-
Marzenka pyta: „Czy Bóg nie nudzi się moją
codziennie tak samo brzmiącą modlitwą?
-
Zawsze brzmi tak samo.
Proszę o odpowiedź. Pozdrawiam".
-
No ja też pozdrawiam, Marzenko.
-
No te modlitwy nasze
z punktu Pana Boga wyglądają tak:
-
O co chodzi w modleniu się?
-
Czytam teraz książkę
„Jezus z Nazaretu” Ratzingera.
-
Bardzo dobra, bardzo polecam.
-
Prostym językiem pisana,
a głębokie rzeczy tam są.
-
I o modlitwie Ratzinger pisze tak:
-
„Będziemy się coraz lepiej modlić,
-
im częściej w głębi naszej duszy
będzie się pojawiało odniesienie do Boga.
-
Im bardziej staje się ono istotnym filarem
całej naszej egzystencji,
-
w tym większej mierze
będziemy się stawali ludźmi pokoju,
-
tym łatwiej będziemy znosili cierpienie,
tym lepiej będziemy rozumieli innych
-
i będziemy bardziej na nich otwarci.
-
Tę kształtującą
naszą świadomość orientację,
-
ową milczącą obecność Boga u podstaw
naszego myślenia, czucia i bytowania,
-
nazywamy nieprzerwaną miłością.
-
Koniec końców, jest ona również tym,
co nazywamy miłością Boga,
-
która jest jednocześnie uwarunkowaniem
i siłą napędową miłości bliźniego".
-
Bardzo polecam.
-
A więc o co chodzi w modlitwie?
-
Są dwie ważne rzeczy w modleniu się.
-
Pierwsza: że to co przeżywam,
to, co się dzieje w moim życiu,
-
odnoszę do Pana Boga.
-
Mówię o moich problemach,
opowiadam o sukcesach, które przeżywam,
-
dzielę się z Bogiem radościami.
-
Jestem w jakimś procesie, przeżyciu
- i odnoszę to do Boga.
-
Bóg tym kieruje - widzę to,
staram się to zauważyć
-
albo po prostu odnieść,
czyli powiedzieć Bogu.
-
I do tego dobrze, jak jest taki luz,
wzięcie swojej subiektywnej części
-
- jak ja to przeżywam, jak to widzę.
-
To jest podstawa
świadomego modlenia się.
-
Natomiast jest drugi krok,
który trzeba wykonać.
-
Drugi krok - papież też o tym pisze -
to kwestia słów na modlitwie.
-
Bo on mówi: jeśli zabraknie nam
słów na modlitwie, to jest ryzyko,
-
że punktem odniesienia na modlitwie
będę ja sam dla siebie.
-
Modlitwa nie będzie wyrażała Boga
tylko będzie wyrażała to, co przeżywam.
-
Ja stanę się tym, co mnie kształtuje
- i wtedy rozwoju nie ma,
-
bo to jest przeżywanie non-stop siebie.
-
Papież mówi, że konieczne jest
dopuszczenie tego czynnika,
-
który ma mnie kształtować,
czyli Ewangelii.
-
W modlitwie chodzi o to, żebym ja się stał
podobny do Pana Boga, taki jak On.
-
Nie muszę zawsze na modlitwie
przeżyć przyjemne emocje
-
- czasem się zdarzają, czasem nie.
-
Celem jest zobaczyć, odnieść to do Boga
i starać się dopuszczać ten proces,
-
który mnie kształtuje,
żeby być podobnym do Boga.
-
Czyli: Bóg przebacza,
ja też staram się przebaczać.
-
Bóg jest miłosierny,
ja też staram się być miłosierny.
-
Bóg nie szuka złego w ludziach,
ja też się staram nie szukać złego.
-
Jezus wychodził do ubogich, biednych,
poniżonych, opuszczonych
-
- to też się staje moim stylem życia,
że zauważam takie osoby, nie mijam ich,
-
oni się stają ważni dla mnie.
