-
Cześć, jestem Przemo, a to jest
11. odcinek z cyklu „Jak siebie samego”,
-
gdzie mówię o tym, w jaki sposób można
samego siebie kochać, akceptować
-
i cieszyć się życiem, będąc singlem.
-
Mam nadzieję, że jeszcze was nie zmęczyły
do końca tematy związane z seksualnością,
-
jeszcze dzisiaj chciałbym trochę
o tym pogadać, już nie za wiele.
-
I od następnego odcinka będzie już
o czymś zupełnie innym.
-
A dzisiaj chciałbym powiedzieć
głównie o resetowaniu mózgu.
-
Zanim pójdziemy dalej,
to chcę was zaprosić na plażę.
-
Cześć jesteśmy nad jeziorkiem
czerniakowskim w Warszawie.
-
Jest piękne słoneczko, -2°C
-
idealna pogoda na to,
żeby wskoczyć do wody.
-
[muzyka]
-
Pewnie zastanawiacie się,
po co to zrobiłem
-
i jaki to ma związek
z naszym tematem?
-
Zaraz wam o tym opowiem.
-
Kiedyś mówiło się,
że jak kogoś męczy napięcie seksualne,
-
to powinien sobie wziąć
zimny prysznic.
-
Na mnie to w ogóle nie działa.
-
A dlaczego nie działa?
-
Myślę, że dlatego, że jak moje ciało
domaga się czegoś ode mnie,
-
mówi mi, że czegoś mu brakuje,
to bez sensu jest karcić je za to.
-
Karcenie mojemu ciału nie pomoże.
-
Tak jak już mówiłem w siódmym odcinku,
wierzę, że nasze potrzeby seksualne
-
nie ujawniają w nas jakiegoś zwierzęcia,
które trzeba wytresować,
-
ale dziecko, które domaga się troski.
-
I doświadczam, że to dziecko domaga się
czasem odczuwania przyjemności.
-
O przyjemnościach mówiłem już
w szóstym odcinku.
-
O tym, że można delektować się
jedzeniem, promieniami słońca.
-
Tylko czasem jest tak, że takie
subtelne przyjemności nie wystarczą.
-
Moje ciało domaga się
czegoś intensywniejszego,
-
jakiejś takiej silniejszej przyjemności.
-
Długo zastanawiałem się nad tym,
dlaczego tak jest
-
i czy w ogóle musi tak być.
-
I taką odpowiedź, która mnie
jakoś zadowala
-
znalazłem w książce
pani Suzanne Greenfield,
-
na którą natknąłem się podczas studiów
na Uniwersytecie Kopenhaskim.
-
Pani Greenfield jest brytyjską baronessą,
-
a jednocześnie cenionym neurobiologiem
i filozofem umysłu.
-
I w swojej książce:
„The private life of the brain”
-
zastanawia się nad tym,
czym jest przyjemność
-
i jaką odgrywa rolę
w życiu człowieka.
-
A jako, że jest neurobiologiem,
to zastanawia się,
-
co dzieje się w mózgu,
gdy człowiek doświadcza przyjemności.
-
Wnioski, do których dochodzi,
to że odczuwanie przyjemności
-
łączy się z aktywnością substancji
chemicznych w mózgu człowieka.
-
I w pewnych przypadkach
mogą one być przyjmowane z zewnątrz.
-
Może to być na przykład:
-
„Cannabis, whisky, ananas”
-
„wódeczka jest polana,
twarz mocno roześmiana”.
-
No i tego raczej nie polecam.
-
W takich normalnych sytuacjach
tym, co powoduje uczucie przyjemności,
-
są tak zwane hormony szczęścia.
-
Czyli naturalne substancje
produkowane przez organizm
-
i wypuszczane do mózgu
w konkretnych sytuacjach życia.
-
I te substancje zmieniają
naszą świadomość.
-
Tylko teraz... w jaki sposób?
-
Wydawałoby nam się,
że one powinny poszerzyć świadomość.
-
Przecież jak odczuwamy przyjemność,
to świat wydaje się nam bardziej kolorowy,
-
przemawia on bardziej
do naszych zmysłów.
-
Okazuje się jednak,
że jest wręcz odwrotnie.
