-
Cześć, mam na imię Przemo,
a to jest ósmy odcinek z cyklu:
-
„Jak siebie samego”,
gdzie mówię o tym
-
w jaki sposób można
samego siebie kochać,
-
akceptować i cieszyć się życiem,
będąc singlem.
-
Lecimy teraz z tematem potrzeb
związanych z seksualnością.
-
Ostatnio mówiłem o tym,
że seksualność nie jest czymś,
-
czego musimy się bać,
że jest czymś dobrym
-
i że możemy ją przyjąć
i zatroszczyć się o nią.
-
Pod filmikiem pojawiło się sporo
komentarzy, za które bardzo wam dziękuję.
-
Było trochę ciekawych pytań,
miejscami włączyłem się w dyskusję.
-
I zachęcałem was do tego,
żebyście dzielili się dobrymi książkami
-
albo stronami internetowymi,
które mówią coś o seksulaności,
-
ale na ten moment,
kiedy nagrywam ten filmik,
-
pojawiły się tylko dwie propozycje,
z których chciałbym polecić jedną.
-
Kejt The Chocolate
pisze o książce:
-
„Seksualność da się lubić”,
autorstwa Valdeza Luisa Castelanosa.
-
Okey, lecimy dalej z tematem.
-
Ostatnio mówiłem o tym,
że nasze potrzeby seksualne
-
ściśle łączą się z pragnieniem
wchodzenia w głębokie i intymne relacje,
-
z takimi osobami,
które różnią się od nas samych.
-
I tutaj może się rodzić
pewna wątpliwość,
-
dlatego że seksualność
to nie tylko relacje, ale też...
-
„bara bara bara,
riki tiki tak...”
-
„cztery razy po dwa razy,
osiem razy, raz po raz...”
-
„Tak pragnąłem twego ciała...”
-
I nie chodzi mi tutaj o polskie
piosenki rozrywkowe lat '90,
-
ale o to, o czym one mówią.
-
Nasze potrzeby seksualne
to też są w pewien sposób
-
potrzeba bliskości fizycznej,
przeżycia ekstazy i nagości.
-
O tym wszystkim chcę mówić
w kolejnych odcinkach.
-
Ale dzisiaj chcę jeszcze powiedzieć
o potrzebie intymnych relacji,
-
dlatego że dla mnie są one najważniejsze
w zdrowym przeżywaniu seksualności,
-
bo mogę przeżyć bez nagości,
bez uprawiania seksu,
-
od biedy nawet
bez przytulania,
-
ale bez intymnych relacji
po prostu usycham.
-
I myślę, że intymność
to jest coś,
-
czego wszyscy głęboko pragniemy
i za czym tęsknimy,
-
ale jednocześnie jest to coś,
czego się boimy,
-
dlatego że obawiamy się zranienia.
-
O intymności genialnie piszą
John Galindo i Owen T. Cummings
-
w książce:
„Spirituality, Initimacy and Sexuality. ”
-
Książka ta nie jest niestety
przetłumaczona na j. polski,
-
także mogę ją polecić
jedynie w oryginale.
-
Autorzy piszą tam,
że intymność jest praktyką
-
poznawania innych ludzi
i pozwalania na to,
-
żebyśmy sami zostali
poznani przez nich.
-
Według autorów angażowanie się
w takie szczere i autentyczne przyjaźnie
-
pełne empatii
i wzajemnego słuchania,
-
pozwalają nie tylko
lepiej poznać samych siebie,
-
ale też lepiej poznać Boga,
dlatego że my, jako istoty ludzkie,
-
zostaliśmy stworzeni
na Jego obraz i podobieństwo
-
i nosimy w sobie
wiele Jego cech.
-
Galindo i Cummings piszą...
i tutaj będzie cytat po angielsku:
-
Intymność może być trudna
i skomplikowana, albo wręcz „messy”,
-
czyli może wprowadzać
jakiś bałagan i nieporządek
-
do naszego wcześniej ładnie
uporządkowanego życia,
-
ale mimo to,
warto jej szukać.
-
I powiem wam, że w moim życiu
te słowa spełniły się w całej pełni.
-
Zarówno to, że intymność może być
„challenging and messy”.
