczyć się z tobą.
-
Dość! Nie wystarczy już tego pudru?
-
Przymierz je.
-
Poznałaś już tą nową dziewczynę?
-
Jaką nową dziewczynę?
-
Asystentkę asystentki Murata?
-
A czy to ma jakieś znaczenie?
-
Ta dziewczyna coś kręci.
-
Mówisz, że coś jest między nimi?
-
To ja pytam, jest?
-
Ja nie jestem ochroniarzem Murata, Didem. Jestem główną projektantką. Czy to jest jasne? Skąd ja to mam wiedzieć?
-
Czy to jest jasne?
-
Skąd ja to mam wiedzieć?
-
Bracie, jeszcze nigdy nie byłem taki zadowolony z tego, że cię posłuchałem i przyszedłem do pracy. Niewiarygodne.
-
Tego samego oczekuję od ciebie na spotkaniu, Doruk.
-
Oto właśnie idzie kobieta mojego życia.
-
Nie mów tak. Rzucasz zły urok na moje przeznaczenie.
-
Jak to możliwe, Tuval? Nie jestem dla ciebie wystarczająco dobry. Na Boga, jesteś jak żywa pochodnia, spalisz nas wszystkich.
-
Nasze drogi mogą się rozejść, ale przeznaczenia nie oszukasz.
-
Cześć, Tuval. Co słychać?
-
Witam, panie Murat. Wygląda na to, że jesteśmy gotowi.
-
Super. Sprawdzę dekorację.
-
Utnijmy sobie małą pogawędkę.
-
Pogawędki to moja praca, Doruk. Żar to moje drugie imię. Wyrzuć to z siebie. No już, wyrzuć to z siebie. Masz jakieś wieści?
-
Na Boga, nic nie wiem. Chciałem coś usłyszeć od ciebie.
-
Chodzi skwaszona odkąd przyjechała.
-
Przyjdzie czas, że wepchnę jej w usta kawał wielkiego tłustego ciasta.
-
Wykończyła mnie. Wyssała moją energię, przeżuła i wypluła.
-
Podejrzewa, że jest coś między Muratem, a jego nową asystentką.
-
Nie gadaj.
-
Bóg mi świadkiem.
-
Skoro wszystko gotowe, chyba możemy powoli zaczynać?
-
Jesteśmy gotowi. Możemy natychmiast zaczynać. Nie ma problemu.
-
Witaj, kochanie.
-
Witam, panno Didem.
-
Zobaczmy na nagranie.
-
Tuval.
-
Już idę, kapitanie.
-
Co się stało? Czemu jesteś taka załamana?
-
Wczoraj wieczorem znów pokłóciliśmy się przez jedną asystentkę.
-
Którą asystentkę?
-
Tą brzydulę, którą dokleili do Cagli.
-
Brzydulę?
-
Lepiej nie mów tego samego przed moim bratem.
-
Dlaczego?
-
Ty nie wiesz kto to jest.
-
Ta brzydka dziewczyna, asystentka asystentki, to miłość z dzieciństwa mojego brata.
-
Co?
-
Chyba jest jakiś problem z tą huśtawką.
-
Bądź spokojna. Chłopaki znów ją sprawdzą. Nie ma problemu.
-
Ale ona się huśta.
-
Oczywiście, że ma się huśtać, kochanie. Dlatego tak się nazywa. Huśtawka. Czyź nie? No już, słodziutka.
-
Dobra.
-
Odsuńcie się!
-
Przyjaciele, podnieście ją.
-
Odsuń się. Puść moją rękę!
-
Nawet jeśli ten pojedynek skończył się porażką, to była bohaterska walka. Gratuluję.
-
Mogę wyjść sama. Dziękuję.
-
[Czy słowa liczą się w miłości?]
-
[Nie wierz w zbiegi okoliczności.]
-
[Ja nie wiem nic.]
-
Co teraz? Mam trzymać czy puścić?
-
[Wbrew tym, co wiedzą wszystko.]
-
Wolałabym znów wpaść do tej wody, niż prosić pana o cokolwiek.
-
Posłuchaj, Cagla. Jesteś rozumną dziewczyną.
-
Nedzat planuje przejść na emeryturę. A jego miejsce zajmie albo Murat, albo Doruk.
-
Jeśli Murat zatriumfuje, resztę życia spędzisz jako asystentka. Ale jeśli to będzie Doruk...
-
Możemy dla ciebie pomyśleć o stanowisku dyrektora.
-
W przeciwnym razie?
-
W przeciwnym razie, już ja się postaram o to, byś nie mogła być nawet asystentką.
-
To nie oferta, to groźba, pani Derjo.
-
Zależy z której strony na to patrzysz. Decyzja należy do ciebie, czy staniesz po tej stronie, która będzie dla ciebie korzystna.
-
Zapytam jeszcze raz. Co to za wielki projekt, który szykuje Murat?
-
Nie, Ipek. Nie zrozumiałaś źle. Dziś, już za chwilę mam spotkanie biznesowe z Arabami.
-
Pan Murat chce bym tłumaczyła.
-
I co teraz?
-
Sama chcę o to zapytać.
-
Nie mogę teraz za bardzo rozmawiać.
-
Mam spróbować zadzwonić do Suny? Może ona wpadnie na jakiś pomysł.
-
Dobra, a czego chcesz ode mnie?
-
Nie jestem pewna kiedy skończy się spotkanie. Przekaż to w domu.
-
W domu?
-
Pani Emine.
-
Twojej mamie?
-
Moja mama nie żyje, Asli.
