Założę się, że jestem najgłupszy na tej sali,
bo miałem problemy ze skończeniem szkoły.
Jednak już w młodym wieku wiedziałem,
że moją miłością są pieniądze i interesy,
i że kocham przedsiębiorczość.
Wychowano mnie na przedsiębiorcę.
To mnie naprawdę pasjonuje.
Nigdy dotąd o tym nie mówiłem.
Usłyszycie to jako pierwsi, nie licząc mojej żony,
bo pytała o czym będę mówić. Odparłem:
Moim zdaniem tracimy okazję
odnalezienia dzieci
z żyłką do przedsiębiorczości,
żeby zająć się nimi lub pokazać,
że przedsiębiorczość to fajna rzecz.
Że nie ma w niej nic złego,
choć wielu ją oczernia.
Jako dzieci, dorastając, mamy marzenia.
Mamy zamiłowania i mamy wizje.
W jakiś sposób to wszystko jest niszczone.
Każą się nam więcej uczyć,
bardziej skupić albo brać korepetycje.
Brałem korepetycje z francuskiego
i nadal jestem do bani.
Dwa lata temu zostałem najlepiej ocenianym wykładowcą
na magisterskich studiach przesiębiorczości w MIT.
Był to wykład dla grup przedsiębiorców z całego świata.
Będąc w drugiej klasie, wygrałem lokalny konkurs oratorski,
ale jakoś nikt nigdy nie powiedział:
"Hej, ten dzieciak potrafi mówić.
Nie może się skupić, ale uwielbia dodawać ludziom energii."
Nie mówili: "Niech bierze lekcje przemawiania".
Miałem brać korepetycje z tego, co szło mi źle.
Dzieci wykazują pewne cechy.
Musimy zacząć ich szukać.
Powinniśmy wychowywać dzieci
na przedsiębiorców, zamiast na prawników.
Niestety, szkoły przekonują do myślenia:
Niestety, szkoły przekonują do myślenia:
"Hej, zostańmy prawnikami albo lekarzami"
i tracimy szansę, bo nikt nie mówi:
"Hej, zostańmy przedsiębiorcami."
Na sali jest sporo przedsiębiorców. To ludzie
z pomysłami, z pasją. Dostrzegają zapotrzebowanie
i postanawiają działać.
Wszystko zaryzykujemy, by wizje zrealizować.
Potrafimy anagażować wokół siebie grupy ludzi,
którzy chcą z nami budować te marzenia.
Gdybyśmy mogli przekonać dzieci
do przyswojenia przedsiębiorczości już w młodym wieku,
moglibyśmy rozwiązać wszystkie obecne problemy.
Na każdy problem przypada ktoś z pomysłem na rozwiązanie.
Nie wolno wmawiać dziecku, że nie da rady,
bo jest zbyt głupie, by zrozumieć,
że nie da się znaleźć rozwiązania.
Mamy obowiązek, jako rodzice i jako społeczeństwo,
zacząć uczyć nasze dzieci łowić,
zamiast dawać im rybę.
"Daj człowiekowi rybę, a pożywi się raz.
Naucz go łowić, a wystarczy mu na całe życie".
Trzeba uczyć przedsiębiorczości nasze dzieci.
Te, które wykazują odpowiednie cechy,
tak jak wspieramy te z talentem naukowym.
Co się stanie, jeśli przedsiębiorcze dzieci
nauczymy bycia przedsiębiorcami?
Sprawimy, że będą otwierać firmy
zamiast czekać na zasiłek.
Wciąż uczymy dzieci, czego nie powinny robić.
Nie bij, nie gryź, nie przeklinaj.
Uczymy dzieci aspirowania do "dobrych" zawodów.
Szkoła uczy ich, że powinny chcieć zostać
lekarzami albo prawnikami,
księgowymi, dentystami,
nauczycielami czy pilotami.
Media wmawiają, że najlepiej
zostać modelką albo piosenkarzem
albo sportową sławą, jak Sidney Crosby.
Programy MBA nie uczą przedsiębiorczości.
Dlatego unikałem tych studiów,
jeśli pominiemy fakt, że by mnie nie przyjęto,
bo w liceum miałem 61% średniej,
a potem znów 61% średniej
w jedynej uczelni, która mnie przyjęła.
