-
Miało być więcej Q&A, no to zapraszam.
Dzisiaj też odpowiemy na pytanka.
-
Zastrzelę go.
-
To są takie małe, wredne komary.
-
„Mam takie pytanie:
-
Kiedy człowiek jest w pełni gotowy
na związek z drugim człowiekiem?”
-
Nigdy nikt nie jest gotowy w pełni
na związek z drugim człowiekiem.
-
Lepiej nie czekać na taki moment,
kiedy będę w pełni zdolny,
-
żeby wejść w związek,
-
tylko po prostu wejść w związek
i się uczyć po drodze.
-
Inaczej się nie da.
-
Chyba że ktoś jest psychopatą,
tzn. nie wyczuwa, co inne osoby czują.
-
Takie osoby raczej nie są zdolne
do wchodzenia w emocje.
-
Jak pytasz o to, to raczej nie jesteś.
-
„Weź gościu się ogarnij,
załóż grzecznie koloratkę luzaku.
-
Wygladasz jak Janusz z supermarketu”
-
Moim zdaniem pan Janusz,
który zawodowo zajmuje się sprzedażą,
-
jest dużo bardziej wiarygodny
niż złośliwy troll internetowy,
-
który nie podpisuje się
własnym imieniem i nazwiskiem.
-
Tyle w kwestii złośliwości.
-
„Rozpraszało cię tam coś?
Tak się rozglądałeś.
-
Wolę, jak patrzysz w obiektyw.
-
Daje to jakby odczucie
kontaktu wzrokowego"
-
„Bóg powołuje mnie
do życia konsekrowanego.
-
Co jeśli nie pójdę tą drogą?
-
Czy będę nieszczęśliwa
albo mniej szczęśliwa,
-
mniej święta albo będzie mi trudniej?
-
Czy mogę mimo to wyjść za mąż?
-
Czy Bóg będzie mnie kochał tak samo
bez względu na to, którą drogą pójdę?
-
Tak wiem, pytanie może
nie być wysokich lotów".
-
A więc Panie Pomidorze sprawa ma się tak:
-
Na początku trzeba sobie powiedzieć:
-
cokolwiek byś nie wybrała,
to zawsze przyjdą wątpliwości.
-
Jak wybierzesz zakonne życie,
to od czasu do czasu przyjdą myśli:
-
„A czy na pewno dobrze wybrałam?”
-
„Może byłabym szczęśliwsza,
gdybym miała męża i dzieci”.
-
I odwrotnie. Jak wybierzesz męża i dzieci,
to przyjdą takie myśli:
-
„Może byłoby lepiej,
gdybym była w zakonie?”.
-
Wątpliwości przychodzą zawsze,
niezależnie od tego, czy dobrze wybrałem.
-
Wątpliwości, jak się pojawiają,
to nie mówią, że źle wybrałem.
-
Wątpliwości dotyczą wszystkich
i są normalnym etapem życia.
-
Mówię o tym, dlatego że wiele osób
nie chce podejmować powołania,
-
bo boją się, że przyjdzie taki moment,
że będą przeżywali wątpliwości.
-
Wątpliwości się po to budzą, żeby człowiek
jeszcze bardziej wszedł w to, co wybrał.
-
To znaczy:
„A czy na pewno dobrze wybrałem?”
-
Jak się przestraszę myśli:
„Czy dobrze wybrałem czy niedobrze?”,
-
to nie korzystam z tego,
że mogę pomyśleć inaczej.
-
Mogę powiedzieć: „Dobrze czy niedobrze?
-
Wybrałem to,
ale jak mogę w to jeszcze bardziej wejść?”
-
I naprawdę jest tak, że w momentach
wątpliwości wybieram jeszcze raz.
-
I albo przez te wybory będę jeszcze raz
wchodził głębiej w moje powołanie,
-
na przykład w małżeństwo.
-
Dobrze, niedobrze, ale decyduję się
jeszcze bardziej w to wejść, zaangażować.
-
Poświęcić się dla męża, dzieci,
czy poświęcić dla zakonu.
-
Jak z tego skorzystam w ten sposób,
to jestem bardziej w swoim powołaniu.
-
A jak się przestraszę:
„O, tu jakaś wątpliwość się pojawia”,
-
to wtedy nie korzystam
z okazji pogłębiania.
-
Nie bójcie się wątpliwości.
One na wszystkich przychodzą. Na mnie też.
-
One nie mówią, że źle wybrałem powołanie.
