Nie wiem jak wy, ale ja dążę do ciała gotowego na plażę, jak P90X, Brad Pitt, Bradley Cooper, Tyrese, Trey Songz, Matthew McConaughey. Takiego ciała na plażę! Próbuję się pocić publicznie. Mowa! Zdobyć laskę o ustach Angeliny Jolie, by lizała mnie po klacie. Wyglądałbym jak mokra czekolada. Spójrz na moje bicepsy. Trochę jakby rachityczne. Trochę jakby masywne. Ale pracuję nad nimi. Możemy być modelami. Mógłbym zdjąć koszulkę, być dziko seksownym. Mógłbym intensywnie wpatrywać się w obiektyw bez mrugania przez 37 sekund. Mógłbym się wykąpać w oliwce dla dzieci. Mógłbym biec plażą w zwolnionym tempie. Mógłbym przejść się po wybiegu w majteczkach w zeberkę. A ja nie. Wolny metabolizm wszystko psuje. Kumple w koszulkach bez rękawów, ja w bluzie z kapturem. Świetnie maskuję poczucie niepewności, mogę je z siebie wypocić. Dążę do wyrobienia ciała gotowego na plażę. Jestem za chudy. Wrzucam do paszczy śmieciowe żarcie jak do zsypu na śmieci, ale mam alergię jelitową na tłuszcze trans. Chcę być umięśnioną nogą ogiera, rozbryzgującego piasek z plaży na czerwonym dywanie, zrobionym dla mnie na zamówienie, bym dumnie kroczył po brzegu jak centaur po podajniku taśmowym. Dążę do ciała gotowego na plażę, ale zbawienie leży w szafce z przekąskami, na wylizanych talerzach po dokładkach, na dnie półlitrowego kubka lodów. Lody Haagen Dazs to moja morfina, bo dziewczyna powiedziała, że mam za słabe ramiona, by ją nosić. Chyba jestem słaby. Chyba jestem gruby. Chyba jestem brzydki. Plaża to nie miejsce na takiego wieloryba jak ja, na miniwana z pustym bakiem. Chcę się nadawać do Słonecznego patrolu. Skaleczenie od rozbitej butelki, widzieliście moje mięśnie i moje blizny? Czujecie? To wilgoć maczo. Mój godzinny trening to pięć minut pompek na podłodze sypialni. Lustro wyparcia odpiera obraz tyczkowatych kończyn. Pięć minut unoszenia brody wysoko nad drążek niewiary w siebie. Dziesięć minut kładzenia 50 kilo porażki na klatę, co staje się ignorowaną oczywistością. 10 minut joggingu z duchami, kpiącymi z moich masywnych ud. A ja się uśmiechnę, bo wiem, że wkrótce zmieszczę się w stare legginsy. Pół godziny na myślenie, że pot to peleryna męskości. Jestem zmęczony rozpracowywaniem nieracjonalnych lęków. Topię je w kałuży potu, wpycham pod wodę niedoskonałości, z których powinienem być dumny. Pokazuję w uśmiechu szparę w zębach. Kręcone włosy. Dziwny kształt głowy. Dodatkowa waga, co mnie stabilizuje. Brakuje mi kilogramów, a dzięki temu trzepoczę na wietrze, nieskrępowany mięśniami. Więc tak. Dążę do ciała gotowego na plażę. Jakie ma Channing Tatum, David Beckahm, LL Cool J. Ciało gotowe na plażę! Jesteśmy zmęczeni i wykończeni próbami stania się kimś, kim nie jesteśmy.