Studia menedżerskie nie uczą, jak być przedsiębiorcą.
Przygotowują ludzi do pracy w korporacjach.
A kto zakłada te firmy? Ci nieliczni.
Nawet w literaturze popularnej znalazłem tylko jedną książkę,
przedstawiającą przedsiębiorcę
jako pozytywnego bohatera:
"Atlas zbuntowany".
Przeważnie świat uważa przedsiębiorców
za złych ludzi.
Spójrzcie choćby na moją rodzinę.
Obaj moi dziadkowie byli przedsiębiorcami. Mój tata też.
Mój brat, siostra i ja także mamy swoje firmy.
Założyliśmy je,
bo tylko tam pasujemy.
Nie pasowaliśmy do normalnej pracy. Nie mogliśmy pracować dla innych,
bo jesteśmy zbyt uparci.
Dzieci też mogą zostać przedsiębiorcami.
Odgrywam dużą rolę w kilku globalnych organizacjach,
takich jak Ogranizacja Przedsiębiorców oraz Organizacja Młodych Prezesów
Właśnie wróciłem z Barcelony, gdzie przemawiałem
na globalnej konferencji Organizacji Młodych Prezesów.
Wszyscy, których tam spotkalem,
którzy są przedsiębiorcami,
mieli trudności w szkole.
Zdiagnozowano u mnie 18 z 19 objawów ADHD.
To, co tu się dzieje mnie przeraża.
(Śmiech)
Możliwe, że dlatego trochę panikuję,
nie licząc tych wszystkich kaw z cukrem,
ale u przedsiębiorcy to wywołuje gęsią skórę.
ADHD, psychoza maniakalno - depresyjna.
Wiecie, że psychozę maniakalno - depresyjną nazywają chorobą dyrektorską?
Ma to Ted Turner. Steve Jobs też.
Wszyscy 3 założyciele Netscape również.
Mogę tak wymieniać w nieskończoność.
Widzimy te objawy u dzieci
i dajemy im Ritalin. Mówimy:
"Nie bądź przedsiębiorczy.
Przystosuj się do systemu i zostań uczniem."
Przedsiębiorcy nie są uczniami.
Jadą pasem szybkiego ruchu. Rozgryzają zasady.
Kradłem wypracowania. Ściągałem na egzaminach.
Wynajęte dzieciaki odrabiały za mnie
zadania z księgowości, 13 zadań z rzędu.
Przedsiębiorca nie prowadzi księgowości, zatrudnia księgowych.
Po prostu wcześniej to zrozumiałem.
(Śmiech)
(Brawa)
Ja przynajmniej mogę się przyznać; większość z was tego nie zrobi.
Jestem także cytowany
w tym samym podręczniku,
w każdej kanadyjskiej szkole wyższej.
W księgowości kierowniczej, w rozdziale VIII,
który mówi o budżetowaniu.
Powiedziałem autorce, że sciągałem na tych zajęciach.
Uznała to za zbyt zabawne, żeby to pominąć.
Wracając do dzieci: niektóre znaki są widoczne.
Przedsiębiorca to "osoba, która organizuje, działa
i podejmuje ryzyko przesięwzięcia biznesowego."
Wcale nie znaczy, że trzeba iść na MBA.
Nie znaczy, że musisz przebrnąć przez szkołę.
Znaczy, że niektóre sprawy trzeba po prostu czuć.
Słyszymy: czy to wychowanie, czy natura.
To pierwsze, czy to drugie? Co to jest?
Myślę, że chodzi o oba naraz.
Wychowano mnie na przedsiębiorcę.
Jako dziecko nie miałem wyboru,
bo uczono mnie od małego,
odkąd tata zrozumiał, że nie dopasuję się
do tego, czego uczą w szkole,
i że może mnie nauczyć jak zrozumieć biznes.
Wpoił w całą naszą trójkę
nienawiść do posad
i zamiłowanie do zakładania firm i zatrudniania innych.
Pierwszy mały biznes rozkręciłem mając 7 lat.
Przyniosłem sobie do pokoju telefon
i obdzwaniałem pralnie chemiczne w Winnipeg
pytając, ile by zapłacili
za wieszaki na ubrania.
Do pokoju weszła mama.
"Skąd weźmiesz wieszaki na sprzedaż?"
