-
Moi drodzy, wczoraj odbyło się
spotkanie Pogłębiarki w Warszawie.
-
Znowu nas było sporo w Agere Contra,
bardzo fajne spotkanie, super atmosfera.
-
Była taka krótka konferencja,
która nie pojawi się w internecie,
-
bo nie jest dobrze, żeby wszystko
w internetach się pojawiało.
-
Trochę osób pytało,
czy to będzie w innych miejscach.
-
W innych miejscach ta konferencja
też może być na żywo, ale pod warunkiem,
-
że zorganizujecie takie spotkanie
u siebie, to my się tam pojawimy
-
i będzie bardzo fajna atmosfera,
tak jak w Warszawie.
-
Natomiast jeśli chodzi
o dzisiejszą Zaprawę,
-
to jest Łk 20,27-38.
-
Listopadowa zaduma o umieraniu.
-
„Wówczas podeszło do Niego
kilku saduceuszów, którzy twierdzą,
-
że nie ma zmartwychwstania,
i zagadnęli Go w ten sposób:
-
«Nauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał:
Jeśli umrze czyjś brat, który miał żonę,
-
a był bezdzietny,
niech jego brat weźmie wdowę
-
i niech wzbudzi potomstwo swemu bratu.
-
Otóż było siedmiu braci. Pierwszy wziął
żonę i umarł bezdzietnie.
-
Wziął ją drugi, a potem trzeci,
-
i tak wszyscy pomarli,
nie zostawiwszy dzieci.
-
W końcu umarła ta kobieta.
-
Przy zmartwychwstaniu więc
którego z nich będzie żoną?
-
Wszyscy siedmiu bowiem mieli ją za żonę».
-
Jezus im odpowiedział:
-
«Dzieci tego świata żenią się
i za mąż wychodzą.
-
Lecz ci, którzy uznani zostaną
za godnych udziału
-
w świecie przyszłym
i w powstaniu z martwych,
-
ani się żenić nie będą,
ani za mąż wychodzić.
-
Już bowiem umrzeć nie mogą,
gdyż są równi aniołom
-
i są dziećmi Bożymi,
będąc uczestnikami zmartwychwstania.
-
A że umarli zmartwychwstają, to i Mojżesz
zaznaczył tam, gdzie jest mowa o krzewie,
-
gdy Pana nazywa Bogiem Abrahama,
Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba.
-
Bóg nie jest Bogiem umarłych,
lecz żywych;
-
wszyscy bowiem dla Niego żyją».
-
Na to rzekli niektórzy uczeni w piśmie:
-
«Nauczycielu, dobrze powiedziałeś».
I już o nic nie śmieli się Go pytać".
-
No bo listopad to jest taki moment,
gdzie są takie już pochmurne dni,
-
jest tak jesiennie, kolorowe liście
i można sobie tak chodzić
-
i zadawać sobie pytanie o sens życia.
-
Mam te 30, 40, 50, 70 lat
- i o co w tym życiu chodzi?
-
Czy to wszystko co robię,
co robiłem, ma jakiś sens?
-
Warto sobie zadawać takie pytanie
w perspektywie tego,
-
że ten koniec
w pewnym momencie przyjdzie,
-
Bo śmierć to jest jedyna pewna rzecz,
-
która się zdarzyła wszystkim ludziom,
poza jedną osobą.
-
A na jutro: Saduceusze i faryzeusze
to są dwie wiodące grupy w Izraelu
-
i główna różnica między nimi jest taka,
-
że saduceusze wierzą tylko w Pięcioksiąg,
-
w którym nie ma informacji
o zmartwychwstaniu ciał,
-
a faryzeusze wierzą dalej, szerzej,
więcej ksiąg przyjmują,
-
a tradycja o zmartwychwstaniu ciał
jest późniejsza niż Pięcioksiąg.
-
więc oni wierzą w zmartwychwstanie.
-
Natomiast różnica w tym drobnym punkcie,
potem powoduje inne podejście do życia,
-
bo faryzeusze wierzą,
że trzeba przestrzegać Prawa,
-
żeby potem być zbawionym,
-
a saduceusze,
że skoro nie ma zmartwychwstania,
-
to będę żyć tu i teraz
bardzo konkretnie.
-
To była grupa mocno narodowa.
-
Wyobrażali sobie:
„Powinniśmy jako naród, odeprzeć Rzymian.
-
Bóg jest taki narodowy, to nasz Bóg,
musimy wziąć to w swoje ręce
-
i pokierować tym zbawieniem"
(tak w cudzysłowie).
-
Takie konsekwencje miało u nich
to niewierzenie w zmartwychwstanie.
-
I Jezus z jednej strony mówi tak:
-
„Jest zmartwychwstanie ciał
i jest życie pośmiertne dalej".
-
Tyle można wywnioskować
z wypowiedzi Jezusa.
-
A ja bym trochę bronił tych saduceuszy,
-
bo w chrześcijaństwie
jest trochę taki nurt myślenia,
-
albo może takie skrzywienie
- zaryzykuję użycie tego słowa -
-
skrzywienie chrześcijaństwa,
które polega na tym,
-
że nie bardzo biorę życie w swoje ręce,
tylko czekam, aż Pan mi da, aż Pan zrobi,
-
albo coś będzie w życiu później.
-
I to niestety przez wieki
tak się przeciągało
-
i pojawiło się dużo krytyki
wobec chrześcijaństwa za to,
-
że to trochę odbiera ludziom
wigor, życie, energię do zmiany itd.