-
jak i to, że warto
angażować się w nią.
-
Posłuchajcie.
-
Więc... ja tę książkę
dostałem od dziewczyny.
-
I to nie od byle jakiej dziewczyny,
bo od tej samej,
-
o której mówiłem już
w pierwszym odcinku z tej serii
-
i w ostatnim, siódmym odcinku.
-
Czyli od takiej dziewczyny,
która umiała
-
dostrzec we mnie dziecko
i zatroszczyć się o nie.
-
I nie bałem się przy niej
zdjąć tej maski,
-
którą czasem zakładałem
jako Jezuita.
-
Takiej maski powagi i świątobliwości.
-
Po pewnym czasie
naszej znajomości
-
czułem, że łączy nas
taka szczera przyjaźń,
-
że jestem w stanie
jej powiedzieć wszystko.
-
Tylko że niestety jak to często bywa
w relacji między mężczyzną a kobietą,
-
ta przyjaźń przerodziła się w zakochanie.
-
I ona jako pierwsza powiedziała mi o tym,
że czuje do mnie coś więcej.
-
Napisała mi o tym w liście.
-
No i odpowiedziałem jej,
że w takim razie
-
powinniśmy przestać się spotykać,
bo też czuję coś więcej.
-
Niestety w tamtym momencie
nie porozmawiałem o tym jeszcze
-
z żadnym zaufanym Jezuitą,
a jej udało się mnie przekonać do tego,
-
żebyśmy jednak dalej się spotykali
i żebyśmy po prostu rozmawiali
-
o Panu Bogu i o tym,
co przeżywamy duchowo.
-
Tylko że to się robiło
coraz bardziej skomplikowane,
-
dlatego że mówiła mi o tym,
że tęskni za mną i cierpi,
-
że przeżywa duchową ciemność,
-
a ja z kolei chciałem
jakoś zatroszczyć się o nią.
-
Chciałem ją jakoś pocieszyć,
albo powiedzieć,
-
żeby nie myślała tylko o mnie,
ale też o czymś innym.
-
Tylko jak ona miała
nie myśleć o mnie,
-
jeśli kilka razy w tygodniu byłem
na telefonie albo pisałem do niej maile.
-
Także to się robiło
coraz bardziej skomplikowane,
-
bo z jednej strony
wiedzieliśmy, czego chcemy.
-
Świadomie wybieraliśmy,
że chcemy być w zakonie, i ja, i ona.
-
Z drugiej strony nieświadomie
ciągnęło nas do siebie nawzajem.
-
W pewnym momencie stwierdziłem,
że nie da się inaczej,
-
po prostu musimy się rozstać
i zerwać wszelki kontakt.
-
I to było bardzo trudne dla mnie,
a dla niej chyba jeszcze bardziej.
-
Myślę, że musi jeszcze minąć
trochę czasu
-
zanim będziemy w stanie spotkać się
i spokojnie o tym porozmawiać.
-
Spojrzeć na to,
co się wydarzyło.
-
Ale pomimo tego całego bólu
związanego z rozstaniem,
-
jednak nie żałuję, że odważyłem się
zdjąć maskę i wejść
-
w taką intymną relację
przyjaźni z drugim człowiekiem.
-
Dlatego że dzięki temu zrozumiałem,
jak bardzo potrzebuję takich relacji.
-
Po rozstaniu z tą dziewczyną
bardziej świadomie zacząłem
-
angażować się w przyjaźnie.
-
Już nie na takiej zasadzie, że:
-
Ona jest taka dobra,
tak się o mnie troszczy i mnie przytula.
-
Zostanę jej przyjacielem.
-
Ale raczej szukając już takich przyjaźni,
które mogą być bardziej bezinteresowne.
-
Wtedy zacząłem spędzać
więcej czasu z Danny'm i Leą,
-
którym potem urodził się
mały Magnus.
-
Pomimo różnicy kultur
stali się oni dla mnie
-
takimi naprawdę
serdecznymi przyjaciółmi.
-
Myślę, że głównie dlatego, że podobnie
przeżywamy naszą relację z Bogiem
-
i wierzymy, że On może do nas
mówić też przez innych ludzi.
