Moi drodzy, ostatnio była burza
na temat tego,
że papież Franciszek chce zmienić
tłumaczenie modlitwy „Ojcze Nasz”.
Zastanówmy się, co tam jest
w tym tekście Ewangelii
i czy w ogóle mu wolno
takie rzeczy robić.
Dokładnie chodzi o werset,
który na polski jest przetłumaczony:
„i nie wódź nas na pokuszenie".
Propozycja papieża jest taka,
żeby to przetłumaczyć
„i nie dopuść abyśmy ulegli pokusie".
W większości języków europejskich
jest tak samo w polskim,
czyli tłumaczenie obowiązujące sugeruje,
że Bóg wprowadza człowieka w pokuszenie.
„Wódź nas", czyli wieść
w stronę pokuszenia, sugeruje,
że Bóg jakby chciał, żeby człowiek
został pokuszony.
Czy tak jest?
Na pewno tak nie jest, bo Biblia,
List św. Jakuba, mówi:
„Kto doznaje pokusy, niech nie mówi:
Bóg mnie kusi.
Bóg bowiem ani nie podlega pokusie od zła,
ani też nikogo nie kusi".
Czyli Bóg nikogo nie kusi.
W tekście Ewangelii jest tak,
bo to po grecku było napisane
i po grecku użyte jest takie słowo
„eis peirasmon”.
„Eis peirasmon” - powtórz to dobrze.
Znaczenie słowa „peirasmos" to jest
„doświadczenie, próba”, a także „pokusa”.
Pokusa dalej.
Najpierw jest doświadczenie i próba.
W modlitwie Ojcze Nasz są sformułowania,
które mówią o tym,
żeby Bóg nie wprowadzał nas w miejsce,
gdzie będziemy doświadczać próby,
gdzie będzie trudne doświadczenie dla nas.
Ale Biblia pokazuje,
że Bóg sam wprowadza ludzi
w próby i w trudne doświadczenia.
Bóg wystawił Abraham na próbę.
Bóg wystawił Hioba na próbę.
Nawet Jezusa, bo w Ewangelii
jest napisane, że po chrzcie
Duch Boży wyprowadził Go na pustynię.
Czyli jest tak, że Bóg sam próbuje ludzi,
wystawia ich na trudne doświadczenia.
Dlaczego?
Dlatego, że Bóg ma świadomość,
że żeby wejść w bliską relację,
żeby zjednoczyć się z człowiekiem,
musi się coś trudnego dziać.
Jeżeli się przejdzie z kimś coś trudnego,
to wtedy to bardzo łączy.
Jeżeli się z kimś
przejdzie przez tarapaty,
to jest się wtedy
dobrym przyjacielem takiej osoby,
w przypadku jak się dobrze
przejdzie takie tarapaty.
Bóg ma świadomość, ze my naturalnie
jesteśmy płytko nastawieni na Pana Boga,
czyli: „Daj mi to, daj mi tamto,
załatw mi coś takiego itd.”.
Modlitwa „i nie dopuść
abyśmy ulegli pokusie”,
„i nie wódź nas na pokuszenie”
mówi o czymś takim:
Boże ja wiem,
że muszę przejść przez trudy.
Ja wiem, że moja wiara
musi być próbowana po to,
aby była głębsza, aby moja relacja z Tobą
była jeszcze jeszcze lepsza.
Ale ja boję się tego.
Ja tej próby nie chcę, bo nie lubię trudu.
Nie chcę też, bo jestem słaby
i boję się, że upadnę w tej próbie.
To jest sens tego wersetu.
Przekładając to na codzienność:
na pewno będzie tak w moim życiu,
że będę doświadczał trudnych przeżyć
związanych z moją wiarą.
Na pewno będę
przechodził przez kryzysy.
Jest to potrzebne do tego,
aby mieć lepszy kontakt z Bogiem.
Historia pokazuje w świętych,
tych, których Bóg jakoś wyjątkowo kocha,
że ich trudy wcale nie są lekkie.
Święci Karmelu, Teresa z Lisieux,
Faustyna, Matka Teresa z Kalkuty
- to są takie osoby,
które były bardzo pokochane przez Boga.
Ich trudy, próby
były dogłębne, były mocne,
ale to nie jest tak,
że Bóg te osoby kusił do czegoś złego,
tylko Bóg wprowadzał je
w trudne doświadczenie po to,
aby ci ludzie coraz mocniej
zaczęli Mu ufać.
Tutaj robi się problem, bo kiedy Bóg
wprowadza człowieka w trudne warunki
(I to jest w Ewangelii: Duch Boży
po chrzcie wysłał Jezusa na pustynię,
aby pościł i był w trudnych warunkach,
aby Jego wiara się utrwalała
i ufność w Boga była coraz większa,
bo jeżeli ufam Bogu w trudnych warunkach,
to moja wiara staje się silniejsza),
wtedy przychodzi diabeł, wykorzystuje to,
że jestem słaby, i mnie kusi.
Podpowiada mi coś takiego:
„Nie ma Boga, musisz sobie sam poradzić,
Bóg cię opuścił,
nie jesteś dla Boga nikim znaczącym”.
Tłoczy mi do głowy te myśli.
Czyli Bóg wprowadza mnie w próbę,
ale kusi mnie diabeł.
Bóg nie chce mojego upadku,
nie chce, abym został
skuszony przez diabła.
Chce utrwalenia Jego relacji ze mną,
utrwalenia naszej relacji. Tego chce Bóg.
Wracając do tłumaczenia -
obie wersje tłumaczenia są uzasadnione
i obie są poprawne, bo tłumaczenie:
„i nie wódź nas na pokuszenie"
mówi o czymś takim, że ja się boję
wchodzić w próbę, doświadczenie,
bo boję się, że ulegnę pokusie,
a drugie tłumaczenie:
„i nie dopuść abyśmy ulegli pokusie"
mówi o czymś takim, że Bóg wcale nie chce,
abym wpadł w grzech.
Jedno i drugie zakłada,
że muszę przejść przez próbę.
Pytanie jest takie:
czy papież może to zmieniać czy nie może?
Czy on zmienia wiarę w ten sposób?
Pierwszym zadaniem papieża jest
dbanie o czystość wiary.
Jeżeli jest tak, że tłumaczenie skrzywia
ludziom rozumienie tego wszystkiego.
to dobrze jest zmienić tłumaczenie,
żeby było wiadomo, o co chodzi.
Jeżeli ludzie zaczynają
wierzyć w coś takiego:
„Bóg mnie kusi,
Bóg mnie wprowadza w zło,
Bóg chce, żebym popełniał grzech”
albo maja wizję Boga, który jest takim
ciągłym testerem bez miłosierdzia
to trzeba zmieniać tłumaczenie.
Papież decyduje o tym.
Tyle na dzisiaj. Dzięki za uwagę.
Do zobaczenia następnym razem.