-
Te substancje zawężają
naszą świadomość,
-
dlatego że wyłączają nam
myślenie abstrakcyjne,
-
którego uczymy się
przez wiele lat w szkole
-
i do którego jako dorośli ludzie
jesteśmy bardzo przywiązani.
-
To abstrakcyjne myślenie,
takie oceniające,
-
nastawione na rozwiązywanie problemów
-
ma tendencję do tego,
żeby dominować nasz mózg.
-
I kiedy nas tak zdominuje, to jesteśmy
mniej wrażliwi na bodźce zewnętrzne.
-
I dlatego żeby poczuć przyjemność,
potrzebujemy jakiegoś takiego mechanizmu,
-
który stłumi w nas
to myślenie abstrakcyjne
-
i który pozwoli naszemu mózgowi
wrócić do prostszego trybu działania.
-
Takiego trybu, który jest
charakterystyczny dla małych dzieci.
-
I dlaczego chodzi tutaj
o dziecięcy tryb działania?
-
Dlatego że dziecko,
jak pisze Greenfield,
-
ma zdolność do tego,
żeby spontanicznie czerpać radość
-
z kontaktu ze zmieniającym się
światem zewnętrznym.
-
Greenfield pyta się też,
dlaczego ludzie tak często
-
szukają jakichś silnych wrażeń
czy intensywnych przyjemności?
-
I tak na chłopski rozum,
to wydawałoby się to oczywiste.
-
Szukamy przyjemności,
bo są przyjemne.
-
Heloł
-
Ale Greenfield pyta jako neurobiolog:
-
Dlaczego ludzki mózg potrzebuje czasem
takiego wyłączenia części funkcji
-
i powrotu do prostszego trybu działania
albo takiego zresetowania?
-
Hipotezą, którą stawia Greenfield jest to,
że ludzki mózg ma naturalną tendencję,
-
żeby wchodzić
w zbyt skomplikowane tryby działania.
-
Łatwo uruchamia nadmierną komunikację
pomiędzy wielkimi konstelacjami neuronów
-
wewnątrz mózgu w oderwaniu
od bodźców zewnętrznych.
-
A mówiąc bardziej po ludzku,
ludzki mózg ma tendencję do tego,
-
żeby znajdować problemy tam,
gdzie ich nie ma.
-
Podam prosty przykład.
-
Wyobraź sobie, że pracujesz w biurze
po 8 godzin dziennie plus nadgodziny.
-
Potem jak wracasz do domu,
dalej myślisz o tej pracy.
-
Zastanawiasz się nad tym,
czego jeszcze nie udało ci się zrobić.
-
Czyli używasz pamięci.
-
Używasz swojej wiedzy,
żeby spróbować rozwiązać te problemy.
-
Myślisz już w przyszłość.
-
Jak jutro pójdziesz do pracy,
to co tam trzeba zrobić.
-
Czyli myślisz o przyszłości
i nie jesteś tu i teraz.
-
Działając w ten sposób, wypracowujesz
pewną skomplikowaną ścieżkę
-
połączeń neuronalnych,
przyzwyczajasz swój mózg
-
do działania w takim trybie
rozwiązywania problemów.
-
I na początku jest to tylko ścieżka,
ale jeśli działasz w ten sposób
-
przez tydzień, miesiąc,
dwa miesiące...,
-
to z tej ścieżki robi się głęboka koleina,
z której potem trudno jest wyjść.
-
Twój mózg przyzwyczajony
do rozwiązywania problemów
-
w pewnym momencie zaczyna wszytko
interpretować jako problem.
-
Zmęczenie - problem,
bezsenność - problem,
-
konflikty w rodzinie - problem...,
wszystko staje się problemem,
-
a do tego jeszcze czujesz,
że twoim zadaniem jest
-
wszystkie te problemy porozwiązywać.
-
Użyć swojego mózgu, żeby z każdej sytuacji
znaleźć odpowiednie wyjście.
-
I od wpadnięcia w taką koleinę
jest już blisko do stanów depresyjnych.
-
Do niedawna popularnym lekiem
na depresję w Stanach Zjednoczonych
-
było tzw. ECT, czyli elektrowstrząsy.
-
Ta terapia przynosiła
natychmiastowe efekty,
-
ponieważ resetowała w mózgu
wszelkie koleiny depresyjnego myślenia.
