Zmykaj, Laszku! Co z tobą? Precz! Ach, czyj to koń wrony? Do skoku się spina... Zabrała serce me prześliczna dziewczyna... Zawracajcie! Gadaj, wrazy synu. Zaprowadzimy go na postronku. Wiśniowiecki pisze atamanowi koszowemu, by mnie wydal. 2 listy do Tatarczuka i Barabasza, by zaopiekowali sie posłem. I co, panowie atamani? Czy koszowy - mógł ukryć listy? - Mógł. Mógł... ale nie ukrył? Czyli nasz brat? Wierzę mu. Dzięki, Bohdanie. - Dzięki za szacunek. - A wy ogłoście, że koszowy to prawy człowiek. Koszowy - prawy człowiek! Skoro on nie zdrajca, to kto? Czemu do was piszą? A co ja winny? Odebrałem list? A gdybym i odebrał, zaniósłbym go pisarzowi, bo czytać nie umiem. Chodziłem z wami na Krym, krew przelewałem, zyłem z wami. Czemu hetman na dusze moją nastaje? Tatarczuk dobry molojec! Ale kiedy zdradza brat, serce boli. Czemu Lachy do was piszą? Każą pomagać we wszystkim, czego zechce pan poseł. A on zechce wiedzieć, czyśmy gotowi do powstania i czy Tatarzy są z nami. Obaj zdrajcy. Na śmierć. Znam tego Lacha. Był na Krymie. Towarzystwo prosi, by im wydać Lacha! - Szpieg! - Na śmierć! Towarzystwo prosi albo samo weźmie. Książe Wiśniowiecki zapłaci złotem. Weźmiemy, ojcze! Precz! Przyszliście moj jasyr zabrac? Nie! Swiniojady! Tuhaj-Bej sie rozsierdził! Ile chcesz okupu za tego jeńca? Ty znaczny ktoś. Straszny kniaź kocha swoich. Dwa tysiące talarów. Dam ci tyle. Ty dasz trzy. - Czemu? - Bo ci na nim zalezy. Uratował mi życie. To dasz i cztery. Będzie wojna, ciężko o pieniądze, a ja zaraz wypłacę. Cztery. Spać mi się chce. - Prowadź do komnaty. - Chodźmy. Lachy na nas idą! Nalewajmy, bracia, w kryształowe czasze, aby wraże kule, aby wraże kule omijały głowy nasze! Aby Ukraina nigdy nie płakała, aby nasza sława, aby nasza sława na wieki przetrwała! Pewnie będzie bitwa. Hetman każe naprzód. Krzywonos... z Bogiem. Gdzie łupy? Jeńcy? Zwycięstwo? Twoje psy niewierne nie chcą walczyć. Wojsko chanowe gubisz! Grunt rozmięknie, husaria jutro ugrzęźnie. Obiecaleś zwyciestwo, nie klęskę! Weź pojmanych dragonów. Ja ich na pal powbijać każę! Wypuść ich, to Rusini, przejdą na naszą stronę. Bić w kotły. Pozorować atak i wracać. I tak całą noc. Bóg dał Lachom ulewę, a nam słońce. Już czas. Płk Barabasz kazal obcych do siebie prowadzić. Ale śpi, przyszliśmy tutaj. Gada, że do Łubniów jedzie. Niech jedzie. Maksymie! Otwieraj! Czekajcie na wystrzał. Nie poznajesz? To wy, chwała Bogu. Otwieraj! Dom otoczyć, nikogo nie wpuszczać. Kto próg przestąpi, zabiję. - Widziałeś? - A niech go cholera. Na południe to prędzej. Suczy syn! Lach przeklęty! Gardło mu zębami przegryzę! - O drogę na Łubnie pytał. - Na Łubnie! - Brać dobro, chutor spalić! - A jak Jarema przyjdzie? Wszystko spadnie na Bohuna! Pochwalony! Na wieki wieków! - A kto tam? - Chrześcijanin. - Skąd to, dziadu, idziecie? - Od