-
Jak mogę, a mogę zazwyczaj tylko w sobotę,
-
to wychodzę i chodzę
i myślę sobie tylko o jednym...
-
No nie mów, że to jest takie przepalone...
Diabli to...
-
Zachody słońca...
Dobrze wygląda nawet przez okno.
-
Czasami tak robię,
że wychodzę na zewnątrz
-
właściwie tylko po to, żeby wyjść
i posłuchać, co się w mojej główce dzieje.
-
Żeby nie myśleć o czymś innym,
tylko wydobyć to, co w środku się tak...
-
Naprawdę polecam.
-
Przyznam wam się szczerze,
że do tej Zaprawy
-
zainspirowała mnie rozmowa z Przemkiem.
-
Rozmawialiśmy sobie
na taki duchowy temat...
-
Ale właściwie przeczytam najpierw.
-
Tekst, który będziemy medytować jutro
to J 14, 1-12.
-
Proszę bardzo.
-
[J 14, 1-12]
-
W czasie rozmowy z Przemkiem
padły takie słowa...
-
On powiedział:
„Ja to chyba mam jak uczniowie.
-
Raz z tym Panem Jezusem jestem,
mam poczucie, że jestem,
-
a potem mam jak uczniowie idący do Emaus:
-
kiedy się okazuje, że mam jakiś kontakt
z Panem Bogiem, to On znika nagle.
-
Był - i teraz nie mam kontaktu".
-
Jest jakiś paradoks w tym wszystkim:
kogo bym nie spytał
-
(z takich osób poważnie
podchodzących do wiary),
-
to to jest uniwersalne doświadczenie.
-
Mieli to uczniowie, a potem rzesza ludzi:
cały czas borykali się z tym,
-
że z jednej strony Pan Bóg
jest w jakichś momentach,
-
ale później nagle Go nie ma,
potem znowu objawi się na chwilę,
-
później zniknie
- nie da się Go złapać.
-
Nie można mieć takiej pewności,
że ten Pan Bóg jest.
-
To jest słowo jednego z moich współbraci,
Romka Swobody, który dzisiaj powiedział,
-
że cała Biblia to jest właściwie historia
odkłamywania obrazów Boga.
-
Faktycznie tak jest,
że nam jest bardzo ciężko wytrwać
-
w niewyobrażaniu sobie Pana Boga
w jakikolwiek sposób.
-
Izraelici mieli to samo.
-
Cała historia cielca, którego sobie robią
i któremu hołd oddają,
-
później pojawia się Baal,
później jakieś aszery itd.
-
Muszę mieć jakieś wyobrażenie,
jaki ten Pan Bóg jest.
-
Nie wiem, czy dobre jest,
że Pan Bóg tak znika.
-
Po prostu tak rzeczywistość wygląda.
-
Trochę się zastanawiałem,
dlaczego tak jest, że On znika.
-
Bo przecież mogłoby być tak,
że mamy bezpośredni kontakt cały czas.
-
Jak byłem dzieckiem,
tak to sobie wyobrażałem,
-
że kiedyś to tak będzie, że będziemy mieć
taki permanentny kontakt z Bogiem.
-
A się okazuje, że życie duchowe
to jest cały czas mówienie:
-
„Nie, to nie był Pan Bóg”.
„To nie jest Pan Bóg”.
-
„To są jakieś mechanizmy psychologiczne”.
„To jest coś innego”.
-
Pan Bóg jest cały czas inny
-
i nie jestem w stanie
złapać Go i mieć przy sobie.
-
Dlaczego? No nie wiem.
-
Jedyna rzecz,
która mi się kołacze po głowie,
-
to że Pan Bóg wymyka się
naszym wyobrażeniom,
-
dlatego że jak mamy
wyobrażenie Pana Boga,
-
to jesteśmy w stanie
Go do czegoś przyporządkować,
-
a najczęściej
do spełniania jakichś oczekiwań.
-
Że jak Pan Bóg jest Sprawiedliwy,
wyobrazimy Go sobie jako Sprawiedliwość,
-
- że to o to chodzi w Panu Bogu -
mamy mocne oczekiwania,
-
żeby On wprowadził sprawiedliwość
w naszym życiu, a najlepiej całym świecie.
-
Mamy takiego Boga,
który jest Wszechmocny,
-
to mamy oczekiwania,
że jako Wszechmocny zlikwiduje cierpienie.
-
I wtedy Pan Bóg
zaczyna nam do czegoś służyć.
-
Pan Bóg zaczyna nam do czegoś służyć.
