Wchodzi Murzyn do baru. Brzmi jak początek kiepskiego dowcipu, niektórzy czują się niezręcznie, ale najlepsze za chwilę. W barze są sami biali. Murzyn siada do pianina na estradzie. Podczas przerwy w występie podchodzi do niego biały gentleman. "Pierwszy raz w życiu słyszę, żeby czarny grał na pianinie jak Jerry Lee Lewis". Czarny pianista próbuje objaśnić czarne korzenie boogie woogie, rockabilly i rock'n rolla, ale tamten mu nie wierzy. Jednak zaprasza czarnego na drinka. Siadają przy stoliku. Biały pije piwo, czarny sok żurawinowy i zaczynają rozmowę. Biały gentleman mówi, że pierwszy raz pije drinka z czarnym. Czarny skojarzył, że to kolejny pierwszy raz tego wieczoru i pyta białego, jak to możliwe. Biały wyznaje, że należy do Ku Klux Klanu. Hm, wieczór pierwszych razów. Mój pierwszy raz z rasizmem przeżyłem jako 10-latek, w 1968 roku. Przeprowadziliśmy się do Belmont w Massachusetts i byłem jednym z dwojga czarnych dzieci w szkole, dziesięciolatek w czwartej klasie. Zostałem harcerzem. Maszerowaliśmy z Lexington do Concord w Massachusetts, w paradzie upamiętniającej jazdę Paula Revere'a. Maszerowałem z innymi harcerzami, gdy poleciały na mnie butelki, puszki po napojach, kamienie i śmieci z ulicy rzucane przez małą grupę białych po naszej prawej. Nie miałem pojęcia, że atakują tylko mnie. Zastępowa i reszta starszyzny rzucili się zasłonić mnie własnymi ciałami i wyprowadzili z niebezpiecznej strefy. Nie wytłumaczyli mi, co się stało, a ja nie miałem pojęcia. W domu rodzice odkazili i opatrzyli mi rany i wytłumaczyli, dlaczego stałem się celem pocisków. W wieku 10 lat ułożyłem w głowie pytanie, które brzmiało: jak możesz mnie nienawidzić, jeśli nawet mnie nie znasz? Lata później oto jestem, absolwent college'u z dyplomem muzyka, i siedzę w barze przy jednym stole z członkiem KKK. Całe lata szukałem odpowiedzi na to pytanie, nie znajdując jej. Oto moja szansa. Bo kogo spytać, jeśli nie kogoś, kto wstąpił do organizacji, której historyczną przesłanką jest nienawiść do ludzi o innym wyglądzie i innych przekonaniach? Kto lepiej odpowie na pytanie, "jak możesz mnie nienawidzić, skoro nawet mnie nie znasz?". Przekonałem członka klanu, żeby dał mi kontakt do wodza Ku Klux Klanu. Zrobił to niechętnie, pod warunkiem, że nie ujawnię źródła. Wódz Klanu nazywał się Roger Kelly. Sekretarka umówiła mnie z Rogerem Kellym, ponieważ postanowiłem napisać książkę. Chciałem przeprowadzić wywiad z szefami i członkami Klanu w całym kraju i zadać im swoje pytanie. Zacząłem od stanu Maryland, gdzie obecnie mieszkam. Umawiając mnie, sekretarka nie wspomniała, że jestem czarny, poprosiła tylko o zgodę na udzielenie mi wywiadu. Roger Kelly zgodził się. Zarezerwowałem pokój hotelowy. Zjawił się z uzbrojonym ochroniarzem, obu wyraźnie zszokował widok czarnego. Widząc w ich oczach obawę, wstałem, pokazując otwarte dłonie, i zaprosiłem ich do środka. Pan Kelly zajął miejsce, a po jego prawej stanął ochroniarz z ręką na kaburze. Zaczęliśmy rozmowę, szło całkiem nieźle. Dał mi do zrozumienia, że jestem istotą podrzędną ze względu na kolor skóry, który czyni mnie gorszym. Nie byłem tam po to, żeby z nim walczyć, byłem tam po to, żeby się dowiedzieć, skąd bierze się takie myślenie. Żeby się do czegoś ustosunkować, trzeba wiedzieć, skąd to się wzięło. Słuchałem więc uważnie. W pewnej chwili w trakcie rozmowy dobiegł nas dziwny