-
Co ty mówisz, dziewczyno? Nie daj Boże!
-
Nie to mam na myśli. No wiesz, wiele lat temu...
-
Dlatego zadzwonisz do pani Emine i powiesz jej, że późno wrócę, i żeby nie czekała na mnie z jedzeniem.
-
Ktoś jest obok ciebie. Dlatego nie możesz rozmawiać.
-
Rozłączam się.
-
Czy coś się stało?
-
Mnie pytasz, słodziutka?
-
Nie rozumiem.
-
W takim razie, asystuję asystentce asystentki szefa Murata.
-
Masz spotkanie za pół godziny.
-
Nie patrz się tak.
-
Za mną!
-
Za mną?
-
Za tobą. Dobra.
-
Tak. Gdzie mam dostarczyć te ubrania, pani Tuval?
-
Znasz pałac Dolmabahçe?
-
Tak.
-
Jest tam klatka z ptakami. Postaw obok i wracaj.
-
Zostaw je na stole.
-
Teraz postaraj się stać niewidoczna.
-
Niech cię nie widzę przynajmniej przez tydzień.
-
Teraz zamykam oczy, jak je otworzę to ma cię tu nie być.
-
Jeszcze tu jesteś. Zjeżdżaj! Zjeżdżaj!
-
Poszła? Poszła?
-
Poszła.
-
Jak tak pani na mnie patrzy, to czuję się dziwnie.
-
Tak.
-
Mówią, że rzucam taki urok na ludzi.
-
A zwłaszcza...
-
Na mężczyzn.
-
Gorąco zaczęło mnie oblewać.
-
Czyli jesteś córką przyjaciela szefa?
-
Mówią, że jestem.
-
Dowcipna.
-
Poznałaś Murata w pracy czy w przeszłości?
-
Dlaczego pani pyta?
-
Nie dość, że pewna siebie, to i ciekawska.
-
Ta, czy ta?
-
Żadna.
-
Nie są zbyt odważne jak na spotkanie biznesowe?
-
Nie chodzi o kolor. Chodzi o to, czy nie można znaleźć czegoś bardziej skromnego?
-
Znasz Most Galata?
-
Tak.
-
Mam tam iść i rzucić się z niego?
-
Podobasz mi się!
-
Jestem gotowa, panie Murat.
-
Widzę.
-
Kerem, przygotuj auto.
-
Wedle życzenia.
-
Doruk, chodź.
-
Bracie, wy idźcie. Ja zostanę.
-
Proszę przodem.
-
Ach, wolałabyś przecież spłonąć niż trzymać moją rękę. Zapomniałem.
-
Pokazałabym ci, gdzie raki zimują, ale... Nieważne.
-
Zobacz, co za fantazja.
-
Znajdujesz miłość z dzieciństwa po tylu latach, a potem przyjmujesz ją na stanowisku jako twoja asystentka.
-
Popatrz tylko, bracie. Za kogo ty się masz?
-
Dido, to ty tu byłaś?
-
Doruk, powiedz mi prawdę. Gdzie oni pojechali? Co to za spotkanie? Dlaczego nie pojechałeś z nimi?
-
A jak myślisz?
-
Co, co ja myślę? Czyli?...
-
Dokładnie tak.
-
Co dokładnie tak? Nie rozumiem. Mów otwarcie.
-
Spotkanie to przykrywka. To wszystko kłamstwo.
-
Co?
-
Wyszli razem coś zjeść. Spotkanie to tylko kamuflaż, żeby ludzie nie gadali.
-
Wszystko rozumiem, ale jak mogłaś dać się na to nabrać, Dido?
-
Co tam trzymasz?
-
Prawie zapomniałam. To analiza SWOT, którą pan sobie życzył.
-
Powiedziałaś, że gdzie studiowałaś?
-
Przecież jeszcze nic takiego nie powiedziałam.
-
Na uniwersytecie państwowym Michigan.
-
A magisterskie?
-
Na Sorbonie.
-
Temat pracy?
-
Niezbędna organizacja w stawianiu wielkich kroków w biznesie.
-
No dobra, a ratowanie ludzkiego życia studiowałaś w Busingu czy na Sorbonie?
-
Czy warto było wpaść do wody by uratować kogoś z kim niedawno się pokłóciłaś?
-
Skąd pan wie, że się pokłóciłam?
-
Jestem szefem.
-
To nie miało nic wspólnego z panną Didem.
-
Czyli masz fobię przed huśtawkami tak jak przed zamkniętymi pomieszczeniami?
-
Nie chcę o tym rozmawiać.
-
Widziałaś, prawda? Murat pobiegł za tą asystentką zamiast przyjść do mnie.
-
Tego wymaga to stanowisko.
-
Ale dobrze wyszła na tym stanowisku.
-
Znów oblał mnie gorąc.
-
Ty siedziałaś tylko na tyłku na trawie, a ta biedaczka wpadła do stawu.
-
Szkoda, że się w nim nie utopiła.
-
Tak w ogóle, cały zespół przybiegł do ciebie.
-
To właśnie mówię.
-
Wszyscy do mnie przybiegli, a Murat pobiegł za miłością z dzieciństwa.
-
O mój Boże.
-
Hayat i Murat są miłością z dzieciństwa. Czyli coś było między nimi.
-
Skąd się dowiedziałaś?
-
Doruk mi powiedział.
-
Nie nazywam się Didem, jeśli nie odeślę jej tam, skąd przyszła.
-
To będzie trochę trudne.
-
Dlaczego?
-
Jest pewna siebie, po tym...
