-
- Pan z wami.
- I z duchem twoim.
-
- Słowa Ewangelii według św. Łukasza.
- Chwała Tobie, Panie.
-
„Jezus wędrował przez miasta i wsie,
-
nauczając i głosząc Ewangelię
o królestwie Bożym.
-
A było z Nim Dwunastu oraz kilka kobiet,
-
które uwolnił od złych duchów
i od słabości:
-
Maria, zwana Magdaleną,
którą opuściło siedem złych duchów;
-
Joanna, żona Chuzy, zarządcy u Heroda;
-
Zuzanna i wiele innych,
które im usługiwały ze swego mienia.
-
- Oto Słowo Pańskie.
- Chwała Tobie, Chryste.
-
Zanim podzielę się tym,
co to słowo we mnie wzbudza,
-
chciałbym się podzielić
dwoma doświadczeniami z mojego życia.
-
Pierwsze - jeszcze z czasów diakonatu,
a to było już dawno temu.
-
Ten młody człowiek, daj Boże,
niedługo będzie diakonem.
-
Kiedy miałem już możliwość
głosić Słowo,
-
cały czas miałem w sercu to przekonanie,
które pozostaje gdzieś nadal we mnie,
-
chociaż głośniej już tego
tak nie mówię jak wtedy,
-
że homilie trzeba
przygotowywać na klęcząco.
-
Moją miarą tego,
że nie wymyślam sobie,
-
jest to, że godzę się na przyjęcie Słowa,
jakie daje mi Liturgia w Eucharystii.
-
Czasem jest to piękne i pożywne,
a czasem jest to kość do obgryzienia,
-
którą nie bardzo rozumiem,
ale jednak godzę się z tym mierzyć.
-
Jak jest dzisiaj? Zobaczymy.
-
Ale najpierw drugie moje odkrycie,
-
zasięgnięte od tych, którzy zajmują się
objaśnianiem Pisma Świętego.
-
Kiedy czytam dziś św. Pawła,
to, co słyszeliśmy przed chwilą:
-
„Tych rzeczy nauczaj i do nich zachęcaj!
-
Jeśli ktoś naucza inaczej i nie trzyma się
-
zdrowej nauki Pana naszego
Jezusa Chrystusa
-
oraz nauczania zgodnego z pobożnością..."
- to źle.
-
Wiele razy jako kapłan
słyszę w konfesjonale,
-
że wzywało się Pana Boga nadaremnie.
-
Znamy to przykazanie
i chcemy żyć jak najuczciwiej.
-
Z tego przykazania prawdopodobnie
najbardziej grzeszą księża.
-
To nie chodzi o to,
że ktoś mówi „Jezus Maria!”,
-
bo jak mówi „Jezus Maria”,
to znaczy, że woła do Niego.
-
Sens tego przykazania
i słów św. Pawła do Tymoteusza jest taki,
-
że ja w imię Boga
- tak jak ja teraz mam obowiązek -
-
opowiadam jakieś swoje skojarzenia
i mówię, że to jest słowo Boga.
-
Zaciągam winę, bo zaczynam wypaczać to,
-
co sam Bóg chciałby
w tym momencie powiedzieć,
-
bo ja sobie na przykład wymyśliłem
-
albo przekazuję ludziom
coś z mojej skrzywionej pobożności.
-
Więc chciałbym zdjąć wam z barków
przynajmniej jeden grzech.
-
A teraz chciałbym się podzielić
kilkoma myślami z dzisiejszej Ewangelii
-
i trochę przejść do pierwszego czytania.
-
„Jezus wędrował przez miasta i wsie"
- tak słyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii.
-
Nauczał i głosił o królestwie Bożym.
-
Byli z nim uczniowie - Dwunastu -
i niektóre kobiety, które szły z nimi
-
i usługiwały im z tego, co same posiadały.
-
Krótki fragment, ale bardzo treściwy.
-
Po pierwsze, zechciejmy sobie uświadomić,
-
że Jezus to jest Ktoś, Bóg-Człowiek,
który wędruje.
-
To nie jest ktoś, kto stoi w miejscu.
-
On na to przyszedł,
żeby przechodzić z miejsca na miejsce.
-
Łatwo by sobie urządził miejscówkę,
bo wielu chciało Go zatrzymać
-
i obwołać królem w miejscowościach,
do których przyszedł, gdy kogoś uzdrowił.