-
Dziś po latach badań wiemy,
że na dłuższą metę jest ona nieskuteczna,
-
dlatego że ludzie po dłuższym czasie
i tak wracają do starych schematów,
-
do których byli przyzwyczajeni.
-
Dlatego lepszym pomysłem
jest uczyć ludzi
-
świadomej pracy nad sobą,
niż traktować ich prądem.
-
To pokazuje jedną ważną rzecz,
mianowicie taką,
-
że praca nad sobą niekoniecznie
musi polegać na tym,
-
że coś przemyślę albo zidentyfikuję
problem, który mam w sobie.
-
Praca nad sobą
może polegać na tym,
-
że pozwolę sobie na przeżycie
intensywnej przyjemności,
-
takiej która zresetuje mój mózg.
-
Życzę wam, żeby nigdy nie dotknęły was
stany depresyjne,
-
ale niestety wiem, że dzisiaj
jest to bardzo powszechny problem.
-
Myślę więc, że warto robić coś,
żeby się przed tym uchronić.
-
Chciałbym się z wami tutaj podzielić tym,
co mi osobiście pomaga...,
-
ale z takim zastrzeżeniem,
że nie jestem psychologiem
-
i nie podaję tutaj sposobu
na wyjście z depresji.
-
Gdyż każdy lek niewłaściwie stosowany
zagraża twojemu życiu lub zdrowiu.
-
A jedynie dzielę się z czymś,
co mi osobiście pomaga
-
w chronieniu się przed przeciążeniami
układu nerwowego
-
i przed takimi
emocjonalnymi dołami.
-
Kiedy byłem nastolatkiem,
takim źródłem intensywnych wrażeń
-
były dla mnie sporty ekstremalne.
-
Z czasem zrozumiałem, że szkoda jest
ryzykować życiem i zdrowiem
-
dla jednego krótkiego
strzału adrenaliny.
-
Żyjesz? Przemek?
-
Potem kręciła mnie jazda na motocyklu
w intensywnym ruchu ulicznym,
-
zygzakując między samochodami,
ale to też nie było zbyt rozsądne.
-
Chodziłem też na koncerty,
gdzie w wielkim tłumie,
-
przy dźwiękach mocnej muzyki
można było wyskakać się do woli.
-
[muzyka]
-
No a po wstąpieniu do zakonu odkryłem,
że źródłem silnych wrażeń może być sport.
-
I to nie koniecznie sport ekstremalny.
-
I na przykład zrobienie takiej
długiej trasy na rowerze,
-
z której wracam bardzo zmęczony fizycznie,
ale wypoczęty psychicznie,
-
może być dla mnie
źródłem intensywnej przyjemności.
-
Tutaj raz jeszcze niech zabierze głos
duński student.
-
Suzanne Greenfield, w swojej książce,
zastanawia się również nad tym,
-
jak to jest, że sport może być
źródłem intensywnej przyjemności.
-
Skupia się tutaj na takim zjawisku
joggers high,
-
czyli „high” pod wpływem
intensywnego biegania.
-
Odkryto bowiem,
że intensywny wysiłek fizyczny
-
prowadzi do wydzielania się w mózgu
tzw. enkefalin,
-
czyli naturalnych środków
przeciwbólowych,
-
które znieczulają mózg,
ograniczając jego funkcje i resetując go.
-
Jednocześnie przez to, że są to środki
naturalne i wydzielane w małej ilości,
-
nie powodują one
uszkodzeń mózgu ani uzależnienia.
-
Z kolei dla mnie takim źródłem
takich intensywnych wrażeń
-
jest morsowanie, które mogliście zobaczyć
na początku tego filmiku.
-
Na stronie poradnikbiegacza.pl
można przeczytać,
-
że morsowaniu czasem towarzyszy
takie uczucie
-
porównywalne do wbijania
igieł w skórę.
-
Jest jednak w tym coś,
co przyciąga. Euforia po.
-
Nawet jeśli ktoś wchodzi z lekko
ponurą miną do wody, wychodzi szczęśliwy.
-
Wszystko to dzięki wydzielanym
endorfinom, hormonom szczęścia,
-
a dokładniej beta-endorfinie
powodującej zmniejszenie bólu.
-
Jak morfina wywołującej błogostan.
-
I to wszystko na legalu
i bez uzależnienia.