-
Służy nam jako wyrocznia,
jak ten świat ma być urządzony
-
- nie bierzemy odpowiedzialności za to,
żeby go urządzać najlepiej jak się da,
-
ale mówimy, że to Pan Bóg powinien zrobić,
bo nam się nie udaje.
-
Pan Bóg jest po to,
żebyśmy my cierpienia nie mieli.
-
Mamy oczekiwania, że On będzie
likwidował cierpienie w moim życiu.
-
A Pan Bóg nie urządza świata za nas.
-
Nie urządza naszych rodzin,
miejsc pracy, relacji za nas.
-
Nie robi tego.
Rozczarowujemy się tu.
-
Nie zabiera nam cierpienia
- cały czas cierpienie jest.
-
Tu też się Nim rozczarowujemy.
-
Tych różnych rozczarowań
jest bardzo wiele.
-
Wydaje mi się, że to rozczarowanie
to taki bardzo fajny moment,
-
bo jak mam poczucie rozczarowania
wobec Boga, to znaczy,
-
że miałem jakieś oczekiwania
w stosunku do Niego.
-
Czyli miałem jakieś przekonanie,
że Pan Bóg mi do czegoś będzie służył.
-
Mówiąc brzydko, ale wydaje mi się,
że tak naprawdę jest,
-
trochę nie mówimy sobie tego wprost,
ale my Pana Boga chcemy do czegoś używać,
-
żeby On był nam przydatny do czegoś,
-
żeby nam było lepiej ze względu na to,
że Pan Bóg z nami jest,
-
a ci, którzy Pana Boga nie mają,
to mają gorzej,
-
nie mają tego zabezpieczenia
albo tej tajemnej mocy.
-
Pan Bóg służy nam.
-
Nie mieć oczekiwań
to jest uniwersalna zasada duchowości.
-
Chyba nie tylko chrześcijańskiej,
bo wydaje mi się,
-
że w buddyzmie i na Wschodzie też się mówi
o takim uwolnieniu od oczekiwań.
-
Kiedyś robiłem sobie takie ćwiczenie,
-
żeby próbować nie mieć oczekiwań
w stosunku do czegokolwiek.
-
To jest tak cholernie trudne -
-
nie mieć oczekiwań
w stosunku do kogokolwiek i czegokolwiek,
-
że to po prostu
naprawdę się trzeba ćwiczyć.
-
Łapałem się, że mam nawet oczekiwania,
że będzie mi komputer dobrze działał,
-
że jakaś osoba będzie miła a nie niemiła,
-
że to mi się uda zrobić
w określonym czasie, a nie w dłuższym,
-
że ta osoba tak mnie powinna potraktować,
a nie inaczej.
-
Wyobrażenia, wyobrażenia...
-
Jak są te wyobrażenia, to potem jest
-
rozczarowanie, cierpienie
i takie zmęczenie życiem.
-
Natomiast jak parę razy
wychodziłem z czegoś takiego:
-
„No właściwie ta osoba
nie musi mnie inaczej potraktować.
-
Może tak, może inaczej"
-
- trzeba trochę przeskoczyć w ciekawość:
„Jak ona mnie potraktuje?
-
Może tak, może inaczej.
Ale naprawdę nie musi".
-
Mąż nie musi dobrze mnie potraktować.
Żona nie musi być miła.
-
Rzeczywistość jest dobra
taka, jaka jest.
-
To moje oczekiwania
w stosunku do niej sprawiają,
-
że ta rzeczywistość
jest dla mnie uciążliwa.
-
Ja wiem, że to, co mówię,
jest takie pogmatwane,
-
ale może to też jest fajne ćwiczenie
- przeżyć zawód na Zaprawie,
-
że ta Zaprawa jest może inna,
niż miałem oczekiwania, że będzie.
-
Albo się mogę wkurzać,
że to mnie nie porusza,
-
albo przeżyć takie:
„No ciekawe, jaka ona będzie.
-
Nie musi być taka.
Może być taka, może być inna".
-
Porzucenie oczekiwań
daje naprawdę zaskakującą wolność,
-
że musi być coś konkretnego,
żebym był szczęśliwy,
-
że coś konkretnego musi się wydarzyć,
żebym był szczęśliwy.
-
Wolność przychodzi: nie musi się nic
konkretnego wydarzyć, abym był szczęśliwy.
-
Nie musi się nic konkretnego wydarzyć,
-
ktoś mnie nie musi potraktować
w konkretny sposób, żebym był szczęśliwy.