A ja na to: "Chodź zobaczyć do piwnicy."
Zeszliśmy do piwnicy. Otworzyłem szafkę,
z tysiącem zebranych przeze mnie wieszaków.
Kiedy mówiłem jej, że idę się bawić,
od drzwi do drzwi zbierałem wieszaki,
i znosiłem do piwnicy na sprzedaż.
Kilka tygodni wcześniej dowiedziałem się,
że można na tym zarobić: 2 centy od wieszaka.
Pomyślałem: jest tyle rodzajów wieszaków.
Po prostu pójdę po nie.
Wiedziałem, że mamie się nie spodoba, ale i tak to zrobiłem.
Nauczyłem się, że można negocjować.
Ktoś oferował 3 centy, a ja wytargowałem 3,5.
Nawet w wieku 7 lat wiedziałem,
że mogę dostać ułamkowy procent centa
i ludzie zapłacą, bo to się pomnoży.
Zrozumiałem to mając 7 lat. Dostałem 3,5 centa za 1000 wieszaków.
Sprzedawałem osłony na tablice rejestracyjne.
Tata zasugerował, żebym znalazł kogoś,
kto mi je sprzeda hurtowo.
W wieku 9 lat chodziłem po Sudbury
i sprzedawałem osłony na tablice rejestracyjne.
Pamiętam żywo jednego klienta,
bo robiłem tam jeszcze inne interesy.
Sprzedawałem gazety,
a on nigdy ode mnie nie kupował.
Uznałem, że dam radę sprzedać mu osłonę.
Powiedział, że nie potrzebuje. Ja na to:
Powiedział, że nie potrzebuje. Ja na to:
"Macie dwa samochody bez osłon."
Przytaknął.
Mówię: "Ta tablica jest cała wygniecona."
"Tak, to samochód żony". A ja:"Spróbuj jedną osłonę
na samochodzie żony i zobacz, czy wytrzyma dłużej"
Mieli 2 samochody, po 2 tablice każy.
Skoro nie 4, może kupi jedną?
Nauczyłem się tego w młodym wieku.
Handlowałem komiksami.
Jako 10-latek sprzedawałem komiksy
podczas wakacji nad Georgian Bay.
Rowerem jechałem na koniec plaży
i kupowałem komiksy od biednych dzieciaków.
Na drugim końcu plaży sprzedawałem je bogatym dzieciom.
Uważałem to za oczywiste. Kupić tanio, sprzedać drogo.
Widzę popyt tam, gdzie są pieniądze.
Nie ma co sprzedawać biednym: nie mają pieniędzy. Bogaci mają.
Znajdź ich. To oczywiste.
To tak jak z kryzysem. Jest kryzys,
ale w gospodarce USA krąży 13 bilionów dolarów.
Weź trochę. Nauczyłem się tego w mlodym wieku.
Nauczyłem się także nie zdradzać źródeł,
bo pobili mnie po 4 tygodniach interesów,
kiedy bogaty chłopak skapował, gdzie kupuję komiksy.
Nie spodobało mu się, że płaci dużo więcej.
Musiałem rozwozić gazety w wieku 10 lat.
Wcale nie chciałem,
ale tata powiedział: "To będzie twój kolejny biznes."
Musiałem mieć dwa.
Potem kazał mi zatrudnić kogoś do rozwożenia połowy gazet.
Wtedy zrozumiałem, że napiwki to główne źródło dochodu.
Tak więc otrzymywałem i napiwki i zapłatę.
Zbierałem pieniądze za wszystkie gazety.
On tylko je rozwoził.
Wówczas zdałem sobie sprawę, że potrafię zarabiać.
Zdecydowałem, że nigdy nie będę pracownikiem.
(Śmiech)
Mój tata miał warsztat samochodowy.
Poniewierało się tam mnóstwo starych części.
Mieli też stare blachy i miedź.
Ojciec je po prostu wyrzucał.
Przyszło mi do głowy, że może ktoś za to zapłaci.
Pamiętajcie, że mialem 10 lat. 34 lata temu
dostrzegłem potencjał w tych gratach.
Widziałem pieniądze w śmieciach.
Jeździłem rowerem po warsztatach i zbierałem złom.
Tata zawoził mnie w soboty
do skupu złomu, gdzie dostawałem pieniądze.