Po prostu jest tak i już.
-
Ale wróćmy do tematu wyboru.
-
Odpowiadając... to zależy.
-
Może jesteś osobą, która gdzieś w środku
wcale nie chce iść do zakonu,
-
tylko jest przekonana, że ma powołanie.
-
„Mam powołanie, bo ludzie tak uważają
albo myślę, że muszę,
-
albo mam przekonanie,
że dla mnie nie ma innej drogi.”
-
Jeśli bardziej się odnajdujesz
w tej grupie osób,
-
to pytanie, czy mogę iść inną drogą,
to tak naprawdę jest pytanie:
-
„Jakie jest tak naprawdę moje powołanie?”
-
Jeśli czuję przymus od innych osób
albo jakiś przymus w sobie
-
czy myśl, że jestem
predestynowana do tego,
-
to szczerze wątpię, że to jest powołanie.
-
Jak nie ma elementu,
że ja świadomie coś wybieram,
-
wybieram - to znaczy, że mam wolność,
mogę zrobić i jedno, i drugie,
-
a czuję się przymuszony, to wydaje mi się,
że to nie jest dobrze rozeznane.
-
W takim wypadku warto byłoby
wejść w to głębiej.
-
Może być tak, że jak wejdziesz
w to powołanie czy wybór,
-
którego w środku siebie nie chcesz,
wtedy będziesz nieszczęśliwa całe życie.
-
Ciągle będzie jakaś tęsknota:
-
„Jestem, bo muszę, bo powinnam,
ale tak naprawdę to nie bardzo chcę tego”.
-
Tu możesz zrobić takie krótkie ćwiczenie,
które pomoże
-
wyciągnąć na wierzch to, co jest w tobie.
-
Możesz zamknąć oczy.
-
Wyobraź sobie, że śpisz. Relaks, noc.
Nagle budzi cię anioł.
-
Wielki, uśmiechnięty, piękny, biały,
z wielkimi skrzydłami.
-
Delikatnie uśmiechając się
do ciebie, mówi:
-
„Słuchaj, przynoszę ci wiadomość od Boga.
-
Nie masz żadnego powołania”.
-
No i co czujesz w takim momencie?
-
Jak czujesz ulgę,
to może ten anioł mówił prawdę.
-
Może też być zupełnie inna sytuacja.
-
Jestem osobą, która jest powołana do tego,
żeby żyć w zakonie,
-
ale boję się podjąć te kroki.
-
W takim wypadku,
kiedy ja gdzieś głęboko tego chcę,
-
ale boję się to podjąć,
bo wydaje mi się to zbyt trudne,
-
że nie dam rady funkcjonować w taki sposób
albo coś innego
-
- w każdym razie boję się
podjąć to wyzwanie.
-
Wtedy może tak być, że później będzie:
-
„Nie do końca jestem szczęśliwa,
-
bo cały czas, gdzieś w środku mnie
jest przekonanie,
-
że nie podjęłam misji,
do której byłam wezwana.
-
Niby się bałam, niby nie.
-
Niby inne rzeczy mnie bardziej pociągały,
ale tak naprawdę bardzo tego chciałam”.
-
Opowiem wam historię mężczyzny,
którego spotkałem, jak byłem w nowicjacie.
-
Przez półtora miesiąca całe dnie
pracowałem w hospicjum.
-
Tam spotkałem mężczyznę ok. 70 lat,
który mi i jeszcze innemu jezuicie
-
powiedział ze łzami w oczach,
że kilkadziesiąt lat temu popełnił błąd.
-
Myślał o tym, żeby wstąpić do zakonu,
ale pojawiła się dziewczyna.
-
Potem był się ślub.
Teraz ma dwie córki, ale w środku...
-
„To był błąd. Źle zrobiłem wtedy”.
-
To jest historia niełatwa
i raczej koniec ma smutny.
-
Pokazuje natomiast,
że w rozeznawaniu powołania,
-
(wszystko jedno, w którą stronę,
do zakonu albo małżeństwa,
-
to się ma tak samo,
-
jedno z drugim powołaniem jest równe
jedno i drugie wymaga rozeznawania),
-
ważne jest to, żeby nie pozwolić sobie
na coś takiego,
-
że to jakoś idzie w tę stronę,
jakoś płynie.
-
Ale czy ja tego chcę czy nie chcę?
-
Ten mężczyzna nie zadał sobie tego pytania
tak konfrontacyjnie.