-
Okazuje się, że bycie szczęśliwym
to jest umiejętność, którą się ma lub nie,
-
a nie jest to stan życia,
w którym się znalazło.
-
Można przytaczać historie różnych ludzi,
-
którzy w trudnych warunkach
potrafią być szczęśliwi,
-
i takich, którzy w obfitujących:
„O Boże, jak ciężko i źle!”.
-
Szczęście to jest umiejętność.
-
Wydaje się, że droga do tego szczęścia
jest przez porzucenie oczekiwań
-
i wyobrażeń, że życie powinno
wyglądać tak a nie inaczej,
-
a skupienie się bardziej na ciekawości.
-
Bardzo ciekawy jest
początek tej Ewangelii.
-
Jezus mówi: „Nie pozwólcie,
aby wasze serca były wstrząśnięte”.
-
No ile razy tak było,
że coś się nie stało tak, jak chciałem,
-
i wstrząśnięte serce,
jakieś zaniepokojone, jest inaczej jakoś.
-
I o czym Jezus dalej mówi?
-
W ogóle nie mówi, jaki jest Ojciec,
tylko mówi:
-
„Idę do Ojca, żeby potem przyjść po was,
żebyśmy byli razem.
-
Przygotuję wam tam miejsce".
-
Mówi o przebywaniu, obecności.
-
Jezus jest zanurzony w rzeczywistość,
zanurzony w obecność w Ojcu
-
i do tego chce przyciągnąć uczniów.
-
Nie „Pokaż mi Ojca, jaki On jest itd.,
-
żebym wiedział i mógł Go używać
do spełniania swoich wizji życia”,
-
tylko ciekawość: „Jaki Ty, Boże, jesteś?”
- i po prostu z Tobą jestem.
-
Z oczekiwaniami i wieloma rzeczami,
które chcemy w sobie przepracować,
-
kluczowa wydaje się świadomość,
czyli przyłapywanie się w takich momentach
-
- „o, tu mam oczekiwania,
to jest moment, że mam oczekiwania".
-
I nie ma co się biczować teraz,
że ja mam oczekiwania,
-
tylko złapać taką myśl:
„tu miałem oczekiwania”.
-
„Tu czegoś oczekiwałem od syna,
że on tak zrobi,
-
i przez to, że miałem oczekiwania,
a on tego nie zrobił,
-
byłem zniesmaczony
i mu jakąś burę dałem".
-
Ale zaczęło się od oczekiwań.
-
„Tutaj się złoszczę, irytuję,
-
bo miałem oczekiwania,
że sytuacja będzie inna.
-
Ona nie musiała być inna.
-
To tylko moje oczekiwania były takie,
sytuacja nie musiała być inna".
-
Chcę was zaprosić do takiego ćwiczenia,
zróbcie dziś wieczorem czy jutro rano:
-
Czego oczekuję? Gdzie mam oczekiwania?
W stosunku do kogo?
-
A na medytacji chciałbym,
żebyśmy poszli w stronę,
-
gdzie przeżywam zawód
w stosunku do Boga,
-
czego od Niego oczekuję,
do czego chcę Go użyć?
-
Do tego, żeby było zdrowie?
Żeby pandemia się skończyła?
-
Czy chcę użyć Boga,
żeby mieć dużo pieniędzy,
-
żeby konfliktów w domu nie było?
-
Żeby rozwiązał sytuację
przemocy w domu bez pomocy terapii?
-
Do czego ja chcę tego Pana Boga użyć?
-
I powiedzieć: „Ok, mam takie oczekiwania,
tak się stało, ale mogę je zostawić też.
-
Mogę zająć się rzeczywistością
i z Bogiem być.
-
Z Bogiem, który wspiera mnie w organizacji
rzeczywistości, która jest wokół mnie.
-
Ale nie muszę Go używać do niczego,
żeby być szczęśliwym.
-
Dajcie znać w komentarzach,
co myślicie o tym.
-
Zapomniałem: w niedzielę o 21.15
widzimy się na medytacji.
-
Pamiętajcie o tym,
kliknijcie powiadomienie na tym filmiku.
-
Bye.
-
Jeśli wytrwaliście do tego momentu...
-
Mamy Instagrama,
który chcemy trochę rozwinąć,
-
więc link jest pod opisem.
-
Można nas śledzić - różne teksty,
zdjęcia, fajne cytaty.
-
I wersja angielskojęzyczna
potrzebuje 1000 subskrypcji,
-
żeby zaistnieć w świecie internetu.
-
Też link jest pod filmikiem.
Dajcie suba.