odgłos, coś jak "kwak", aż podskoczyliśmy. Spojrzenia Rogera i moje spotkały się. Wiedziałem, że odgłos pochodził od niego, bo ja go nie zrobiłem. Spojrzeniem pytałem go: "Coś ty zrobił?". On miał wzrok utkwiony we mnie i zadawał to samo nieme pytanie. Ochroniarz z ręką na broni przenosił wzrok ze mnie na wodza Klanu, niemo pytając "Co zrobiliście?". Sekretarka zorientowała się pierwsza. Wcześniej włożyła do lodu puszki z napojami, żeby zaproponować gościom coś do picia. Wiaderko z lodem stało na komodzie. Lód stopniał, puszki z napojami zsunęły się po lodzie i narobiły hałasu. Zaczęliśmy się śmiać ze swojej niewiedzy, ale była to pouczająca chwila. Nie mówię, że czegoś się nauczyliśmy, ale dostaliśmy lekcję. Lekcję o tym, że z powodu jakiegoś "obcego", podkreślam "obcego", nieznanego nam zjawiska, jakim było wiaderko lodu z puszkami, które hałasem wdarło się do naszej strefy komfortu, poczuliśmy lęk i zaczęliśmy podejrzewać siebie nawzajem. Zatem niewiedza budzi strach. Jeśli nie opanujemy strachu, strach zrodzi nienawiść, bo nienawidzimy tego, czego się boimy. Jeśli nie opanujemy nienawiści, nienawiść zrodzi zniszczenie. Chcemy zniszczyć to, czego się boimy i czego nienawidzimy. Ale to nie wszystko. Choć puszki były niegroźne, nie wiedzieliśmy, co się dzieje, i ten ciąg wydarzeń niemal doprowadził do finału, w którym ochroniarz mógł wyciągnąć broń i uśmiercić mnie lub moją sekretarkę. Tak jak mówiłem, zaczęliśmy się śmiać, wróciliśmy do rozmowy i wywiad odbył się bez dalszych przeszkód. Z czasem pan Kelly zaczął przychodzić do mego domu, gdzie kontynuowaliśmy rozmowę, nawet jadał przy moim stole. Czasem szliśmy na kolację czy lunch. Uważał się za lepszego, a mnie za gorszego. Ciągnęliśmy tę znajomość. Nie zapraszał mnie do domu, ale po paru latach zaczął. Odwiedzałem kryjówkę Klanu, zrobiłem parę zdjęć i notatek do książki. Potem zaczął mnie zapraszać na zloty Klanu. Na zlotach obserwowałem kobiety i mężczyzn Klanu w szatach i kapturach, maszerujących wokół wielkiego krzyża wysokości 6 - 9 metrów, który palił się ze świstem. Oni chodzili i wygłaszali mowy, a ja robiłem zdjęcia i notatki. Stacja CNN chciała zrobić relację. Mnie znali dzięki muzyce, Rogera Kelly znali przez Klan. Zobaczmy film pokazywany co godzinę przez całą dobę przez stacje telewizyjne CNN i HLN na całym świecie. Zwróćcie szczególną uwagę, kiedy pan Kelly mówi, że chociaż robimy razem różne rzeczy, nie zmieniło to jego poglądów na Klan, bo te kształtowały się w jego umyśle przez całe lata. Mówi, że wierzy w segregację rasową, Posłuchajcie też, co mówi o szacunku i posłuchajcie końcowego komentarza prezenterów CNN. Proszę o film. (Film) [CNN Sunday Morning] Bob Cain: Ostatnia godzina niedzielnego poranka z CNN. Witam: Bob Cain w zastępstwie Milesa O'Briena. Joie Chen: Dzień dobry, tutaj Joie Chen. BC: Przyjaźń potrafi przekroczyć wszelkie bariery. JC: Spójrzcie na nas. Dwaj panowie z okolic Waszyngtonu pokazują, że nawet Afroamerykanin i członek Ku Klux Klanu mogą znaleźć wspólny grunt. Relacjonuje Carl Rochelle z CNN. (Muzyka pianina) CR: Daryl Davis gra na gorącym pianinie wyróżnia się tą częścią występu. (Muzyka boogie woogie na pianinie) Daryl Davis wyróżnia się również tutaj. Jest jednym z nielicznych Afroamerykanów na zlocie KKK. Jest obecny, a co więcej, mile widziany. Roger Kelly: Szanuję tego czarnego bardziej niż tamtych