Chmiela. A wyście go widzieli? Ja ślepy. - A wyrostek? - Widział, ale on niemy. Tylko ja go rozumiem. To ludzie Jaremy! Ratujcie się! Gonić ich! Do wody! To semeni! Ognia! Gadziny! Medyka! Wiedźmo, a ty skąd? Widziałam cię w biedzie, sokole. Wstawaj, wojna. Tyś go leczyl? I dobrze. Precz! Widziałam twoją Laszkę. W zamczysku na białej skale. - Nad wodą. - Skąd wiesz? Widziałam. Na sławę, na szczęście! Nie na biedę! Całuj rękę! - Bo ja teraz wielmożny! - A ja jaśnie wielmożny! A ja jaśnie oświecony! Piję z hetmanskiej czarki! Jaśnie oświeconego! To jest nocnik, durniu! Tylko w nocy z niego - pić można? - Pan hetman do niego szczał i srał! Łżesz! Nigdy! Nawet pies sra na dworze! Bracia atamani, przynoszę smutne wieści. Nasz obrońca i dobroczyńca, król Władysław IV nie żyje. Uradźmy, czy będziemy czekać, aż zbierzemy siły, czy... Na Jareme! To nasz wróg! Na pal z nim! Tuhaj-bej z jasyrem na Krym poszedł. Wróci najwcześniej za miesiąc. Iść na Jareme bez Tatarow? Na Jareme! Napiszmy mu, że wojny nie chcemy, tylko uszanowania praw! A kto mu list powiezie? Kto tu najdzielniejszy? Kto krzyczał: ''Na Jareme''? Pójdę! Więc co mu napiszemy? ''Wiśniowiecki z czarciego rodu''! - ''Gwałtowniku''! - To dobre. Ale napiszemy mu tak. Horpyno! To ty, Bohunie? Czekałam na ciebie. A to kto? Twoj ogier? Mój pies. Czeremis. - Nie wygadają? - Nawet na mękach. Co to? Nieproszeni goście. - Zabiłem ją. Ratuj! - Wyjdź! I jak? Zdrowa będzie. Strzeż jej. Z oczu nie spuszczaj. Nikt sie o niej nie dowie. Przychodzą tu po wróżby. Ale czekają tam, ze strachu. - Widziałeś kości? - Ty ich zabiłaś? Zabił, kto zabił. Kto chce wróżby, czeka w jarze. Zaraz i dla ciebie bede patrzyła. - Nie zobacz czego zlego. - Wtedy nie pojedziesz. - Muszę. Szlachta na nas idzie. - A jeśli zginiesz? Ty mi wywróżysz, czy zginę. Co wtedy z dziewczyną? Łeb ukręcić? Jeśli ją tkniesz, to cię z moich rąk ani czarty ani upiory nie wydrą! Topili mnie, kat mi głowę golił, a wciąż zyję. Ja z przyjaźni będę jej strzec. Włos jej z głowy nie spadnie. Jeśli zginę, powiedz, żeby mi wybaczyła, i wypuść. Niewdzięczna Laszka, za takie kochanie nie miłuję. Ja bym sie nie opierała. Idź do czorta! Czeremis! Otwórz stawidło! W dębowym kole, w pianie białej, w jasnej mgle... zły ty czy dobry, ukaż się! Ukaż się! - Widzę... - Co? Las... trupy... wisielców... wiatr nimi kołysze... kruki nad nimi krążą. - Mnie tam widzisz? - Nie... W kole dębowym, w pianie białej... widzę! Z małym rycerzem walczysz. Strzeż się go. - A ona? - Nie widzę. Ciebie znów widzę. Z kimś, kto cię zdradzi. - Stary, młody? - Nie widzę. Stary. - Z bielmem? Juz zdradził. - Jest i kniaziówna. W białej sukni... nad nią... - sokół. - To ja? Nie. Nie ty. Może sokół... - Nie, jastrząb. - To ja. Tylko krew... wilki... tylko trupy... nad nimi kruki... wilki! Tylko