-
Więc moi drodzy, mamy Bądźmy razem,
Ćwiczenia Duchowe dla każdego.
-
- Romka już poznaliście na Pogłębiarce.
- Cześć.
-
Romek poza tym, że jest biblistą
i duszpasterzem akademickim,
-
ma bardzo duże doświadczenie
w rekolekcjach ignacjańskich.
-
Bardzo duże to za mocno powiedziane,
ale jakieś mam.
-
- No ile lat już udzielasz, dziesięć?
- No tak, ale nie tak często.
-
Raczej mam większe doświadczenie
z rekolekcjami w życiu codziennym.
-
W życiu codziennym, czyli dokładnie to,
co my robimy teraz
-
- codziennie jedna medytacja.
-
Bo sama metoda pochodzi
z takich Ćwiczeń Duchowych,
-
które się przeżywało na początku
jako miesiąc w milczeniu,
-
to było dedykowane dla jezuitów...
-
Świeccy też przechodzili te rekolekcje,
ale dostosowane do ich możliwości.
-
Teraz są takie tygodniowe rekolekcje.
-
Na tydzień w milczeniu,
4 medytacje dziennie.
-
Tak, 4-5, zamknięte
rekolekcje ignacjańskie.
-
A my dzisiaj pogadamy o tym,
że jak zaczynamy robić medytacje,
-
to się wtedy zaczyna
kongo-bongo w głowie.
-
- Można tak powiedzieć.
- I co dalej się dzieje?
-
Pierwsze, czego możemy doświadczyć,
kiedy zaczynamy robić taką modlitwę,
-
która nie jest oparta na mówieniu
jak np. różaniec, litanie,
-
ale jest wewnętrzną refleksją,
to zalew myśli - to się pojawia.
-
Na tym pierwszym etapie wchodzenia
w modlitwę głębszą niż tylko mówiona
-
człowiek doświadcza zalewu myśli.
-
Nie uświadamiamy sobie tego na co dzień,
ale my bez przerwy myślimy.
-
Te myśli pojawiają się na różne sposoby,
dotyczą różnych tematów.
-
I to jest pierwsze, co robimy
na medytacji ignacjańskiej - myślimy.
-
Ona jest nawet nazywana rozmyślaniem.
-
Rozmyślanie to taki pierwszy krok,
kiedy zauważamy, że możemy myśleć.
-
- I te myśli płyną cały czas.
- I to dobrze? Żle? Tak to ma wyglądać?
-
To jest pierwszy etap i dobrze,
żebyśmy na tym etapie nie zostali,
-
ponieważ z czasem zaczynamy doświadczać
że medytacja trwa 45 minut,
-
a ja po 20 minutach „przerobiłem”
całą treść, którą miałem w punktach.
-
- No i?
- To oznacza, że trzeba zejść głębiej.
-
Nie można się zatrzymać
na poziomie myśli, rozumu, intelektualnym,
-
ponieważ nie tego ostatecznie szukamy.
-
No dobra, czyli to jest normalne,
że jak zaczynam robić medytacje,
-
to mam tak, że myślę, myślę, myślę...
ileś ludzi umarło, ileś zarażonych,
-
moje dzieci tamto...
to jest normalne?
-
To są myśli towarzyszące mi na co dzień,
których świadomości nie mam,
-
a nagle sobie uświadamiam,
-
że o tych wszystkich rzeczach myślę
i one mnie pochłaniają.
-
Aaa, czyli cały czas myślę na ten temat,
-
a w czasie medytacji
to wychodzi tylko na wierzch?
-
Tak. Zauważam to.
To się pojawia przed moimi oczami.
-
No dobra... ktoś przeszedł to, zauważa:
-
„Mam gonitwę myśli,
ale mnie to właściwie męczy”.
-
Męczy - i możemy też doświadczać,
że nawet treści proponowane w medytacjach,
-
jakieś sceny z Ewangelii
i prawdy, które z tego wynikają...
-
przestają nas karmić...
łatwo się tym nasycić szybko.
-
Przemyślę to, zrozumiem coś,
no i właściwie tyle.