-
Pozwalam, żeby to mnie kształtowało.
-
Więc z jednej strony
element subiektywny, przeżycie,
-
a z drugiej strony formujący,
który musi być spoza mnie.
-
I tutaj tekst Ewangelii jest ważny,
ale też są modlitwy, które coś wyrażają...
-
litanie... dużo tego jest.
-
I nawet jeśli to jest takie
monotonne powtarzanie, to ma sens,
-
Pamiętam, że jak byłem w liceum
w „Miłujcie się” znalazłem taką modlitwę
-
(czytałem wtedy tę gazetę)
10 kroków czy zasad krucjaty miłości.
-
Pamiętam, że wyryłem to na pamięć
i powtarzałem rano i wieczorem.
-
To było bardzo pozytywne:
„Nie obgaduj innych,
-
ale w każdym staraj się znaleźć dobro,
bo Bóg w każdym mieszka".
-
Ja to powtarzałem i pamiętam,
że kształtowało to mój mózg.
-
Było tak, że rozmawiałem
z jakimiś burakami
-
i automatycznie zauważałem,
że ten człowiek ma też coś dobrego.
-
Czasami nawet się zastanawiałem,
czy nie przeginam w tym wszystkim.
-
Monotonne powtarzanie
rano i wieczorem pomagało.
-
Czytanie Ewangelii pomaga.
-
To kształtuje myślenie,
że moim odniesieniem jest Bóg
-
i ja się lepię jak plastelina,
żeby być podobnym do Boga,
-
do tego wzorca zostawionego w Ewangelii,
jakim człowiekiem trzeba być,
-
czy pozwalać na to,
żeby w taką stronę mnie to kształtowało.
-
Jak ja to czytam,
to to automatycznie będzie się działo,
-
ale ważne, żeby to było.
-
Najgorsze, co można zrobić w modlitwie,
jak ktoś ma kryzys, to przestać się modlić
-
- lepsza jest taka modlitwa,
która mnie wkurza, denerwuje,
-
nawet mnie trochę nudzi, ale żeby była
-
(z czasem może znajdę
głębsze rozumienie tego),
-
niż taka, której nie będzie.
-
Anthony de Mello
napisał w jednej z książek,
-
że miał taki moment,
kiedy trochę eksperymentował
-
i modlił się w takich chwilach,
kiedy miał na to nastrój, ochotę,
-
tak długo, jak miał do tego nastrój,
jak chciał się modlić.
-
To go doprowadziło
do rozwalenia jego życia duchowego.
-
Czyli modlitwa po prostu ma być.
-
Ma być coś takiego, że ja się odnajduję
i widzę Ciebie, Boże, w mojej modlitwie,
-
ale też pozwalam się kształtować.
-
Bóg się tym nie nudzi,
to ja mogę się tym nudzić.
-
Może być lepiej, żebym poszukał sobie
innej formy modlitwy, np. Lectio Divina,
-
jakieś modlitwy ułożone, ale takie,
które mają jakąś głębię, pociągają mnie,
-
medytowanie Pisma Świętego
albo czytanie Ewangelii.
-
Dobrą metodą na kryzys, jak ktoś nie może
modlić się, bo w nim wrze,
-
jest czytanie dobrej książki,
jakiejś, która trochę otwiera myślenie.
-
Jak nie mogę się modlić,
to biorę dobrą książkę i czytam...
-
na przykład Ratzingera,
„Jezusa z Nazaretu".
-
Fajne to jest.
-
Dziękuję za obecność na Pogłębiarce,
za te wszystkie pytania.
-
Jak macie więcej to piszcie.
-
Subskrybujcie kanał,
jeśli jeszcze nie subskrybowaliście.
-
Jak komuś się podobało,
to oczywiście lubimy lajki.
-
Do zobaczenia następnym razem.