Witam was na sobotniej Zaprawie.
Trochę po 21:00 spotykamy się,
żeby przeczytać fragment Ewangelii,
który będziemy medytować jutro wieczorem,
żeby móc już się nastroić na to,
co nam to słowo Boże mówi.
Jutrzejsza Ewangelia to
Ewangelia św. Jana 2, 1-11.
Dobrze znany fragment,
cud w Kanie Galilejskiej, posłuchajmy.
[J 2, 1-11]
Fajny fragment, bardzo często
komentowany w taki sposób,
że ci słudzy napełnili aż po brzegi,
- i pewnie to ma swoje uzasadnienie,
Natomiast w niedzielnej medytacji
chciałbym pójść innym tropem.
Jest w tej Ewangelii
coś bardzo charakterystycznego,
co łączy Maryję, Jezusa i te sługi.
Otóż Maryja i Jezus
są zaproszeni na to wesele
nie po to, żeby je organizować.
Są zaproszeni, aby się tam cieszyć,
jeść, pić i dobrze się bawić.
I jest w tym coś charakterystycznego,
że Maryja najpierw sama zwraca uwagę,
że czegoś tu brakuje.
Wychodzi z takiego normalnego stanu,
w którym powinna funkcjonować.
Potem zwraca się do Jezusa.
Jezus mówi,
że właściwie nie chce tego robić,
zwraca Jej uwagę,
że to nie jest czas na takie rzeczy.
I trzecia grupa osób
to są ci słudzy.
Jak by to powiedzieć?
Maryja nie ma tam żadnej funkcji.
Jezus też nie, to zwykli goście.
I są słudzy, którzy wykonują
wskazanie Jezusa, żeby coś zrobić,
mimo że to nie jest człowiek,
którego powinni słuchać.
To nie był ich szef,
ktoś, kto miał nimi zarządzać.
A oni jednak to robią
- i teraz pytanie dlaczego.
Te sześć kamiennych stągwi
to jest kilkaset litrów,
więc jeśli oni nosili wodę
w jakichś 10-litrowych miskach,
to nawet jeśli było ich kilku,
przeniesienie 600 litrów wody
to jest więcej niż godzina pracy,
a oni mieli co robić przy tym weselu.
Nie powinni słuchać gościa weselnego,
który mówi, żeby coś zrobili.
Dlaczego to robią?
Maryja, zaproszona jako gość,
zauważa, że czegoś brakuje.
Nie powinna się interesować
tym, co jest w kuchni, powinna jeść.
Dlaczego wychodzi poza to?
I w końcu Jezus,
który też przyszedł, żeby się bawić.
Maryja zwraca Mu uwagę, że czegoś nie ma,
On nie chce zareagować.
Dlaczego w pewnym momencie
zmienia zdanie?
Moim zdaniem to,
co łączy te trzy postacie,
to że oni robią dobro ze względu na dobro.
Postawa człowieka:
robię dobro ze względu na dobro.
Nie robię dobra po to,
żeby wszystko było ułożone,
żeby wszystko było według zasad,
tak jak być powinno.
Wtedy Maryja nie wstałaby od stołu
i nie zauważyłaby, że brakuje wina,
Jezus nie powiedziałby nic sługom,
a słudzy na pewno by tego nie zrobili.
Można mieć różne postawy:
robić dobro, żeby inni mnie zauważyli,
żeby się uwiarygodnić.
Mogę robić dobro, żeby odpłacić komuś
dobro, które ktoś mi zrobił.
Albo zapracować,
żeby ludzie uważali mnie za dobrego,
żeby ktoś potem mi dobro wyświadczył.
Albo można robić dobro,
bo powinno się robić dobro, z przymusu.
W każdym tym elemencie,
jak mam takie podejście:
- dobro ze względu na uwiarygodnienie,
ze względu na przymus itd. -
zawsze można się wycofać,
stwierdzić: „nie, jednak nie chcę,
jednak nie potrzebuję się uwiarygadniać,
nie potrzebuję zwracać
tego dobra, które ktoś mi dał".
Natomiast kiedy mam postawę,
że robię dobro ze względu na dobro,
to nie mam potrzeby się wycofywać,
bo dobro samo w sobie mnie pociąga.
Jestem w stanie rezygnować
z innych rzeczy,
z pewnego porządku, który może być lub nie
- ale liczy się dobro.
Zauważam, że Maryja
musiała mieć taką postawę,
że szukam dobra ze względu na dobro,
jestem nastawiony na dobro dla innych.
Jezus zmienia zdanie...
widocznie miał jakiś plan,
powiedział: „To nie jest ten moment",
więc miał przemyślany inny moment,
ale rezygnuje z tego, co ma w głowie,
bo widzi możliwość dobra i robi dobro.
I słudzy, którzy robią
kupę ciężkiej roboty,
bo pewnie mają nastawienie:
„robię dobro dla dobra”.
Wtedy Jezus nie był jeszcze znany
jako cudotwórca, to Jego pierwszy cud.
Nie był znany jako Mesjasz.
Musiała być jakaś inna postawa.
Wydaje mi się, że to jest klucz
do dzisiejszej Ewangelii.
Robię dobro ze względu na dobro.
Chciałbym, żebyśmy w medytacji
poszli w taką stronę,
pytając się, dlaczego ja robię dobro,
w jakich sytuacjach,
czy czegoś chcę, czy czegoś nie chcę.
Nie po to, żeby sobie wyrzucać,
tylko po to, że być może jestem w stanie
zrobić krok dalej,
robić dobro ze względu na dobro,
tak jak działa Bóg.
Bo Bóg nie daje ludziom miłości,
dlatego że są dobrzy, zapracowali,
tylko Bóg robi dobro ludziom
ze względu na samo dobro.
Daje miłość ze względu na miłość,
ze względu na siebie samego,
bo Bóg jest Miłością.
Cel sam w sobie.
Dobro dla dobra.
Może uda się nam wypracować to,
że mnie ta postawa pociągnie.
Wtedy jak jest dobro dla samego dobra,
składają się trzy niezależne rzeczy
i jest cud, inni z tego korzystają
i jest jakaś radość, wesele.
Wszyscy biorą dobre wino na początek,
a jak się napiją, to stawiają gorsze,
a ty uczyniłeś odwrotnie.
Dobro sprawiło,
że nagle coś wyszło poza schematy,
że jeszcze więcej dobra się pojawiło.
No i to niech będzie myśl przewodnia
naszej niedzielnej medytacji.
Pamiętajcie, żeby być na medytacji
od początku, od 21:15,
bo to nas nastraja
już na samą medytację.
Dobrej nocy życzę.
Z Bogiem.