-
- Fajnie się poczuję na chwilę.
- Co ja mam zrobić z resztą czasu?
-
Problem polega na tym,
że to, co nas zatrzymuje w miejscu,
-
to, co jest w stanie
zaprowadzić nas głębiej,
-
to są uczucia, świat afektywny,
emocjonalny wnętrza człowieka.
-
Będziemy trwać przy treści,
kiedy ona nas zaangażuje wewnętrznie.
-
Czyli poczuję emocje w związku z tym?
-
Tak. Poczuję emocje
w związku z konkretną treścią.
-
To jest moment, kiedy zaczynamy
schodzić głębiej w życie duchowe,
-
kiedy w naszej modlitwie
nie są już obecne tylko słowa, gadanina,
-
nie tylko są obecne nasze myśli
i rozpracowujemy rzeczy rozumem,
-
ale budzą się w nas emocje.
-
To ważny krok w życiu duchowym
- wejście głębiej, w świat emocji.
-
Na przykład w praktyce...
medytuję Samarytanina.
-
Wyobrażam sobie, że ktoś schodzi
(albo ja), jest pobity i zostawiony.
-
I co? Zejście głębiej byłoby,
kiedy się naprawdę wzruszę
-
albo wkurzę na to,
że ktoś został pobity i zostawiony?
-
Tak, kiedy zobaczę, jakie emocje się budzą
w kontekście jakiejś treści.
-
A jakieś konkretne
powinny się budzić wtedy?
-
Powinny, nie powinny...
W życiu emocjonalnym, to nie zawsze gra.
-
Uczucia się pojawiają
niezależnie od naszej woli,
-
nie mamy wpływu,
żeby jakieś uczucia w sobie generować.
-
Możemy nie dopuszczać uczuć, tłumić je,
być ich nieświadomi,
-
na różne sposoby sobie z nimi radzić...
możemy też je w sobie nakręcać.
-
Ale samo pojawienie się uczucia
to jest coś poza naszą wolą,
-
to się po prostu pojawia spontanicznie.
-
No dobra, ale jeśli mam zejść głębiej
w modlitwie, dotykam uczuć,
-
a się okazuje, że dotykam takich uczuć,
że jestem wściekły na jakieś osoby,
-
to mnie to od Boga oddala.
-
Takie może być moje przeżywanie tego,
ale to wszystko zależy jeszcze od tego,
-
jaki mam stosunek do swoich uczuć
i do świata emocjonalnego.
-
W naszym procesie wychowania
otrzymaliśmy konkretny trening,
-
jak sobie radzić z uczuciami.
-
Pewne uczucia były dopuszczane
przez naszych rodziców, inne nie...
-
rodziców, środowisko,
rzeczywistość naszego dzieciństwa,
-
która nas kształtowała najbardziej.
-
Przez to możemy mieć różny stosunek
do naszego świata emocjonalnego.
-
Np. wygodniej jest nam zostawać
tylko na poziomie intelektualnym,
-
bo to jest taki poziom,
który się da kontrolować.
-
Powinienem robić tak i tak...
-
Myśli dają nam poczucie,
że kontrolujemy rzeczywistość,
-
możemy wszystko sobie poukładać.
-
A świat uczuć jest niestabilny,
uczucia pojawiają się i znikają,
-
nie wiemy trochę, jak działają,
-
to świat trochę niepewny,
dlatego może budzić różny stosunek.
-
Niektórzy mają większą łatwość
wchodzenia w kontakt z uczuciami,
-
inni mają trudniej... wszystko zależy.
-
Jedni są bardziej,
drudzy mniej emocjonalni,
-
to nie ma żadnej wartości,
nie jest ani lepsze, ani gorsze.
-
Po prostu każdy ma trochę inaczej.
-
Wejście w ten światu uczuć
wiąże się z takim przełomem.
-
Wtedy zaczynamy doświadczać Boga
-
i komunikować się z Nim
i naszym wnętrzem w nowy sposób.
-
Do tej pory to było intelektualne,
wszystko było proste,
-
dawało się pokategoryzować...