-
Oczywiście to jest skrzywienie,
chrześcijaństwo nie odbiera życia,
-
robi to złe wyobrażenie
na temat chrześcijaństwa.
-
Więc jeśli trzymając się faryzeuszów,
mielibyśmy wierzyć w zmartwychwstanie
-
i słuchalibyśmy też saduceuszy,
którzy mówią nam:
-
„Musisz wziąć życie w swoje ręce",
-
to jeśli twoje niebo miałoby wyglądać tak
jak najpiękniejsze momenty twojego życia,
-
to jakie to były momenty?
-
Z kim one były związane?
-
Albo z czym były związane te momenty?
-
W jakich momentach miałeś takie wrażenie,
że jesteś najedzony życia?
-
Że twoje życie cię po prostu nakarmiło?
-
Że jesteś pełen życia?
-
Z czym albo z kim to było związane?
-
Warto sobie zadać to pytanie.
-
Kiedy ja pierwszy raz
zadałem sobie to pytanie, to było tak:
-
leżałem w łóżku i tak stwierdziłem,
że najbardziej szczęśliwy byłem
-
w momentach zupełnie obok
czegoś, do czego dążyłem.
-
Wydawało mi się,
że tutaj jest to szczęście,
-
a najpiękniejsze momenty się wydarzyły
przy okazji czegoś zupełnie innego.
-
I sobie tak pomyślałem:
no to o co w tym życiu chodzi?
-
Koniecznie warto sobie zadawać to pytanie.
-
Jakie momenty dały mi
najwięcej spełnienia,
-
najbardziej mnie nakarmiły,
najbardziej czułem się człowiekiem,
-
najbardziej czułem się
zjednoczony z Bogiem?
-
Żeby przypadkiem się nie mijać,
bo mi się wydaje,
-
że coś innego powinno mnie nakarmić,
a to mnie nie nakarmi.
-
Po co to robić?
Żeby spokojnie umrzeć.
-
Jest taki jeden z moich ulubionych
psychologicznych autorów, Irvin Yalom,
-
amerykański psycholog,
psychoterapeuta, psychiatra,
-
który w swojej praktyce terapeutycznej,
bardzo często mówi o śmierci.
-
I on mówi:
„Nie warto rozmawiać o śmierci po to,
-
żeby tej śmierci uniknąć,
bo jej nie unikniemy.
-
Ale warto rozmawiać o śmierci po to,
-
żeby polepszyć jakość
swojego życia tu i teraz”.
-
I on mówi o czymś takim, że najtrudniejsze
śmierci, czy najtrudniejsze odchodzenie
-
miały te osoby, które nie wykorzystały
szans w swoim życiu.
-
Ten żal przy umieraniu
z powodu niewykorzystanych szans,
-
jakie życie mi niosło, jakie Bóg mi dawał,
powoduje bardzo trudne umieranie,
-
a w ciągu życia takie poczucie,
że jestem gdzieś nie na swoim miejscu,
-
że ciągle coś się nie wydarza
i ja ciągle na coś czekam.
-
Te niewykorzystane szanse,
to z jednej strony może być coś takiego,
-
że ktoś boi się firmę otworzyć,
ktoś boi się wejść w związek
-
i ciągle odkłada, „nie, może później”,
-
choć tak naprawdę jest coś takiego w nim,
co go zaprasza i ciągnie do tego.
-
Ale są też niewykorzystane
szanse wejścia w związek,
-
zaryzykowania tego, że ktoś mnie może
po raz kolejny zrani i zawiedzie.
-
I te niewykorzystane szanse
różnych związków, które się pojawiały,
-
a które ja ciągle odrzucam,
i one gdzieś zostają.
-
Są niewykorzystane szanse
wybaczenia komuś,
-
są niewykorzystane szanse
takich drobnych kroczków,
-
żeby wrócić z kimś na dobrą drogę
drogę pojednania, dobrego życia z kimś.
-
Są niewykorzystane sytuacje,
żeby wrócić do kontaktu,
-
który był dawno porzucony w kłótniach,
-
z rodzicami, dziećmi,
z kimkolwiek innym.
-
Są niewykorzystane szanse do tego,
-
żeby zacząć się nawracać
w drobnych rzeczach.
-
Więc bądźmy tak jak faryzeusze,
wierzący w zmartwychwstanie,
-
że na pewno będzie jakieś niebo.
-
Ale bądźmy też jak saduceusze,
którzy mówią:
-
tu i teraz zaczynam tworzyć to niebo
-
i od tego, jak wygląda moje życie,
moje decyzje w tym momencie,
-
będzie również zależała
moja chwila śmierci i moje niebo.
-
Jak sobie tak wyobrazić,
że moje niebo będzie wyglądało
-
jak najpiękniejsze momenty mojego życia,
to co ja mogę zrobić,
-
żeby tych najpiękniejszych momentów życia
było jak najwięcej?
-
Co mogę teraz zrobić,
żeby w tych momentach,
-
które mnie nakarmiły,
które sprawiły, że byłem syty życiem,
-
jak Abraham pod koniec życia,
jak najczęściej brać udział?
-
Dzisiaj jest wprowadzenie do medytacji
w formie pdf, sprawdźcie link poniżej.
-
Do zobaczenia.
Dzięki, że chciało się wam tego posłuchać.
-
Bye, bye.
-
[muzyka]