-
Zjem jej pewność siebie jak frytki!
-
Jestem bliźniakiem według horoskopu, ale to ja jestem tym lepszym.
-
Teraz cicho, mój haremie, mama dzwoni.
-
Słucham.
-
Musimy natychmiast porozmawiać, Doruk.
-
Ale teraz jestem na bardzo ważnym spotkaniu, mogę do ciebie po nim zadzwonić?
-
To oczywiste.
-
Nie możesz powiedzieć mi tego przez telefon, mamo?
-
Nie chcę słyszeć sprzeciwu. Za pół godziny masz być w domu.
-
W porządku. Dobrze.
-
No chodź, nie bądź uparta. Chwyć mnie za rękę. Potrzebuję cię dziś.
-
No już dziewczyny, no już.
-
Słucham?
-
Co tam robisz?
-
Telefon. Sprawdzałam która godzina.
-
W porządku. Chodź.
-
Muszę iść?
-
Nie rozumiem.
-
Muszę pilnie iść do toalety.
-
Dobrze, idź, ale pośpiesz się. Mogą przyjść w każdej chwili.
-
Od razu przejdę do rzeczy. Nie mam za dużo czasu. Co zrobiłyście?
-
Pani Emine... Zadzwoniłam do cioci Emine i powiedziałam, że się spóźnisz.
-
Co powiedziała?
-
Czy jest w ogóle takie stanowisko? Co to za praca? Co to za opuszczanie posiłków już w pierwszym tygodniu?
-
Bez niespodzianek. Nie ma problemu.
-
A co ty zrobiłaś, Ipek? Udało ci się pogadać z Suną?
-
Suna jest gotowa. Potrzebujesz tylko jednej słuchawki.
-
Czy te informacje są pewne?
-
Tak, tak.
-
Ze względu na burzę w Ameryce stado gęsi przenosi się do Hiszpanii. Miguel wysłał mi zdjęcie.
-
Myślę, że to tylko kwestia czasu zanim tu będą. Jestem bardzo podekscytowany.
-
Ja też. I ja jestem, kochanie. To będzie moje pierwsze stado gęsi, które razem będziemy obserwować.
-
Ale nie ostatnie, mój ptaszku. Razem zobaczymy mnóstwo gęsi, drapieżników i wiosennych ptaków.
-
Słucham.
-
Suna, jesteś gotowa? Jestem o krok przed spotkaniem.
-
Jestem gotowa, jestem gotowa.
-
Nie zrozumiałam, co powiedziałaś.
-
Powiedziałam, że jestem gotowa. Czekam na twoją odpowiedź.
-
Dużo krzyczysz. Przegapimy ptaki zanim w ogóle przylecą.
-
Czemu twój głos jest taki niewyraźny.
-
Jestem na polu z Gokce. Czekamy na przylot ptaków.
-
Właśnie lecą.
-
Ja chyba zaraz sama odlecę.
-
To są chmury pyłu, ptaszku.
-
Fałszywy alarm. To tylko chmury pyłu.
-
Tak jak wspominałem w rozmowie telefonicznej, Sarte jest zainteresowane jednorazową współpracą.
-
Życzą powodzenia.
-
Co tam masz w uchu?
-
To jest...
-
Cagla.
-
Panna Cagla.
-
Chciała bym wykorzystywała jej metody, skoro jestem jej asystentką.
-
Dała mi to.
-
Jedno po drugim!
-
Jeśli wasz arabski nie jest wystarczająco dobry, możemy zatrudnić drugiego tłumacza, panno Hayat.
-
Nie ma mowy.
-
Chodzi o trudny akcent, dlatego poprosiłam o pojedyncze wypowiedzi.
-
Życzyłbym sobie żebyś to powiedziała po arabsku.
-
Właśnie to zrobię.
-
Tak?
-
Tak. Co?
-
Co powiedzieli?
-
Mamy mały problem z połączeniem.
-
Halo, halo. Słyszysz mnie?
-
Przerywa, przerywa.
-
Czy mogę tłumaczyć z przerwami?
-
Przed chwilą powiedział, że nie popiera swojego partnera. Nie chce przedłużać tego tematu. Ich prośba jest jasna.
-
Nie przedłużajmy, tylko od razu przejdźmy do rzeczy. I oni są tego samego zdania. Jakie są nasze cele?
-
Aby wzmocnić markę Sarte, chcemy rozpocząć własną produkcję.
-
To znaczy?
-
Mam na myśli, czy mam przetłumaczyć to wszystko naraz?
-
Chcemy dostać fabrykę mebli w Turcji, która nie przynosi zysków.
-
Co się stało?
-
Rozłączyło nas.
-
To znaczy głos mi się nagle załamał.
-
Hayat, słyszysz mnie?
-
Słucham, proszę pani. Co jest takiego pilnego? I ja jestem ciekawy.
-
Doruk. Czy twój brat wspominał ci coś o tym wielkim projekcie?
-
Mamo, znów ten temat?
-
Powiedział ci coś, czy nie?
-
Nie było okazji.
-
Sama się dowiedziałam o czym jest mowa.
-
Nasz drogi panicz chce rozszerzyć koncepcję firmy Sarte.
-
Co masz na myśli?
-
Już ci objaśniam.
-
Od tej pory nie będziecie zajmować się tylko odzieżą, ale również obuwiem, torbami, meblami, czy utensyliami.
-
Co ci tylko przyjdzie do głowy.
-
Wow, patrzcie tylko na Murata Sarsilmaza. Mierzy wysoko.