-
a świat uczuć to wypłynięcie
na ocean, który jest wzburzony.
-
No tak, można się pogubić
w tym wszystkim.
-
- Ale trochę nie da się inaczej.
- Dlaczego?
-
Świat emocji, uczuć,
to ważna część naszego wnętrza.
-
Zostaliśmy wyposażeni przez Boga
w ten świat,
-
też po to, żeby się z Nim komunikować.
-
Wyobrażam sobie: ktoś wchodzi w medytacje
i to jest trochę takie...
-
wypływam w ciemną otchłań siebie.
-
To już lepiej zostać na tych myślach
i przynajmniej mieć spokój,
-
że może to super głębia nie jest,
ale chociaż czuję się bezpiecznie.
-
Można, można też tak
przeżywać rekolekcje.
-
Tylko to będzie oznaczało,
że medytacja będzie szybko się wysycać,
-
że będę chodzić sfrustrowany,
-
ponieważ zmiana w nas
dokonuje się na głębszym poziomie.
-
Jeśli szukamy zmiany, a większość z nas,
zaczynając rekolekcje, szuka zmiany....
-
- Chce skontaktować się z Bogiem jakoś..
- Wejść w kontakt z Bogiem.
-
Ale jak mamy wejść w kontakt z Bogiem,
kiedy amputujemy ważną część siebie,
-
która służy do komunikacji z Nim?
-
Nie da się skontaktować z Bogiem
bez wchodzenia w uczucia?
-
- Czy nie da się skontaktować...
- To może inaczej.
-
Da się budować relację z innym człowiekiem
na takim intelektualnym poziomie,
-
ale ten emocjonalny zawsze jest obecny.
-
No tak, to wtedy nudne się robi.
-
- Jak z kimś się gada tylko o pogodzie...
- Tak.
-
My cały czas jesteśmy
w jakimś sensie w kontakcie z Bogiem.
-
Czasami łatwiej nam go przeżywać
w tym intelektualnym obszarze,
-
a trudniej w tym emocjonalnym.
-
Ale wszyscy nauczyciele duchowości
na każdym etapie historii Kościoła mówią,
-
że trzeba wejść w świat wnętrza
i skontaktować się z Bogiem,
-
który komunikuje się z nami
poprzez nasze wnętrze.
-
- Czyli przez uczucia.
- Też przez uczucia.
-
- Przez co jeszcze?
- Nasze pragnienia, myśli, uczucia...
-
Przez naszą pamięć
Bóg się z nami komunikuje,
-
na przykład przypomina nam
różne rzeczy.
-
Lubię mówić, że Bóg do komunikacji z nami
używa naszej natury,
-
tego wszystkiego, co w nas jest,
takiego naturalnego wyposażenia:
-
naszego intelektu, woli, pamięci
- poprzez to się z nami komunikuje.
-
Trochę jakby rozpiąć płótno
i tym płótnem byłaby natura ludzka,
-
a na to płótno ktoś z tyłu
oddziaływuje, dotyka.
-
Można poznać, że się zmienia kształt.
-
W tej sposób Bóg komunikuje się z nami,
-
a my uczymy się
rozpoznawać Jego działanie.
-
Ale trzeba mieć świadomość,
-
że kiedy wchodzimy w kontakt
z głębszą częścią naszego wnętrza,
-
jest tam też dużo rzeczy,
które potrzebują uporządkowania.
-
Tam też jesteśmy my.
-
Czyli jak dobrze rozumiem,
to jest takie wyczuwanie bardziej.
-
Płótno, tu ktoś dotyka,
ono się porusza...
-
Rozpoznaję obecność Boga poprzez to,
że coś jest we mnie poruszone.
-
Czyli to nie jest takie 1 do 1,
„usłyszałem głos, bardzo wyraźny”.
-
Nie, ten przekaz jest w jakimś sensie
„zanieczyszczony” nami.
-
Bóg wykorzystuje do komunikacji z nami
to, co jest w nas.
-
Bardziej myślę o czymś takim...
nie mam oczekiwać na jasne zdanie od Boga
-
- „zrób to i to”
„w tej sytuacji było tak i tak” -
-
tylko raczej trzeba tak wyczuwać.