Całkiem mi się podobało.
30 lat później tworzymy firmę wywożącą śmieci
i też na tym zarabiamy.
Robiłem poduszeczki do igieł, jako 11- letni harcerz.
Robilismy je dla mam na Dzień Matki.
Robiło się je z drewnianych klamerek.
Wtedy wieszało się pranie na sznurach.
I robiło się takie krzesła,
Zszywałem małe poduszeczki
i można było w nie wtykać szpilki.
Ludzie wtedy szyli i potrzebowali poduszeczek.
Zrozumiałem, że trzeba mieć asortyment.
Pomalowałem kilka sprayem na brązowo.
Teraz nie pytałem już: "Chcesz kupić?",
tylko: "Który wolisz kolor?"
Mam dziesięć lat; nie odmówisz mi,
szczególnie, że masz wybór: brązową lub jasną.
Nauczyłem się tego w młodym wieku.
Zrozumiałem, że praca fizyczna jest do bani.
Koszenie trawników jest nie do wytrzymania.
W lecie musiałem kosić trawę sąsiadom, za pieniądze,
dzieki czemu pojąłem, że stałe dochody
od jednego klienta to cudowna sprawa.
Że zdobycie raz klienta,
który płaci mi co tydzień,
jest o niebo lepsze, niż sprzedawanie
każdemu po jednej klamerce.
Nie możesz sprzedać im więcej.
Uwielbiam ten model stałego dochodu.
Tak mnie wychowano. Nie pozwalano mi na zwykłą pracę.
Chodziłem na pole golfowe i nosiłem ludziom kije.
Zauważyłem, że na polu golfowym było wzniesienie,
koło trzynastego dołka.
Ludzie nie dawali rady z torbami.
Siedziałem tam na składanym krzesełku
i pomagałem graczom, którym nikt nie nosił kijów.
Wnosiłem im torby na szczyt, i dostawałem dolara.
W tym czasie moi koledzy przez 5 godzin
ciągnęli za facetem torbę i zarabiali 10 dolców.
Uznałem, że to głupie, bo musisz pracować 5 godzin.
To bez sensu.Wymyśl, jak zarobić więcej i szybciej.
Co tydzień w sklepie na rogu kupowałem napoje.
Potem nosiłem je 70-latkom grającym w brydża.
A one składały zamówienia na kolejny tydzień.
Dostarczałem napoje i brałem dwa razy tyle.
Miałem swój rynek zbytu. Nie potrzebowałem umów.
Potrzebowałem jedynie podaży i popytu,
i klienteli, która do mnie przywykła.
Te kobiety nie poszłyby do nikogo innego,
bo mnie lubiły i ja to wiedziałem.
Chodziłem na pola golfowe zbierać piłki.
Ale wszyscy szukali w krzakach,
albo w rowach.
Pomyślałem; "Olać to. Piłki są w stawie
ale nikt tam nie pójdzie".
Brodziłem w stawie i wybierałem piłki palcami stóp.
Podnosi się je obiema stopami.
Nie mogę tego pokazać na scenie.
Wsadzałem je sobie do kąpielówek.
Pod koniec miałem ich kilkaset.
Tyle że nikt nie chciał starych piłeczek.
Zacząłem je pakować. Miałem ze 12 lat.
Pakowałem je na trzy sposoby.
Piłki Pinnacle, DDH i takie, które były naprawdę fajne
sprzedawały się po dwa dolary za sztukę.
Te, które wyglądały w miarę dobrze szły po 50 centów.
Te gówniane sprzedawałem w paczkach po 50.
Mogli używać ich do ćwiczeń.
Jako uczeń sprzedawałem okulary przeciwsłoneczne
wszystkim dzieciakom z liceum.
Nagle wszyscy zaczynają cię nienawidzić,
bo ciągle próbujesz wyciągnąć od kolegów pieniądze.
Ale opłacało się.
Sprzedałem mnóstwo okularów.
Szkoła wstrzymała moją działalność.
Wzięli mnie na dywanik i zabronili sprzedaży.
Zacząłem więc sprzedawać okulary
stacjom benzynowym,
które je sprzedawały klientom.
Miałem punkty sprzedaży detalicznej.
Jako 14- latek.