-
Byłoby Mu fajnie.
-
On mówi: „Nie na to przyszedłem”.
-
Przechodził z miejsca na miejsce,
dzieląc bardzo wiele niewygód,
-
tak że nawet rodzina miała pretensje,
że nie ma czasu zjeść.
-
Jezus jest Wędrującym.
-
Ale pomyślmy, że skoro On
nie stoi w miejscu,
-
a jest nadal Bogiem Żywym,
chociaż nie widzimy Go dokładnie,
-
tak jak wtedy w Palestynie,
to On dzisiaj też wędruje.
-
Choćby przez wasze medytacje.
-
Głosi i naucza.
-
A słuchać Go będziemy
przez poruszenia serca
-
- różne, które trzeba rozeznawać,
czy to dokładnie od Niego -
-
ale On na pewno nie stoi w miejscu.
-
Co więcej, jak się Go cały czas uczymy,
może się zdawać,
-
że dzisiaj jest a jutro Go nie ma,
poszedł, ale wróci.
-
Jezus jest nieustannie w wędrówce,
a jeśli tak, to wierzę,
-
że dzisiaj podczas tego spotkania
czy każdego spotkania ze Słowem,
-
które jest Słowem żywym,
a więc skutecznym i zdolnym działać,
-
Jezus będzie wędrował
po waszych wsiach i miastach,
-
po waszych fragmentach serca,
będzie ich dotykał.
-
Im większa będzie wrażliwość,
tym więcej będzie w was poruszeń.
-
On teraz też głosi i naucza
o królestwie Bożym - nie o czym innym.
-
Nie o naszej grzeszności, tylko o tym,
że On już zwyciężył
-
i że On wprowadził ten porządek,
który Ojciec zaprosił Go, żeby wprowadził,
-
przez swoją śmierć na krzyżu,
żeby to się stało udziałem każdego z nas.
-
Drugie z tej krótkiej Ewangelii jest to,
że byli z nim uczniowie i niewiasty.
-
Mężczyźni i kobiety,
a kobiet tam właściwie nie powinno być.
-
One nie były nawet zobowiązane
do przestrzegania Prawa.
-
To mężczyźni mieli się tym zajmować.
-
Ale z jakichś powodów byli tam
mężczyźni i niewiasty, jak tutaj.
-
Można by sobie zadać pytanie,
-
z jakich powodów było tam Dwunastu
i owe kobiety.
-
Dlaczego wy jesteście tutaj?
-
Popatrzcie: w tym krótkim fragmencie
nie wiemy o apostołach.
-
Wiemy z innych fragmentów,
że Jezus ich powołał, zawołał.
-
Wyrwał ich z ich kontekstu życia
i zaproponował im coś takiego,
-
że to przewartościowało ich życie,
że oni poszli za Nim.
-
Bardzo wiele zostawili.
-
Pamiętam, jak zostawiałem
moją dziewczynę, jak płakała...
-
Było to ciężkie doświadczenie,
ale nie żałuję tego dzisiaj.
-
Oni zostawili wiele,
a o niewiastach wiemy tyle,
-
że powyrzucał z ich życia
wiele złych duchów
-
i uzdrowił je z ich chorób.
-
To było motywem ich pójścia za Nim.
-
Nie jakiś obowiązek, powinność.
-
Nie jakieś pragnienie, żeby było idealnie,
w nadziei, że coś się wydarzy.
-
Już się wydarzyło, więc one poszły.
-
Tu jest właśnie ten porządek,
który Jezus chce wprowadzić
-
- żeby zdjąć z nas to brzemię
zasługiwania na Jego miłość,
-
żebyśmy zobaczyli także w tym fragmencie,
-
że On mówi o królestwie Bożym,
które polega na tym,
-
że On jest pierwszy w miłości
i zawsze nim pozostanie,
-
jest Ojcem, a więc ja jestem dzieckiem
i jako córka, syn mam swoje przywileje,
-
że już jestem zbawiony
-
i że właściwie prawdziwe życie
- takie na nogach a nie na głowie -
-
zaczyna się od momentu, gdy zobaczę,
-
że nie to co ja zrobię dla Boga
jest najważniejsze,
-
tylko to, co On zrobił dla mnie.
-
Że szepnął tym apostołom,
że oni poszli i przewartościowali życie.