-
Temat oczekiwań to w ogóle inny temat,
warto poruszyć go w życiu duchowym.
-
Wydaje mi się, że lepszym,
choć wciąż nieprecyzyjnym słowem
-
na określenie tej rzeczywistości...
-
to jest dużo z wyczuwania tego,
do czego Bóg nas zaprasza.
-
Jak działa, co On robi.
-
Jako jezuici używamy słowa „rozeznawać"
- że rozeznajemy poruszenia wewnętrzne.
-
- Czyli rozpoznawać.
- Rozpoznawać.
-
Czyli „Ok, to jest Boże natchnienie,
to są moje pomysły, a to pokusy”.
-
No dobrze, ale zobacz:
ktoś robi medytację, tego Samarytanina,
-
wchodzi w ten świat uczuć
i bach! trafiło na coś takiego,
-
że zostałem przez ludzi tak zraniony,
że po tej medytacji jestem taki rozwalony.
-
To wszystko zależy,
każdy trochę inaczej reaguje.
-
Jak na modlitwie pojawi się nieprzyjemne,
trudniejsze w przeżywaniu uczucie,
-
np. obudzi się w nas złość albo smutek...
-
Albo wspomnienia jakichś trudnych rzeczy,
z którymi sobie nie radzimy.
-
To jest wtedy trudne doświadczenie
i z jakichś powodów to spychaliśmy,
-
nie mieliśmy z tym kontaktu,
bo właśnie było takie trudne.
-
- To się może pojawić.
- Ale jak z tym sobie radzić?
-
Można powiedzieć, że została odsłonięta
rana, która potrzebuje uzdrowienia.
-
I to jest właśnie też sposób, w jaki Bóg
działa w naszym życiu duchowym,
-
że On leczy naszą naturę, która,
trzeba to jasno powiedzieć, jest zraniona,
-
czyli jest zaburzona w swoim działaniu.
-
Bóg jest najlepszym Lekarzem, Terapeutą
i naszą naturę leczy.
-
- W jaki sposób?
- Leczy poprzez miłość.
-
Narzędziem, którym Bóg uzdrawia świat,
jest miłość, czyli przyjęcie i akceptacja.
-
Przyjęcie i akceptacja ze strony Boga,
który patrzy na rany mojego serca
-
i mówi: „Ja to widzę, Ja to kocham,
-
Ja ciebie kocham z tym
i chcę ci pomóc z tego wyjść".
-
No ale panią Halinkę z podlaskiego
zostawił mąż.
-
I ona teraz medytuje, łapie z tym kontakt
i jest rozwalona totalnie.
-
- Co ona ma dalej zrobić?
- Po pierwsze: to przeżyć.
-
Z uczuciami jest tak,
że one mają jakąś swoją miarę.
-
To jest trochę jak z dzbanem,
z którego się coś wylewa.
-
- Że wcześniej czy później się skończy.
- Tak.
-
Po prostu, w jakimś sensie,
jeżeli tego w sobie nie nakręcamy.
-
Każde doświadczenie wewnętrzne
ma jakąś swoją obiektywną siłę,
-
ale możemy poprzez naszą reakcję na to
nakręcić w jedną albo w drugą stronę.
-
- Wzmocnić.
- Wzmocnić albo osłabić.
-
Czyli pani Halinka musi
swoje wycierpieć, swoje wypłakać?
-
Tak, ale istotne jest,
czym się balansuje to doświadczenie.
-
Doświadczenie balansuje się Panem Bogiem,
naszym skupieniem się na Bogu.
-
Czyli to wtedy nam pomaga,
jak się na Bogu skupimy?
-
Nie zostaniemy uzdrowieni,
jeśli nie wpuścimy tam Boga,
-
czyli jeżeli tego nie przeżyjemy
razem z Nim.
-
Czyli jeśli na medytacji
otworzyła mi się jakaś rana,
-
to dobrą metodą, mimo że to jest
bardzo trudne i bolesne dla mnie,
-
jest opowiadać o tym Bogu,
przeżywać, płakać przy Nim?