Opłaciłem pierwszy rok na unwersytecie Carleton,
chodząc po domach i sprzedając worki na wino.
Zmieści się w nim litrowa butelka rumu
i dwie butelki coli. I co z tego?
Otóż można to włożyć do kieszeni,
iść na mecz i łykać sobie za darmo.
Wszyscy to kupowali.
Podaż, popyt, wielkie możliwości.
Kosztowały 5 razy więcej niż zwykle,
bo dałem na nich nasze uniwersyteckie logo.
Uczymy dzieci i kupujemy im gry.
Czemu przedsiębiorczym dzieciom nie dajemy im gier
rozwijających cechy potrzebne przedsiębiorcy?
Czemu nie uczymy ich szacunku do pieniędzy?
Raz musiałem wyjść na środek ulicy,
bo rzuciłem tam pensa.
Tata kazał mi podnieść.
"Za ciężko pracuję, żebyś marnował pieniądze"
Pamiętam tę naukę do dziś.
Kieszonkowe kształtuje u dzieci złe nawyki.
Kieszonowe uczy dzieci,
żeby myślały o posadzie.
Przedsiębiorca nie oczekuje regularnych wypłat.
Kieszonkowe przyzwyczaja od małego
do stałej wypłaty.
To błąd, jeśli chcesz wychować przedsiębiorcę.
Uczę swoje dzieci, 9- i 7-latka,
żeby rozglądały się po domu i po ogrodzie
i szukały rzeczy do zrobienia.
Potem mają mi powiedzieć, co to jest.
Albo mówię im: "Trzeba zrobić to i to."
Wiecie, co potem robimy? Negocjujemy.
Idą zobaczyć, co to jest.
Potem nogocjujemy, za co zarobią.
Nie dostają kieszonkowego, tylko okazję wynajdowania pracy
i umiejętność negocjacji,
a także umiejętności znajdowania okazji.
To trzeba kształtować. Dzieci mają po dwie skarbonki.
50% zarobków czy prezentów
idzie na ich konto domowe,
a 50% na konto zabawek.
Z konta zabawek mogą wydawać, na co chcą.
Pieniądze z konta domowego co 6 miesięcy wpłacamy do banku.
Idziemy razem. Co roku pieniądze z banku idą do maklera.
9- i 7-latek mają już swojego maklera.
Ale uczę je nawyku oszczędzania.
Do szału doprowadzają mnie 30-latkowie mówiący:
"Może zacznę wpłacać na fundusz emerytalny."
Cholera, przegapiłeś 25 lat.
Można nauczyć dzieci tych nawyków,
kiedy jeszcze nie są zbyt bolesne.
Nie czytaj im codziennie bajek na dobranoc.
Może 4 wieczory czytaj bajki,
a przez 3 niech one coś opowiedzą.
Daj dzieciom cztery przedmioty,
czerwoną koszulę, niebieski krawat, kangura i laptopa,
i niech opowiedzą o nich historię.
Moje dzieci ciągle to robią.
To uczy ich sprzedawania; uczy kreatywności.
Uczy myślenia na gorąco.
Rób to i baw się dobrze.
Nakłaniaj dzieci do występowania przed ludźmi,
choćby przed ich własnymi kolegami.
Niech robią przedstawienia i przemawiają.
Te cechy przedsiębiorczości trzeba kształtować.
Pokaż dzieciom zachowania złych klientów albo pracowników.
Pokaż im naburmuszonych pracowników.
Kiedy takich zauważysz, pokaż dzieciom.
Powiedz: "To beznadziejny pracownik".
Albo: "Ci są nieźli".
(Śmiech)
Widząc złą obsługę w restauracji,
pokaż dzieciom, na czym to polega.
(Śmiech)
Wszystkie te lekcje są na wyciągnięcie ręki,
ale marnujemy szansę; uczymy dzieci brania korepetycji.
A gdyby tak zebrać
wszystkie dziecięce rupiecie z domu,
zabawki, z których wyrosły 2 lata temu,
i zaproponować: "Dajmy ogłoszenie w internecie"?
Mogą to sprzedać i nauczyć się
rozpoznawać oszustów, kiedy zaczną dostawać e-maile z ofertami.
Mogą korzystać z twojego konta.
Naucz, jak wyceniać, jak zgadywać cenę,
użyj zdjęć.