-
Że tym niewiastom uczynił coś takiego,
że one teraz idą za Nim,
-
to nie wszystko, one im usługują
i to z tego, co same posiadają.
-
Kto logicznie myślący,
gdyby miał tylko kalkulować,
-
zgodziłby się na to?
-
„Ile stracę?" - powiedziałaby kobieta
-
- „Dlaczego muszę za Nim chodzić?
Dlaczego usługiwać?”
-
Jeśli nie będzie doświadczenia miłości,
to będzie obowiązek.
-
A kiedy one doświadczyły,
że dostały nowe życie,
-
to wobec takiego bycia pokochanym,
doświadczenia ewidentnej miłości,
-
tego, że były w dole,
a teraz już są na powierzchni,
-
były w śmierci a są teraz w życiu,
-
to teraz się dla nich nic nie liczy
- czy posiadają, czy służą.
-
Cokolwiek robią, nie to jest ważne,
ważne, że są z Jezusem.
-
że to już się dokonało.
-
I w waszym życiu
- wierzę i modlę się o to,
-
i będę się modlił o to w tej Eucharystii,
bo ją ofiaruję za was -
-
żeby się coś tak przewartościowało,
żebyście zrozumieli,
-
że przynajmniej przez Panem Bogiem
nic nie musicie.
-
Że przed Panem Bogiem
nie musicie być dorosłymi.
-
Właśnie przed Nim macie być dziećmi.
-
A to Ojciec się troszczy,
żeby dziecko nauczyć,
-
żeby zapewnić bezpieczeństwo
-
i żeby wyznaczyć drogę,
powiedzieć, jak żyć.
-
Wy się macie martwić,
jak pójdzie medytacja, czy Ojciec?
-
To On ma was pobłogosławić, inspirować,
prostować wasze drogi i pchać do przodu.
-
Tak, żeby wam się chciało,
a nie, żebyście musieli.
-
Oczywiście, czasem w jakimś lenistwie
musimy się przemóc troszeczkę,
-
żeby nie ustać w drodze,
być cały czas w wędrówce z Jezusem.
-
On będzie wędrował
i jeśli ja będę chciał z Nim wędrować,
-
jak ci apostołowie i niewiasty,
-
to przez to bycie z Nim
i przyglądanie Mu się,
-
nie tyle wezmę „na głowę,”
ale dam Mu się przemienić
-
i będę taki jak On
- teraz też ja w wędrówce ku innym.
-
Będę wtedy głosił nie z tego,
czego się nauczyłem,
-
ale czego doświadczyłem.
-
Co te niewiasty głosiły?
-
Może nie mówiły wielkich słów,
ale z kart Pisma możemy powiedzieć,
-
że miały serca na dłoni, ofiarowane.
-
I to się liczy - nie co,
ale jak przeżywam swoje życie.
-
I jeszcze jedno, ostatnie moje skojarzenie
w tym kierunku.
-
Z klerykami się tym dzieliłem niedawno.
-
Siedząc w konfesjonale,
ostatnio zadałem sobie pytanie,
-
czy jest coś, co można by nazwać
wspólnym korzeniem różnych grzechów.
-
Pomyślałem sobie,
właściwie to przyszło mi do serca,
-
że jakkolwiek są różne grzechy,
to wiele z nich bierze się z faktu,
-
że tracimy równowagę
między dziecięctwem a dorosłością.
-
Co przez to rozumiem?
-
Nie dyskutujemy,
że żeby żyć, trzeba oddychać.
-
Mój starszy brat, który jest księdzem,
już od 14 lat w Afryce na misjach,
-
kiedyś usłyszał od takiego pana,
kiedy pracował na parafii we Włoszech:
-
„Ojcze, czy ojciec wie,
co trzeba robić, żeby żyć?”
-
Mój brat, zdziwiony pyta: „Co?”
-
Trzeba nieustannie oddychać.
-
Dorosłość to jest wydech,
to jest być „dla”.
-
Poświęcać się, starać,
wyrzekać, zapominać.
-
Obumierać dla siebie,
żeby żyć dla kogoś.
-
Dziecięctwo jest wsobne,
dziecko to jest to, które przyjmuje.
-
Jest kochane, obsłużone, umyte,
nakarmione, zabezpieczone życiowo.
-
Wdech i wydech.