krew, tylko trupy. Czeremis, zamknij stawidło. Połowa Rzeczypospolitej szykuje się na nas. Pospolite ruszenie to głupstwo. Ale jeśli Jarema został wodzem, to poważna sprawa. Groźny człowiek. Budzi strach. Ja się go nie boję. Druhu, wiemy o tym. Gdybyś się bał, Baru byś nie wziął. Trzeba posłac podjazd do obozu wroga. Pójdziesz? Pójdę! Dziegciu! Czarny jak matka-noc, lackie oczy mnie nie wypatrzą. Litości! Nigdy go nie widzieliśmy! Nie zabijajcie! Mamy tu wesele. Wypijcie zdrowie młodych, jak Pismo Święte każe. Pilnujcie tego ścierwa, bo łby pourywam! - Co u diabła? - Nie ma go? - Zniknął? - Boże, zmiłuj się. - Jest na górze. - Złaź, panie szlachcic. I tak nie uciekniesz. Mądry jesteś, złaz dobrowolnie. Skórę ci zedrzemy! Uważaj, ma szablę! On wie, że jeśli mnie tknie, ataman mu podziękuje. Zerwać strzechę, brać żywcem! Na miłośc Boga, nie dajcie mu tu zdechnąć jak psu. Ja stary, nie dam rady. Jak za ciasne, to rozerżniemy! Za późno przynieśliście mi buławę. Trzeba było wcześniej. Teraz my potęga. Łżesz, Kisielu! Łżesz. Dla was zguba, nie dla nas! Sprzedawczyk! Na naszej ziemi żadnej szlachty, żadnych księży. Nasza władza, nasza wiara. I za to wypijemy. Mowią, że pije lacką krew, ale ja wole wino i gorzałkę. Ale za to, że wziął Czaplinskiego za łeb i cisnął w błoto. Proś o co chcesz. Stroisz się dla naszego atamana? On dobry. I ty bądz dla niego dobra. On sokół... mocny on... On ci dogodzi. Gdyby nie Bohun... Znam cię skądś... Powiem, co kazali. Hetman w gości do Zbaraża przybył. Jutro was odwiedzi. Wzywałeś mnie, chanie? Co tam się dzieje? Najjaśniejszy panie, książe Jarema ucztuje. Jeden Bóg. Lwa ma w sercu. Wolałbym z nim być niż z tobą. - Jutro to wszystko moje? - Jutro wszyscy oni pomrą. Subaghazi. Czołem ku jeździe! Mów. Potężny chanie, wnuku Mahometa... - Obóz niewiernych wzięty? - Bóg nie dał! - Lachy? - Zwycięzcy. - Chmielnicki? - Pobity. - Tuhaj-bej? - Ranny. Jeden Bóg. Zdrajca! Hetman, nie zdrajca. Obiecałeś mi ucztę na zamku. Mogłem pomyśleć, że Jarema nie ukorzy sie na twój widok? Na nic twoja potęga, na nic twoja sława, powiedzą, że kniaź lacki pohanńbił krymskiego chana. Zegne kark Jaremy, na koń będę po jego grzbiecie wsiadał, nie powiedzą, że pies niewierny mnie pohańbił! Długo jeszcze psy niewierne bedą mi urągać? Głód ich ukorzy, chanie. Nim zjedzą ostatniego konia, król nadciągnie z odsieczą. Nakaż szturm. Daj mi swoich janczarow, a moje pułki - z wiekszą ochotą pójdą. - Subaghazi, poprowadzisz janczarow. - Rzekłeś, wnuku Mahometa. - Dziekuję. Zaraz wydam rozkazy. Panie stworzenia. Nie wiodłem tu wiernych, by złożyli głowy. Jeśli zaskoczysz giaurów, uderzysz. Jeśli nie, wielki bęben da znak do odwrotu. Co się tu dzieje? Mamy pokój. Puszczasz ich? Jareme? Chan nas sprzedał. Podpisał ugodę z królem. Komu sława kozacka miła, za mną! Stać!