Ucz, jak to robić i zarabiać.
Potem 50% zysku idzie na ich konto domowe,
a 50% na konto zabawek.
Moje dzieci to uwielbiają.
Oto kilka cech przedsiębiorczości, które trzeba kształtować u dzieci:
dążenie do sukcesu, upór, przywództwo, introspekcja, współzależność, wartości.
Wszystko to można znaleźć u dzieci i pomóc im je ukształtować.
Szukaj w nich tego.
Zwróć uwagę na inne 2 cechy,
żeby się ich nie pozbywać.
Nie dawaj dzieciom leków na ADHD,
chyba że jest naprawdę źle.
(Brawa)
To samo dotyczy manii, stresu i depresji,
chyba że chodzi o ostry przypadek kliniczny.
Zaburzenia dwubiegunowe są nazywane chorobą prezesów.
Steve Jurvetson, Jim Clark
i Jum Barksdale cierpieli na to
i zbudowali Netscape.
Co by było, gdyby dostali Ritalin?
Tego wszystkiego by nie było.
Al Gore naprawdę wymysliłby Internet.
(Śmiech)
Takich umiejętności powinno się uczyć w szkole,
na równi ze wszystkim innym.
Nie musimy zniechęcać dzieci do bycia prawnikami,
ale postawmy przedsiębiorczość
na równi z innymi.
Tkwią w tym ogromne szanse.
Chcę zakończyć krótkim filmem.
nakręconym przez firmę, której jestem mentorem.
Chodzi o Grasshopper.
To o dzieciach. O przedsiębiorczości.
Mam nadzieję, że przekona was do tego, co dziś usłyszeliście.
Że zrobicie coś, żeby zmienić świat.
[Dziecko...."Myślałeś, że możesz wszystko?"]
[Nadal możesz.]
[Wielu rzeczy pozornie niemożliwych...]
[...można łatwo dokonać]
[Przecież tu, gdzie żyjemy]
[Jeden człowiek może wiele]
[Chcesz dowodu?]
[Spójrz na ludzi, którzy zbudowali nasz kraj;]
[Naszych rodziców, dziadków, ciocie, wujków...]
[Byli imigrantami, przybyszami, gotowymi pozostawić ślad]
[Może przyjeżdzając niewiele mieli]
[Może nie mieli nic oprócz...]
[...jednego, wspaniałego pomysłu]
[Mówiono o nich: myśliciele, działacze...]
[....innowatorzy..]
[...aż znaleziono słowo...]
[....przedsiębiorcy!]
[Zmieniają pojęcie tego, co możliwe.]
[Maja jasną wizję jak ulepszyć życie]
[dla nas wszystkich, nawet w ciężkich czasach.]
[Na razie trudno to zobaczyć....]
[...bo widok zasłaniaja przeszkody.]
[Ale zawirowania tworzą możliwości]
[sukcesu, osiągnięcia. Pchają nas...]
[do odkrycia nowych dróg działania]
[Ku którym możliwościom pójdziesz i dlaczego?]
[Jeśli jesteś przedsiębiorcą]
[wiesz, że to nie ryzyko jest nagrodą.]
[Nagrodą jest innowacja...]
[....zmienianie życia ludzi. Tworzenie miejsc pracy.]
[Wspomaganie rozwoju.]
[Ulepszanie świata.]
[Przedsiębiorcy są wszędzie.]
[Prowadzą małe firmy, wspomagające gospodarkę,]
[projektują narzędzia, by ci pomóc...]
[...w kontakcie z przyjaciółmi, rodziną i kolegami na całym świecie.]
[Znajdują nowe sposoby na rozwiązanie najstarszych problemów społecznych.]
[Czy znasz jakiegoś przedsiębiorcę?]
[Każdy może nim być...]
[Nawet...ty!]
[Wykorzystaj szansę na stworzenie wymarzonej pracy]
[Pomóż uzdrowić gospodarkę]
[Dokonaj czegoś]
[Wznieś swoją firmę na nowy poziom.]
[Ale co najważniejsze,]
[przypomnij sobie, że w dzieciństwie...]
[wszystko było w twoim zasięgu,]
[i powiedz sobie po cichu, ale zdecydowanie:]
["Wciąż jest."]
Dziękuję bardzo.