-
I to akurat wtedy kiedy twój ojciec powiedział, że jeden z was stanie na czele firmy.
-
No nie, mamo.
-
Doruk, gdyby twój brat miał czyste zamiary, nie ukrywałby tego przed tobą.
-
To, że nie było czasu nie jest żadną wymówką.
-
To taktyka dla zmyłki.
-
To była dla nas przyjemność móc was poznać.
-
Mam nadzieję, że to spotkanie będzie początkiem naszej współpracy.
-
Nam również było miło. Zaprezentujemy waszą ofertę naszym partnerom.
-
Mam nadzieję, że wkrótce znów się zobaczymy.
-
Wy... skoro obie strony znały angielski...
-
Po co mieliśmy rozmawiać po angielsku skoro mam asystentkę, która zna arabski?
-
Miłego dnia, panowie.
-
Jest tak późno. Pani Emine mnie zabije.
-
Ty też tu jeseś?
-
Gdzie mieszkasz?
-
Na Reşitpaşa.
-
To znaczy, chciałam powiedzieć na Tarabya.
-
Tam mieszkałam wcześniej. W porządku. Tarabya jest w pobliżu. Podwieziemy cię. Nie martw się.
-
Och, nie, nie mogę. Muszę jeszcze z stamtąd się gdzieś wrócić.
-
Gdzie się chcesz wrócić?
-
Co się dzieje?
-
Panie Murat, czy to nie problem by odwieźć pannę Hayat do jej domu?
-
Nie. Moim jedynym problemem jest jak najszybciej wrócić do domu.
-
Ja też. Dlatego proszę się nie trudzić. Pojadę autobusem.
-
Autobusem? Córka bogacza?
-
Tak mi się powiedziało. Pewnie pojadę taksówką.
-
To chyba nie jest dobry pomysł by o tej porze i w tym stroju szukać taksówki?
-
A do tego taksi nie jeździ tą drogą. My cię odwieziemy. Tarabya jest w pobliżu.
-
Ta młoda panienka ma fobię na punkcie jeżdżenia samochodem z nieznajomymi, Kremem. Nie wiedziałeś o tym.
-
A taksówkarza się zna?
-
On się nie liczy.
-
Proszę, panno Hayat. Proszę przodem.
-
Zdenerwowana?
-
Już późno.
-
Powiedz swojemu chłopakowi, żeby się przyzwyczaił. Nasze godziny pracy nie są stałe.
-
Nie mam chłopaka.
-
Nie jestem zaskoczony.
-
Wygląda na to, że ten nieistniejący chłopak do ciebie dzwoni.
-
Nie. Dzwonią z domu.
-
Odbierz, w takim razie.
-
Nie ma potrzeby.
-
Rodzina się martwi. Odbierz.
-
Słucham.
-
Gdzie jesteś, córeczko?
-
W drodze, pani Emine.
-
Co? Kto? Kto? Kto?
-
Nie przedłużajmy. Nie mogę teraz rozmawiać.
-
Córeczko, dziecko. Już trzeci raz podgrzewam jedzenie. Ojciec dzwonił cztery razy.
-
Pytał co to za praca? Co ona robi tam tyle czasu? Powiedział, że już się zaczyna robić ciemno. Że wracasz po nocy do domu.
-
Widzisz, to powiedział ojciec...
-
Powiedziałam, nie przedłużajmy, pani Emine. Jestem w drodze. Już dojeżdżam.
-
Boże, Boże. Daj mi zdrowe zmysły, Boże mój kochany.
-
Ależ agresywny kierowca.
-
Ale kierowca musi być cierpliwy.
-
Kto nie ma cierpliwości, ten nie jedzie.
-
Nie, tak nie będzie
-
Panie Murat. Jeśli pan pozwoli, zatrzymam się na parę minut.
-
W porządku, Kerem. Rób, co konieczne.
-
Już od dwóch godzin staram się ciebie wyprzedzić. Co to za zatrzymywanie się na poboczu? Chcesz się powymądrzać?
-
Ty?
-
No nie!
-
Tak. Ja.
-
Twoje przeznaczenie. Nie mówiłem ci, że się spotkamy nawet gdy pójdziemy innymi drogami?
-
Jeszcze ciebie mi brakowało.
-
Co za nieszczęście z ciebie? Znów mi zawracasz głowę. To zwykły przypadek...
-
To, co nazywasz przypadkiem, to Boży plan, moja druga połowo, której imienia nawet nie znam.
-
Twoje ego nie jest jeszcze tego świadome. Ale twoje sumienie zaczęło już za nim podążać. Już po tobie.
-
To jakiś koszmar.
-
Jak we śnie, prawda? Ale nasza miłość jest prawdziwa, nie martw się.
-
Spójrz na mnie! Jaka miłość? Mów przyzwoicie albo ci złamię kark!
-
Kocham te twoje szalone reakcje. Powiedz mi jak masz na imię. Wytatuuję je sobie na sercu jak mi powiesz.
-
Bardzo już późno. Co tam się dzieje?
-
To Ipek.
-
Jaka Ipek?
-
Moja przyjaciółka.
-
Ipek.
-
Dziewczyno. Co ty robisz w aucie tego nieudacznika?
-
Tak przy okazji, wyglądasz nieziemsko.
-
Kerem to kierowca pana Murata.
-
Jestem bardzo zmęczona. Później ci wyjaśnię.
-
Ipek.
-
Czyli na imię masz Ipek.
-
Kerem i Ipek.
-
Dobra, dobra. Ipek i Kerem. Harmonia naszej miłości została wzbogacona o nasze imiona.