-
„Czy ja chcę to wybrać?
Czy to jest moje w głębi mojego serca?”.
-
Nie namawiam nikogo,
żeby wstępować do zakonu.
-
Zakon ma swoje piękne i trudne strony
i małżeństwo na pewno też.
-
Trzeba wybrać świadomie,
czy ja chcę być w jednym czy w drugim,
-
biorąc pod uwagę, że w jednym i drugim
będą dobre momenty,
-
i w jednym, i w drugim będę cierpiał.
-
Które jest bliższe mojemu sercu
na całe życie?
-
Jak pozwolę się ponieść myśli:
„Jakoś to życie idzie w tę stronę”,
-
to potem może być tak, że się obudzę
jak tamten mężczyzna po 70 latach.
-
Można inaczej, można wybrać:
„To jest moje. Ja to wybieram, bo chcę”.
-
Jeszcze doleję oliwy do ognia.
-
Ignacy Loyola powiedział,
że rozeznawać powołanie trzeba
-
nie tak, że ja chcę to albo tamto
i w centrum jestem ja.
-
Powiedział: „Najpierw trzeba
rozpalić miłość do Chrystusa.
-
Bardzo Chrystusa kocham
i On staje w centrum mojego życia”.
-
Wtedy, gdy jestem mocno rozkochany
w Bogu, w Chrystusie,
-
co nie znaczy, że to mi lekko przychodzi,
-
ale to jest moja największa wartość,
-
jestem wpatrzony w tą wartość:
„Boże, jesteś moją największą wartością”,
-
Ignacy mówi:
„W tym momencie zacznij wybierać.
-
Co bardziej pozwoli ci służyć Bogu
i innym osobom?
-
Bogu i innym osobom w zakonie
czy Bogu i innym osobom w małżeństwie".
-
Uwaga! Nie jest tak, że lepiej ogólnie
jest służyć Bogu w zakonie.
-
To się teraz tyczy twoich indywidualnych
zdolności, możliwośći twojego serca,
-
do czego ono bardziej potrafi się oddać.
-
Czy małżeństwo, dzieci?
-
Czy zakon, więcej ludzi,
inny rodzaj życia?
-
Ale w centrum jest Chrystus.
-
Kocham Cię, Panie Jezu,
i moje życie chcę oddać Tobie.
-
Gdzie w moim życiu, które jest nastawione
już teraz na służenie innym
-
gdzie więcej dobra zrobię.
w małżeństwie czy w zakonie?
-
Gdzie bardziej Tobie będę służył?
-
Gdzie jestem bardziej Tobie potrzebna?
-
Co daje tak postawiona kwestia?
Ona mnie ograbia z egoizmu.
-
Mogę wejść w powołanie zakonne
i małżeńskie, żeby mi było dobrze.
-
Będę się dobrze czuł
jako ksiądz ewangelizator
-
albo dobrze się będę czuła,
jak będę miała z boku męża,
-
którego będę kochała
i dzieci, bo tak lubię.
-
Jak mam takie podejście,
żeby mi było dobrze,
-
to gdy przychodzi kryzys,
wtedy jest trudno.
-
A jak mam taką postawę:
-
ja jestem tutaj, żeby służyć mężowi,
dzieciom, innym osobom,
-
to będzie mi łatwiej realizować powołanie
w momentach trudnych, kryzysowych.
-
Wtedy, kiedy mi nie będzie dobrze
- i tu, i tu.
-
Czyli: do wszystkich,
którzy rozeznają powołanie,
-
i do tych, którzy mają jakieś kryzysy
wokół powołania.
-
Pierwsze co jest, to rozpalić miłość
do Chrystusa i wtedy pytać:
-
„Panie Jezu,
gdzie ja Ci bardziej będę służył?
-
Gdzie bardziej Ci jestem potrzebny?
Gdzie, służąc Tobie, dam więcej dobra?
-
Tu czy tu?”
-
Trochę to do siebie powiedziałem.
-
Wezmę sobie to do serca.
-
Moi drodzy, pamiętajcie o tym,
żeby robić medytację systematycznie.
-
Jak robicie ją systematycznie,
to wasza relacja z Bogiem się zbliża.
-
Bądźcie co tydzień o 21:15
na medytacji online na Pogłębiarce.
-
Koniec.
Piszcie pytania.
-
Na pytania, które będą pod ostatnim Q&A,
będę odpowiadał w następnym.
-
Do zobaczenia całkiem niedługo.
Z Bogiem.