-
Ale spróbujmy zrobić siedem wydechów
bez złapania wdechu.
-
Zaczynam się dusić,
kompulsywnie szukać powietrza
-
i zaczynam robić głupoty,
bo chcę przetrwać.
-
Ilu z was przyjechało tutaj
bardzo zmęczonych?
-
Robimy karkołomne czyny i myślimy,
że luksusem jest być dzieckiem.
-
Nie wiemy, gdzie mam być dzieckiem,
skoro cały czas dopada mnie dorosłość.
-
Każą mi żyć na wydechu i się poświęcać,
starać, niepokoić, zamartwiać.
-
Tu, wobec Ojca, na pewno
nie tylko możecie być dziećmi,
-
ale jesteśmy zaproszeni,
żeby nimi być.
-
„Wychwalam Cię, Ojcze,
Panie nieba i ziemi,
-
że zakryłeś te rzeczy dla mądrych,
a objawiłeś je prostaczkom" - dzieciom.
-
Chcecie się nauczyć medytować?
-
Trzeba mieć serce dziecka,
-
które po prostu chłonie, przyjmuje
i daje się kochać.
-
A kiedy dam się pokochać
- takim, jakim jestem w swoich oczach -
-
i kiedy w końcu usłyszę,
jaki jestem w Jego oczach,
-
jaką jestem w Jego oczach,
wtedy moje życie zaczyna się zmieniać.
-
W pierwszym czytaniu
była mowa o pobożności
-
- że problemem, jeśli chodzi o pobożność,
jest chciwość, że chcę mieć coś.
-
A prawdziwa pobożność
to jest po Bożemu żyć,
-
czyli żyć tym, co dostałem od Niego.
-
Jeśli On idzie, to ja idę,
-
jeśli mnie inspiruje, to idę za tym,
tak jak owe niewiasty.
-
Dołączam moje życie do Jego Życia,
oddycham Jego oddychaniem.
-
Biorę Słowo na medytację,
ono mnie coś zainspirowało
-
- zaaplikuję to w życie
i zobaczę, czy działa.
-
Jak działa, to się przekonam,
że ono naprawdę jest skuteczne dziś.
-
Ale czym jest ta pobożność?
-
To jest pobożność plus poprzestawanie
na tym, co się posiada.
-
Nie chcieć więcej.
-
Pomyślałem,
jaka w tym głęboka myśl św. Pawła,
-
że jeśli wierzę, że Bóg jest moim Ojcem
i mnie prowadzi przez moje życie,
-
to ja chcę żyć według Jego miary,
słuchać Jego słów, aplikować je
-
i nie chcieć więcej, bo to, co mi dał,
jest tą słuszną miarą.
-
To nie ja Pana Boga chcę przekonywać,
żeby był w moim życiu,
-
tylko dostosowuję się do tego, co mi daje
-
- dziś inspirację, jutro karcenie,
jeszcze pojutrze pustkę -
-
ale wierzę, że całe moje życie
jest zanurzone w Nim
-
i nigdy nie wypadłem z Jego rąk.
-
Że On mnie cały czas prowadzi
i dlatego słuszną miarą jest przyjąć to,
-
co mnie spotyka każdego dnia,
choć czasem wydaje się trudne.
-
O ile nie stracę Go z oczu,
-
bo jeśli stracę Go z oczu,
jak św. Piotr na jeziorze,
-
kiedy będę patrzył
na nawałnice mojego życia, będę tonął.
-
Wystarczy, że spojrzę,
i odzyskam równowagę, będę stał ponad tym.
-
Takie jest Słowo.
-
Dlatego też cokolwiek Bóg
przygotował na ten czas tutaj dla was,
-
chciejcie przeżyć go po Bożemu,
czyli pobożnie,
-
ale nie chciejcie oczekiwać czegoś więcej,
-
bo trzymając się kurczowo
tego oczekiwania, będziecie cierpieć.
-
Puśćcie to jak dzieci i pozwólcie Bogu
działać w waszych sercach.
-
On zrobi swoje.
-
A wtedy, jeśli znajdziecie
w waszych sercach
-
ten dar złożony wam przez Niego,
inspirację Słowem, która przyjdzie,
-
możecie powiedzieć: „dziękuję,"
-
a to jest pierwsze słowo dziecka,
które jest obdarowane.