[Na świecie żyje 1,2 mld katolików, każdy z nich stworzony na podobieństwo Pana.] [Oto kilka ich historii.] Myślę, że całe życie poszukiwałem swojej społeczności. Nie wiem czy gdziekolwiek czuję się "jak w domu", jestem raczej wyrzutkiem. Czuję się akceptowany, naprawdę, ale wciąż muszę się pilnować. Wielu ludzi jest zaskoczonych, kiedy mówię, że jestem i katolikiem, i gejem. Wielu ludzi w moim wieku uczepia się tego, mówiąc o tym jak niekomfortowo być katolikiem. Trudno jest być katolikiem wśród osób trans... ...ale równie trudno być trans wśród katolików. Wyoutowałam się będąc na katolickiej uczelni, ale... ...moi przyjaciele wsparli mnie. Czy posiadanie homoseksualnych wnuków zmieniło moją wiarę? O tak! Nie powiedziałabym, że nauka Kościoła jest zła. Akceptuję ją. Bóg jest w każdym człowieku. Stworzył nas wszystkich. Na pewno mam okresy, kiedy trudniej mi zaakceptować Słowo Boże. Nie wiem czy to kiedykolwiek jest łatwe. Jezus zawsze wyciągał dłoń do odrzuconych przez społeczeństwo ludzi. Wciąż do nich przemawiał. Osoby LGBT w Kościele to skarb, czynią go żywym. Sprawiają, że się rozwija. [PrzyjmującNasząWiarę] [o katolikach LGBT] Ludzie rozmnażają się przez połączenie mężczyzny i kobiety. Ale ludzka seksualność nie polega tylko na rozmnażaniu. To oczywiste, że chodzi więcej. Seksualność i wiara...? Ktoś w moim wieku, 74 lat, kto zmaga się ze swoją seksualnością ...będzie się z nią zawsze zmagał. Nawet heteroseksualni ludzie się z nią zmagają, nieprawdaż? Nie tylko geje. Bo seksualność to sposób ekspresji naszej... duszy. Naszej energii. Oddzielanie tego jego niezdrowe. Korekta mojej płci była dla mnie duchowym przeżyciem. Wiele ludzi pewnie wiąże to tylko z cielesnością. Ale fizyczna tranzycja ma też emocjonalny aspekt. I duchowy. Nauka kościoła nt. cielesności, w szczególności zaś nt. homoseksualizmu była chyba największym problemem dla mnie. W moim przyjęciu wiary katolickiej pomogło mi, że Biblia używa różnopłciowej i równopłciowej miłości jako modelu miłości danej nam przez Boga. Co ciekawe Kościołi katolickiemu wydaje się, że akceptuje homoseksualistów. Że ich przesłanie brzmi "Geje istnieje, powinniśmy ich tolerować, nie dyskryminować". Ale ponieważ nakazuje też gejom celibat, mówi tak naprawdę "Nie możesz żyć w pełni. Możesz być gejem, ale nie możesz żyć jak gej." To jest dyskryminujące już w swym założeniu. Jak możemy być bardziej otwarci na wierzących gejów i lesbijki? Tak, żeby sami czuli, że mają Kościół, w którym mogą wzrastać w wierze. Gdzie zaspokajany jest ich duchowy głód. Co Bóg robi dla tej społeczności, chcącej w pełni uczestniczyć w obrzędach ku Jego czci? Bóg nie tworzy śmieci. Jesteśmy jego dziećmi. Może nie pasujemy do tradycyjnego pojmowania relacji czy małżeństwa ...ale nasza energia jest prawdziwa, żyjemy w tej rzeczywistości. To nie chodzi o akceptację, o tolerancję. Tu chodzi o zachęcanie nas do bycia sobą. Jesteśmy jego Dziełem. Wybierać się tego, to zaprzeczać Jego wszechwiedzy. Dla mnie, heteroseksualnej kobiety, ważne jest by Kościół akceptował osoby LGBT, bo mam takich znajomych i krewnych. I kocham ich. Ogromnie. I nie do pomyślenia dla mnie jest, że wspieram organizację, która nie zachęca ich do rozwijania skrzydeł. Wielu naszych znajomych krytykuje to, że jesteśmy wierzącymi katolikami. Bo wiele osób w KRK głośno grzmi na gejów. Tym osobom pragnę przypomnieć, że Kościół, przez K, to każdy ochrzczony człowiek. W tym Ty. No i my. Ja częściej niż Matt wpadam we frustrację. Ale on żyje tak, jak właśnie powiedział. Oto Kościół, i ja nadal tam przynależę, nieważne, co mówią inni. - To MY jesteśmy Kościołem. - Ma wiarę, nadzieję, i, wiecie... - Jeśli odejdziemy z Kościoła, ...to nigdy nie nastąpią w nim zmiany. Musimy żyć tu, dawać przykład, zachęcać innych. To właśnie zmieni oblicze Kościoła. Sądzę, że to intymność z drugim człowiekiem czyni z nas ludzi właśnie. Możliwość więzi miłości i intymności z drugą osobą często nazywana jest Największym Darem Pana. Korzyści płynące z bycia sobą, bycia wyoutowanym, bycia szczerym są tylko