-
Czymś, co odkrywałem już w tamtym czasie
i co odkrywam nadal,
-
jest to, że takie relacje ludzkie
mi nie wystarczają,
-
że mam taką głęboką potrzebę
intymnej relacji z Bogiem.
-
O tym chciałbym wam opowiedzieć.
-
Powiem wam, że kiedy
przygotowywałem ten odcinek,
-
zastanawiałem się nad tym,
co tak naprawdę zadecydowało o tym,
-
że chociaż zakochałem się w dziewczynie,
to nadal jestem w zakonie.
-
Myślę, że to były dwie rzeczy:
-
Po pierwsze to to,
że co prawda nie od razu,
-
ale zacząłem rozmawiać o tym uczuciu
z zaprzyjaźnionymi jezuitami.
-
Po drugie,
to w tym samym czasie,
-
kiedy odkrywałem intymność
z drugim człowiekiem,
-
zacząłem ją też odkrywać
w relacji do Pana Boga.
-
Zacząłem czuć,
że On mnie wzywa do tego,
-
żebym nie tylko próbował
poznać Jego wolę i ją spełniać,
-
ale że On chce, abym nauczył się
odczuwać Jego obecność
-
i delektować się tą Jego obecnością.
-
Bardzo pomagała mi w tym
modlitwa z użyciem ciała,
-
o której będę mówił
w następnym odcinku,
-
oraz książka „Rekolekcje kontemplatywne”
Franza Jalicsa,
-
gdzie jest opisana
taka szczególna metoda modlitwy.
-
W takim kluczowym momencie,
kiedy naprawdę nie wiedziałem,
-
co robić z tym moim
uczuciem zakochania,
-
wyjechałem do klasztoru
trapistów na wyspę Bornholm,
-
gdzie przez osiem dni
modliłem się według tej metody.
-
Na początku moje myśli,
jak łatwo się spodziewać,
-
zaprzątała głównie ta dziewczyna,
-
ale po pewnym czasie
zacząłem wchodzić w kontemplację
-
i zacząłem odkrywać,
że to uczucie, które jest we mnie,
-
to nie jest coś,
co muszę zwalczyć i wyeliminować,
-
ani nie jest to coś,
za czym powinienem od razu pójść.
-
Raczej, że jest to coś,
co mogę zaakceptować,
-
przyjąć i oddać Panu Bogu,
że mogę Jemu oddać to uczucie zakochania,
-
że Jemu mogę oddać tę dziewczynę,
samego siebie i całe moje życie.
-
I nie muszę się tego obawiać,
bo On w zamian też chce dać mi wszystko.
-
On chce dać mi siebie samego
-
i razem ze sobą wszystko to,
co jest mi potrzebne do szczęścia.
-
Co prawda w tamtym momencie
jeszcze nie widziałem,
-
w jaki sposób
mogłoby się to dokonać,
-
w jaki sposób
On mógłby dać mi to szczęście,
-
ale czułem, że nie muszę
obawiać się tego,
-
dlatego że to On
zatroszczy się o to.
-
Wystarczy, że pozwolę Jemu działać,
że każdego dnia będę przyjmował
-
to, co On ma dla mnie
na tej jeden konkretny dzień,
-
pozwalając Mu prowadzić się
krok po kroku.
-
Ta modlitwa metodą Franza Jalicsa
-
towarzyszyła mi potem
przez kolejne dwa lata
-
i myślę, że to właśnie ona
pomogła mi wytrwać w wierności.
-
Czując Bożą bliskość,
Jego troskliwą obecność,
-
nie bałem się wypuścić
samego siebie z rąk.
-
Ofiarować się Jemu i zaufać,
że On sam się o mnie zatroszczy
-
i poprowadzi mnie do ludzi,
z którymi będę w stanie zbudować
-
szczere, głębokie
i owocne relacje.
-
To tyle na dziś o intymności.
-
Możecie śmiało komentować,
lajkować i subskrybować,
-
a widzimy się już w poniedziałek,
w następnym „Jak siebie samego”,
-
gdzie będę mówił
o potrzebie przytulania.
-
I ostrzegam,
że następny odcinek będzie długi,
-
będzie miał prawie 20 minut,
bo będzie tam trochę wywiadów.
-
Dzięki za uwagę
i na razie. Cześć.