-
Hayat. Odjedźmy jak najszybciej zanim zabiję tego człowieka.
-
On też mnie odwoził do domu.
-
Gdzie jest Reşitpaşa, a gdzie my?!
-
Jaka znowu Reşitpaşa? Co ja miałabym tam do roboty? Jedziemy do Tarabyi.
-
Pani Emine nie przestaje dzwonić. Bóg ci mnie zesłał.
-
Ipek.
-
Czy jestem zdziwiony, że Hayat jest pani przyjaciółką? Nie jestem. A dlaczego? Bo Hayat (Życie) pogrywa sobie z nami by nas połączyć ze sobą.
-
Przysięgam ci, że nasza historia jest jak z czarno-białych filmów.
-
Możemy iść zanim złożę go w ofierze czarno-białym filmom akcji? Zabierz swoje rzeczy. No już.
-
Pojadę dalej ze swoją przyjaciółką. W każdym razie, dziękuję.
-
Spojrzę.
-
Nie martw się. Będziesz żyć.
-
Miłego dnia.
-
Co się gapisz?
-
Ipek.
-
W porządku.
-
Ipek. Do zobaczenia.
-
Nie daj Boże.
-
W zasadzie, sama zorientowałam się, że coś się dzieje. Zauważyłam to.
-
Wykończysz mnie tymi swoimi gadkami.
-
O czym ja ci mówię, a co ty mi mówisz?
-
Od dokładnie czterech i pół godziny gadasz o Muracie. Aż spuchłam od tego. Możesz tam spojrzeć?
-
To nie tłuszcz, tylko woda. Tak spuchłam przez ciebie!
-
Doleję.
-
Jak pięknie to powiedziały twoje usteczka.
-
Nie dolewaj, tylko powtórz.
-
Dobrze, powtarzam. Powtórzyć?
-
Ależ dowcipny ten włóczęga.
-
Chciałabym się napić czegoś innego. Lubię próbować różnych rzeczy. Szukam czegoś, co rozgrzeje mnie od środka, a tym samym schłodzi jak lekki powiew wiatru.
-
W takim razie, proszę usiąść pod klimatyzacją, a ja przygotuję kawę.
-
To z pewnością włóczęga.
-
Najlepiej przygotuj mi „Koko Ibamu Salijena Kalijenta” [cokolwiek to jest].
-
Nigdy o tym nie słyszałem.
-
Co jest? Powiesz mi co mam zrobić jak już skończysz flirtować? Proszę cię.
-
W tym momencie moja zmiana się skończyła. Znalazłam doktora do twoich problemów. zawracaj jemu głowę.
-
Jest coś takiego jak życie prywatne.
-
Przepraszam, przepraszam, przepraszam.
-
Co się dzieje, dziewczyno?
-
Pomóc ci z tym shakerem?
-
Ta dziewczyna mnie wykończy! Ile to już godzin. Gdzie one są do tej pory? Gdzie? Gdzie?
-
Są w drodze, Emine. Uspokój się trochę.
-
Na jakiej drodze?
-
Gdzie było to spotkanie? Powiedz mi. Gdzie? W Fizenda? W Fizenda się spotkali?
-
Ciśnienie wam skacze... Tak nie może być, ciociu Emine. Nie, proszę cię. Połóż się.
-
Wiem. Już wiem co ja jej zrobię.
-
Ojciec i tak już powiedział. Powiedział, że od dziś jest w moich rękach.
-
Od początku było wiadomo, że z tą dziewczyną jest wszystko na opak.
-
Dlaczego? Miałaś trudny poród, ciociu Emine?
-
Ach, dziewczyno, ach. Ona... ach, ach... Normalne dzieci rodzą się główką albo nogami, ale nasza to przyszła na świat tyłkiem do przodu.
-
Miałam dokładnie trzydzieści trzy szwy. I nawet po urodzeniu dalej coś było nie tak. Takie chucherko, osiem miesięcy miało.
-
A wy ze względu na trudny poród daliście jej imię Hayat [Życie] abyście żyli długo i szczęśliwie.
-
Nie. Za dwa dni spadła na ziemię w ogrodzie. Dlatego dali jej to imię.
-
No nie. Ta Hayat, którą znamy?
-
Tak, tak. W ogrodzie z tyłu domu.
-
Nieważne. Już w porządku. Mam się dobrze.
-
Kolońska mnie postawiła na nogi. Przeszedł mi ból głowy.
-
Już jesteśmy!
-
Dzięki Bogu.
-
Boże.
-
Hayat.
-
Co to jest to na tobie, dziecko?
-
Córeczko, Hayat, jak ty wyglądasz?
-
To jest odzież pracownicza. Nie przedłużajmy tego tematu, mamo.
-
Praca... Co to za praca...
-
Mamo!
-
Mamo.
-
Bracie, mówię ci, że ta dziewczyna wykończy się tym płaczem. Ja też nie miałem pojęcia co robić.
-
Więc chwyciłeś ją za rękę i przyprowadziłeś tu, prawda?
-
Starałem się ją uspokoić przez parę godzin. Ale nie udało mi się.
-
Jeszcze dziś rano nic jej się nie działo. Nie mam pojęcia czemu się tak rozkleiła.
-
Ja też nie.
-
Bardzo mnie zraniłeś, Murat.
-
Widywałeś się z tą dziewczyną gdy byliśmy w związku?
-
Pozwól, że sprostuję. My nigdy nie byliśmy w związku, Didem. I nie mam pojęcia o kim ty mówisz.