pozytywne. Kiedy zaczniesz tak żyć, a Kościół cię takiego przyjmie może być już tylko lepiej. Mam nadzieję. Osoby LGBT są darami dla Kościoła. Pozwalają nam dostrzec różnorodność Boskiego Stworzenia. Wychwalania każdego, niezależnie od tego, kim jest. Każdy jest członkiem Bożej Rodziny. Musimy umiec dostrzec Boga w każdym człowieku. Spojrzeć, nawet nie zrozumiawszy, dlaczego ktoś jest właśnie taki, i rzec: "Oto kim jesteś, takiego Cię kocham." Jako Kościół, po raz pierwszy, jesteśmy zachęcani by spojrzeć na świat przez inne szkiełko. Zamiast "Co jest nie tak?" raczej "Co jest w tym wspaniałego?" To cudowny czas. Czas nadziei. Komuś, kto chce pogodzić swoją seksualność i wiarę, powiedziałbym "Bóg kocha wszystkich. Nie odwraca się od nikogo." Jeśli czujesz, że oddaliłeś się od wiary, są kościoły, które stworzą ci nowy dom. Moją największą obawą, związaną z orientacją Matthew była religia. Wiedziałem jak religijny jest. I jak kler nie akceptuje gejów. Albo zachowań homoseksualnych. I gdyby mi powiedział "Muszę odejść, tato" "Oni mnie nie akceptują", odpowiedziałbym "Matthew, rozumiem" Kiedyś przyjechaliśmy tu, do Nowego Jorku, slużyć w parafii radą grupie cudownych gejów i lesbijek. Jeden z mężczyzn podszedł do mnie i powiedział "Wie Pani, cudownie, że przyjechała Pani z nami porozmawiać." Mówi: "Mojej matki bym tu w życiu nie mógł przyprowadzić. Nie zaakceptowałaby tego." Pomyślałam... Rozkleiłam się wewnątrz... Współczułam mu, że nie ma takiej relacji z mamą... Ale jednocześnie... Byłam oszołomiona, że sądzi, że nasza obecność jest ważna. Dla nas była zwyczajna. - Chcieliśmy tam być. - Żadne wielkie halo. Wspieraliśmy nasze pociechy. Posiadanie homoseksualnych wnuków, a ze wszystkich jestem bardzo dumna, zmieniło moje podejście do wiary. Musicie to pojąć. Nie myślałam o tym wcześniej. To mnie nie dotyczyło. Nie byłam pewna jak się z tym zmierzyć. A potem powiedziałam sobie "Ty ośle! W niczym się nie różnią od reszty wnucząt!" No bo się nie różnią. Traktuję ich tak samo. Nie ma różnicy! Nie powiedzieliśmy mojej babci, bo ona jest siłą pociągową naszego domu. Jak na nią patrzysz, na jej życiowe dokonania, to jest wcieleniem katolickiej Meksykanki. Patriotka i święta. Nie powiedzieliśmy jej, bo ta zmiana mogłaby ją przerosnąć. Ma 83 lata. Chciałbym jej powiedzieć. To by zbliżyło naszą rodziny w nowy sposób. Moglibyśmy otwarcie rozmawiać. Lecz już otrzymuję od mojej babci wszystko, co mogę. Kocha mnie bezwarunkowo. Czemu mam to ryzykować..? Gdybym miała przyjaciela, któremy przeżywa rozterki, bo outuje mu się dziecko spytałabym "Kochasz je?" a naturalna odpowiedź brzmiałaby "Tak" Na co ja "To zaakceptuj je, inaczej je stracisz." Na twoim miejscu powiedziałabym babci. Opisała jak się czujesz. Dodała "Jestem nadal Twoim wnukiem. Nie zmieniłem się. Kocham Cię." - jeśli to jej nie ruszy... No... jak można odrzucić kogoś, kogo kochasz całe życie? Po liceum opuściłem Kościół. Wróciłem dopiero, kiedy outowałem się jako transseksualista. Pójście do kościoła, do spowiedzi, po 3 latach było niesamowite. Ksiądz spowiednik był niesamowicie współczujący. Chociaż przyznał się, że pierwszy raz ma do czynienia z transseksualistą. Nazwał mnie jednak Bratem w Chrystusie. To było wow. Pierwszy raz ktoś zaakceptował mnie wraz z moją prawdziwą płcią. Że to przyszło z Kościoła, że ktoś powiedział "Kocham Cię, doceniam, kim jesteś" - to mi uratowało życie. Tego się nie da opisać słowami. Jestem wdzięczny Bogu, że był tam wtedy, dla mnie. Staramy się z całych sił kochać Go, pozostać w naszych parafiach. Kiedy idę na Mszę nie definiuję się jako geja, jestem... po prostu wiernym. Moi znajomi świecą mi przykładem, jak w pełni żyć zgodnie ze Słowem Chrystusa Rodzina jest istotna w Kościele katolickim, bo to istota rodziny - kochanie swej wiary, kochanie siebie nawzajem. Bez tego jesteśmy nikim. Psalm, który śpiewamy "Wszyscy jesteśmy mile tu widziani" - naprawdę? Czy to tylko ładna pioseneczka? [z życzeniami Wesołego Alleluja i podziękowaniami za odwagę dla "pani Marii" od Agnieszki Gorońskiej]