białych czarnuchów. (Krzyki) CR: To trudny dzień dla Klanu. Zlot w Marylandzie pokazał, że miejscowi odrzucają przesłanie białego separatyzmu. Za kulisami Daryl Davis spotyka przyjaciela, Maga Klanu, Rogera Kelly. (Gwar rozmów) Przyjaźń między białymi i czarnymi nie jest rzadkością, ale rzadko widuje się Murzyna gawędzącego miło z przywódcą Klanu nad szklaneczką napoju pomarańczowego po spotkaniu Klanu. Znajomość zaczęła się od książki pisanej przez Davisa. Jego sekretarka umówiła wywiad z Rogerem Kellym, nie wspominając, że Davis jest czarny. Rozmawiali, znowu rozmawiali, Davis uczył się o Klanie, Kelly uczył się o Davisie. RK: Poznajemy się, robimy różne rzeczy. Nie zmienia to mych poglądów na Klan, bo krystalizowały się całe lata. CRF: Kelly z kumplami z Klanu jeżdżą na występy zespołu Davisa. (Muzyka boogie woogie na żywo) Davis jeździ na zloty KKK. Daryl Davis: Siedząc w pierwszym rzędzie, uważnie słuchałem mówców Klanu. Z niektórymi rzeczami zgadzałem się, z innymi nie. CRF: Davis sądzi, że jego obecność promuje mocno potrzebne zrozumienie. DD: Wierzę, że nienawiść bierze się ze strachu, z obawy przed nieznanym, i to w każdym przypadku, obojętnie, czy chodzi o Klan czy innych. CR: Davis nie ma złudzeń co do Klanu. Gdyby miał, przyjaciel szybko wyprowadzi go z błędu. RK: Wierzę w segregację rasową. Jest w interesie wszystkich ras. CR: Naprawdę? Czy przyjaźń pokonała barierę koloru? Posłuchajcie Kelly'ego na zlocie. RK: Pójdę za tym człowiekiem do piekła, bo wierzę, w to, co reprezentuje, a on wierzy w to, co ja reprezentuję. Często nie zgadzamy się, ale szanuje mnie na tyle, żeby usiąść i posłuchać. Szanuję go, więc też siadam i słucham. CR: Dziwna znajomość wodza KKK i jego czarnego kumpla. Z Waszyngtonu w niedzielny poranek Carl Rochelle, CNN. BC: Dziwne. Dobre słowo - dziwne. JC: To na pewno. (Koniec filmu) DD: OK Słyszeliście, że lider Klanu mnie szanuje. O co chodzi? On - przywódca Klanu. Ja - czarny. Mówi, że nie we wszystkim się zgadzamy, ale szanuje mnie na tyle, żeby usiąść i pogadać, a ja szanuję jego na tyle, żeby zrobić to samo. Bardzo istotne. Jeśli masz przeciwnika, nie musisz szanować jego wypowiedzi, ale szanuj prawo do wypowiedzenia się. Porozmawiajcie. Zbyt wiele czasu spędzamy rozmawiając o innych, przemawiając do nich lub nad ich głową, a za mało czasu na wspólnej rozmowie. To jest szacunek. Zgadza się? (Brawa) Dziękuję. W wyniku tego szacunku z czasem pan Kelly ponownie rozważył swą ideologię i spoiwo latami trzymające do kupy idee w jego umyśle zaczęło pękać, kruszyć się i wreszcie rozsypało się. Wtedy, a było to zaledwie parę lat temu, pan Kelly postanowił rzucić Ku Klux Klan. Zrzekł się go, a mi podarował swój strój i kaptur. Oto szata przywódcy Klanu! (Brawa) Właśnie tu. Ta sama szata, którą widzieliście na filmie. A to, rzecz jasna, kaptur i maska. Pamiętajcie, dopóki wrogowie rozmawiają, to nie walczą, rozmawiają. Wrzeszczą i krzyczą, ale przynajmniej rozmawiają. Koniec rozmów to żyzny grunt pod przemoc, więc podtrzymujmy rozmowę. Ludzie uczą się rasizmu przez dialog, ktoś im o nim mówi. Jeśli można uczyć się przez dialog, można oduczyć się przez dialog. Więc wchodzi Murzyn do baru. siada do pianina i zaczyna się rozmowa. (Boogie woogie na żywo) Dziękuję wszystkim bardzo, dziękuję. (Brawa) (Wiwaty) To... Dziękuję. (Brawa) (Wiwaty) Dziękuję. (Brawa) (Wiwaty) Dziękuję.