-
Posłuchajcie wywiadu z osobą,
która dopiero zaczęła morsować.
-
Jak się czujesz po pierwszym wejściu
do zimnej wody?
-
Najpierw największe wrażenie
robi na mnie to, że tutaj przychodzę
-
i są osoby, które mówią mi,
żebym zjadła sobie grochówkę, kiełbaskę.
-
[śmiech]
-
A jak się wychodzi z wody to trzeba biegać
i niczego się nie czuje.
-
Teraz na przykład czuję taką
granicę na ciele,
-
takie zimno w niektórych miejscach,
które tak odchodzi, tu i tu i tutaj.
-
Nigdy czegoś takiego nie czułam. Fajne.
-
A co cię skłoniło do tego,
żeby spróbować?
-
Moja znajoma Alina chodzi na to często
i mówi, że to jest fantastyczne.
-
Po drugie, ponieważ nie lubię
zimnej wody,
-
to chciałam się przełamać
i spróbować, czy potrafię wejść.
-
Po trzecie, wydaje mi się,
że to jest takie...
-
małym kosztem czasu jest to taka
przygoda w życiu miejskim.
-
Kumulacja takich podobnych odczuć
jak w różnych przygodach wakacyjnych.
-
Także jeśli się nie boicie,
to wskakujcie do zimnej wody.
-
No dobrze, ale co to wszystko
ma wspólnego z potrzebami seksualnymi?
-
A no właśnie...
-
bo jedną z rzeczy, która tak bardzo
pociąga ludzi w kontaktach seksualnych,
-
jest możliwość przeżycia orgazmu,
czyli takiej intensywnej przyjemności,
-
która łączy się z wydzieleniem
całej masy hormonów szczęścia w mózgu.
-
Kiedyś ludzie mówili, że jak chłopaka
za bardzo ciągnie do kobiet,
-
to powinien sobie wziąć
zimny prysznic albo uprawiać sport.
-
Tak mówił mi między innymi
świętej pamięci ks. Edmund,
-
u którego spowiadałem się
jako nastolatek
-
i wtedy wydawało mi się to
totalnie chybione,
-
ale teraz, po latach, widzę,
że jednak jest w tym jakiś sens.
-
Tyle że nie na takiej zasadzie,
że sport może zastąpić seks,
-
bo to nie działa w ten sposób.
-
Seks jest dużo bardziej skomplikowany.
-
Ale intensywny wysiłek fizyczny,
-
który prowadzi do wydzielenia się
dużej ilości endorfin w mózgu
-
może zaspokoić potrzebę
intensywnej przyjemności,
-
takiego zresetowania,
którego nasz mózg się domaga,
-
a domaga się często właśnie
w ten sposób,
-
że jako taki możliwy scenariusz
zaspokojenia tej potrzeby,
-
podsuwa nam przeżycie orgazmu.
-
I wtedy cały czas myślimy o seksie.
-
Także intensywnie uprawiany sport
może nam zaspokoić
-
jedną z potrzeb związanych z seksualnością
i wtedy zostaje już tylko
-
potrzeba intymnych relacji,
bliskości fizycznej, potrzeba nagości.
-
O tych wszystkich potrzebach
już mówiłem w poprzednich odcinkach,
-
więc generalnie myślę,
że są sposoby na to,
-
żeby dawać sobie jakoś radę
ze swoją seksualnością.
-
Okej, czas kończyć ten odcinek.
-
Dzisiaj było trochę mniej
o relacji z Panem Bogiem,
-
niż bywało w poprzednich odcinkach.
-
Bardziej skupiłem się tutaj
na trosce o samego siebie,
-
ale tak jak już mówiłem
w pierwszym odcinku,
-
wierzę, że Panu Bogu zależy na tym,
żebyśmy byli szczęśliwi,
-
i On nie chce, żebyśmy karcili
samych siebie
-
za te potrzeby, które odczuwamy,
-
ale cieszy się, kiedy widzi, że uczymy się
mądrze zaspokajać swoje potrzeby.
-
Dziękuję wam bardzo za uwagę
-
i zachęcam was do obejrzenia dwunastego,
czyli ostatniego już odcinka z tej serii,
-
w którym będę zachęcał was
do wyjścia na pustynię.
-
Na razie.