-
O twojej miłości z dzieciństwa, Sunie.
-
Skąd ty to wzięłaś?
-
Doruk mi wszystko powiedział.
-
Do...
-
Doruk.
-
Doruk, czy możesz wyjaśnić co to za historia, proszę?
-
Nie, bracie. Myślę, że nie powinieneś tego dłużej ukrywać. Zostaw te kłamstwa.
-
Jesteś szalenie zakochany w tej dziewczynie.
-
Doruk, twój żart mnie nie bawi. Już, gadaj.
-
Bracie, jesteście zakochani odkąd skończyliście pięć lat. W końcu to pierwsza dziewczyna, którą pocałowałeś.
-
Doruk!
-
Dobra, dobra. W porządku. To wszystko było kłamstwem.
-
Mój brat nie widzi nikogo oprócz ciebie.
-
Wymyśliłem to by poprawić wasze relacje.
-
Zobacz na niego. Zmizerniał. Od kilku dni nie może dojść do siebie.
-
Przytulcie się i nie wypuszczajcie z objęć, ciężko jest znaleźć prawdziwą miłość.
-
Doruk!
-
Weź. Wypij to.
-
Nie wiem o co jest tyle hałasu.
-
A ta dalej mówi, że przesadzam.
-
Oczywiście.
-
Jasne.
-
Już w pierwszym tygodniu przychodzi późno do domu.
-
Drogie ubrania. Nazywanie ‘panią’ mamy Emine przez telefon. Ludziom przychodzą do głowy okropne rzeczy, ciociu Emine.
-
A tobie się chce jeszcze dolewać oliwy do ognia, Ipek?
-
Czy to jest dobry czas na żarty? Przecież Hayat wszystko wytłumaczyła przed chwilą.
-
Córko, czemu nie pozwoliłaś matce pójść z tobą do pracy?
-
Ciociu Fadik, takie rzeczy już w pierwszym dniu?
-
Prowadziłaby mnie jak małe dziecko za rękę. A i ja wcale nie zabroniłam jej przychodzić.
-
Powiedziałam, że dziś nie może.
-
Może następnym razem.
-
Ojciec powiedział to samo. Jeśli nie dziś, i tak się wszystkiego dowie.
-
I ma rację.
-
On mi mówił. Mówił jak składałaś papiery na uczelnię w Stambule. Mówił, że cię nie puścimy. Że wyjedziesz studiować i już nie wrócisz.
-
Ale ja go nie słuchałam.
-
Nie posłuchałaś go, i co w związku z tym, mamo?
-
Mówisz jakbym w ogóle nie zaczęła pracy, tylko zeszła na złą drogę.
-
I tak się właśnie wkrótce stanie jeśli będziesz tak bezmyślnie postępować.
-
Boże mój. Znowu mi się coś dzieje, Fadik.
-
Mamo, ja wcale nie postępuję bezmyślnie. Staram się robić to, co dla mnie dobre.
-
Skąd ty możesz wiedzieć co jest dla ciebie dobre?
-
W porządku, a skąd ty możesz wiedzieć co jest dla mnie najlepsze?
-
Czasy się zmieniły. Kobieta może mieć inne oczekiwania niż dom i dziecko.
-
Zamiast się wściekać, spróbuj chociaż raz mnie zrozumieć.
-
Spytaj mnie chociaż raz czego pragnę.
-
Przez wasze zachowanie życie ucieka mi przez palce.
-
Co ona mi powiedziała?
-
Ciebie też martwię po nocy. Nie miej mi tego za złe.
-
Ale już doszłam do siebie. Dobrze się czuję.
-
Zrobiłem kawę. Wypij jeśli chcesz. Poczujesz się lepiej.
-
Nic nie może mi teraz pomóc poczuć się lepiej. Jest mi wstyd.
-
Dobrze. Nie myśl o tym. Nie ma problemu.
-
Nie w tym jest problem.
-
Dobrze. Nie myśl o tym co powiedział Doruk. Żartował jak zawsze.
-
Jest mi wstyd, że sparowałam cię z tą dziewczyną.
-
A ty znowu o tym?
-
Nie to miałam na myśli.
-
Po pierwsze, nie miałam pojęcia, że to córka przyjaciela twojego ojca.
-
No i?
-
Gdybym wiedziała, powstrzymałabym się od wytykania jej bezczelności. Nic bym nie powiedziała.
-
A ty dalej o tym? Zdajesz sobie sprawę, że ta dziewczyna pobiegła ci dziś na ratunek?
-
Jej problemem wcale nie było ratowanie mnie.
-
Co było jej problemem?
-
Ty.
-
Zrobiła to by zwrócić twoją uwagę na siebie.
-
To był zaplanowany krok. Była w centrum uwagi całego zespołu.
-
Daj już spokój, na litość boską.
-
Ja też nie mogłam uwierzyć. Ta kobieta jest dosłownie chora psychicznie.
-
Jedna z asystentek słyszała jak chwaliła się znajomej swoim zwycięstwem przez telefon.
-
Czyli nie tylko wobec mnie zachowywała się bezczelnie.
-
Widać, że ma plecy na tym stanowisku.
-
Nieważne. Wkrótce prawda i tak wyjdzie na jaw. Ty też zobaczysz jej prawdziwą twarz.
-
Czy moje życie ciągle będzie przypominać walkę?
-
Nie tylko ciebie to dotyczy. Nikomu nie jest łatwo w życiu.
-
Ale spójrz również na pozytywne strony.
-
Pozytywne strony?