-
Tak, przeżywać to nie samemu.
-
A co się stanie, jeśli tego nie zrobię,
wycofam się z tego,
-
stwierdzę, że nie mam siły na to?
-
Mam do tego prawo,
Bóg nie gwałci naszej natury
-
i naszego oporu, który może się pojawiać,
mogę to zostawić.
-
Ale to nie zmienia faktu, że rana jest
i na mnie oddziaływuje cały czas.
-
- Czyli po prostu odraczam...
- Odraczam uzdrowienie.
-
Właśnie Bóg komunikuje się z nami
poprzez naszą naturę, która jest zraniona.
-
Im lepiej znam swoją naturę i ją rozumiem,
tym łatwiej jest mi rozróżnić,
-
co jest reakcją zranionego serca,
a co jest działaniem Pana Boga we mnie.
-
Zobaczę: tutaj w taki sposób
reaguję w swoim życiu,
-
grzeszny sposób, wpadając w grzechy,
bo jestem zraniony.
-
No właśnie, bo my mówimy o tym,
aby słuchać swoich poruszeń wewnętrznych,
-
ale czasami to poruszenie, emocje
wynika ze zranienia, bo mi życie dołożyło,
-
a czasami Pan Bóg zaczyna oddziaływać.
-
I to się miesza, nie wiadomo, co jest co,
bo wszystko jest takim samym poruszeniem.
-
Co jest moim pragnieniem,
a co jest zaproszeniem od Pana Boga?
-
No ale najpierw chciałbym się skupić
jednak na tych emocjach,
-
bo to jest taka głębia morza
i nie wiadomo, co robić.
-
Jak ktoś pierwszy raz
wchodzi w tę rzeczywistość,
-
naprawdę może się czuć zagubiony,
-
zwłaszcza że jak pojawiają się
trudne elementy, takie jak rana,
-
które zazwyczaj jako pierwsze wychodzą,
bo są najbardziej intensywne,
-
to można mieć takie poczucie,
że tu coś złego się dzieje.
-
Pierwszym krokiem jest
nauka nazywania uczuć.
-
Nazywać je, nadać im imię.
To jest bardzo ważny krok: nadać imię.
-
Wtedy wchodzimy w głębszy kontakt
z tym, co się dzieje,
-
i to już przestaje być takie straszne:
„przeżywam złość, smutek, zazdrość,
-
przeżywam jakąś swoją silną potrzebę
i to jest taka potrzeba:
-
potrzeba akceptacji, potrzeba bliskości,
potrzeba dzielenia się czymś z kimś",
-
możemy mieć różne potrzeby.
-
Nazywać to, bo kiedy to nazywam,
to staje się bardziej dostępne.
-
Czyli na medytacji mogę robić tak,
że jak czuję, że coś we mnie gra,
-
ale nie wiem co, to się zatrzymuję
i szukam: „Co to za uczucie?”
-
- Na przykład, tak.
- Wkurzenie, może zmęczenie.
-
- Dużo teraz może być niepokoju.
- Może być lęk.
-
Niepokój, lęk, przerażenie,
co to będzie z tym światem,
-
co będzie, jak to wszystko się skończy,
czy ja się nie zarażę.
-
- No i sobie to nazywam.
- To wszystko w nas jest.
-
No ale widzisz: jak tego nie nazwiemy,
-
mamy takie wrażenie,
że to nas nie dotyczy trochę.
-
A jak nazywamy,
to jak stanąć oko w oko... z takim psem.
-
Ks. Grzywocz kiedyś powiedział,
-
że uczucia zostały nam podarowane po to,
żeby nam coś powiedzieć.
-
Dobrze przeżyte dają nam jakąś mądrość,
jakąś wiedzę - o nas samych, o świecie.
-
To po prostu sposób,
w jaki komunikujemy się z rzeczywistością,
-
poznajemy rzeczywistość,
odbieramy ją, reagujemy na nią.
-
Obiektywna trudność jest w tym,
że np. ktoś jest w związku,
-
podoba mu się jakaś inna babka
i to są tak silne uczucia, że...