Zatem przeglądasz strony internetowe i natykasz się na link do artykułu z zaufanego źródła wiadomości, który ma intrygujący tytuł, więc go czytasz. Później dowiadujesz się że cały artykuł to w większości bujda. To co uważałeś za wiadomość było tak naprawdę tylko jakąś plotką lub spekulacją. Zapytaliśmy Ryana Holidaya, który jest manipulatorem medialnym, a on wyjaśnił jak to się dzieję. Szybko odkryłem, że media to pewnego rodzaju hierarchia bądź łańcuch. Na najniższym szczeblu znajdują się małe blogi o małej czytalności, lecz o niskiej przepuszczalności publikacji. Powiedzmy, że taki blog publikuje jakąś plotkę, wówczas Business Insider czy The Huffington Post lub Perez Hilton piszą o tym. Zatem, przez wzrost ilości takich stron, ludzie zaczęli pisać o tym Twitterze, Facebooku, mailować do siebie lub o tym rozmawiać. Producenci z CNN lub z jakiegoś prawicowego radia, bądź dziennikarze z The New York Times- gdzie znajdują informacje? Przecież nie przeczesują piwnic jakby to było poprzednie stulecie... Nie, oni czytają to, o czym ludzie rozmawiają w sieci. Tacy ludzie jak ja podchwytują idee takiego koła i mówią: "No dobra, skoro taki blog jak ten ma siłę, by przez przypadek wywołać burzę w mediach przez treść w nim zawartą, sprawię, aby opublikowano coś z korzyścią dla mnie." Przesyłałem im zmyślone e-maile anonimowo i obserwowałem jak pojawiały się na pierwszych stronach. Czytelnicy nie są świadomi w jaki sposób tworzy się wiadomości, lecz od obu stron podziału - zarówno od stronie marketingowej jak i wiadomości- żadna jakoś szczególnie nie dba o jakością. Ich interesuje to, czy przykują uwagę. A to przez to jak blogi i strony z wiadomościami są źródłem zarabiania pieniędzy. Po pierwsze, mają wielu czytelników. A licznik odwiedzin sprzedawany jest działom reklamowym. Zatem by zdobyć więcej wejść, robi się takie rzeczy: zadawanie retorycznych, nieprawdziwych pytań w nagłówkach, sprawdzanie wiarygodności po opublikowaniu artykułu, plotkowanie, spekulowanie, wysysanie historii z palca. A co wtedy, gdy zechcę porządnej, dokładnej wiadomości? W sensie, czy strony z wiadomościami nie powinny mi ich dostarczać? Cóż...tak...myślę, że ogólna zasada jest taka, że jeśli nie zapłacisz to będą mieli cię gdzieś. Są lojalni swoim reklamodawcom. Jeśli za to nie płacisz, to nie jesteś tak naprawdę klientem, lecz produktem.