-
Na przykład, Suna zgodziła ci się pomóc.
-
Tylko przez parę dni.
-
Mogłaś zostać zdemaskowana.
-
To wcale nie znaczy, że tak się nie stanie.
-
Twoje relacje z szefem znacznie się poprawiły.
-
Raczej ma większe szanse na śmierć.
-
Nic się nie poprawiło.
-
Jak tylko coś o mnie wyjdzie, będzie mnie sprawdzał jeszcze częściej.
-
Co masz na myśli?
-
Chciał żebym uporządkowała archiwum.
-
Po tym jak pojawiła się Suna, spytał mnie o analizę SWOT.
-
Potem przez kilka godzin zmuszał mnie do tłumaczenia z arabskiego, mimo że obie strony znały angielski.
-
A gdy wracaliśmy, wypytywał mnie w związku z CV.
-
Dlaczego miałby ukrywać, że coś podejrzewa? Spytałby raczej wprost.
-
O nie pytał. On atakował. Tak jakby był pewien, że coś jest nie tak.
-
Typowy szef.
-
Nie w tym rzecz.
-
Dziwak z niego.To niemożliwe by zrozumieć co myśli, lub czego pragnie.
-
Są już zdjęcia z wczorajszego nagrania, proszę pana. Czekają aż wybierze pan zdjęcia do katalogu.
-
Możesz je tutaj zostawić, Cagla.
-
Dziewczyno mówiłem ci, że nie ma żadnej sprzedaży.
-
Nie mówiłem też, że będziemy wychodzić razem wieczorami. Miałem na myśli jeden wieczór.
-
Czyli nie nalegasz, a grozisz mi?
-
Mówię, że mam już plany na wieczór. Dlaczego mi nie wierzysz?
-
Momencik, momencik. Dam ci do słuchawki kogoś, kto jest odpowiedzialny za organizację wieczoru.
-
Co mam mówić?
-
Jak tak można?
-
Przyczepiła się do mnie i nie odpuszcza. Gadaj.
-
Halo. Ja?
-
A ja kim jestem?
-
Moją dziewczyną.
-
Jestem dziewczyną pana Doruka.
-
Bez pana.
-
Jestem dziewczyną Doruka.
-
Jesteśmy bardzo blisko ze sobą.
-
Posłuchaj, panienko...
-
To nie tak jak myślisz, proszę pozwolić mi wyjaśnić.
-
Pan Doruk... To znaczy, Doruk ma już inne plany na ten wieczór.
-
Ty też nie pozwalasz mi normalnie mówić.
-
Nie pozwala.
-
Tego już za wiele. Chłopak mówi, że jest zajęty, a ty nadal naciskasz.Bezczelna.
-
Jesteś naprawdę nachalna.
-
Jesteś kobietą, opanuj się. Uczepiłaś się chłopaka jak pijawka.
-
My? Ty to jest zupełnie inna sytuacja.
-
Powiedz, że jesteśmy zaręczeni.
-
Powiedz, że jesteśmy zaręczeni.
-
My jesteśmy zaręczeni.
-
Trzymaj się z daleka od mojego narzeczonego.
-
Co się stało? Co powiedziała?
-
Przeklęła i rozłączyła się.
-
Bogu chwała. Uratowałaś mi życie.Jestem twoim dłużnikiem.
-
Nie ma sprawy. To nasz obowiązek.
-
Przy okazji, dobrze, że utarłam jej nosa, ludzie powinni mieć chociaż trochę poczucia wstydu.
-
To ty? Zagapiłam się.
-
Chodź, idziemy.
-
Gdzie idziemy?
-
Idziemy odwiedzić Hayat w pracy.
-
Co my mamy robić u Hayat w pracy?
-
Ojciec rozkazał. Mam iść i przyglądnąć się zanim wyjadę. Powiedział, że mam zobaczyć na własne oczy gdzie i z kim pracuje, potem mogę wracać.
-
Dobra, przygotuję się.
-
Dobrze wyglądasz.
-
Jaka jest pogoda?
-
Piękna.
-
Bierz torebkę i chodźmy. No już.
-
Jak moje włosy?
-
Świetnie. Chodźmy.
-
Dobra, już idę.
-
Mogę wejść?
-
Tak właściwie to już wszedłem.
-
Czemu zawdzięczamy twoją obecność w Sarte, panie Doruk?
-
Jesteśmy w miejscu pracy, które należy do naszego ojca, nieprawdaż?
-
Niesamowite, że pamiętałeś.
-
Na Boga, dziś też jesteś nie w sosie.
-
A ty jesteś wystarczająco radosny by spoufalać się z pracownikami.
-
Z kim? Z Suną?
-
Panna preferuje by nazywać ją Hayat. Jeszcze się tak dobrze nie znacie?
-
Posłuchaj mnie. Czy ty jesteś o nas zazdrosny?
-
Oczywiście, że nie. To wasza sprawa co robicie w życiu prywatnym.
-
Ale to niestosowne być w tak swobodnych stosunkach z pracownikami firmy.
-
Nic między nami nie ma. Gdyby było, nie ukrywałbym tego. Powiedziałbym ci o wszystkim.
-
W przeciwieństwie do ciebie, prawda, bracie?
-
Nic przed tobą nie ukrywam. Skąd ci to przyszło do głowy?
-
Stąd, że dowiaduję się od innych, że planujesz przekształcić Sarte w koncept marki.
-
Tak jak mówiłem, nic przed tobą nie ukrywam. Gdybyś przyszedł na spotkanie, dowiedziałbyś się osobiście.
-
W porządku. Zostawmy to. Nie traktuj tego jak przesłuchanie, po prostu byłem ciekawy.
-
Nieważne. Lecę. Wpadnę jeszcze do taty na pięć minut.
-
Dobrze, bracie. Do zobaczenia.
-
Doruk. Spytam z ciekawości. Skąd dowiedziałeś się o koncepcie? To znaczy, ojciec nie ma pojęcia.
-
Ptaszki mi wyśpiewały.
-
Co ty zamierzasz, Suno Pektaş?
-
Właśnie ciebie szukałam.
-
Dlaczego?
-
Oczywiście po to by ci pokazać gdzie jest twoje miejsce.
-
Żeby ci powiedzieć, że nie dam się nabrać na twoją słodką buźkę.
-
O czym ty mówisz?
-
Mówię, że masz się trzymać z daleka od Murata.
-
Pan Murat jest tylko moim szefem. Trzymam się od niego z dala.
-
Tak właściwie, to kim ty jesteś by mówić do mnie w ten sposób?
-
Widzę, że masz niezłe plecy na swoim stanowisku.
-
Ale dla mnie to żadna przeszkoda.
-
Dobrze znam Murata.
-
Nie nazywam się Didem, jeśli nie odeślę cię stąd najszybciej jak to możliwe.
-
Pewnie ciężko będzie ci to pojąć, ale... Mnie interesuje by zarobić na chleb. Nie biegam za nikim.
-
Nie jestem ani blisko, ani daleko. Wykonuję swoją pracę. Swoją pracę!
-
Tobie proponuję to samo.
-
Sugerujesz mi, że źle wykonuję swoją pracę? Nie rozumiem.
-
A czy moja opinia jest teraz ważna? Każdy, kto ma trochę rozumu i spostrzegawczości, sam to zauważy.
-
Zauważy to, że taki człowiek jak pan Murat trzyma się z boku i nie wydaje opinii ze względu na waszą znajomość.
-
Twoje słowa i zachowanie są ostre i obraźliwe.
-
Przyszłam tu by podziękować ci za wczoraj, a ty mówisz mi takie rzeczy.
-
O czym ty mówisz? Jakie podziękowanie?
-
Murat.
-
Panie Murat, ja...
-
Natychmiast do mojego gabinetu.
-
Dziewczyno, to miejsce jest ogromne. Jak ją znajdziemy?
-
Chodź, tam spytamy. Chodź.
-
Proszę.
-
Dzień dobry, dziecko.
-
Dzień dobry.
-
Dzień dobry.
-
Szukamy Hayat Uzun.
-
W którym dziale pracuje, ciociu?
-
Asystentka asystentki dyrektora generalnego.
-
Hayat Uzun ma gości.
-
Hayat Uzun.
-
Asystentka asystentki dyrektora generalnego.
-
Jesteście pewni?
-
Dobrze.
-
Nie ma nikogo o imieniu Hayat Uzun kto pracowałby dla nas.
-
Nie, nie. Znowu...
-
Asystentka asystentki dyrektora generalnego.
-
To naprawdę nie tak jak pan myśli. Proszę pozwolić mi wyjaśnić.
-
Słyszałem to co trzeba.
-
Ale to nie wszystko.
-
Poinformowano mnie o tym.
-
Nie wiem co panu o mnie powiedzieli, ale czuję się oszukana. Proszę i mnie wysłuchać.
-
Czy możemy na razie zostawić to, co słyszałem, a skupić się na tym co widziałem?
-
Zaprosiłaś koleżankę dopiero co po przyjęciu na stanowisku.
-
Pokłóciłaś się z główną modelką. A dokładniej, powiedziałaś jej obraźliwe słowa.
-
Już nie wspomnę o swobodnym zachowaniu w stosunku do szefa w miejscu pracy.
-
Szefa...
-
Jak to? Który...
-
Jeśli chodzi panu o pana Doruka, to nie tak jak pan myśli. Poprosił mnie o pomoc i ja...
-
I najważniejsze.
-
Wyjawienie szczegółów rozmowy ze spotkania z Arabami bez mojej wiedzy i pozwolenia.
-
Nie zrobiłabym czegoś takiego.
-
Jeśli myślisz, że przyjaźń naszych ojców cię chroni, to się mylisz, Hayat.
-
W zasadzie, to pan się myli. I to od samego początku.
-
Nie wiem z jakimi ludźmi dotychczas pan pracował, ani z jakimi ludźmi się pan zadawał, ale jak patrzę na pana środowisko, nie trudno zgadnąć.
-
Ale teraz panu mówię. Nie jestem tym, za kogo mnie pan uważa. A zwłaszcza kapusiem!
-
Gdzie idziesz? Jeszcze nie skończyłem.
-
Ale ja skończyłam!
-
Może pan zatrudnić mnie na jakimkolwiek stanowisku. Może pan mi utrudniać życie jakkolwiek chce, może mnie pan nawet torturować.
-
Ale nie może mi pan zarzucić, że nie mam charakteru, panie Murat!
-
Nie będę się ciebie pytał, co mogę robić, a czego nie. Ja tu jestem szefem.
-
Już nie.
-
Zwalniam się.
-
Ask Laftan Anlamaz/Miłość nie rozumie słów, odc. 2, napisy PL.
-
Tłumaczenie: aneta3721, synchronizacja napisów: Joanna (pomoc w tłumaczeniu), wklejanie napisów: Paulina, tekst z bośniackiego: Ula
-
Zapraszamy na facebook: Zakątek Tureckich Seriali PL